Śmierć Nasrallaha

Hassan Nasrallah został wyeliminowany przez izraelską armię. Takim finałem zwieńczona została operacja, która doprowadziła do obezwładnienia Hezbollahu.


28-09-2024


Hezbollah to szyicka organizacja terrorystyczna, która działając całkowicie jawnie, od dekad oplata swoimi strukturami Liban, walnie przyczyniając się do utrzymania dysfunkcyjnej struktury władzy w tym państwie. Jest sojusznikiem Iranu, oraz wrogiem Izraela, którego terytorium konsekwentnie ostrzeliwuje od blisko roku, zmuszając do ewakuacji tysiące mieszkańców przygranicznych miejscowości. Odkąd po ataku Hamasu (sunnickiej organizacji terrorystycznej) na Izrael 7 października 2023 roku, Izraelskie Siły Obronne (IDF) przystąpiły do krwawej inwazji na Strefę Gazy. Już wtedy jasnym było, że Bliski Wschód staje przed perspektywą szerszego konfliktu, który zaangażuje wielu aktorów doprowadzając do szeregu negatywnych następstw, nie tylko dla regionu ale i świata.

Pod przywództwem Iranu powołano do życia tzw. Oś Oporu, czyli nieformalne zrzeszenie kilku regionalnych organizacji paramilitarnych, których mimo wielu różnic (także religijnych) łączy wspólny cel wsparcia walczącego Hamasu, a szerzej, zniszczenia Izraela. W grupie tej znajdują się zarówno palestyńskie bojówki, jak jemeńscy Huti, szyickie milicje z Iraku, libański Hezbollah, a także pomniejsze grupy z Syrii, oraz bezpośrednio Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC).

Dzisiaj widać już jak na dłoni, że taki splot wydarzeń: antyizraelski sojusz, trauma masakry z 7 października oraz wewnętrzne rozgrywki polityczne obecnego premiera Izraela Benjamina Netanjahu i jego koalicjantów, doprowadziły do sprzężenia zwrotnego, w którym Izrael wyruszył na wojnę ze wszystkimi swoimi wrogami. Trochę na wzór w większości zwycięskich dla niego kampanii z początku państwowości, gdy kilkukrotnie musiał mierzyć się z liczniejszymi, atakującymi ze wszystkich stron przeciwnikami.

Gdy niecałe dwa tygodnie temu pisałem o eksplozjach pagerów, które zabiły lub okaleczyły wielu członków Hezbollahu, spodziewałem się, że to dopiero początek, a jednak byłem zaskoczony śmiałością operacji i jej ogromną skutecznością. Następnego dnia eksplodowały radia krótkofalowe, które użyte zostały jako rezerwowy system komunikacji organizacji. W następnym ruchu, gdy już nikt w Libanie nie ufał urządzeniom elektronicznym, zaatakowano miejsce, w którym dowódcy Hezbollahu spotkali się by porozmawiać w cztery oczy. W kolejnych dniach lotnictwo rozpoczęło bombardowania południowego Libanu niszcząc stanowiska ogniowe, punkty dowodzenia i ukryte składy broni. Polowano także na kolejnych członków organizacji dzierżących wyższe stanowiska.

Działania izraelskich służb i wojska udowodniły, że dokonały one głębokiej penetracji struktur organizacji i posiadają szeroką wiedzę o jej działaniach. Same urządzenia elektroniczne zostały z wielomiesięcznym wyprzedzeniem spreparowane, przez specjalnie w tym celu utworzoną firmę, która dla zachowania pozorów handlowała też niezmodyfikowanymi wersjami. Musiała wyrobić swoją markę, zbudować sieć odbiorców i renomę, a wszystko tylko po to żeby w końcu doprowadzić do sprzedaży specjalnej partii z umieszczonymi ładunkami wybuchowymi ludziom z Hezbollahu.

Atak był na tyle skuteczny, że częściowo sparaliżował organizację, która odpowiedziała relatywnie słabym (jak na okoliczności) ostrzałem Izraela. Jeśli wierzyć doniesieniom, Jerozolima próbowała zmusić Hezbollah do wycofania się z walki, czyli de facto wspierania Hamasu. Hassan Nasrallah jednak odmówił. Wobec czego uznano, że porozumienie jest niemożliwe, a skoro tak, to należy wyeliminować zagrożenie w sposób bezpośredni.

Za nim do tego doszło, uśpiono czujność Hezbollahu. Na początku tygodnia, w którym dokonano zamachu, Benjamin Netanjahu udał się do Nowego Jorku, by wziąć udział w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Amerykanom dano do zrozumienia, że możliwe jest zawieszenie broni i to już w najbliższych dniach, o co oficjalnie zaapelowali razem z Francuzami. Biały Dom z nadzieją wydał publiczne oświadczenie, jednocześnie animując zakulisowe rozmowy między stronami. Hezbollah odetchnął, a Hassan Nasrallah wyszedł z ukrycia.

Wszystko to jednak okazało się jedynie grą pozorów. Po kilkunasty godzinach premier Netanjahu zaprzeczył, aby chciał zawierać jakiekolwiek porozumienie z przeciwnikiem, a chwilę później izraelskie samoloty zrzuciły bomby na budynek, pod którym w podziemnym bunkrze przebywał Nasrallah, razem z pozostałymi przy życiu dowódcami. Według doniesień armii, na cel zrzucono 85 bomb lotniczych służących do niszczenia bunkrów (tzw. bunker-busters). Zniszczenia były tak duże, że po kilku piętrowym budynku pozostał jedynie głęboki lej w ziemi.

Diagram przedstawiający strukturę najwyższego dowództwa Hezbollahu. Źródło: IDF

Następnego ranka IDF oficjalnie potwierdziły śmierć Nasrallaha, a sami członkowie organizacji, oraz anonimowi przedstawiciele dyplomacji Iranu przyznali, że od piątkowego (27.09.2024) wieczoru nie mieli z nim żadnego kontaktu. Wreszcie, po kilkunastu godzinach od zdarzenia Hezbollah wydał oficjalne oświadczenie potwierdzające śmierć przywódcy. Nadal jednak brak oznak skoordynowanego odwetu. Izraelskie lotnictwo (IAF) dalej bombarduje cele w Libanie, a wielu komentatorów spodziewa się operacji lądowej.

***

Hezbollah został najpierw oślepiony, następnie ogłuszony, a wreszcie odcięto mu zarówno głowę jak i dłonie. Potężna organizacja została całkowicie sparaliżowana i wewnętrznie rozbita, w operacji jakiej dotąd nie dane nam było obserwować. Przy czym ofiary po stronie IDF są minimalne, a efekty wręcz szokujące. Sprawność tego działania, stoi w rażącym kontraście do, w gruncie rzeczy, mało udanych działań w Strefie Gazy.

Miejmy jednak na uwadze, że Gazę i Liban dzieli bardzo wiele. Hamas od początku działał w głębokiej konspiracji, długoletniej partyzantce uprawianej na bardzo ograniczonej przestrzeni, przy użyciu ograniczonych środków. Wkopywał się w ziemię, w gęsto zaludnionym terenie zurbanizowanym. Zaatakował pierwszy i gotów był na zmierzenie się z odwetem. Tymczasem Hezbollah to organizacja działająca w sposób otwarty, będąca w libańskiej koalicji rządowej (ma dwóch ministrów), jej stopień ukrycia był dużo mniejszy, jej struktury dużo bardziej rozbudowane, dostęp do środków szeroki, podobnie finansowanie. Byli pewni siebie.

Pamiętajmy też, że Izrael z października 2023, a Izrael dzisiaj, to dwa różne kraje. Państwo nie gotowe do wojny, wobec państwa, które bierze udział w wojnie totalnej wszystkimi swoimi strukturami. Do październikowej masakry doprowadziła dezynwoltura rządzącej klasy politycznej, która zignorowała ostrzeżenia służb i dla celów politycznych przemieściła znaczne siły do pacyfikacji Zachodniego Brzegu, z powodu wywołanych przez jednego z ministrów zamieszek religijnych. Do zwycięstwa (bo tak to możemy określić) nad Hezbollahem, drobiazgowa, ciężka praca tysięcy maksymalnie zdeterminowanych funkcjonariuszy i żołnierzy oraz cały potencjał „obudzonego” państwa.

***

Co będzie dalej? Hezbollah wydaje się bardzo osłabiony, dlatego naturalną konsekwencją byłoby wkroczenie sił lądowych i wyrzucenie organizacji za rzekę Litani, a więc za granicę określoną rezolucją ONZ nr 1701 z 2006 roku, której egzekwowanie Izrael może wymusić zbrojnie, jednocześnie pozostając w zgodzie z prawem międzynarodowym. Tego typu konflikt musiałby zaangażować także pogranicze z Syrią, a w charakterze prewencyjnym, doprowadzić do pacyfikacji Zachodniego Brzegu. Na razie nie wiadomo jednak na ile trwałe i poważne jest to osłabienie, choć IDF ściąga dodatkowe rezerwy na pogranicze z Libanem i Zachodnim Brzegiem.

Służby ratownicze w miejscu izraelskiego nalotu na sztab Hezbollahu, przedmieścia Bejrutu (Dahye). 27.09.2024 – Źródło: TASNIM

W skrajnie korzystnym dla Izraela scenariuszu, może dojść do całkowitego paraliżu Hezbollahu, a razem z nim do przesilenia politycznego w Libanie. Jeśli bowiem chrześcijańskie organizacje, zarówno te będące w rządowej koalicji jak i opozycji, dostrzegą słabość szyitów, mogą chcieć przejąć całkowitą kontrolę nad państwem. Muszą być jednak pewne zwycięstwa, bo ostatnie czego Liban potrzebuje, to kolejna długotrwała wojna domowa. Uważam jednak, że ten całkowicie fantastyczny do niedawna scenariusz, staje się w obecnych okolicznościach coraz bardziej realny. Przejęcie władzy mogłoby nastąpić w sposób relatywnie pokojowy, w wyniku atrofii struktur Hezbollahu. Wielu Libańczyków na wieść o śmierci Nasrallaha wyszło na ulice by świętować. Izrael będzie wspierać te tendencje, a udana interwencja lądowa mogłaby zdynamizować wydarzenia. Póki co, wydaje się że planem minimum jest blokada kraju tak by odciąć od niego dostawy uzbrojenia z Iranu i Syrii.

Oczywiście, możliwa jest także odpowiedź Hezbollahu, z pomocą wszystkiego co pozostaje w jego dyspozycji. Nie ma bowiem żadnych powodów aby wstrzymywać się przed dalszą eskalacją. Ostatnie granice zostały przekroczone. Teraz chodzi już tylko o wyjście z defensywy i odstraszenie przeciwnika. Okazanie słabości, uprawdopodobni scenariusz przesilenia politycznego w Libanie. Zademonstrowanie, że Hezbollah nadal może walczyć, ostudzi te zapędy. Pytanie, czy tak jest w istocie? Na razie mimo zwiększenia skali, ataki rakietowe organizacji nie wyrządzają większych szkód. Trudno powiedzieć też, kto miałby obecnie podjąć decyzję i nadzorować skoordynowaną odpowiedź, skoro przy życiu pozostał jedynie Abu Ali Rida, dowódca jednostki „Bader”, a pozostałe pozycję są/będą przejmowane przez nowych ludzi. Muszą się zemścić za swoich pobratymców, ale jednocześnie na pewno zastanowią się w jaki sposób wynieść z tego własne głowy. Te rozważania mogą zająć dłuższą chwilę.

Najważniejsze pytanie to, jak w tych okolicznościach zareaguje Iran?

Dla Teheranu Hezbollah stanowi bez mała najważniejszego i najsilniejszego sojusznika w regionie. Jego utrata doprowadziłaby do radykalnego osłabienia irańskiej strefy wpływów. Hezbollah pomagał w wygraniu wojny domowej w Syrii, stanowi narzędzie, dzięki któremu można szachować Izrael od północy. Zapewnia też bezpieczeństwo dla ostatniego odcinka nieformalnego szlaku z Iranu, przez Irak, Syrię aż do Morza Śródziemnego. Utrata dostępu do Libanu, byłaby niczym zatrzaśnięcie drzwi, których syryjska Latakia nie może w pełni skompensować (z uwagi na wojnę domową i sankcje wobec reżimu Baszara Al-Assada).

Do tej pory Iran za wszelką cenę chciał uniknąć bezpośredniego konfliktu, uderzając w Izrael za pomocą zależnych od siebie organizacji. Wyjątek stanowił odwetowy, bezpośredni atak rakietowy (ponad 330 pocisków i dronów) w kwietniu tego roku, obliczony głównie na odstraszenie. Teheran upewnił się, że Izrael i jego sojusznicy będą nie niego przygotowani. Chodziło bowiem jedynie o demonstrację potencjału i pogrożenie palcem, podbudowanie pozycji wśród zwolenników, a nie realne szkody, które doprowadzą do zbrojnej odpowiedzi na terenie Iranu. Atak został odparty, ale bardzo dużym zaangażowaniem środków, oraz w komfortowych warunkach wsparcia sojuszniczego. Mimo, że w tamtym momencie uniknięto dalszej eskalacji, Izrael kontynuował działania wymierzone w Oś Oporu.

Już 31 lipca, w środku Teherenu zabito przywódcę Hamasu – Ismaila Haniję. Iran obiecał odwet, który do dziś nie nastąpił. Wyjaśniono jedynie, że przeprowadzony zostanie we właściwym momencie. Tymczasem pod koniec września ginie cała wierchuszka Hezbollahu i sojusznicy Iranu mają prawo zapytać, dlaczego Teheran zachowuje bierność? Dlaczego pozwala im ginąć, a Izrael pozostaje bezkarny? Do ostrzału Izraela dołączyli jedynie jemeńscy Huti oraz irackie milicje, co okazjonalnie czyniły w minionych miesiącach. Podobnie, atakom poddane są też stacjonujące w regionie siły USA, których w ostatnim tygodniu wyraźnie przybyło, w związku z rosnącym napięciem.

Jeśli Ali Chamenei po raz kolejny okaże wstrzemięźliwość, regionalna pozycja Iranu może ulec dużemu osłabieniu. Na razie temat dyskutowany był na forum Rady Bezpieczeństwa, a sam ajatollah schronił się w nieujawnionym „bezpiecznym miejscu” na terenie kraju. Przed nim trudna decyzja. Porażka Hezbollahu, to cios w wizerunek i zachwianie spójności sojuszu. Izrael sukcesywnie eliminuje też kolejnych lokalnych dowódców IRGC. Zadaje kolejne ciosy. Jeśli tak dalej pójdzie, wkrótce może być za późno na efektywną reakcję, ponieważ utracone zostaną narzędzia do jej przeprowadzenia. Benjamin Netanjahu nie kryje się z zapowiedziami, że przyjdzie kolej zarówno na Huti, jak też irackie milicje.

Od lewej min. obrony Y. Gallant, szef sztabu gen. porucznik H. Halevi i d-ca lotnictwa gen. major T. Bar nadzorujący nalot, w którym zginął H. Nasrallah. Źródło: IDF

Sieć organizacji paramilitarnych to efekt wielu lat ciężkiej pracy IRGC, która pozwoliła słabemu gospodarczo i izolowanemu państwu, na stawanie w szranki z bogatszymi sąsiadami za pomocą pośredników. To dzięki tej polityce, pokonano koalicję pod wodzą Arabii Saudyjskiej w Jemenie, co w rezultacie wyłączyło Saudów z gry przeciwko Iranowi. To m.in. dzięki Iranowi, zniszczono rebelię w Syrii i Iraku włączając oba kraje (przynajmniej częściowo) w irańską strefę wpływów, a wypychając Amerykanów. Przykłady można mnożyć, ale faktem jest, że na tej podstawie Iran stał się regionalną potęgą, z którą trzeba się liczyć, co w miarę zmiany globalnego porządku umożliwiło mu otwarcie się na kontakty z Chinami i Rosją, oraz częściowe złamanie izolacji. Od tej drugiej Teheran otrzymuje technologie wojskowe oraz broń dalekiego zasięgu.

Tymczasem Izrael konsekwentnie atakuje irańską sieć powiązań, starając się zniszczyć poszczególne organizacje oraz liderów, a wcale nie jest wykluczone, że w końcu uderzy na Iran. Chodzi oczywiście o punktowe uderzenia w celu wyeliminowania poszczególnych osób, lub zastopowania irańskiego programu nuklearnego, ewentualnie porażenie potencjału wojskowego. Oba kraje nie graniczą ze sobą, więc ich bezpośrednie starcie dotyczy głównie ataków rakietowo-lotniczych oraz dywersji. Taka wojna jest możliwa, chociaż korzystniejsze dla Izraela będzie eliminowanie każdego z przeciwników z osobna i dostosowywanie się do okoliczności. Izraelskie lotnictwo ma pozycję dominującą, dlatego jest to najbardziej efektywny środek walki. Naloty będą wobec tego trwać, aż do osiągnięcia założonych celów, albo wyczerpania środków.

Jeśli Teheran zdecyduje się na odpowiedź, powinna ona być na tyle silna i skoordynowana, aby zepchnąć Izrael do defensywy. Pytanie jednak o koszty, czyli skutki wzajemnego ostrzału i zniszczenia infrastruktury, których irański przemysł energetyczny czy petrochemiczny może nie przetrwać. Jedynym skutecznym narzędzie odstraszania byłby wobec tego atom i właśnie ta sytuacja może skłonić Teheran do sięgnięcia po to rozwiązanie. To jest pozyskanie zdolności produkcji ładunku i ogłoszenie tego faktu. Jednocześnie, odstąpi od bezpośredniego ataku na Izrael po to, by nie narażać się na koszty. W ostatecznym rozrachunku, wszystkie sojusznicze organizacje stanowią dla Teheranu jedynie narzędzia, które z czasem będzie można zastąpić nowymi.

Na razie jednak Izrael przejął inicjatywę i wydaje się całkowicie kontrolować sytuację, a to z pewnością ośmiela Benjamina Netanjahu do dalszych działań. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat izraelska armia może całkowicie spacyfikować swoje bezpośrednie sąsiedztwo, co z kolei zachęci radykalnych syjonistów do kolejnej ekspansji terytorialnej. Twarda odpowiedź i eliminowanie największych wrogów Izraela może przekonać wielu Izraelczyków do przymknięcia oczu na wszystkie jego przewiny i kłopoty z prawem. A na to z pewnością liczy. To także walka o jego prywatną przyszłość.


Strona Globalna Gra jest wspierana przez Patronów.

Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ

Możesz też postawić mi kawę:

buycoffe.to/globalnagra