To jest wojna

Histeryczna awantura jaka wybuchła w Polsce na tle kryzysu migracyjnego czy sporu rządu z Brukselą pokazuje, że osiągnięcie narodowego kompromisu pozostaje całkowitą mrzonką już nie tylko w odniesieniu do spraw krajowych, ale coraz częściej międzynarodowych. Racjonalne argumenty zagłuszane są przez wrzask ludzi gotowych podpalić własny kraj byleby tylko pognębić znienawidzonego wroga.


29-10-2021


Nie ma we mnie akceptacji dla takich postaw.

W swojej publicystyce wielokrotnie apelowałem o porozumienie ponad podziałami i pragmatyczne mierzenie się z rzeczywistością. O próbę przełamania prymitywnej, politycznie pompowanej nawalanki. Jako skromny publicysta, jeden z wielu głosów, przedstawiałem różne pomysły i punkty widzenia, ostrzegałem przed nadchodzącymi ciężkimi czasami. Liczyłem na to, że w chwili zagrożenia (która właśnie nadeszła) będziemy w stanie ucywilizować debatę.

Tak się nie stało. Wręcz przeciwnie, awantura zrobiła się jeszcze bardziej niedorzeczna. Oderwana od rzeczywistości i oparta na niczym więcej niż emocjach. Być może taka taktyka jest korzystna dla partii politycznych, ale jest zabójcza dla społeczeństwa i państwa, a w następstwie także dobrobytu i wolności jego obywateli. Do takiego stanu rzeczy walnie przyczyniła się nasza klasa polityczna, rządzący a także opozycja i sekundujące obu stronom media (w tym internetowe), ale nie tylko. Jest to także efekt działalności zagranicznych służb, który w ostatnim czasie przybrał formę nieustannie prowadzonego wielopoziomowego ataku.

To nie jest zwykły kryzys

Oto stajemy wobec sytuacji na wschodzie, która w pewnym zakresie powtarzała się w ostatnich latach w innych częściach Europy – w Hiszpanii, Włoszech czy Grecji. Jednakże nawet wymyślna taktyka prezydenta Erdogana stosowana na Morzu Egejskim nie oddaje złożoności okoliczności w jakich znalazł się nasz kraj.

Granica Łotwy, Litwy i Polski z Białorusią stała się miejscem poważnego konfliktu. Stworzony przez Mińsk kryzys migracyjny przejawia się w setkach (jeśli nie tysiącach) codziennych prób nielegalnego przekroczenia granicy. Działaniom tym towarzyszą rozmaite prowokacje ze strony białorusko-rosyjskiej, m.in. oddawanie strzałów w kierunku pograniczników, symulowanie rzutów granatem, niszczenie ogrodzenia granicznego, fizyczne atakowanie polskich funkcjonariuszy z użyciem kamieni i kijów itp. co rodzi uzasadnione obawy o próbę wywołania niskoskalowego konfliktu granicznego.

To dlatego polska obecność wojskowa na wschodzie została wzmocniona o kilka tysięcy żołnierzy (łącznie 10 000), a regularne ćwiczenia prowadzone są z użyciem ciężkiego sprzętu, m.in. czołgów Leopard 2A5 oraz wozów opancerzonych. Pisałem tutaj o wrześniowych manewrach Zapad na Białorusi, ale możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że wkrótce także Mińsk przerzuci swój ciężki sprzęt na granicę i przejdziemy na wyższy poziom eskalacji. Nie bądźmy zdziwieni, jeśli do swoich białoruskich kolegów dołączą Rosjanie z 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej.

Postawmy sprawę jasno, to jest wojna i tak należy ją traktować. To, że ciężko nam ten fakt zaakceptować wynika tylko z przyzwyczajenia i postrzegania tego zjawiska w kategoriach klasycznych wojen, jak obie światowe. Nic bardziej mylnego. Przypomnijmy sobie Krym, ingerencję w amerykańskie wybory albo brytyjskie referendum. Konflikty wyglądają dziś zupełnie inaczej i toczą się na innych płaszczyznach, chociaż już Grocjusz (żyjący na przełomie XVI/XVII w. holenderski prawnik i dyplomata) pisał:

„Wojna to stan, w jakim znajdują się osoby toczące spór przy użyciu siły, której następstwem są niezliczone nieszczęścia spadające również na niewinnych ludzi.”

W czasie gdy trwa presja graniczna, rosyjskie samoloty przelatują niebezpiecznie blisko polskiej platformy wiertniczej na Bałtyku, a Europa poddawana jest szantażowi gazowemu przez kierowane z Kremla spółki gazowe. Rosyjskie wojska nieustannie trenują operacje desantowe z morza i powietrza oraz różnorakie akcje ofensywne. Jednostki rosyjskiego sprzętu wojskowego rozmieszczane są na Białorusi i wokół Ukrainy. Ta ostatnia, razem z Mołdawią znajduje się pod ogromnym naporem szantażu gazowo-politycznego mającego zmusić oba kraje do określonych ustępstw. Ważą się losy gazociągu Nordstream 2 ale też Baltic Pipe. Relacje między Zachodem a Federacją Rosyjską są obecnie najgorsze od dekad. A przecież nie można zapominać o podobnych napięciach na Pacyfiku w relacjach z Chinami. Trzeszczącym w ogniwach łańcuchu dostaw, powtarzających się deficytach w dostępności towarów i surowców, a w następstwie stale rosnącej inflacji. To jest kontekst w jakim należy czytać tzw. „kryzys migracyjny”.

To jeszcze nie oznacza, że wybuchnie pełnoskalowy konflikt między Wschodem a Zachodem w Europie, należy spodziewać się raczej błyskawicznego starcia na określonym odcinku. Nawet jednak tak ograniczony atak wymaga zaistnienia równocześnie kilku czynników – zaangażowania USA w innej części świata, destabilizacji wewnętrznej w atakowanych państwach oraz rozstrzygnięcia sprawy NordStream 2. Pole do działania jest stale zawężane między innymi ze względu na podjęcie rękawicy przez NATO i bieżące reagowanie Sojuszu na rosyjskie działania. Istnieją też czynniki poboczne jak pandemia, która tej jesieni powoduje w Federacji Rosyjskiej rekordową liczbę ofiar. Niemniej, mimo wszelkich przeciwności i tak podejmowane są działania mające stale osłabiać siłę Zachodu. Inny dobór środków – mniej kosztownych i bardziej efektywnych od posyłania zagonów pancernych na terytorium przeciwnika i równania miast z ziemią w nalotach dywanowych nie oznacza, że osiągnięte cele tej strategii będą inne od tych z klasycznej wojny. A są nimi, mówiąc możliwie ogólnikowo, pokonanie przeciwnika i podporządkowanie go własnej woli. Im dalej sięgać będzie ta agresja w „szarej strefie” i im będzie efektywniejsza, tym perspektywa klasycznego starcia kinetycznego stanie się bliższa, paradoksalnie bowiem słabnąć będzie chęć Zachodu do stawienia zorganizowanego oporu, a rosnąć ochota drugiej strony na siłowe rozwiązania, szczególnie wobec państw buforowych jak wspomniana Ukraina czy Mołdawia.

Pozostawienie inicjatywy w rękach rosyjsko-białoruskich prowadzić będzie do kontynuowania kryzysu. Jeśli to agresor kreuje kolejne wydarzenia, to on a nie my zadecyduje jakie siły będziemy musieli rozmieścić na granicy i na jak długo. Obecnie są to jednostki 12, 16 i 18 Dywizji Zmechanizowanej. Elementem tej ostatniej (zwanej „Żelazną”) jest polsko-litewsko-ukraińska brygada z Lublina. Nie ruszyła się jedynie ostatnia, 11 Dywizja Kawalerii Pancernej z Żagania, która i tak została w części skanibalizowana sprzętowo na rzecz formującej się 18 DZ. Łatwo stąd wyprowadzić wniosek, że polskie siły wojskowe w niedalekiej przyszłości mogą zostać niemal w całości zaabsorbowane przez wydarzenia na wschodniej granicy. Być może właśnie o to chodzi.

Operacja specjalna

Przywołuję z pamięci rozemocjonowane nawoływania o faszyzującym polskim rządzie wypowiadane nie tylko przez wschodnią agenturę, ale naszych własnych obywateli. Te absolutnie niedorzeczne i haniebne, przyrównujące los migrantów zatrzymywanych przez Straż Graniczną do losu Żydów mordowanych w Holocauście, zaporę graniczną do muru getta, albo takie w mediach, nie skupiające się na istocie podejmowanych działań tylko na błahostkach. Nie na bardzo potrzebnej ustawie o obronie ojczyzny tylko na tym, że prezes Kaczyński przysypiał na konferencji albo jak nosił zegarek. Rozumiem trudne emocje związane z sytuacją humanitarną ale ignorancja jaka im towarzyszy nie ma nic wspólnego z pomocą, jest jedynie niebezpieczna.

Trzeba nieustannie pamiętać, że cały kryzys migracyjny to cyniczna gra prowadzona przez Aliksandra Łukaszenkę. W efekcie liczy on na konkretne koncesje, zaprzestanie nakładania nowych sankcji i zniesienie poprzednich oraz pozyskanie finansowania, które zasiliłoby bankrutującą gospodarkę. Fakty te ustalone zostały nie tylko w wyniku pracy służb, ale także niezależnych dziennikarzy i zeznań świadków. Istnieją jednakże poszlaki wskazujące na zaangażowanie rosyjskie, co w kontekście polityki Kremla w regionie wskazywać może na dużo dalej idące plany szczególnie jeśli pod uwagę weźmiemy retorykę kierowaną wobec Ukrainy oraz politykę surowcową. Pamiętajmy o postępującym wchłanianiu Białorusi przez Federację Rosyjską w ramach tzw. ZBiR, co w ostatnim czasie było najbardziej widoczne poprzez wpięcie białoruskiej armii w rosyjski system dowodzenia. Mińsk stał się elementem kremlowskiej rozgrywki geopolitycznej, narzędziem konfrontacji z Zachodem, a w przyszłości pewnie również z Ukrainą. Do tego celu konieczna będzie fizyczna relokacja jednostek rosyjskich na białoruskie terytorium, ku czemu nadarza się znakomita okazja.

Gros wysiłków prowadzonej dezinformacji wymierzonej w ludność cywilną obliczone jest na osłabienie zdolności oporu państwa polskiego i podkopanie wiary obywateli w słuszność podejmowanych przez władze działań. Z jednej strony chodzi o podsycanie rozbicia społecznego, z drugiej o zmuszenie nas do zaangażowania dużego potencjału, także wojskowego, w miejscu i czasie wybranym przez przeciwnika. Zdemoralizowanie i pozbawienie przekonania co do własnych możliwości. Polska jest bowiem najistotniejszym krajem w tej części Europy niezależnie od tego jakie jest powszechne odczucie społeczne w tej kwestii. To Warszawa decyduje o niezależności całego regionu – dywersyfikacji surowcowej i energetycznej (Baltic Pipe, interkonektor z Litwą, most energetyczny), bezpieczeństwie (wojsko) oraz komunikacji (autostrady, kolej, geografia). Bez nas nie będzie niezależności państw bałtyckich czy Ukrainy. Jeśli Polska zostanie „pokonana” działaniami, których charakter i zakres znajduje się poniżej granicy otwartego konfliktu zbrojnego, porażka ta automatycznie otworzy drogę do podporządkowania całego regionu, nawet środkami militarnymi lub bezpośrednią groźbą ich użycia. Jest to cel w tej chwili całkowicie nadrzędny, ważniejszy niż zmuszenie Niemiec do uruchomienia gazociągu Nordstream2 czy podział Ukrainy. Zwłaszcza, że w tak prowadzonej rozgrywce, na poziomie rozbicia wewnętrznego, wsparcie NATO ma znacznie mniejszy wpływ na końcowy wynik. Sojusz nie ma bowiem odpowiednich narzędzi by reagować na czynniki pozamilitarne, lecz dopiero je buduje. Podobnie istotne jest pozbawienie Polski politycznego wsparcia UE, ku czemu zaistniały bardzo sprzyjające okoliczności.

Jak reagować?

Nie miejmy złudzeń, wszystko wskazuje na to, że konflikt na wschodniej granicy będzie dalej eskalować. Powinniśmy na niego odpowiedzieć nie tylko starając się eliminować jego źródła, ale także reagować działaniami ofensywnymi, podnoszącymi koszty prowadzenia operacji przez stronę białoruską. Utrudniać komunikację przeciwnikowi poprzez jej zakłócanie, uniemożliwiać pracę dronów, wykorzystywać stacje sieci komórkowej do rozsyłania wiadomości z określonymi informacjami, wprowadzić do szlaku migracyjnego własnych informatorów, utrudniać pracę biurom podróży zajmującym się przerzutem migrantów z Bliskiego Wschodu itd. W żadnej mierze nie możemy się wycofać. To tylko ośmieliłoby agresora.

Rozumiejąc powagę sytuacji i w ogólnym zakresie wspierając działania decydentów, mam do nich wiele zastrzeżeń. Musimy uporządkować naszą taktykę i współdziałanie poszczególnych elementów systemu odporności państwa. Polskie władze podejmują doraźne decyzje, jak te o budowie bardzo potrzebnej zapory granicznej czy wzmocnieniu liczebności żołnierzy, jednakże są one reaktywne. Przerzucanych migrantów przepycha się z powrotem w ramach tzw. pushbacku (co jest w określonych okolicznościach prawnie dozwoloną praktyką) ale trudno powiedzieć według jakiego dokładnie klucza decyzyjnego. Na granicę trafiły terenówki z nagłośnieniem emitujące komunikaty w kilku językach ale już podobnych grafik informacyjnych nie ma w Internecie czy na forach organizowanych przez migrantów. Widoczne na nagraniach zachowanie żołnierzy i pograniczników świadczy o tym, że nie mają oni odpowiedniego do przydzielonych zadań przeszkolenia. Często nie znają angielskiego lub mówią w tym języku w sposób zupełnie podstawowy. Nie rzadko nie radzą sobie wobec napierającego na ogrodzenie tłumu albo nie potrafią odpowiedzieć na białoruskie prowokacje.

Nie wiemy wiele na temat tego czy powołano jedno dowództwo „frontu” monitorujące i koordynujące działania wszystkich służb, ile i czy w ogóle utworzono punktów z pomocą humanitarną (choć wiadomo, że taka jest przekazywana). Czy istnieją scenariusze ewentualnościowe na wypadek dalszej eskalacji. Nie wiemy ilu migrantów jest na bieżąco umieszczanych w ośrodkach, a ilu dokładnie trafia do szpitali (bo też nie wszyscy są odsyłani). Otrzymujemy strzępki informacji od lekarzy lub pracowników ośrodków, rzadziej wyczerpujące raporty od Straży Granicznej. Emblematycznym przykładem braku profesjonalizmu była tragikomiczna konferencja ze zdjęciem przedstawiającym stosunek człowieka z krową. Karygodny błąd wizerunkowy, który kompletnie przykrył przekazywane przy tej okazji treści. Sprawność działania mogłaby być naszym atutem, zamiast tego przypomina raczej chaotyczną krzątaninę.

Konferencja MSWiA i Straży Granicznej.

Polityka informacyjna ma zasadnicze znaczenie w odpieraniu agresji. Niestety jest ona nieumiejętnie prowadzona i nie odpowiada wymogom chwili. Dosłownie pojedyncze osoby angażujące się w jej prowadzenie: rzecznik prasowy służb specjalnych czy Straży Granicznej, albo próbująca robić dobrą minę siermiężna propagandowo telewizja publiczna to zdecydowanie zbyt mało. Szczególnie, że dostęp dziennikarzy do granicy jest obecnie niemożliwy, a to błąd. W dodatku państwowe służby prasowe prowadzą działania reaktywne, zostawiając inicjatywę w kreowaniu narracji stronie białoruskiej. A tam pracują nad nią całe grupy specjalistów i to nie tylko w tradycyjnych mediach, ale przede wszystkich w Internecie. Skoro mamy do czynienia z sytuacją trwałą, wymogiem jest powołanie zespołu, który w profesjonalny sposób koordynować będzie politykę informacyjną władz. Posiadającego własnych analityków, redaktorów, kamerzystów i grafików. W ramach tych działań konieczne jest też dopuszczenie do granicy przedstawicieli mediów. Zgody na dozorowaną obecność poszczególnych osób wydawane byłyby jednorazowo i w razie nieprofesjonalnego zachowania nieprzedłużane.

Należy również zaadresować moralne wątpliwości związane z traktowaniem migrantów po to by uspokoić nastroje społeczne. Tkwi w tym zasadniczy dylemat. Jesteśmy wszyscy szantażowani losem tych ludzi, a jednocześnie budowany jest nowy kanał przerzutowy z Afryki i Bliskiego Wschodu do Europy. Dla każdego, kto choć odrobinę zetknął się z procesem migracji jasne jest, że liczba chętnych może być w zasadzie nieskończona, dlatego powstające kanały przemytnicze należy zwalczać.

Jak pisał Grzegorz Lindenberg:

„Jeśli za wszelką cenę trzeba ratować ludzkie życie i nie odsyłać nikogo, komu udało się sforsować granicę, to zgadzamy się na to, że ceną jest coraz szerszy strumień nielegalnych imigrantów. Jeśli zaś za wszelką cenę chcemy uniemożliwić tworzenie nowego kanału przerzutowego imigrantów, to ceną będą powtarzające się śmierci, również tych osób, które odepchnięto od granicy.”

Dalej, redaktor Lindenberg proponuje m.in. przyjmowanie jedynie kobiet z dziećmi i maksymalne przyspieszenie rozpatrywania wniosków azylowych. To dobry pomysł. Istnieje bogate ustawodawstwo w innych państwach mierzących się z migracją. Jest skąd czerpać wzory. Musimy działać szybko i zachowywać dużą elastyczność działania. Niemniej, poszczególni funkcjonariusze muszą dokładnie wiedzieć jak reagować w danej sytuacji po to by znaleźć złoty środek między stanowczością a potrzebami humanitarnymi.

Niemniej ważna jest polityka międzynarodowa. Działania polskich władz polegały dotychczas na budowaniu jedności zagrożonych państw i koordynowaniu polityki, także na forum Unii Europejskiej, wpływaniu na Irak w celu wstrzymania lotów na Białoruś oraz domaganiu się nałożenia kolejnych sankcji na Mińsk. To właściwy kierunek jednakże warto także wciągnąć do współpracy organizacje międzynarodowe, jak choćby pojedynczych przedstawicieli Frontexu. Umiarkowane zaangażowanie zachodnich struktur i organizacji będzie wzmacniać odporność naszego państwa, a nie mu szkodzić. To nadal do Warszawy należy ostatnie słowo, a międzynarodowe zaangażowanie pozwoli utrzymać zainteresowanie i przychylność europejskiej opinii publicznej.

Wreszcie, konieczne jest przełamanie polaryzacji na scenie politycznej. To na politykach spoczywa odpowiedzialność za opanowanie nastrojów społecznych. Kto nie zda testu z odpowiedzialności, ten powinien żyć w infamii. Sytuacja na wschodniej granicy musi być objęta paktem o nieagresji, tak samo jak porozumiano się w parlamentach litewskim i łotewskim.

Wymagając odpowiedzialności od naszych polityków, pamiętajmy też o nas samych. Bezmyślne powtarzanie białoruskiej propagandy, prowadzenie akcji już nie tylko polegających na naruszaniu strefy stanu wyjątkowego ale nawet angażowaniu się w przemyt ludzi jest działalnością ze wszech miar szkodliwą. Istnieje całe spektrum środków nacisku na polityków, które nie będą łamały prawa, a być może pozwolą na osiągnięcie oczekiwanych rezultatów. Osoby łamiące prawo powinny być traktowane z pełną surowością przepisów.

Konkluzja

To jest wojna. W tym stwierdzeniu nie ma krztyny przesady nawet jeśli wydaje się nam ono niedorzeczne. Z czasem, dowodów na jego prawdziwość będzie coraz więcej.

Uważnie obserwujmy ruchy rosyjskich wojsk oraz działania wobec Ukrainy i Mołdawii. Istotne będą także rozstrzygnięcia w sprawie gazociągu NordStream 2. Zaangażowanie Polski i sił sojuszniczych na granicy białoruskiej oznacza uszczuplenie zdolności Zachodu w rejonie Morza Czarnego, w rezultacie skomplikowanie się sytuacji władz w Kijowie.

Wszystko to dzieje się w mało sprzyjających dla Polski okolicznościach. Problemy trapiące nasz kraj mają charakter fundamentalny, zmuszają do samookreślenia, wypracowania nowej tożsamości. Chodzi o suwerenność, porządek konstytucyjny, gospodarkę, energetykę i ogólnie mówiąc miejsce w świecie. To nasze być albo nie być. Margines błędu jest niewielki. Czas na spokojne planowanie bezpowrotnie minął, tak jak i utracone szanse. Dzisiaj musimy decydować szybko, mierzyć się z problemami jakie bodaj tylko najstarsze z żyjących pokoleń może pamiętać.

Przyszły rok będzie dla nas bardzo ważny. Ukończone powinny zostać kluczowe inwestycje – Baltic Pipe i przekopu Mierzei Wiślanej, a do jednostek dotrą pierwsze baterie pocisków Patriot. Gotowość operacyjną osiągnie amerykańska baza systemu Aegis Ashore w Redzikowie. W kolejnych dwóch latach nastąpi oddanie następnych inwestycji, a do jednostek wejdzie nowy sprzęt (m.in. systemy HIMARS, samoloty F-35). Bardzo możliwe, że wydarzenia kilku, kilkunastu następnych miesięcy na dziesięciolecia zdefiniują naszą przyszłość.

To moment, nomen omen, graniczny.


Niniejsza strona jest utrzymywana z wpłat darczyńców i dzięki wsparciu Patronów.

PayPal

PayPal



Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ.

https://patronite.pl/globalnagra

9 komentarzy

DamianO · 2021-11-18 o 11:04

Mój komentarz zniknął, więc piszę go jeszcze raz.

W Polsce jest lub przynajmniej były takie momenty, że przebywało tu z 2 mln Ukraińców. Nie doprowadzili do zamieszek. Co by się stało, gdyby do Polski trafiło nawet te kilkaset tysięcy imigrantów z Azji i Afryki – bo gdyby zauważyli, że można się do Polski łatwo dostać, to przyjechałoby ich więcej niż teraz?

    Filip Dąb-Mirowski · 2021-11-18 o 12:28

    Co do procesu migracji, może polecę mój artykuł sprzed 3 lat – Pat Migracyjny (https://globalnagra.pl/pat-migracyjny/)

    Natomiast trzeba zauważyć, że duża liczba odmiennych kulturowo migrantów prowadzić będzie do destabilizacji społecznej i nieuchronnych tarć kulturowych. Są bardzo duże różnice mentalne między Europą, Afryką czy Azją. Wręcz fundamentalne i to na poziomie podstawowych znaczeń. Już dawno Feliks Koneczny pisał, że dwie cywilizacje nie mogą funkcjonować obok siebie w jednym organizmie państwowym, zawsze jedna pokona drugą. Nie ma problemu jeśli tę odmienność da się zasymilować (co i tak zajmuje 2-3 pokolenia), ale po osiągnięciu masy krytycznej proces jest odwracany i to przybyli zaczynają zmieniać przestrzeń, w której się znaleźli.

DamianO · 2021-11-17 o 21:58

W Polsce jest około 2 mln. Ukraińców i jakoś nie ma z tego powodu zamieszek. Co by zmieniło nawet te kilkaset tysięcy imigrantów z Azji i Afryki?

JSC · 2021-11-17 o 19:03

Właśnie w TV usłyszałem przerażające słowa posła DobrejZmiany, której brzmiał mniej więcej tak: (…)Czy Pan potrafi zatrzymać migrantów pokazująć Konstytucję?(…) – dla mnie to ma znaczy, że zatrzymanie tego naporu wymaga likwidacji praworządności na terenie przygraniczny.

    Filip Dąb-Mirowski · 2021-11-17 o 21:55

    Proszę Cię o nie spamowanie na temat „dobrej zmiany” i polskiej polityki. Zachowajmy czystość od demagogii, wyjdzie na zdrowie debacie.

      JSC · 2021-11-18 o 16:10

      W tym wypadku widzę raczej przekroczenie pewnej granicy… to jest jawna sugestia, że obszar graniczny trzeba wyłączyć z pod obowiązywania polskiej Konstytucji… podkreślam nie suwerenności tylko Konstytucji.
      EOT.

JSC · 2021-11-17 o 12:09

Na OKO.press jest ciekawy wywiad, z którego można wyczytać to i owo na temat tego co psuje Polakom współżycie społeczne… https://oko.press/analitycy-ipsos-o-sekrecie-poparcia-dla-wladzy/

AMF · 2021-11-16 o 01:56

„Przypomnijmy sobie Krym, ingerencję w amerykańskie wybory albo brytyjskie referendum. ”
Albo coś nam bliższego czyli ilu biskupów i innych możnych siedziało w kieszeni ambasadora a de facto carycy i jak to się skończyło.

PS: HIMARS to kpina, system gdzie względem pierwowzoru czyli MLRS poświęcono połowę siły ognia na rzecz niepotrzebnej nam w obronie aeromobilności, z SKO które do pięt nie dorasta naszemu Topazowi i nie stanowiący żadnej przeciwwagi dla wschodnich systemów kalibru 300mm, zakupiony w paradnej ilości. W tym samym czasie leżą tak kardynalne a stosunkowo tanie sprawy jak obrona ppanc, celowniki optyczne, WZT czy nasycenie dronami.

JSC · 2021-11-04 o 19:08

Chyba Janusz Kowalski zaczyna sondować możliwości rozłamu… https://wiadomosci.onet.pl/kraj/polexit-dlaczego-janusz-kowalski-mowil-o-referendum-w-2027-r/rgvxtd2
Właśnie zaproponował termin referendum za PolExit’em.

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *