Ryzykowna gra
Po blisko dwuletniej stagnacji, linia frontu na Ukrainie wreszcie zaczęła się przesuwać. To nowe możliwości, ale także duże ryzyko. Dla obydwu stron konfliktu.
28-08-2024
Dla Kijowa sporym sukcesem stało się wkroczenie w obwód kurski Federacji Rosyjskiej, a dla Moskwy, przełamanie ukraińskiej obrony na kierunku Pokrowska, w Donbasie. Strony otworzyły sobie tym samym szereg nowych perspektyw, których jeszcze miesiąc temu nie było.
Oba dowództwa starają się wzajemnie przechytrzyć, godząc się na straty terenowe na jednym odcinku frontu, po to by realizować strategicznie ważne dla siebie cele na drugim. Towarzyszy temu żonglowanie jednostkami, przerzucanymi często o setki kilometrów z jednego krańca linii kontaktu na drugi. Zarówno Ukraińcy jak i Rosjanie, godzą się w tym względzie na spore ryzyko, które w końcowym rozrachunku wcale nie musi się opłacić.
Przyjrzyjmy się bliżej aktualnej sytuacji.
Kursk.
Trzeci tydzień operacji za nami. Zgodnie z oczekiwaniami, nie ma mowy o wyrzuceniu sił ukraińskich z obwodu kurskiego. Inaczej niż twierdzili sceptycy, nie doszło ani do ich masakry, ani zakończenia działań i wycofania. Przeciwnie, choć razem z nasyceniem terenu wojskiem, prędkość natarcia wyraźnie spowolniła, to co dzień odnotowywane są kolejne postępy. Według słów gen. Syrskiego, podległe mu siły kontrolują obszar o powierzchni 1294 km2, 100 miejscowości, a do niewoli wzięto 594 żołnierzy rosyjskich. Rosjanie zgromadzili w rejonie włamania 30 tys. ludzi, składających się z poborowych oraz oddziałów ściągniętych w trybie pilnym z Krymu, Chersońszczyzny, Zaporoża, Ługańszczyzny oraz Charkowa i Biełgorodu.
Na południe od rzeki Sejm, ukraińskie działania polegają głównie na blokowaniu Rosjan i naciskaniu od wschodu i zachodu, po to by przymusić ich do wycofania za rzekę, a przy tym trwa ustawiczne odcinanie od logistyki poprzez niszczenie przepraw pontonowych. Rosyjskie zgrupowanie od dwóch tygodni pozostaje w częściowym odcięciu od własnego zaplecza, jednakże jak na razie, wobec braku bezpośredniego zagrożenia dla Rylska, nie padł rozkaz do odwrotu (z wyjątkiem paska terenu przy granicy, w rejonie wsi Otruba). Dla Ukraińców to dość komfortowa sytuacja, pozwalająca na wyczerpywanie przeciwnika bez angażowania się w krwawe boje. Jedyne większe postępy czynione są od wschodu, w kierunku miejscowości Głuszkowo.
Głównym punktem oporu rosyjskiego w tym rejonie pozostaje Korieniewo. Sytuacja od dwóch tygodni pozostaje bez większych zmian. Ukraińcy zajęli pozycje we wschodniej wsi, a Rosjanie nadal siedzą w zachodniej zabudowie miejskiej, za rzeką Krepną. Siły ukraińskie nieustannie próbują przeskrzydlać Rosjan od północnego-wschodu. Kilka dni temu doszli do linii kolejowej Korieniewo-Lgów pod Aleksandrówką. Były też kolejne próby ataku na znajdujące się przy drodze na Rylsk, Tołpino. Bez powodzenia. Utrzymywanie obrony miejscowości, to bez wątpienia rosyjski sukces. To na nim wisi stabilność całego odcinka. Aktualnie, wydaje się, że Ukraińcy spróbują wedrzeć się jeszcze głębiej szerokim okrążeniem, dążąc do odcięcia Korieniewa kilka kilometrów dalej na północ. Dla porządku warto wspomnieć, że od zachodu, po drugiej stronie Sejmu znajdują się wysokie wzgórza, bez których uchwycenia nie da się podejść bliżej do zabudowań Korieniewa, stąd północny-wschód to jedyny dostępny kierunek ruchu.
Podstawą natarcia w rejonie na wschód od Korieniewa jest linia rzeki Krepnej, a główny ukraiński nacisk idzie na wsie Kremiannoje i Żurawli. Wygląda to tak, jakby jeszcze trwały tam walki z częściowo izolowanymi oddziałami rosyjskimi. To właśnie na odcinku północnym front wydaje się najbardziej przemieszany. Siły ukraińskie jeszcze w pierwszej fazie operacji wdarły się pod miejscowość Kromskie Byki i Kauczuk, omijały jednak poszczególne wsie, z których Rosjanie utworzyli izolowane punkty oporu. Nadal trwa ich sukcesywne oczyszczanie, a Rosjanie starają się kontratakować próbując odblokować obrońców. Działania toczą się ze zmiennym dla obu stron szczęściem, jednak to Ukraińcy sukcesywnie zwiększają stan posiadania.
Tak było we wsi Małaja Loknia. Dopiero we wtorek (27.08) Rosjanie donieśli o udanym wycofaniu części załogi z położonego na wzgórzu aresztu, który przez co najmniej tydzień walczył w pełnym okrążeniu. Nic dziwnego, jego konstrukcja przypomina mały fort. W chwili obecnej całość wsi powinna znajdować się już w ukraińskich rękach, co konsoliduje zdobycze w tym rejonie. SZU nadal są obecne na północ od niej. Problemem był/jest tu raczej brak kontroli nad odcinkiem na północny-wschód, czyli grzbietem i wschodnią stroną wzgórza po którym biegnie droga na Lgów. Specyfika terenu kanalizuje kierunki natarcia, a ciągnące się z północy na południe pasma wzgórz zazwyczaj przedzielają zasięg kontroli obydwu stron. Zdobycie grzbietów, pozwala na kontrolę obydwu zboczy.
Idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara dochodzimy do sąsiadującej z Sudżą wsi Martynowka, która od wielu dni jest zabezpieczona przez SZU. Walki toczą się na północ i wschód od niej, co widać np. na satelitarnej mapie pożarów (FIRMS). Ukraińcy podchodzą na północny-wschód od drogi na Lgów, poszerzając kontrolowany teren tam, gdzie weszli najgłębiej, czyli we wspomnianym już kierunku na Kauczuk – Kromskie Byki. Kłania się temat grzbietu wzgórza. W tej chwili są pod miejscowością Nieczajew (Nechaev) i Rozgrebli. Jeśli je zdobędą, dojdą od tyłu pod leżącą na drodze do Kurska miejscowość Bolszoje Soldatskoje, co z kolei zagrozi rosyjskim oddziałom broniącym się przy drodze R200.
To ważne, ponieważ równocześnie trwa poszerzanie strefy buforowej na wschód od Sudży. Tutaj ukraińskie oddziały zdobyły wieś Russkaja Konopielka (rzeczka Konopielka) i próbują dojść do całej linii wsi leżących nad kolejną rzeczką – Worobżą. To odległość ok 6 km w linii prostej. Zwinięcie się Rosjan do Bolszoje Soldatskoje odepchnie walki na kilkanaście kilometrów od Sudży. Równolegle poszerzana jest także strefa kontroli po północnej stronie rzeki Psel. W tym miejscu Rosjanie skutecznie bronią się w miejscowości Ulanok, jednakże dojście Ukraińców do rzeczki Worobży może zmusić ich do wycofania.
Po południowej stronie Psel, siły ukraińskie kontrolują Borki, stanowiące podstawę do ataku dalej na wschód. Zacięte walki toczą się na całej linii od tej wsi aż po Giri, ze szczególnym uwzględnieniem odcinka Krupiec-Kamysznoje. W ciągu ostatnich dwóch tygodni rejon ten wielokrotnie przechodził z rąk do rąk. Celem natarcia nadal pozostaje Bielica, która przy utrzymaniu się obecnych trendów, stanie się wkrótce podobnym punktem rosyjskiego oporu jakim jest w tej chwili Korieniewo. Rosjanie jednak silnie kontratakują po południowej stronie rzeki, udało im się odepchnąć Ukraińców najpierw z rejonu Giri, a następnie podeszli aż pod Spalnoje.
Podsumowując, operacja kurska powoli wytraca impet, w miarę jak Rosjanie kierują w rejon działań coraz więcej sił. W chwili obecnej są one niewystarczające do kompletnego zatrzymania przeciwnika, a tym bardziej do odbicia terenu, ale pierwszy okres dużej swobody manewru mamy już za sobą. Linie nadal zachowują względną płynność, ale już bez rajdów obydwu stron na dalekie tyły. Brak ówcześnie przygotowanych fortyfikacji oznacza, że pomniejsze miejscowości nie są uporczywie bronione. Spodziewałem się, że bez wprowadzenia do walki nowych oddziałów, ukraińskie natarcie będzie musiało się zatrzymać. Może to nastąpić w najbliższym czasie, choć są przesłanki świadczące o kolejnych rotacjach, co może wydłużyć okres trwania natarcia, aż do pierwszych deszczy.
Donbas.
Od początku lipca Siłom Zbrojnym Ukrainy nie udaje się ustabilizować linii w umownym rejonie „Awdijiwki”, po której upadku w lutym tego roku front przesunął się o 29 km na zachód. Obecnie mówimy więc o ataku na kierunku miasta Pokrowska, do którego brakuje Rosjanom ok. 9 km. Od początku sierpnia zajęli w tym rejonie powierzchnię ok. 145 km2.
Postępy rosyjskie są ustawiczne. Od początku sierpnia nie ma żadnego momentu stabilizacji. Głównie dlatego, że po wyłamaniu się przez rzekę Wołczę we wsi Progres (Prohres) bardzo łatwo im zwijać ukraińskie linie w osi północ-południe. Wszystkie budowane na tym odcinku fortyfikacje są zwrócone na wschód. Oznacza to więc, że Rosjanie obeszli je wchodząc na tyły obrońców i drugi brzeg blokującej postępy rzeki, a teraz skręciwszy na południe postarają się o zrolowanie ukraińskich pozycji w rejonie Doniecka (Marinki). Terenu, który utrzymywany był przez SZU nieprzerwanie od 2014 roku.
Bez wątpienia pierwotną przyczyną ukraińskiej porażki stało się włamanie Rosjan w rejonie wsi Oczeretyne, które z początku zostało przez Ukraińców zaryglowane. Jednakże wyczerpanie oddziałów i ewidentne błędy dowództwa odcinka doprowadziły do serii niekorzystnych następstw, a wreszcie rozsypania się obrony, która na przygotowywanych od zimy liniach miała utrzymać się przez wiele miesięcy. Co gorsza, nic nie wskazuje na to, aby postępy dało się w tej chwili zatrzymać. Dojdą prawdopodobnie aż po sam Pokrowsk, a następstwem obecnych działań może być też zrolowanie rejonu Wuhłedaru. Dopiero gęsta zabudowa Pokrowska i Mirnohradu da dobrą podstawę do długotrwałej obrony.
Trudno mi ocenić czemu ukraińskie najwyższe dowództwo postąpiło tak, a nie inaczej. Obecne na miejscu jednostki nie otrzymują należytego wsparcia, długo nie były rotowane i wyraźnie nie wytrzymały presji. Nie jest to proces nowy. Problem był wielokrotnie podnoszony nawet publicznie przez samych żołnierzy i ich dowódców jeszcze na wiosnę. Wprowadzenie nowych oddziałów z innych odcinków frontu nastąpiło dopiero pod koniec sierpnia, za późno żeby powstrzymać Rosjan przed poszerzeniem włamania na tyle, aby nie bali się o utrzymanie logistyki.
Jedynym logicznym uzasadnieniem dlaczego pozwolono na aż taką zapaść, jest szykowanie drugiego ukraińskiego uderzenia w innym miejscu, a Donbas (ten odcinek) składany jest, mówiąc brutalnie, w ofierze na ołtarzu wyższych celów strategicznych. Prezydent Zełenski i jego otoczenie mogło nie spodziewać się aż tak szybkich postępów Rosjan, amplifikowanych oczywistymi błędami dowodzących oficerów, ale moim zdaniem ewidentne jest, że kierunek ten w założeniach miał służyć jedynie opóźnianiu, a nie całkowitemu powstrzymaniu napastników.
Kreml z tej okazji skrzętnie skorzystał, a Władimir Putin miał wydać bezpośredni rozkaz aby z kierunku pokrowskiego nie wycofywać żadnych oddziałów, a co więcej, jeszcze wzmocnić siłę natarcia. Tak Zełenski jak i gen. Syrski zgodnie twierdzą, że operacja kurska miała wyciągnąć część oddziałów rosyjskich także z tego rejonu. Jeśli taki był rzeczywisty plan, to się nie udał. Wydaje mi się jednak, że to co mówią nie do końca jest prawdą.
Operacja kurska rozpoczęła dwa tygodnie po upadku Progresu, w chwili gdy wiadomo było, że włamanie stanowi poważne zagrożenie dla obrony całego odcinka. Co więcej, kłopoty zaczęły się także w rejonie Torecka i Niu-Jorku, choć tam sytuacja jest relatywnie nieco lepsza. Ryzyko podjęte zostało więc całkowicie świadomie. Mimo zapowiedzi skierowania dodatkowego wsparcia, naprawdę nie widać aby Kijów reagował adekwatnie do stopnia potencjalnego zagrożenia dla Pokrowska i okolic. Dlaczego? Wracamy do koncepcji kolejnego uderzenia, co do przygotowania którego przekonany jest rosyjski komentariat.
Nadal nie widać jednak żadnej operacji tego typu. Wszystkie paniczne doniesienia z rosyjskich kanałów Telegrama, w których autorzy twierdzą, że SZU dokonują inwazji na Briańsk, Biełgorod albo Zaporoże, to jedynie plotki albo wyolbrzymione do granic absurdu standardowe działania obydwu stron. W ostatnich dwóch tygodniach było takich naprawdę wiele. Owszem, Ukraińcy prowadzą drobne akcje zaczepne niewielkich oddziałów, utrzymując Rosjan w niepewności, ale nie ma jak na razie mowy o podobnej operacji jak ta pod Kurskiem.
Pytanie, które zadają sobie wszyscy, to czy takie uderzenie w ogóle nastąpi, a jeśli tak to kiedy?
Podsumowanie.
Prezydent Zełenski zapowiedział wysłanie nowych oddziałów do Donbasu w celu ustabilizowania sytuacji. Nie wydaje się jednak, żeby ewentualne kontrataki mogły odnieść większy sukces, przy braku dominacji w powietrzu. Nie łapie się noża gdy ten spada. Najpierw trzeba będzie oprzeć obronę o teren, konkretne punkty, które się do tego nadają. W obecnym przebiegu frontu w rejonie Pokrowska jest ich niewiele. Spodziewam się więc skrócenia linii i wycofania wysuniętych oddziałów. Straty jakie będziemy obserwować w trakcie tego procesu są nieuniknione.
Tymczasem Rosjanie z wielką determinacją wykorzystują powodzenie uderzenia na Pokrowsk zakładając, że Ukraińcy nie mają już sił na podobną akcję jak pod Kurskiem. Skoro tak, we własnym mniemaniu mogą bezpiecznie osłabić pozostałe odcinki frontu. Faktycznie, działania na Zaporożu, czy Ługańszczyźnie zupełnie stanęły. Osłabły natarcia na Czasiw Jar czy Wołczańsk. To dlatego rosyjscy milblogerzy są tak podenerwowani. Zdają sobie sprawę, że obie strony żonglują siłami, a w kilku miejscach rosyjskie linie zaczynają być niebezpiecznie cienkie.
Kijów wydaje się sądzić, że w końcowym rozrachunku straty w Donbasie powetowane zostaną rozstrzygnięciem wojny na korzyść Ukrainy. Operacja kurska udowodniła, że przy odpowiednim przygotowaniu możliwy jest powrót do walki manewrowej, co ma niebagatelne znaczenie dla perspektyw odzyskania utraconego terytorium. Moskwa uważa z kolei, że po wielu miesiącach stagnacji, powodzenie w Donbasie należy wykorzystać, nawet jeśli łączy się to z ryzykiem destabilizacji na innych odcinkach frontu.
Całokształt sytuacji przypomina mi walkę bokserską w ostatniej rundzie, gdy obaj zawodnicy starają się zdobyć jak najwięcej punktów przed końcowym gongiem. Mimo majaczącej na horyzoncie perspektywy negocjacji, to raczej złudne wrażenie. Wydarzenia na poszczególnych odcinkach frontu, wymiana ciosów i bolesne uderzenia, skupiają naszą uwagę na aspekcie taktycznym. Tymczasem ważniejszym od niego jest wymiar strategiczny. A tutaj liczy się też wielka polityka, oraz zdolność do zadawania strat na zapleczu. Zasadnicze znaczenie będzie też miała postawa Zachodu, w tym w szczególności USA.
W dniu 26 sierpnia, Rosjanie dokonali największego od początku wojny ataku lotniczego. Ponad setka dronów i drugie tyle pocisków uderzyło na ukraińską energetykę. Zdecydowana większość, została zestrzelona przez obronę przeciwlotniczą, ale te które trafiły spowodowały przerwy w dostawie prądu i wody obejmujące większość kraju. Kolejnego dnia atak ponowiono, ale już tylko kilkudziesięcioma dronami Szahid oraz kilkunastoma pociskami. Nic dziwnego, tak zmasowany atak pochłonął kilkumiesięczną rosyjską produkcję. Mówi się nawet o naruszeniu rezerwy strategicznej pocisków, choć otwartym pozostaje pytanie czy przypadkiem Rosjanie nie otrzymają dodatkowych dostaw od Iranu lub Korei Północnej. Jak na obserwowaną skalę, powodzenie nalotu było zaskakująco ograniczone w skutkach, niemniej prezydent Zełenski zapowiedział odwet. Jaki?
Od kilku tygodni ukraińskie drony z powodzeniem nękają rosyjskie bazy lotnicze. W ostatnim czasie dołączyły do nich składy paliw i ponownie rafinerie. W chwil, gdy piszę te słowa, od 11 dni płonie skład paliw w Proletarsku. Trafione zostały podobne instalacje w Kamieńsku Szachtyńskim (także obw. Rostowski) oraz Kotielniczu (obw. kirowski). Eksplozję odnotowano w elektrowni GRES w Riazaniu. Z kolei 22 sierpnia trafiony został prom służący do transportu cystern kolejowych, który kursował między Krajem Krasnodarskim, a Krymem. Widzę tutaj pewną korelację, szczególnie w odniesieniu do Krymu. Takich ataków będzie z pewnością więcej, także na głębokich rosyjskich tyłach.
Ukraińcy ogłosili w ostatnim dniach kilka nowinek. Dron z napędem odrzutowym o nazwie „Palianytsia” (Palenica – rodzaj tradycyjnego chleba ukraińskiego), o zasięgu do 600 km oraz opracowany w kraju pocisk balistyczny (może chodzić o „Sapsam/Grom-2”). Podobnie jak używany z powodzeniem pocisk manewrujący „Neptun”, produkowane w kraju środki rażenia dalekiego zasięgu stanowią protezę braku zgody na swobodne stosowanie zachodnich rozwiązań.
Waszyngton nadal blokuje możliwość użycia pocisków ATACMS na terytorium rosyjskim poza wyznaczonymi wcześniej granicami. Prezydent Zełenski zapowiedział, że Amerykanie otrzymają listę celów na terenie Federacji, na które Ukraińcy chcieliby uderzyć. Jack Kirby odmówił dziennikarzom odpowiedzi, kiedy ograniczenia zostaną zniesione. Poinformował jedynie, że rozmowy pozostaną poufne, a Biały Dom nie zmienia swojego dotychczasowego stanowiska. Kijów chce we wrześniu przedstawić zachodnim sojusznikom swoją aktualną strategię zwycięstwa. Według słów prezydenta Zełenskiego, jej immanentnym elementem są działa prowadzone w obwodzie kurskim.
W najbliższym czasie spodziewam się kontynuacji dotychczasowych trendów, czyli złych wieści z Donbasu, a dobrych z Kurska i być może innych rejonów. Przede wszystkim, dalej obserwować będziemy znaczące przesunięcia linii frontu. Mamy więc słodko-gorzki koniec lata i prawdopodobnie w takich nastrojach wkroczymy w jesień.
Niniejsza strona jest wspierana przez Patronów.
Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ
Możesz też postawić mi kawę:
0 komentarzy