Szczyt w cieniu obaw

Jubileuszowy szczyt NATO w Waszyngtonie stał się doskonałą ilustracją obecnego stanu w gry relacji międzynarodowych. Podczas gdy Zachód konsoliduje się przeciwko agresywnej Federacji Rosyjskiej, rosną obawy dotyczące amerykańskiej polityki wewnętrznej i kondycji prezydenta Joe Bidena.


12-07-2024


>> Nie masz czasu czytać? Posłuchaj nagrania! <<


Nie da się ukryć, że sojusznicy poświęcili wiele energii na przygotowania by sprostać wyzwaniom jakie niesie globalne środowisko bezpieczeństwa. Ostatnie lata, to budowanie potencjału do odparcia rosyjskiej agresji, odtwarzanie własnych zdolności militarnych, wzmacnianie wschodniej flanki, dyslokacja nowych sił i reforma systemu dowodzenia, zwieńczona przyjętymi właśnie nowymi planami obronnymi.

**

We wszystkich tych dziedzinach podjęto w Waszyngtonie konkretne decyzje. Były to kolejne kroki zwiększające bazę przemysłową (NATO Industrial Capacity Expansion), a także te, mające na celu przesunięcie zmagazynowanych zasobów bliżej wschodniej flanki. Zwiększono zdolności obronne poprzez powołanie centrum obrony cybernetycznej (NATO Integrated Cyber Defence Center) oraz uruchomienie bazy przeciwrakietowej w Redzikowie. Postęp nastąpił też w zakresie potencjału ofensywnego. USA poinformowały o umieszczeniu na terenie Niemiec nowych zdolności uderzeniowych – pocisków rakietowych SM-6, Tomahawk oraz nowe broni hipersonicznej.

Za szalenie ważne, uważam także znaczne postępy w stosunku do wzmocnienia potencjału Ukrainy.

Sojusz przejmuje rolę koordynatora wsparcia przekazywanego ukraińskim siłom zbrojnym. Dotąd, działająca pod przewodnictwem USA Grupa Kontaktowa ds. Obrony Ukrainy (UDCG, inaczej „Grupa Ramstein”) znajdowała się poza strukturami Paktu. Decyzją sojuszników powołano nową strukturę – NATO Security Assistance and Training for Ukraine (NSATU) z siedzibą w niemieckim Wiesbaden, która ją zastąpi. Na jej czele stanie trzygwiazdkowy generał, który kierować będzie personelem liczącym ok. 700 osób. Dodatkowo, w nadzorze nad przekazywaniem wsparcia pomoże mianowanie Wysokiego Przedstawiciela NATO w Kijowie. To jednak nie wszystko.

Spotkanie przywódców państw członkowskich NATO w dniu 10.07.2024 – Źródło: NATO

Potwierdzono dalszą budowę centrum analityczno-szkoleniowego JATEC w Bydgoszczy, mającego pozyskiwać doświadczenie i dane analityczne uzyskane przez siły ukraińskie w trakcie trwania konfliktu. Wymiana informacji i wspólne szkolenia mają podnieść poziom interoperacyjności między siłami natowskimi i ukraińskimi. Podjęto też szereg kroków, które zwiększą ukraińskie zdolności produkcji wojskowej, ze szczególnym naciskiem na amunicję. Na marginesie szczytu, umowę na budowę zakładu produkcji amunicji na Ukrainie podpisały amerykański koncern zbrojeniowy Northrop Grumman oraz ukraiński „Ukroboronprom”.

W tym samym czasie ogłoszono kilka pakietów pomocowych, których główną zawartością była właśnie amunicja oraz środki przeciwlotnicze (m.in. obiecano dostawy 3 kolejnych baterii Patriot z USA, Niemiec i Rumunii, oraz kilkudziesięciu innych systemów plot), ale istotniejszy wydaje się fakt oficjalnego zobowiązania członków Paktu do wydatkowania środków w łącznej wysokości minimum 40 mld euro rocznie, podzielonych proporcjonalnie do nakładów zbrojeniowych każdego z krajów. To solidne wsparcie, w którego zakres nie będą wchodzić indywidualne pakiety przekazywane np. przez partnerów z Azji.

Pod tym względem Kijów ma powody do zadowolenia. W końcu doczekał się zarówno twardych mechanizmów współpracy, jak i niemalże gwarantowanej perspektywy finansowej, przez co nadchodzący rok 2025 wydaje się formalnie zabezpieczony. To ważny krok na drodze do instytucjonalizacji pomocy. W komunikacie NATO zawarto też kilka definitywnych stwierdzeń, co w warstwie politycznej ma swój ciężar gatunkowy. Mianowicie, wszyscy członkowie zgodzili się, że dołączenie Ukrainy do Paktu jest perspektywą nieodwracalną, a Sojusz nigdy nie zaakceptuje aneksji ukraińskich terytoriów, co dotyczy także Krymu. Co więcej, wyraźnie wskazano na rolę Białorusi, Iranu i Chin w podtrzymywaniu rosyjskiej agresji. Pekin zaprotestował, ale faktem jest, że uznany został za głównego „pomocnika” Rosji, co oficjalnie kwestionuje pozycjonowanie się Chińczyków w roli neutralnych rozjemców.

Tym samym członkowie sojuszu zajęli oficjalnie bardzo jednoznaczne stanowisko. Gdyby natowskiego wsparcia miało zabraknąć lub zostało z jakiegoś powodu znacznie osłabione, byłby to wyrok na Ukrainę. Wszystkie te działania sprawiają, że pomagając Ukraińcom, NATO stawia na szali swoją wiarygodność. Jeśli poniesie porażkę, będzie to cios, którego Sojusz może nie przetrwać.

Część członków przygotowuje się i na takie zagrożenie. W ten sposób interpretować można powołanie formatu „Ukraine Compact”, czyli budowaną w oparciu o Wspólną Deklarację G7 z 12 lipca 2023 roku inicjatywę polityczną mającą stanowić dla Ukrainy substytut członkostwa. Podczas trwania szczytu podpisano kolejne porozumienia z zakresu bezpieczeństwa, przez co ich łączna liczba urosła do 23. Taki dokument o charakterze deklaracji politycznej, podpisała też Polska w dniu 8 lipca 2024 roku, o czym pisałem w poprzednim komentarzu („Co zawiera porozumienie polsko-ukraińskie?” 10.07.2024). Wydaje się, że w obecnych okolicznościach jest to maksimum na jakie może liczyć Kijów.

**

W ten sposób dochodzimy do sedna problemu. Uczestnicy szczytu obradowali w długim cieniu Joe`go Bidena. Spekulacje na temat prezydenckiego zdrowia pojawiały się w wielu kuluarowych dyskusjach, a każde jego publiczne wystąpienie obserwowano w napięciu, szukając kolejnych oznak słabości, czy gaf. Taka faktycznie padła w ostatnim dniu, gdy zapraszając prezydenta Wołodymyra Zełenskiego na scenę, prezydent Biden nazwał go „prezydentem Putinem”. W normalnych okolicznościach, tego typu wpadka potraktowana zostałaby z przymrużeniem oka. Biden szybko się poprawił, przykrywając ją żartem. Jednak zgromadzonym nie było do śmiechu.

Kadr z debaty prezydenckiej na kanale CNN. Odnośnik do nagrani na: YouTube.

Katastrofalna wręcz debata wyborcza z Donaldem Trumpem, która odbyła się nieco ponad tydzień przed natowskim zgromadzeniem dobitnie pokazała, że amerykański prezydent, mówiąc delikatnie, ma duże trudności kognitywne (więcej o tym w komentarzu „Koniec Bidena” – 28.06.2024). Jego stan psychofizyczny uległ wyraźnemu pogorszeniu i coraz głośniej mówi się o postępującej demencji. Prezydenckie „niezręczności” z epizodycznych, przeszły w minionych latach w stan permanentny, co nie może dziwić u osiemdziesięciolatka narażonego na stres i koszty kierowania największym mocarstwem świata. Dla wielu młodszych od niego, taki ciężar mógłby być ponad siły, ale mimo narastających w Partii Demokratycznej wezwań do wycofania się z wyborów, Biden pozostaje przekonany, że ma szansę na wygraną w listopadowych wyborach. W poglądzie tym wydaje się jednak osamotniony.

Co gorsza, Biden stał się mało wiarygodny w swojej deklarowanej woli doprowadzenia do zwycięstwa Ukrainy w wojnie. Nadal prowadzi politykę samoograniczenia (unikania eskalacji), która de facto ośmiela Rosjan do przesuwania granic tego co dozwolone i dokonywania coraz większej agresji hybrydowej wobec państw Zachodu. Pod koniec czerwca amerykańskie bazy wojskowe w Europie podniosły stan gotowości z uwagi zagrożenie atakami przez zależne od Rosji grupy sabotażystów, a w trakcie szczytu media ujawniły informację o udaremnieniu planowanego na zlecenie Kremla zamachu na szefa niemieckiego koncernu zbrojeniowego Rheinmetall – Armina Peppergera. Nawet w samym komunikacie ze szczytu, NATO wyraźnie wskazuje się na zagrożenie ataki hybrydowymi, sabotażem infrastruktury krytycznej, w tym m. in. podmorskich kabli teleinformatycznych.

Mimo to, brak widocznych oznak aktywnego przeciwdziałania Zachodu poprzez udzielenie symetrycznej odpowiedzi na ataki, czy też wyraźnego przeniesienia kosztów na teren przeciwnika. Biały Dom nadal nie pozwala Ukraińcom na atakowanie rosyjskich tyłów z pomocą zachodniego uzbrojenia, o którą to zgodę zabiegała ukraińska delegacja w Waszyngtonie. Na tym tle doszło nawet do kuriozalnej sytuacji. W pierwszym dniu szczytu zarówno prezydent Zełenski jak i zachodnie media podały informację, że nowy premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer wyraził zgodę na atakowanie obiektów na terenie Federacji Rosyjskiej brytyjskimi pociskami StormShadow. Jednakże już po jego zakończeniu, twierdzenia te zdementował brytyjski minister obrony.

Wydaje się, że Amerykanie nie tylko ograniczają samych siebie, ale też wywierają naciski na sojuszników. Wyjątek stanowi zgoda na obronę obwodu charkowskiego, zakładająca uderzenia na terenie Federacji Rosyjskiej w odległości do 100 km od granicy. Jak na ironię, to właśnie dzięki zniesieniu ograniczeń, rosyjskie natarcia w tym rejonie praktycznie z dnia na dzień całkowicie ugrzęzły, a ostrzeliwany dotąd Charków zaczął cieszyć się względnym spokojem. Nie mówimy więc o braku narzędzi, które szczęśliwie w końcu na Ukrainę dotarły, tylko o limitowaniu ich użycia.

Mając powyższe na uwadze, naprawdę trudno się dziwić, że reszta świata zaczyna balansować w polityce międzynarodowej ignorując amerykańskie sarkania. Deklaracje Joe Bidena nie są traktowane poważnie przez społeczność międzynarodową i nic nie wskazuje na to, aby percepcja ta mogła ulec znaczącej zmianie. Adwersarze i konkurenci czują się bezkarni, coraz śmielej występując przeciwko aktualnemu porządkowi międzynarodowemu, a to doprowadza do coraz większego napięcia, osłabiającego sojusznicze powiązania.

Problemy USA nakładają się bowiem na podobne kłopoty innych, teoretycznych liderów Zachodu. Gambit wyborczy prezydenta Emmanuela Macrona doprowadził do chaosu wewnętrznego, w którym co prawda ograniczono wzrost popularności Zjednoczenia Narodowego Marine LePen, ale kosztem utraty prezydenckiej większości i wzrostu znaczenia skrajnej lewicy z ludźmi takimi jak przeciwny zarówno NATO jak i UE, Jean-Luc Melenchon. Tym sposobem Francja sabotowała samą siebie, co stawia pod znakiem zapytania ambitne plany prezydenta Macrona w polityce międzynarodowej. Nie lepiej jest w Niemczech, w których słabnąca koalicja rządząca szykuje się na utratę władzy w nadchodzących w przyszłym roku wyborach parlamentarnych. Kanclerz Olaf Scholz pozostaje politykiem słabym, niezdolnym do sięgnięcia po przywództwo Zachodu, a federalna kasa świeci pustkami nie potrafiąc dozbroić skarlałej armii. Powyborcza Wielka Brytania, pozostaje zaś nadal zajęta zmianami w polityce wewnętrznej, po klęsce wyborczej rządzących od 14 lat torysów, a ponadto nie posiada pozycji pozwalającej na przejęcie zachodniego przywództwa.

A gdy brak jest silnych liderów, każdy zaczyna grać do własnej bramki.

**

Idealną ilustracją tej sytuacji jest to, jak na chwilę przed natowskim szczytem, Wiktor Orban podróżował po świecie w roli samozwańczego kuriera. Od Ukrainy do Rosji, oraz przez Chiny do Stanów Zjednoczonych, w których to odbył nieformalne spotkanie z Donaldem Trumpem. Mimo, że Węgry pełnią w tym półroczu przewodnictwo w Unii Europejskiej, jego samowolna misja nie była uzgadniana, ani zaakceptowana przez któregokolwiek z członków Sojuszu lub Unii Europejskiej. Nie mogła też przynieść jakichkolwiek efektów poza jednym, ustawieniem się Orbana w roli dyspozycyjnego łącznika między dwoma wrogimi obozami. Jego postawa przypomina flagę, wskazującą w którą stronę wieje wiatr.

Z kolei premier Narendra Modi odwiedził Władimira Putina w Moskwie w dniu, w którym siły rosyjskie zbombardowały szpital dziecięcy w Kijowie. Indie są drugim po Chinach krajem, czerpiącym tak duże profity z handlu przecenionymi rosyjskimi surowcami, za które płacą w rupiach, a odsprzedają drożej w dolarach. Nic więc dziwnego, że Modi chce ten stan rzeczy utrzymać, za co został uhonorowany najwyższym rosyjskim odznaczeniem państwowym, orderem św. Andrzeja.

Premier Narendra Modi przyjmujący odznaczenie z rąk prezydenta W. Putina. – 09.07.2024. Źródło: Kremlin.ru

Zarówno wizyta Modiego jak i zbombardowanie chorych dzieci to cynicznie zaplanowane przez Kreml gesty, których w ostatnim czasie nie brakuje. Federacja Rosyjska objęła właśnie przewodnictwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, z której to okazji ledwie dzień po fatalnym ataku na Kijów urządziła bankiet. Jako danie zaserwowano „kurczaka po kijowsku”. Putin chce w ten sposób pokazać, że niezależnie od tego co zrobi, jakich zbrodni się dopuści, nie czekają go za to żadne konsekwencje. Podobnie nie musi się ich obawiać premier Modi, ani nikt kto przełamie izolację Rosji nawiązując z nią współpracę. To kolejny krok na drodze do osłabienia Zachodu. Ostatecznym celem jest doprowadzenie do zawarcia zawieszenia broni na jego, a nie zachodnich (albo raczej ukraińskich) warunkach.

Niezależnie od tego co mówi sam Joe Biden i jego otoczenie, świat nie wierzy już w jego wygraną i zaczyna zajmować pozycje pod spodziewane objęcie urzędu przez Donalda Trumpa po listopadowych wyborach. Kreml widzi w tym swoją wielką szansę na korzystne rozstrzygnięcie toczonej wojny. Władimir Putin, robiąc dobrą minę do złej gry, z pomocą całej machiny propagandowej przekonuje, że Rosja ma się świetnie, tak gospodarczo jak i militarnie, wbrew oczywistym faktom i danym.

Coraz częściej na froncie pojawiają się stare rosyjskie czołgi T-62, brakuje ludzi i amunicji do przeprowadzenia większych operacji ofensywnych. Okupione rekordowymi stratami zyski terytorialne Rosjan pozostają minimalne, w skali nie mogącej doprowadzić do przełomu na froncie. Na razie dostęp do półproduktów i komponentów, wraz z rwaną sankcjami możliwością eksportu surowców wystarczają by utrzymać Kreml na powierzchni, ale sytuacja ulega miarowemu pogorszeniu. Zawieszenie broni lub jakiekolwiek zamrożenie konfliktu jest Rosjanom bezwzględnie potrzebne. Mimo to, wiele państw tzw. globalnego południa wierzy w fałszywy obraz kremlowskiej propagandy. Dezinformacja jest w tym roku prowadzona wyjątkowo silnie, co odczuwa każdy, kto regularnie śledzi choćby polską infosferę.

Ten teatr ma przekonać Trumpa i jego otoczenie do przymuszenia Ukrainy, by zawarła niekorzystny dla niej rozejm. Dla nich to właśnie Indo-Pacyfik pozostaje głównym wyzwaniem, na którym USA powinno skupiać swoją uwagę, a nie Europa. Samozwańcza „misja” Wiktora Orbana, udział Iranu w bliskowschodnim konflikcie, agresywne zachowania Korei Północnej oraz chińskie naciski symulujące blokadę powietrzno-morską Tajwanu idealnie wpisuje się w tę narrację. Rozpoczęcie wielu konfliktów naraz, ma rozproszyć amerykańską uwagę, rozciągnąć siły Zachodu i podsycić tendencje izolacjonistyczne.

**

Obawy o to, co przyniesie najbliższa przyszłość, były podczas waszyngtońskiego szczytu wyraźnie wyczuwalne i znacznie osłabiły jego generalnie pozytywny wydźwięk. NATO nareszcie osiągnęło poziom pozwalający realnie myśleć o rzeczywistej obronie wschodniej flanki w pełnowymiarowym konflikcie. Sojusz jest dzisiaj dużo silniejszy niż jeszcze trzy lata temu, a mimo to cierpi z powodu słabości politycznej jego przywódców.

NATO ma coraz większe muskuły, ma serce na właściwym miejscu, ale już nie głowę, której wnętrze wydaje się zamglone niczym umysł amerykańskiego prezydenta. Co za ironia.


Materiały:

Treść deklaracji ze szczytu NATO w Waszyngtonie – 10.07.2024:

https://www.nato.int/cps/en/natohq/official_texts_227678.htm


Niniejsza strona jest wspierana przez Patronów.

Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ

Możesz też postawić mi kawę:

buycoffe.to/globalnagra 

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *