Zaporoże – pierwsze wnioski

Minął ponad tydzień od rozpoczęcia właściwego etapu ukraińskiej kontrofensywy. Pora usystematyzować wiedzę.


15-06-2023


Ukraińska kontrofensywa przeszła w nową fazę w pierwszych dniach czerwca. Uderzenia wykonano równocześnie na kilku odcinkach liczącego przeszło 400 km frontu południowo-wschodniej Ukrainy. Od zaporoskiej granicy Zalewu Kachowskiego, po donbaski Bachmut. W tym samym czasie toczyły się walki na terenie obwodu biełgorodzkiego Federacji Rosyjskiej, jednakże w ciągu kilku następnych dni proukraińskie jednostki rosyjskich ochotników wycofały się z powrotem za granicę.


Mimo ograniczonego dostępu do informacji, mogę pokusić się o próbę zbudowania obrazu wydarzeń. Jest on spójny z założeniami opisanymi w poprzednim tekście („Efekt domina” – 06.06.2023)

Co wiemy?

W operację, prócz oddziałów obecnych na froncie w poprzednim okresie, zaangażowanych zostało według różnych szacunków od sześciu do ośmiu brygad. Siły te stanowią ok. 20-25% odwodów szkolonych i wyposażonych przez kraje Zachodu. Z tej grupy, do walki weszły tylko poszczególne bataliony lub kompanie, które następnie rotowano co mniej więcej 2-3 dni. To niewielka część ogólnego potencjału ofensywnego jakim dysponuje Kijów. Nie podjęto działań o większej skali, np. ataku siłami całej brygady.

Mapa kierunków ukraińskich uderzeń, 1) Wełyka Nowosiłka 2) Orichów 3) Bachmut. Tło na podstawie DeepState.UA

Na podstawie dostępnych danych sądzę, że główna oś ataku nastąpiła z kierunku miasta Wełyka Nowosiłka (1), zaś pomocnicze uderzenia z Wuhłedaru (położonego na wschód od WN) i Hulajpola (położonego na zachód). Oba pozorowane, nie osiągnęły wartych odnotowania postępów poza przykuciem rosyjskiej uwagi i związaniem obecnych tam sił. Uderzenie przyniosło stronie ukraińskiej wymierny sukces, choć mimo wyzwolenia ok 100 km2 terenu nie doprowadziło jak na razie do przełamania głównej linii obrony. Jest to jednak kierunek, który uważam za posiadający największy potencjał, a jednocześnie stanowiący najsłabszy odcinek fortyfikacji w rosyjskiej obronie (o czym za chwilę).

W mojej ocenie, drugorzędnym atakiem było uderzenie z kierunku Orichowa (2), z pomocniczymi atakami na Lobkowe (zachód) i Nowopokrowkę (wschód). Głównym celem działania w tym rejonie było zmuszenie do ruchu oraz zaabsorbowanie sił rosyjskich zgrupowań „Wschód” i „Dniepr”, tak by z jednej strony ujawniły swoje pozycje, a z drugiej nie były w stanie przyjść z pomocą jednostkom w rejonie Wełykiej Nowosiłki. Ewentualne zyski terenowe, nie były priorytetem. Ma to swoje konkretne uzasadnienie.

Kierunek na miasta Tokmak i Melitopol jest najlepiej ufortyfikowanym oraz posiada kilka linii obrony obsadzonych przez doświadczone jednostki. Stąd jeszcze przed rozpoczęciem działań wśród komentatorów dominowało przekonanie, że wykonanie głównego uderzenia na tym odcinku byłoby potencjalnie zbyt ryzykowne. Rzeczywistość potwierdziła te obawy.

Atak spełnił swoje główne zadanie, ale koszty okazały się prawdopodobnie wyższe od zakładanych stąd nie można go uznać za udany. W toku prowadzonych działań na kierunku m. Robotyne, dwie kompanie składające się z czołgów Leopard 2 oraz bwp Bradley poniosły istotne straty w sprzęcie (nagrania: 1,2,3). Według Jarosława Wolskiego kolumna ostrzelana została jeszcze na pozycjach wyjściowych, a następnie zmierzając w kierunku frontu padła ofiarą pól minowych, ostrzału artyleryjskiego, oraz połączonego uderzenia dronów i helikopterów Ka-52. Chrzest bojowy 47 brygady okazał się więc wyjątkowo trudny.

Powyższe doświadczenia skłoniły lepiej wyposażone jednostki Sił Zbrojnych Ukrainy do zmiany taktyki. Zaczęto walczyć nocą, wykorzystując przewagę technologiczną – pojazdy z termo i noktowizją, a także drony i odpowiednio wyposażoną piechotę. Rosjanie nie dysponują podobnymi możliwościami w choćby zbliżonej skali. Sam atak ujawnił rosyjskie pozycje, które w kolejnych dniach stały się celem ataków artylerii i dronów.

Ukraiński bwp Bradley podczas napraw po zholowaniu z pola bitwy na Zaporożu . Źródło: Hanna Maliar.

Według Marka Meissnera, siły ukraińskie poniosły w tym rejonie duże straty w ludziach, ale głównie w rannych i to na skutek ostrzału artyleryjskiego. Zabitych jest relatywnie niewielu, co zresztą rzuca się w oczy po obejrzeniu nagrań (1), na których dostarczony przez Zachód sprzęt jest porażany przez rosyjski ostrzał. Rzadko kiedy dochodzi do eksplozji niszczącej cały pojazd. Przeżywalność załogi jest więc wysoka, bo też na tym opierały się założenia zachodnich konstruktorów.

Zdjęcia i nagrania pokazały, że większość uszkodzeń sprowadzała się do zerwania gąsienic. Pojazdy, które udało się ewakuować, trafiły do naprawy. Dla przykładu, z szesnastu trafionych transporterów Bradley, pięć uległo całkowitemu zniszczeniu, kolejnych pięć ewakuowano, a pozostałe zostały porzucone z uwagi na działania wojenne i bliskość wrogich pozycji.

Wracając jednak do ataku z kierunku Wełykej Nowosiłki, oceniam go inaczej niż ten z Orichiwa. Był udany, szczególnie biorąc pod uwagę skalę zaangażowanych środków. W przeciwieństwie do 47 brygady, której ciężki sprzęt miał wytrzymać spodziewany huraganowy ostrzał wroga, jednostki operujące na tzw. występie poruszały się głównie transporterami kołowymi, przy wsparciu także kołowych AMX-10RC. Chodziło więc o prędkość, a nie wytrzymałość. Taktyka ta okazała się słuszna. Według różnych szacunków rozpoczęły go siły 4-6 batalionów wspartych kompanią. Uderzenie nastąpiło w pobliżu styku dwóch rosyjskich zgrupowań („Wschód” i „Południe”), wzdłuż rzeczki Mokri Jala, płynącej płytkim wąwozem. Siły ukraińskie nacierały w 6-7 punktach z obydwu stron na położone nad jej brzegami wsie i miasteczka.

Gdy uchwycono brzegi wąwozu, Rosjanie zmuszeni zostali do wycofania. W trakcie działań posypały się ich linie, co doprowadziło do pojmania kilku grup jeńców (nagrania: 1,2,3,4,5), a także przetrzebienia wycofujących się jednostek przez okrążające je czołówki ukraińskie. Rosyjskie dowództwo zadecydowało o kontrataku, prowadząc go z obydwu stron rzeki, ale brak koordynacji tych grup pozwolił SZU na rozbicie najpierw jednej, a później drugiej z nich. Materiał zdjęciowy przekonuje, że straty prowadzącej kontratak 127 Dywizji były znaczne. Rosjanie wysadzili też lokalną tamę w górnym biegu rzeki, aby utrudnić jej przekroczenie. Chwilowe ustabilizowanie linii nastąpiło w rejonie miejscowości Urożajne i Staromajorśke (14.06.2023).

Wspomnę tylko, że to właśnie na tym odcinku rosyjskie media świętowały „powstrzymanie ukraińskiej kontrofensywy” już w nocy z 4 na 5 czerwca. Dowodzić obroną miał osobiście gen. Gierasimow. Jak się okazało, ich radość była zdecydowanie przedwczesna.

Gdy piszę te słowa Ukraińcom brakuje paru kilometrów do głównej linii obronnej znajdującej się na południe od miasta Staromłyniwka. Na razie trwa walka o przedpole. Co ważne, akurat na tym odcinku frontu linia fortyfikacji jest relatywnie wąska. Jej przerwanie daje m.in. możliwość poszerzenia wyłomu poprzez atak na flanki, a dalej na znajdujące się pomiędzy węzłami kolejowymi (Komysz-Zoria a Roziwką) wzgórza dające znakomitą pozycję do kontroli ogniowej i obserwacyjnej drogi z Berdiańska do Mariupola.

Siły ukraińskie wydają się być w dobrej pozycji do kontynuowania natarcia. Nie jest jasne czy mając takie problemy z uzupełnieniami Rosjanie będą w stanie prawidłowo wzmocnić ten odcinek. Według oceny ppłk rez. Macieja Korowaja dowództwo zgrupowania „Wschód” zaangażowało już wszystkie posiadane rezerwy (nagranie u Kapitana Lisowskiego). Nie dziwią więc pojawiające się informacje (z rosyjskich kanałów Telegram), że dodatkowe oddziały ściągane są nawet spod Adwijiwki, pod którą trwają lokalne, ukraińskie kontrataki.

Jednym z celów pierwszego etapu ukraińskiej operacji było zmuszenie Rosjan do ujawnienia, a następnie wprowadzenia do walki trzymanych na tyłach odwodów. Po zrealizowaniu tego zadania przystąpiono do zintensyfikowanego polowania na przemieszczające się kolumny, a także wykryte stanowiska rosyjskiej obrony, baterii przeciwlotniczych, zagłuszarek WRE, artylerii i sztaby. W wyniku ostrzału zginąć miał m.in. dowodzący grupa „Wschód” gen. Andrij Kuzmenko (brak potwierdzenia, Rosjanie twierdzą, że został przeniesiony w co jednak trudno uwierzyć) oraz szef sztabu 35 Armii gen. Siergiej Goriaczew (pierwsze informowały o tym rosyjskie kanały Telegram, później brytyjski MON). Podejrzewa się, że ofiar wśród oficerów było znacznie więcej, jednakże w przestrzeni informacyjnej pojawiają się jedynie spekulacje.

Etap zamknięty został krótką pauzą operacyjną. Walki nie ustały, ale ataki ukraińskie na Zaporożu straciły na intensywności. Uważam, że przyczyny były dwie. Po pierwsze Rosjanie kontratakowali i trzeba było te działania odbić, po drugie na kilka dni nadeszły wiosenne burze i deszcze, co wyłączyło z użycia drony, a także utrudniło poruszanie się pojazdów kołowych. Pauzę wykorzystano na rotacje (odpoczynek, jedzenie, sen), przegrupowanie, odzyskanie i naprawę unieruchomionego sprzętu, rozminowanie podejść, oraz przetrzebienie wykrytych pozycji/oddziałów wroga (np. tylko 14.06 na kierunku W. Nowosiłki w jednym ataku zniszczono aż 5 armatohaubic MSTA-S).

Na marginesie tych wydarzeń toczyły się działania w rejonie Bachmutu (3), gdzie siły ukraińskie dalej rozwijają ataki na flankach, zmierzając do okrążenia miasta. Także tam Rosjanie wprowadzili do walki odwody rzucając je do kontrataku, ale bez oczekiwanych rezultatów. Nadal nie zaobserwowaliśmy w tym rejonie nowych ukraińskich jednostek.

Po kilku pierwszych dniach operacji, strona ukraińska zaczęła publikować filmy oraz informacje na temat toczonych działań. Rosjanie stracili monopol informacyjny, który przez pewien czas zdominował infosferę wieszcząc wielki sukces działań obronnych i ogromną porażkę atakujących Ukraińców. Nagrania płynące z drugiej strony pokazały jednak jak duża jest skala ataków z użyciem dronów i artylerii na bezpośrednie zaplecze rosyjskiego frontu, a także jak liczne straty w związku z tym ponoszą.

Po przeszło tygodniu od przerwania tamy w Nowej Kachowce, woda na terenach podtopionych znacznie opadła. Jednocześnie wysycha Zalew Kachowski, co z jednej strony pozbawia cały region wody pitnej, z drugiej, może otworzyć nowe kierunki działań zaczepnych, gdy ziemia odpowiednio wyschnie. Pojawiają się doniesienia o pierwszych grupach ukraińskich specjalsów penetrujących lewobrzeżną Chersońszczyznę.

W tle działań zbrojnych narasta konflikt na linii MON – Wagner. Mimo wezwania ministra Szojgu, wspartego przez Władimira Putina, Jewgienij Prigożyn początkowo odmówił podpisania kontraktu z ministerstwem namawiając innych, którym nie w smak ta sytuacja, by dołączali do Wagnera. Kontrakt jest próbą utrzymania w ryzach najemników, jednakże szybko przeradza się w próbę sił między poszczególnymi grupami interesu. Warto ją obserwować, choć panuje przekonanie, że Wagner zostanie mimo wszystko podporządkowany.

Pojawiają się doniesienia o niszczeniu przez Rosjan lokalnych zapór wodnych, ale też minowaniu infrastruktury i zakładów przemysłowych. Mieszkańcy Tokmaku mieli informować o rabowaniu przez żołnierzy opuszczonych domów mieszkalnych i wywożeniu zdobyczy na Krym. Pojawiło się też nagranie z drona, które prawdopodobnie przedstawia grupę uciekających rosyjskich żołnierzy rozstrzelanych przez oddział zaporowy. O takich zdarzeniach chodziły słuchy już wcześniej, potwierdzali je schwytani jeńcy, ale rzadko kiedy udaje się je nagrać. Powyższe wskazówki mogą sugerować, że wycofanie się z terenu Zaporoża jest scenariuszem poważnie branym pod uwagę przez Rosjan.

Od siebie dodam, że gdyby rosyjskie dowództwo chciało powtórzyć manewr z Chersonia, wycofując siły na Krym oraz do Donbasu unikając tym samym ich wykrwawienia i zniszczenia w Zaporożu, byłaby to decyzja, która mógłaby przedłużyć trwanie konfliktu. Ważniejszym bowiem niż samo wyzwolenie terenu, jest złamanie kręgosłupa rosyjskiej armii, co efektywnie doprowadzi do zakończenia wojny i uprawdopodobni możliwość zawarcia trwałego pokoju. Odwrót, jeśli nie udaremni, to na pewno odsunąłby w czasie realizację tego celu. Rosyjska armia rozciągnięta jest na zbyt szerokim froncie, by móc efektywnie walczyć utrzymując teren, stąd jej skomasowanie na węższych odcinkach podniosłoby jej efektywność. Naturalnie, taka decyzja byłaby ogromnym wizerunkowym obciążeniem dla Kremla, stąd wydaje się mało prawdopodobna (ale całkowicie jej wykluczyć nie można).

Wnioski

Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami obserwowaliśmy dopiero wstępne działania ofensywne. Ich celem jest wgryzienie się w obronę i zniszczenie potencjału przeciwnika (wspomniane eliminowanie artylerii, sztabów, zaopatrzenia itp.). Główne uderzenie, angażujące równocześnie np. kilka brygad, jest jeszcze przed nami. W opinii wielu specjalistów straty ukraińskie pozostają relatywnie nieduże w ujęciu całej długości frontu i nie upośledzają zdolności do kontynuacji operacji. Poszczególne przypadki, jak opisany atak kompanii 47 brygady na kierunku Tokmaku zniekształcają obraz i są wykorzystywane przez media prorosyjskie do budowania nieprawdziwej narracji o „końcu” i „klęsce” kontrofensywy.

Jestem zaskoczony postępami, jakie w gruncie rzeczy niewielkie ugrupowanie ukraińskie (równowartość 1 brygady) i to wcale nie pierwszej jakości (w ataku brała udział Obrona Terytorialna), dokonało na odcinku Wełykej Nowosiłki. Co więcej, jednostki te wytrzymały kilka rosyjskich kontrataków zadając Rosjanom duże straty, a teraz kontynuują natarcie. O czym to świadczy?

Rosjanie wydają się cierpieć na niewystarczającą ilość żołnierzy (pojawiają się plotki o problemach z obsadzeniem drugiej i trzeciej linii obrony), mają trudności we wzajemnej komunikacji i koordynacji działań, a ich linie zaopatrzeniowe są stale nękane przez artylerię i drony. Ponoszone straty w pojazdach są dla nich trudne do szybkiego uzupełnienia, z uwagi na brak bezpiecznych punktów remontowych na bezpośrednim zapleczu. Wiele oddziałów cierpi na niskie morale, stąd m.in. tak duża liczba filmów z jeńcami. Jednocześnie za wcześnie jest by mówić o załamaniu się rosyjskich linii. Ukraińcy dopiero podchodzą pod główne umocnienia przygotowując grunt pod ataki przełamujące obronę.

Z kolei wydarzenia na kierunku Orichowa świadczą o tym, że dla SZU głównym problemem jest brak wystarczającej obrony przeciwlotniczej. Rosjanie celowo ciągle ostrzeliwują ukraińskie miasta na zapleczu, po to by nie dało się ściągnąć większej liczby baterii OPL w pobliże frontu. Opracowali też skuteczną taktykę, polegającą na atakowaniu helikopterami szturmowymi z granicy ich efektywnego ostrzału (ok. 9 km), znajdującego się poza zasięgiem ręcznych wyrzutni przeciwlotniczych. Jeśli zaś Ukraińcy decydują się podciągnąć bliżej frontu sprzęt o większym zasięgu, czynią go łatwym celem dla rosyjskiej artylerii. Kłania się także brak doświadczenia bojowego wśród szeregowych żołnierzy i oficerów nowo utworzonych brygad, co stało się przyczyną strat w pierwszych dniach operacji. Wydaje się jednak, że nauka nie idzie w las, a wnioski są wyciągane.

Helikopter Ka-52. Źródło: Wikipedia.

W najbliższym czasie spodziewam się dalszego ukraińskiego nacisku na kierunku Tokmaku, próby przełamania linii w rejonie Staromłyniwki z pomocniczymi działaniami od strony np. Wuhłedaru, oraz dalszych postępów w okrążaniu Bachmutu łącznie z próbą przełamania tego odcinka frontu. Notowane są też drobniejsze działania zaczepne na północnej Ługańszczyźnie, od Kreminnej po Dworiczną, ale jak dotąd nie przeszły one w szersze operacje zaczepne, których w przyszłości nie można wykluczyć.

Napór na całej linii ma nieustannie rozciągać rosyjskie siły aż do powstania luk w obronie, w które następnie uderzą trzymane na zapleczu siły pancerno-zmechanizowane i to w liczbie nie kilku batalionów, ale znacznie większej.


Niniejsza strona jest wspierana przez Patronów.

Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ

Możesz też postawić mi kawę: buycoffee.to/globalnagra

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *