Chiński boks (morski)
Skupieni na Ukrainie lub Bliskim Wschodzie, rzadko spoglądamy w dalsze rejony świata. Próżno szukać w naszych mediach doniesień z Azji, a jeśli już to prędzej dotyczyć one będą widowiskowych katastrof naturalnych lub niepokojów społecznych. Tymczasem to w rejonie Pacyfiku ważą się losy świata. To tam ostatecznie rozstrzygnie się pojedynek pomiędzy USA a Chinami, dlatego warto jest trzymać rękę na azjatyckim pulsie. Wszystko co dzieje się wokół Chin i Azji, będzie miało swoje przełożenie na Europę, a w tym Polskę.
Podsumowanie treści:
- W dniach 3-30 lipca 2019 na Morzu Południowochińskim trwała poważna próba sił między marynarkami Wietnamu i Chin.
- W rozstrzygnięciu Wietnam utrzymał swoje wpływy umiejętnie broniąc się przed azjatycką odmianą „hybrydowej” wojny.
- To tylko jeden z epizodów zmagań w jednym z najgorętszych geopolitycznie regionów świata – warto tam czasem spoglądać.
Kto kojarzy wojnę nowego typu jedynie z tzw. hybrydowymi działaniami Federacji Rosyjskiej ten nie spogląda wystarczająco daleko. Podobną taktykę stosuje bowiem z powodzeniem Pekin, rozszerzając chińską strefę wpływów w swoim bezpośrednim otoczeniu. O ile jeszcze w Afryce lub Europie, smok opiera się na mariażu „podstępnego” biznesu z geopolityką, o tyle w Azji działa znacznie mniej finezyjnie, często używając argumentu siły.
Zachodni Pacyfik to arcyważny region zarówno dla Stanów Zjednoczonych Ameryki jak i Chińskiej Republiki Ludowej. Kontrola nad nim to ogromna przewaga nad przeciwnikiem. A zwłaszcza nad jednym z pacyficznych mórz – Południowochińskim. Po jego koralowych wodach płyną niezliczone frachtowce przewożące surowce do wiecznie nienasyconego Państwa Środka, w zamian odbierając wszelkie dobra produkowane przez chińskie fabryki. Według oficjalnych szacunków, przemieszcza się po nim 1/3 światowego frachtu i już ten jeden fakt powinien świadczyć o ważności akwenu, ale to nie wszystko. Te bogato zarybione wody stanowią też istotne źródło pożywienia dla ośmiu leżących wokół państw, z których każde uzurpuje sobie prawo do jakiejś jego części. Konsensus międzynarodowego prawa morskiego z 1982 roku stanowi, że w obrębie 200 mil morskich od wybrzeża, wody te są wyłączną strefą ekonomiczną danego państwa. Fakt, że pod dnem tkwią znaczne ilości gazu i ropy komplikuje jednak sytuację. W wielu miejscach strefy na siebie nachodzą co prowadzi do konfliktów między sąsiadami. Wszystkie one bledną wobec największego uzurpatora – Chińskiej Republiki Ludowej roszczącej sobie prawa do niemal całego morza (tzw. „linia dziewięciu kresek” ostatnio poszerzona jeszcze o dziesiątą). Dla Pekinu nie chodzi bowiem tylko o bogactwa naturalne i tranzyt towarów. Morze Południowochińskie to także ważny punkt w strategii wojskowej. Dzięki militaryzacji licznych niezamieszkałych wysp, wysepek i raf Spratly i Wysp Paracelskich, Chiny przekształcają cały region w swój wewnętrzny akwen, wypychając tym samym US Navy na tyle daleko, by nie mogła ona zaszkodzić chińskim wybrzeżom. A jednym z elementów tej morskiej ekspansji jest sukcesywne pacyfikowanie wszystkich sąsiadów poprzez balansowanie na granicy otwartego konfliktu i poszerzanie kontroli terytorialnej metodą faktów dokonanych. O ile bowiem chińskie panowanie na Paracelach jest niekwestionowane, o tyle w odległym rejonie archipelagu Spratly trwale okupują one jedynie osiem wysepek. W początkach 2019 roku Pekin zastosował taktykę blokowania dostępu wobec np.: Filipin (staranowanie i tym samym zatopienie kutra rybackiego przez chińską marynarkę) oraz Malezji (utrudnianie obsługi platform wydobywczych). W obu przypadkach, prześladowane państwo ustąpiło, wyrażając jedynie oficjalne oburzenie. Inaczej postąpił jednak Wietnam, posiadający długą historię starć z CHRL.
Chińskie boksowanie przeciwników na Morzu Południowochińskim nie stanowi żadnej nowości, a incydenty o różnej skali nasilenia powtarzają się co jakiś czas już od lat 70’tych XX wieku. Dlatego gdy 3 lipca 2019 roku na wody wyłącznej strefy ekonomicznej Wietnamu w rejonie rafy Vanguard Bank wpłynął statek hydrograficzny Haiyang Dizhi 8, Hanoi zareagowało ze spokojem. Wysłane na miejsce okręty prędko stwierdziły, że HD-8 nie jest sam, a towarzyszy mu flota jednostek Obrony Wybrzeża (w tym największy na świecie „patrolowiec” o wyporności 12.000 ton), która otacza go szczelnym kordonem. Z początku, Wietnamczycy jedynie monitorowali aktywność gości, wkrótce jednak okazało się, że chińskich okrętów jest w rejonie znacznie więcej (niektóre źródła mówią nawet o 35 jednostkach), towarzyszyły im też cywilne statki przemysłowe. Wkrótce, wpłynęły one w rejon wydobywczy DK-1, na którym pracują wietnamskie platformy, w tym niedawno dopuszczona do eksploatacji japońska Hakuryu-5. Japończycy wykonywali próbne odwierty na wiele rokującym tzw. podmorskim bloku 06/1. Działali na zlecenie rosyjskiego Rosneft Vietnam B.V., korzystającego z udzielonej przez rząd w Hanoi w maju br licencji poszukiwawczo-wydobywczej. Chinom to się nie podobało, ponieważ rejon DK-1 leży w obrębie przywoływanej wcześniej „linii dziewięciu kresek” (niedaleko granicy wyłącznej strefy ekonomicznej Wietnamu – w zasięgu 200 mil morskich), dlatego postanowiły uniemożliwić pracę platformie H-5, jednocześnie demonstracyjnie i arbitralnie korzystając z „prawa” do użytkowania tego akwenu (vide badania hydrograficzne). Chińskie okręty rozpoczęły tzw. niebezpieczne manewry nawigacyjne, przepływając blisko wietnamskich jednostek, albo nawet wyraźnie próbując je taranować. Prześladowanie to dotyczyło zwłaszcza dwóch statków serwisujących H-5, bez których zaopatrzenia nie byłaby w stanie funkcjonować. Do akcji wkroczyła więc wietnamska marynarka. Z jednej strony okręty ganiały się wokół japońskiej platformy, z drugiej, wokół chińskiego HD-8. Jednostki zwaśnionych stron wymieniały ciosy, wpadały na siebie, przecinały tory wodne, ostrzeliwały strumieniami wody z armatek ppoż itp. Jeszcze do 14 lipca utrzymywano blokadę informacyjną. Tego dnia władze obu państw spotkały się na oficjalnej wizycie, podczas której na jej marginesie poruszono sprawę sytuacji w rejonie DK-1. Ponieważ jednak Chińczycy tylko wzruszyli ramionami, żądając wycofania platformy H-5, następnego dnia po zakończeniu spotkania Hanoi urządziło huczną konferencję prasową podnosząc medialny szum. Wysłano większą ilość okrętów, a marynarkę postawiono w stan gotowości bojowej. Na wybrzeżu rozlokowano baterie rakiet przeciwokrętowych (19 lipca), a w kilka dni później przedłużono licencję dla H-5 do 30 września 2019. Pekin z początku eskalował napięcie, jednak pod koniec miesiąca nieco spuścił z tonu. Chińczycy próbowali zastraszania, bowiem taktyka ta była skuteczna wobec Hanoi w przeszłości (w marcu 2018 i lipcu 2017 roku – wtedy także chodziło o surowce). Jednakże sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, powoli przypominając poważny kryzys z 2014 roku kiedy to morski konflikt doprowadził do antychińskich wystąpień społecznych. Dodatkowo, Wietnam sprytnie rozegrał całą sytuację politycznie. Zagroził zgłoszeniem sprawy do Międzynarodowego Trybunału Praw Morza (podobnie jak niedawno Filipiny). Wywierał presję na Rosję (przez Rosneft), Japonię (chętnie angażującą się w konflikty w regionie) oraz Stany Zjednoczone, a także pozostałych członków ASEAN dzięki czemu uzyskano polityczne wsparcie. A konsolidacja antychińskiej opozycji na Pacyfiku, to zdecydowanie coś czego Pekin boi się najbardziej (31 sierpnia odbyło się spotkanie w ramach ASEAN, na którym poruszono temat napięć w Vanguard Bank). Zwłaszcza, że po każdorazowym użyciu przysłowiowego kija, oferuje marchewkę. Tak właśnie postąpiono ostatnio wobec Filipin.
Jednakże Wietnam stanowi znacznie trudniejszego przeciwnika, który już nieraz dał się Pekinowi we znaki (wojna lądowa w lutym 1979 roku i liczne starcia graniczne przez kolejną dekadę, bitwa morska o rafę Johnsona w 1988 roku, zmagania o wpływy w latach 90`tych XX wieku itd.). Bardzo ostrożnie podchodzi też do ewentualnych chińskich umizgów biznesowych, szczególnie że np.: wydobycie z pola Lan Do mieszczącego się na bloku 06/1 pokrywa 10% krajowego zapotrzebowania na gaz. Władze w Pekinie słusznie oceniły, że w tej sytuacji więcej nie uda się ugrać. W dniu 30 lipca Chiny rozpoczęły częściowe wycofywanie floty, pozostawiając jedynie kilka okrętów do ochrony pracującego już w znacznym oddaleniu od bloku 06/1 statku Haiyang Dizhi 8. Wygląda więc na to, że przynajmniej chwilowo ustępują. Prawdopodobnie nie na długo. Wietnam to wbrew powszechnemu mniemaniu bardzo poważny gracz w regionie. Kontroluje ponad dwadzieścia wysepek i raf rozrzuconych po całym archipelagu Spratly, podczas gdy Chiny tylko osiem. A liczę wyłącznie te miejscach, w których istnieją trwałe instalacje wojskowe lub obserwacyjne. Ponad to Hanoi dysponuje stale modernizowaną i liczną marynarką wojenną oraz jedynym w regionie systemy rakiet przeciwokrętowych (Bastion-P). Gdyby więc Pekin chciał zdominować Spratly tak jak uczynił to z Paracelami, musi najpierw poradzić sobie z Wietnamem. Być może dlatego zdecydował się na konfrontację tak blisko wietnamskich wybrzeży, zamiast na odległej od nich rafie Unii lub gdzieś w okolicach North Danger.
W wojnie pozorów stale toczącej się w szarej strefie między otwartym konfliktem a polityczną presją, odkrycie słabości przeciwnika ma kluczowe znaczenie. Miesięczne zmagania na morzu, w bliskiej odległości, pozwoliły nie tylko dokładnie przyjrzeć się wyposażeniu przeciwnika, ale też sprawdzić dzielność załóg i sprawność taktyczną dowódców. Stanowiły także znakomity trening. Uzyskane w ten sposób informacje mogą mieć w niedalekiej przyszłości kluczowe znaczenie. Nie chodzi przecież li tylko o ten niewielki skrawek Pacyfiku. W tym samym czasie gdy trwały kolejne rundy chińskiego boksu wokół Vanguard Bank, amerykańska marynarka demonstrowała wolność przepływu w Cieśninie Tajwańskiej a Departament Stanu wyraził wstępną zgodę na sprzedaż uzbrojenia wyspiarzom. Dodatkowego kolorytu dostarczyły Iran i Rosja zapowiadając wspólne ćwiczenia na Oceanie Indyjskim. To dlatego uwaga Pekinu musiała się skupić gdzie indziej. Zapowiedziano wielkie, dwu dniowe manewry wokół Tajwanu, co postawiło całe siły zbrojne wyspy w stan najwyższej gotowości. Czas ku temu jest znakomity, bowiem właśnie bardzo ostro zaiskrzyło między sojuszniczymi Japonią i Koreą Południową (kryzys w relacjach handlowych) co prawdopodobnie utrudni USA skoordynowaną odpowiedź na tę wojskową prowokację. Takie odwrócenie uwagi być może da możliwość zduszenia niepokojów w Hong Kongu i stanowić będzie przestrogę na przyszłość (np.: dla Makao). Niemniej, równie ważne jest zademonstrowanie chińskiej potęgi i pełnej determinacji w realizacji planu unifikacji Chin – czy to pokojowo czy zbrojnie (o czym ostatnio pisano w tzw. białej księdze resortu obrony z lipca 2019). Wietnam musi więc poczekać na swoją kolej, kolejna runda już wkrótce.
*W pisaniu powyższego artykułu nieocenioną pomoc stanowiły informacje zawarte w wątku na twitterowym koncie @IndoPac_Info do którego śledzenia serdecznie zachęcam* (link poniżej)
Materiały:
https://en.wikipedia.org/wiki/Trường_Sa_District
https://thediplomat.com/2016/05/south-china-sea-who-claims-what-in-the-spratlys/
https://www.thetrumpet.com/20992-china-bullying-malaysia-and-vietnam-in-the-south-china-sea
https://twitter.com/IndoPac_Info/status/1156015114895495168
Jeśli powyższy artykuł ci się podobał, proszę rozważ czy nie warto mnie wesprzeć.
Zostając Patronem dostajesz zaproszenie na zamkniętą grupę FB, na bieżąco rozmawiamy o wydarzeniach. Masz okazję wpływać na temat jakim się zajmę w następnej kolejności, a wybrane artykuły czytasz przed wszystkimi innymi. Otrzymujesz też dostęp do mojej „roboczej tabelki” przedstawiającej chronologię czekających nas wydarzeń – a dzieje się teraz bardzo dużo! Co jeszcze? To zależy od spełnienia celów! Sprawdź:
https://patronite.pl/globalnagra
Możesz też skorzystać z możliwości przekazania jednorazowej darowizny za pośrednictwem systemu PayPal.
Data: 31-07-2019
0 komentarzy