Tajwańskie Westerplatte

Tak jak polska składnica wojskowa w Gdańsku stanowiła formę zabezpieczenia interesów Rzeczypospolitej w Wolnym Mieście, tak najbardziej wysunięta na północ wyspa Morza Południowochińskiego jest ważnym elementem podtrzymującym tajwańską niezależność.
16-04-2021
Przejęcie kontroli nad archipelagiem Dongsha Qundao (ang. Pratas) przez Chińską Republikę Ludową stanowić będzie pierwszy sygnał, który rozpocznie rozgrywkę o przyłączenie całego Tajwanu i ostateczne odepchnięcie amerykańskiej floty z dala od chińskich wybrzeży. Przypieczętuje chińską dominację na obszarze ASEAN, absolutnie kluczowym gospodarczo dla Pekinu.
Dlaczego?
Możemy próbować odrzucić zupełnie jasno formułowane komunikaty władz chińskich o koniecznym zjednoczeniu z Tajwanem, o tym, że preferowana jest forma pokojowa, ale w razie konieczności użyta zostanie siła. Możemy nie zwracać uwagi na powtarzające się ostrzeżenia wobec USA, by trzymały się z dala od „zbuntowanej” wyspy i nie mieszały się w chińskie sprawy.
Gdy pekińscy dyplomaci stosują agresywną taktykę „wilczych wojowników”, a wtórujące im media oddają się najbardziej ordynarnej propagandzie, taka retoryka może wydawać się mało poważna. Śmieszy nas, zamiast wymuszać posłuch lub budzić strach. A to niedobrze, bo powinniśmy te wszystkie groźby traktować serio. Nie można ignorować faktu, że działania Pekinu nie ograniczają się jedynie do pohukiwania i zalewania infosfery niedorzecznymi fabrykacjami albo tyradami kojarzącymi nam się z absurdami komunizmu.
Chińska Republika Ludowa chce podporządkować sobie Tajwan z dwóch powodów (pomijając politykę jednych Chin).
Po pierwsze, leży to w zakresie jej strategii bezpieczeństwa narodowego, którego istotną częścią jest m.in. odepchnięcie US Navy od wybrzeża i zabezpieczenie znajdujących się na nim centrów produkcyjno-kapitałowych.
Po drugie, dzięki temu utrzyma swobodę regionalnej wymiany handlowej, którą Amerykanie mogliby blokować.
Jest jeszcze zbyt wcześnie, by Chińczycy polegali wyłącznie na własnej marynarce, która jest zwyczajnie słabsza jakościowo od amerykańskiej, mimo że ciągle pracują nad jej wzmocnieniem i od kilku lat góruje ona w sumarycznym tonażu nad Flotą Pacyficzną USA. Stąd w bezpośrednim sąsiedztwie niedobory kompensują wysokorozwiniętymi wojskami rakietowymi, ale ich zasięg jest ograniczony do ok. 400 km (szczególnie przeciwlotniczych), a to za mało, by móc utrzymać żeglowność szlaków w razie amerykańskiej blokady. Postęp technologiczny i budowa balistycznych pocisków przeciwokrętowych (zasięg 1500-4000 km) nie wystarczy. Pacyfik jest ogromny, a US Navy posiada możliwości zwalczania tego typu środków ataku. Baterie rakietowe trzeba więc przesunąć dalej, razem z całą infrastrukturą towarzyszącą (radarami, osłoną, zapleczem) oraz lotniskami. Także po to, by móc tropić śmiertelnie niebezpieczne okręty podwodne typu SSBN. A to oznacza konieczność ustanowienia nowej rubieży obronnej, dającej większą swobodę decyzyjną, w coraz bardziej ambitnie prowadzonej mocarstwowej polityce międzynarodowej.

Do realizacji tego celu konieczne jest przejęcie kontroli nad przestrzenią w granicach tzw. pierwszego łańcucha wysp. Tajwan jest w tej układance kluczowy, podobnie jak archipelagi Wysp Spratly, Paracelskich i Dongsha. To przez Morze Południowochińskie przechodzi znaczna część światowego frachtu. To w jego granicach działa format ASEAN oraz dokonuje się wymiana handlowa w ramach RCEP (Regionalnego Kompleksowego Partnerstwa Gospodarczego), którego umowę parafowano w grudniu 2020 r. To przecież tam bije dzisiaj gospodarcze serce świata. Nawet gdyby w toku strategicznej rywalizacji doszło do blokady cieśnin Malakka, Sunda, Lombok i Makassar przez USA, Chiny będą w stanie oprzeć się na obszarze ASEAN (z którym mają największy i ciągle rosnący wolumen obrotów handlowych) oraz wszystkich alternatywnych nitkach inicjatywy Jednego Pasa i Szlaku, w tym lądowych. Z kolei import surowców z Półwyspu Arabskiego i Afryki trwać będzie za pośrednictwem Iranu, Pakistanu oraz Birmy. Państwa ASEAN są także bardzo ważnym elementem łańcucha dostaw w produkcji komponentów elektronicznych, układów scalonych, procesorów itp. co ma niebagatelne znaczenie w dobie wojny technologicznej.

Plan przejęcia kontroli nad tym absolutnie kluczowym dla Chin obszarem jest realizowany tzw. taktyką salami. Przez lata starań Pekin podejmował liczne próby zagarnięcia poszczególnych obszarów, ale od czasów zakończonej dekady temu wojny z Wietnamem intensyfikacja działań nastąpiła dopiero w XXI w. Przyczółek na odległych o ok. 1000 km od Hajnanu rafach Spratly dosłownie wybudowano, usypując na nich sztuczne wyspy. Dziś są tam lotniska wojskowe, bazy morskie, stanowiska rakietowe i radary, które służą dalszej ekspansji w regionie, a w razie potrzeby uniemożliwią lub zabezpieczą swobodną żeglugę po akwenie. Z kolei bliższe geograficznie Wyspy Paracelskie przejęto kilka dekad wcześniej stosując środki wyłącznie wojskowe. Z wyżej wymienionych tylko Dongsha pozostaje jak dotąd całkowicie poza chińską kontrolą. Umieszczenie na niej eskadry lotniczej, radarów oraz bazy rakietowej pozwoliłoby ChRL np. na kontrolę cieśniny Luzon, dzielącej Tajwan od Filipin. Rosnąca amerykańska presja zmusza Pekin do zdecydowanych działań.
W drodze do celu
Agresywność polityki międzynarodowej Państwa Środka przybrała na sile już w zeszłym roku. Inaczej niż w wymiarze globalnym, gdzie dużo było retoryki, grania handlem lub pandemią, na priorytetowym Indo-Pacyfiku chińska taktyka sprowadzała się do całej gamy bardziej bezpośrednich działań. Należały do nich różnorakie morskie przepychanki w rejonie tzw. linii dziewięciu kresek (dziesięciu, licząc z Tajwanem), ostateczne i kluczowe zdominowanie Hongkongu, utarczki z USA i Australią, ograniczone fizyczne starcia z Indiami na himalajskich przełęczach itp.
W 2021 r. tendencja ta ulega dalszemu nasileniu. Jest to wszakże okrągła, setna rocznica założenia Komunistycznej Partii Chin (przypada 23 lipca), a to zobowiązuje. Jeszcze do końca nie wybrzmiała afera związana z „ujgurską bawełną” i bojkotem zachodnich koncernów odzieżowych, a już pojawiły się kolejne spory o status Morza Południowochińskiego. W marcu na wody filipińskiej wyłącznej strefy ekonomicznej wpłynęła flotylla ok. 240 trawlerów, które rzuciły kotwicę w pobliżu jednej z raf (Whitesun Reef). Pretekstem miał być szalejący sztorm, który zmusił rybaków do poszukiwania schronienia. Faktycznie jednak pogoda w tym rejonie była spokojna, a sam atol nie daje żadnej osłony przed wiatrem i falami ponieważ często nie wyłania się ponad lustro wody. Statki sczepiono ze sobą burtami w kilka grup, co uczyniło z nich małe fortece. Intruzi nie reagowali na filipińskie wezwania do opuszczenia pozycji, a w dniu publikacji niniejszego artykułu pozostają na nich już od kilku tygodni. To jeden ze sposobów, w jakie Chińczycy przejmują kontrolę nad wybranym przez siebie obszarem morza. Takie naruszenia zdarzają się często. Bywają krótkotrwałe, ale czasami prowadzą do permanentnej obecności (na przykład na tzw. mieliźnie Scarborough).
Chińskie władze twierdzą, że są to statki rybackie, prowadzące połowy w sposób i na obszarze, który odwiedzały wielokrotnie. Faktycznie jednak nie ma żadnych przesłanek świadczących o tej działalności. Jak łatwo sobie wyobrazić, zwykłe trawlery nie pracują w tak licznych grupach, ponieważ wzajemnie przeszkadzałyby sobie w łowieniu. Niektóre z jednostek mają specjalny typ konstrukcji (wzmocnione dzioby służące do taranowania, wysokociśnieniowe armatki wodne), wyposażone są w aparaturę szpiegowską, posiadają uzbrojoną załogę. Ich zadaniem jest podtrzymanie roszczeń Pekinu wobec M. Południowochińskiego poprzez patrolowanie oraz agresywne działania skupiające się na przeganianiu łodzi rybackich innych państw z regionalnych łowisk oraz sąsiedztwa raf i archipelagów. Milicja morska (jak jest nazywana) składa się w części z zawodowych żołnierzy, a w części ze zwykłych rybaków, którym płaci się za udział w tego typu działaniach odstraszających. Czasem współdziała z chińską strażą przybrzeżną, ale częściej operuje w dużych, samodzielnych ugrupowaniach, tworzących przewagę liczebną nad przeciwnikiem. Zgromadzone w wielkiej liczbie jednostki są trudniejsze do usunięcia. Powstrzymanie ich przy użyciu środków wojskowych automatycznie dałoby pretekst do interwencji okrętom marynarki i czasem faktycznie tak to się kończy. Częściej jednak dochodzi do angażujących siły i środki przepychanek, taranowania i polewania wodą.
W tym teatrum nie zawsze wykorzystuje się rybaków. Czasem są to statki hydrologiczne mapujące dno morskie (działalność Haiyang Dizhi 8), platformy wiertnicze (incydent z jednostką Hai Yang Shi You 981) albo pogłębiarki dna (wyspy Matsu, Kinmen). Na tym polega działanie w szarej strefie poniżej progu wojny kinetycznej, nagminnie stosowane także wobec Tajwanu. Jednakże relacje chińsko-tajwańskie mają zupełnie inny charakter niż te z rywalizującymi o Morze Południowochińskie Wietnamem, Malezją czy Filipinami. Nie chodzi przecież o tajwańskie roszczenia wobec Spratly czy Paraceli (te pokrywają się z chińskimi), ale o całość jego terytorium.
Któregoś dnia podobna flota kutrów rybackich, trawlerów i straży może jednocześnie przypłynąć nie tylko w rejon wysp Dongsha, ale też Taiping, Matsu i Kinmenu, efektywnie odcinając je od zaopatrzenia z Formozy. Co wtedy?
Złamać Tajwan
Na początek warto, abym odpowiedział na kilka prostych pytań.
Czy Pekin jest gotów dokonać zbrojnej napaści na Tajwan? Tak. Jest to zupełnie jasno deklarowane w oficjalnych komunikatach urzędników państwowych, nawet najwyższego szczebla. Są co do tego przekonani amerykańscy wojskowi. Głównodowodzący na Indo-Pacyfiku admirał Philip S. Davidson podczas niedawnego przesłuchania w Senacie uznał inwazję na wyspę za możliwą w ciągu najbliższych sześciu do dziesięciu lat.
Czy wywołanie wojny byłoby dla Chin opłacalne? Niekoniecznie. Większość ekspertów jest zgodna. Formoza to teren trudny z militarnego punktu widzenia i jej zbrojne przejęcie wiązałoby się ze znacznymi ofiarami wśród żołnierzy i lokalnej populacji. Armia Ludowo-Wyzwoleńcza poradziłaby sobie z tym wyzwaniem, ale nie wiadomo, jakim kosztem i w jakim czasie. Wysokie straty i przedłużający się konflikt byłyby nie do zaakceptowania przez społeczeństwo, mogłyby zniweczyć budowaną od lat nacjonalistyczną narrację. Dlatego w tej chwili desant na samą wyspę Tajwan jest mało prawdopodobny.
Lepiej więc, gdyby „zjednoczenie” nastąpiło na drodze pokojowej, a przynajmniej możliwie najniższym kosztem wizerunkowym. Na taki obrót spraw była szansa dopóki w Tajpej rządził Koumintang, partia o zapatrywaniach prozjednoczeniowych. Odkąd jednak władzę przejęła Postępowa Partia Demokratyczna, na czele z prezydent Tsai Ing-Wen, o zjednoczeniu nie może być mowy. Przeciwnie, rośnie odsetek zwolenników niepodległości i odejścia od polityki jednych Chin. PPD wygrała wybory podwójnie, zarówno parlamentarne, jak i prezydenckie, najpierw w 2016 r., a później w 2020 r. Stąd też rosnąca agresywność Pekinu, który jeszcze do niedawna liczył na zmiany polityczne i powrót Koumintangu do władzy. Dziś perspektywa ta jest nierealna (przynajmniej do 2024 r.). A co gorsza, administracja prezydenta Joe Bidena wydaje się kontynuować politykę Donalda Trumpa, zmierzającą do ograniczonego podniesienia rangi stosunków dyplomatycznych, handlowych i wojskowych z Tajpej. To dodatkowo rozpala wyobraźnię Tajwańczyków wierzących w amerykańską pomoc i irytuje Pekin.
Czy podporządkowanie wyspy byłoby możliwe z punktu widzenia prawa i stosunków międzynarodowych? Tak. Republika Chińska jest uznawana za „te właściwe Chiny” przez zaledwie 15 niewielkich państw, dlatego jego aneksja nie łączyłaby się z podobnym ryzykiem politycznym, inaczej niż w przypadku Półwyspu Krymskiego. ChRL jest zresztą potężniejsza niż Rosja i w wielu aspektach samowystarczalna, dlatego poradziłaby sobie nawet z ewentualnymi sankcjami. Wątpliwe jednak, by miały one dotkliwy charakter, tak jak świat nie był dotąd w stanie adekwatnie zareagować na wydarzenia w Sinciangu czy Hongkongu. Zarówno Europa, jak i duża część Afryki i Azji, będą dalej kooperować z Chinami, ponieważ jest to opłacalne gospodarczo. USA natomiast będą zawsze przeciwnikiem, a nie partnerem.
**
Powyżej opisane uwarunkowania prowadzą mnie do prostej konstatacji. Poza przejęciem faktycznej kontroli nad omawianym akwenem Pekin musi udowodnić, że to on, a nie Waszyngton, panuje nad sytuacją, ale bez doprowadzenia do otwartej konfrontacji kinetycznej z US Navy. Jednocześnie amerykańska słabość musi zostać obnażona poprzez praktyczną demonstrację siły, ponieważ tylko tak osłabi wiarę w ustanowione przez nich sojusze. Przede wszystkim, udowodni Tajwańczykom, że nie mogą liczyć na realną pomoc w razie inwazji (do której USA nie są zobowiązane), wobec czego rozsądniej będzie porzucić marzenia o niepodległości. Musi złamać ich wiarę, pogrzebać nadzieje. Jeśli nie odwrócić, to przynajmniej zastopować proces emancypacji wyspy i, ostatecznie, ułatwić jej aneksję. Taki przykład może też umożliwić uzyskanie kolejnych koncesji w relacjach z np. Filipinami i Malezją na Morzu Południowochińskim i znacznie utrudni Amerykanom włączenie ich w budowę szerokiej antychińskiej koalicji.

By efekt był długotrwały, użycie siły powinno łączyć się z konkretnymi zyskami terytorialnymi, ale osiągniętymi bez znacznych ofiar i przeciągających się walk. Bez włączania w rozgrywkę innych aktorów. Błyskawiczne przejęcie choćby skrawka terenu i okopanie się na nim, zmusi przeciwnika do jego odbijania. Nie trudno zgadnąć, że jest to zadanie trudniejsze niż obrona i niechętnie podejmowane, gdy starcie ma ograniczony charakter i nie przeradza się w otwarty konflikt, którego nikt nie chce.
Stąd idealnym celem dla tej demonstracji byłaby jedna z należących do Tajwanu wysp.
Czy mogłyby to być leżące u samych wybrzeży kontynentalnych Chin – Kinmen lub Matsu? Raczej nie. Są zamieszkałe, co oznacza potencjalne ofiary cywilne. Leżą blisko Tajwanu, z którego można by wspierać obrońców, jeśli nie zaopatrzeniem, to przynajmniej artylerią. Wreszcie, ich przejęcie nie niosłoby żadnych taktycznych korzyści, nie rozstrzygnie kwestii żeglowności przez Cieśninę Tajwańską.
Lepszym celem byłaby np. leżąca w archipelagu Spratly wyspa Taiping. Obsadzona wyłącznie przez wojsko, oddalona od Tajwanu o ponad 1000 km. Jednakże podobnie daleko jest z niej do Hajnanu, a sytuacji nie poprawiają chińskie bazy na pobliskich rafach. Co prawda mogłyby pomóc w ewentualnej inwazji, ale ruchy marynarki i lotnictwa nie uszłyby uwadze wszystkich pozostałych państw zajmujących wyspy archipelagu: Wietnamu, Filipin, Malezji, a także samych USA. Co więcej, do Taiping zgłaszają roszczenia Filipiny, których zasadność potwierdził wyrok Stałego Trybunału Arbitrażowego z 2016 r. Koszty takiej eskapady mogłyby więc okazać się duże, a zyski nietrwałe. Taktycznie, wyspa byłaby niewielkim zyskiem.
Jedynym logicznym celem inwazji pozostaje więc Dongsha, znana też jako Pratas Island. W rzeczywistości jest to tylko kolisty atol z pojedynczą wyspą, długą na niecałe trzy kilometry i szeroką na niecały jeden. Samotną pośród błękitnego bezkresu wód. Dongsha leży 440 km od tajwańskiego miasta Kaohsiung (którego jest administracyjną częścią) i ledwie 310 km od Hongkongu. Na wyspie zbudowano pas startowy, przystań używaną przez rybaków i straż przybrzeżną oraz stację badawczą wraz z zapleczem (m.in. szpitalem, biblioteką, kwaterami). Ponoć cały teren poprzecinany jest siecią bunkrów i podziemnych korytarzy.
Przejęcie nad nią kontroli byłoby stosunkowo łatwe, ponieważ siły inwazyjne mogą ruszyć bezpośrednio z kontynentalnych Chin, a ich przygotowanie pozostanie tajemnicą aż do momentu ataku. Szczególnie gdyby operacja zaczęła się od akcji dywersyjnych w innych rejonach, np. wspomnianych Matsu czy Taiping, skupiając na sobie uwagę Tajpej.
Obrońcy atolu nie mogliby liczyć na wsparcie Tajwanu, ponieważ komunikacja zostałaby łatwo przerwana przez chińską marynarkę i lotnictwo. Każde zbliżenie się wrogich jednostek powodowałoby ich wejście w zasięg chińskich rakiet przeciwokrętowych i przeciwlotniczych. Mający tego świadomość garnizon wyspy musiałby w końcu skapitulować. Tak jak kiedyś załoga Westerplatte. I podobnie jak w 1939 r., opór obrońców miałby znaczenie jedynie symboliczne. To uprawdopodabnia scenariusz, w którym tajwańscy żołnierze mogliby złożyć broń zamiast walczyć do końca.
Podsumowanie
Utrata atolu stawiałaby Amerykanów w bardzo trudnym położeniu, co natychmiast zostałoby wykorzystane przez chińską dyplomację i agenturę do podkopania wiary w jakość ich gwarancji. Nawet gdyby rząd w Tajpej nie zmienił swojej proniepodległościowej polityki, Chiny bardzo poprawiłyby pozycję strategiczną. Kontrola żeglugi przez Cieśninę Luzon mogłaby okazać się niezastąpiona w przypadku ewentualnej blokady Cieśniny Malakka dla chińskiego frachtu. Z kolei odpowiednie instalacje na Dongsha zabezpieczyłyby kraj przed możliwością zbliżenia się niechcianych okrętów do południowych wybrzeży Chin (np. Guangdong czy Hongkongu) i byłyby wstępem do efektywnego zablokowania żeglugi przez Cieśninę Tajwańską, a w dalszej kolejności do odcięcia całego Tajwanu. Szczególnie, że potencjalne dostawy broni dla wyspiarzy stanowiłyby realne zagrożenie, a możliwość izolowania wyspy stanowiłaby znakomite narzędzie presji. Kolejnym zyskiem byłoby domknięcie od północy strefy kontroli nad Morzem Południowochińskim i wiodącym jego środkiem szlakiem komunikacyjnym, o czym wspominałem na wstępie.


Amerykańskie plany zakładają, że satysfakcjonujący poziom rozbudowy zdolności US Navy powinien nastąpić do roku 2030. Na razie globalna skala wyzwań stała się zbyt wielka do potencjału, którym dysponują, a sam charakter zagrożeń znacznie zmienił się w przeciągu ostatniej dekady. W opublikowanej w grudniu 2020 r. nowej strategii morskiej (Tri-service Maritime Strategy) celem amerykańskiej marynarki stało się podjęcie wyzwania związanego z wojnami hybrydowymi oraz taktyką faktów dokonanych stosowanych zarówno przez Rosję, jak i Chiny. Oznacza to konieczność przejścia do taktyki dynamicznego przemieszczania sił w rejony zapalne, użycia mniejszych jednostek i większego zdecydowania w działaniu. W Pekinie dokument ten zinterpretowano jako początek strategicznej rywalizacji na morzu pomiędzy mocarstwami. Oznacza to, że póki Amerykanie nie dostosują się do nowych warunków gry, Chiny dysponować będą relatywnie krótkotrwałą przewagą.

Dlatego od marca 2021 roku, gdy prezydentura Bidena stała się faktem, zintensyfikowali swoje działania na morzu. Podczas gdy do użytku miało zostać oddane nowe lądowisko dla helikopterów w prowincji Fujian (region Zhangpu), leżącej mniej więcej na wysokości tajwańskich Peskadorów, lotniskowcowa grupa bojowa Liaoning odbyła rejs przez cieśninę tajwańską, mijając następnie Okinawę przez Cieśninę Miyako, a kończąc okrążenie przez Luzon u wybrzeży Filipin. Wydarzeniom tym towarzyszyły kolejne naruszenia południowo-zachodniej przestrzeni powietrznej Tajwanu przez coraz liczniejsze eskadry chińskie. Tylko przez pierwsze dwa tygodnie kwietnia 2021 r. takich wtargnięć było aż jedenaście. W połowie kwietnia rozpoczęto kolejne już manewry w Cieśninie Tajwańskiej. Wreszcie, zauważono drony rozpoznawcze latające wokół atolu Dongsha, co nie było niczym niezwykłym, ponieważ placówka ta nękana jest przez Chiny od początku ubiegłego roku.
Amerykanie również nie próżnują. Naciski na Pekin wywierała już poprzednia administracja, a nowa gładko weszła w jej buty. W tym samym czasie nieoficjalna delegacja amerykańska odwiedziła wyspę, a US Navy trenowała z marynarką Filipin. Ta polityka czyni chiński desant na wyspę Pratas coraz bardziej prawdopodobnym scenariuszem. Ten oddalony od Tajwanu niewielki skrawek ziemi urasta do miana symbolu. Broniony przez zaledwie kilkuset marines, którzy mają niewielkie szanse na stawienie dłuższego oporu zmasowanemu atakowi z morza i powietrza, zdecyduje o układzie sił na zachodnim Pacyfiku. Tragizm wolno mielących młynów historii jest taki, że służący na nim żołnierze są ledwie pyłem w jej trybach.
Kto wie, czy Xi Jinping nie zechce uczcić rocznicy założenia KPCh składając ich życia w ofierze na ołtarzu zjednoczenia.
Niniejsza strona jest utrzymywana z wpłat darczyńców i dzięki wsparciu Patronów.

Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ.
https://patronite.pl/globalnagra
Materiały:
O rozbudowie chińskiej floty
https://www.straitstimes.com/asia/east-asia/chinas-blue-water-navy-catching-up-with-the-us
Naruszenie przestrzeni Tajwanu
Budowa lotniska na wybrzeżu
https://www.taiwannews.com.tw/en/news/4149243
Manewry amerykańsko-filipińskie do końca kwietnia
Chiny mają liczniejszą marynarkę niż USA
Biden wysyła prywatną delegację
Chińskie łodzie rybackie tak naprawdę nimi nie są
https://foreignpolicy.com/2021/03/29/china-militia-maritime-philippines-whitsunreef/
Wszystko o milicji morskiej
Wojna bawełniana
Pogłębiarki dna
https://graphics.reuters.com/TAIWAN-CHINA/SECURITY/jbyvrnzerve/
O perspektywie ataku na Dongsha
https://asiapowerwatch.com/a-slippery-slope-the-dongsha-incident-a-bad-omen-of-chinese-moves-to-marginalize-taiwan/
0 komentarzy