Włoskie okręty na libijskich wodach. Migracja.
Kryzys związany z niekontrolowanym napływem imigrantów do Europy pozostaje jednym z największych zagrożeń dla integralności i stabilności Unii Europejskiej. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja z 2015 roku może się powtórzyć. Jej bezpośrednie przyczyny są złożone i należą do nich w różnym stopniu: toczące się wojny i destabilizacja wywołane Arabską Wiosną i jej następstwa, działania eskalującej kryzys prowadzone przez Turcję i Państwo Islamskie oraz błędna polityka wspólnotowa. Do pośrednich, w globalnej skali, także polityka USA i Rosji, a historycznie spustoszenie pozostawione gwałtowną dekolonizacją i w związku z tym, ogromne obszary biedy (chociaż wypada raczej napisać „beznadziei”) w Afryce.
Tak pisałem o tym zagadnieniu w „Globalnej Grze” (str. 14):
„<…>Czy można się więc dziwić, szaleńczej fali imigracji zalewającej nasz kontynent? Nie, to naturalne, że dotknięci niespotykanym terrorem ludzie szukają bezpiecznego schronienia. Na tym polegał też zamysł terrorystów. Myślę też, że nie ma sensu zaprzeczanie, iż fala nieregulowanej w żaden
sposób imigracji przyczyniła się do wzrostu liczby i efektywności zamachów na terenie Europy. Lekkomyślne, wydane do wszystkich aktualnych i przyszłych imigrantów zaproszenie kanclerz Angeli Merkel stało w bezpośredniej sprzeczności z unijnym prawem i procedurami, mówiącymi, iż każdy ma prawo
ubiegać się o azyl, ale nie każdy może go otrzymać, a na pewno nikt, kto nie przeszedł odpowiednich procedur. O status uchodźcy należy poprosić w pierwszym kraju UE, do jakiego się
trafia. Uruchomione zostają procedury, następuje weryfikacja przybyłej osoby i wedle kryteriów, uchodźca otrzymuje azyl, pozwolenie na pobyt czasowy, lub zostaje odesłany (dotyczy to imigrantów ekonomicznych, przestępców, bądź osób stanowiących zagrożenie terrorystyczne). Co ważne, procedury nie można już później powtórzyć w żadnym innym kraju UE. Tak mówi ratyfikowana przez wszystkie kraje UE – konwencja dublińska (obecnie nr 3). Liczba imigrantów przybywających do Europy w ujęciu miesięcznym w 2015. Fatalna deklaracja pani Merkel zaostrzyła i tak już bardzo poważny kryzys imigracyjny. Setki tysięcy uchodźców nie tylko w sposób zupełnie
niekontrolowany znalazło się na terytorium Unii Europejskiej (głownie przez Grecję i Włochy), ale rozpoczęło entuzjastyczną wędrówkę w jej głąb. Żadna z europejskich czy narodowych służb nie była w stanie opanować tego żywiołu (już wcześniej weryfikację prowadzono po łebkach). Przecież dzięki strefie
Schengen nie istnieją granice wewnętrzne, a policja czy straż graniczna dysponuje zbyt skromnymi siłami, by zatrzymać ten nieprzerwany pochód, swoistą wędrówkę ludów. Żebyśmy mieli jasność, do chwili deklaracji kanclerz uchodźcy w dużej mierze przebywali na terytorium państw granicznych (w obozach, ośrodkach itd.). Do tego momentu (od stycznia do początku września 2015) przybyło ich do Europy ogółem ponad 532 tyś (źródło: Eurostat). Natomiast po wystosowaniu zaproszenia, w miesiącach od września do grudnia liczba imigrantów wyniosła ponad 1 mln 200 tyś. Czyli łącznie do Europy w 2015 roku
rożnymi drogami przybyło ponad 1 mln 800 tyś. imigrantów, przy czym zaniechano wobec nich przeprowadzania procedur weryfikacyjnych (Migratory Routes Map – Frontex).”
Inaczej niż dwa lata temu, rządy europejskie zdają sobie sprawę z zagrożenia i podejmują środki zaradcze (do błędów przyznali się nawet Niemcy). Według szacunków, na podróż do Europy czeka blisko 6 mln uchodźców. Dlatego włoski rząd postanowił działać a parlament temu zamierzeniu przyklasnął. W sierpniu na wody terytorialne Libii wysłano dwa okręty patrolowe mające walczyć z przemytem oraz NGO`sami (non government organizations – organizacje pozarządowe). Planowano wysłać więcej ale Libia ma trzy, zwalczające się ośrodki władzy, a Włosi dogadali się tylko z tym w Trypolisie. Sprzymierzone z Egiptem siły ze wschodniej części kraju (rząd w Tobruku) sprzeciwiły się włoskiej obecności na libijskich wodach i zagroziły zatopieniem „wrogich okrętów”. Nie ma się czemu dziwić, pamięć o okrucieństwie faszystowskiej okupacji jest nadal żywa (zwłaszcza o powstaniu z lat 1920-1932). Z tej samej przyczyny na razie ciężko mówić o założeniu przez Włochów lub Francuzów obozów filtracyjnych dla uchodźców na libijskim wybrzeżu (a takie plany są). Według oficjalnych danych, od początku roku przybyło do Włoch ok. 100 tyś. imigrantów z Libii (spadek o kilka procent r/r). A na możliwość przeprawy przez Morze Śródziemne czeka tam jeszcze ok. 1 mln osób. Problem jest więc poważny, stąd walka z przemytem. Nowym elementem jest jednak zdecydowane wystąpienie przeciw organizacjom pozarządowym, które regularnie odbierają imigrantów z libijskich wód terytorialnych przewożąc ich do Włoch. Policyjne śledztwo (na pokładzie statku umieszczono agenta) wykazało, że organizacja „Jugend Rettet” aktywnie współpracowała z przemytnikami. Nie tylko odbierała migrantów ale też odholowywała przemytnicze łodzie z powrotem do właścicieli. Statek zatrzymano. W ciągu paru dni odesłano także kilka innych łodzi. Ponad to, wprowadzono specjalny kodeks regulujący zasady ratowania migrantów na morzu (m.in. zakaz wpływania na libijskie wody i współpracy z przemytnikami). Z ośmiu NGO uczestniczących w akcjach pomocowym, podpisały go tylko cztery. Wobec czego włoska marynarka na początku sierpnia odesłała statek należący do „Lekarzy bez granic” (nie podpisali). Niestety, wszystko wskazuje na to, że NGO z pełną premedytacją przyczyniły się do przestępczej działalności i wzbogacenia przemytników. Wystarczy powiedzieć, że w 2015 roku ich działalność polegała na wyławianiu z wody rozbitków i odholowywaniu przepełnionych łodzi z europejskich wód przybrzeżnych, a dzisiaj stanowi siłę napędową mafii. Powtarza się więc (w krzywym zwierciadle) sytuacja z Morza Egejskiego (tureckie służby aktywnie współpracowały z mafią przemytniczą, zwiększając presję na UE).
Włosi grozili też zamknięciem portów dla imigrantów ale na to nie chcą się zgodzić instytucje unijne. Komisja jak zawsze pozostaje w tyle za wydarzeniami i nie do końca adekwatnie reaguje na zagrożenia. Niemniej, można się spodziewać powolnego odchodzenia od przymusowych kwot uchodźców rozdzielanych pomiędzy kraje wspólnoty. Taka redystrybucja nie rozwiązuje problemu, a prowadzi do rozbicia unijnej solidarności. Potrzebna jest kompleksowa zmiana polityki i pewne kroki w tym kierunku są już podejmowane. Podobnie działania włoskich władz nie są wystarczające, chociaż z pewnością ograniczą skalę zjawiska.
To wszystko za mało. A dlaczego? Bo geopolityka, bo niestabilność w regionie i wreszcie, bo granice morskie najtrudniej uszczelnić, co pokazuje poniższy filmik.
https://twitter.com/i/web/status/895344121988222979
https://www.reuters.com/…/us-europe-migrants-italy-libya-id…