Rok 2022
Jaki będzie nadchodzący rok? Na pewno pełen napięcia i zwrotów akcji. Wiele z toczących się w ubiegłych latach procesów znajdzie w nim swoją kontynuację, a czasem nawet finał. Z punktu widzenia analizy najgorsze jest to, że wszystko wydaje się możliwe.
31-12-2021
Spis treści:
- Pandemia
- Stany Zjednoczone Ameryki
- Chińska Republika Ludowa
- Federacja Rosyjska
- Polska
- Bliski Wschód
- Epilog
Na samym wstępie muszę się przyznać, że wyjątkowo trudno było mi zabrać się do napisania niniejszej prognozy. Mam raczej pesymistyczne zapatrywania na perspektywę najbliższych kilkunastu miesięcy, a w dodatku wszystko wskazuje na to, że globalne zawirowania dosięgną też Polskę.
Pisząc o finale toczących się procesów, mam na myśli niektóre z nich opisane we wcześniejszej prognozie na 2021 r. Uważny Czytelnik dostrzeże pewne powtórzenia. Na swoją obronę mogę powiedzieć, że historii nie da się spiąć w publicystyczne ramy dwunastu miesięcy. Ustalmy więc, że dzieje się powoli, okazjonalnie tylko przyspieszając.
W ostatnich dniach grudnia zagrożenia wydają się oczywiste. Trapi nas kryzys energetyczny i wysoka inflacja. Rosjanie straszą atakiem na Ukrainę, trwa kryzys graniczny z Białorusią, nerwowo popatrujemy na napięcia pomiędzy Izraelem a Iranem. Czekamy też jak zachowają się Chiny po zimowej olimpiadzie, co nowego wymyślą w stosunku do Tajwanu? Jak daleko posuną się na Morzu Południowochińskim? A nad wszystkim wisi jeszcze duch pandemii, która być może osiągnie swój punkt zwrotny, choć nie jest całkiem pewne jakim kosztem.
Pochylmy się nad każdym z tych zagadnień.
Pandemia
Minęły dwa lata zmagań z koronawirusem SARS-CoV-2. Mamy ogólnie dostępne szczepionki, a na rynek wchodzą pierwsze dedykowane leki. Po groźnym wariancie delta, w końcówce roku pojawił się łagodniejszy choć piekielnie zaraźliwy wariant omikron. Opierając się na badaniach publikowanych w kilku ostatnich tygodniach mogę stwierdzić, że powodowany nim COVID ma ogólnie łagodniejszy przebieg, rzadziej prowadząc do niewydolności oddechowej i powikłań, szczególnie wśród osób zaszczepionych. Ogromna liczba mutacji obecnych w tzw. kolcu białkowym pozwala mu omijać przeciwciała wytworzone przez szczepionki, czyniąc je mniej skutecznymi (kilku-kilkunastokrotny spadek ochrony przed zakażeniem), a niektóre z nich nawet zupełnie bezużytecznymi (np. chińską Sinvac). Konieczna będzie ich aktualizacja. Jednocześnie fakt, że namnaża się w gardle, a nie płucach kilkukrotnie wzmaga łatwość przenoszenia. To oznacza, że w krótkim czasie od pierwszego kontaktu zarazi się niemal cała populacja danego kraju. Tego procesu nie da się opanować bez absolutnie drakońskich metod kontroli społecznej, a w dodatku bardzo szybko niemożliwym staje się odpowiednio szybkie i masowe testowanie (potrzeby przekraczają techniczne zdolności). Dlatego jest to proces nie do zatrzymania.
Mając powyższe na uwadze, po raz pierwszy możemy dokonać ostrożnego założenia, że oto pojawiła się możliwość faktycznego przejścia zarazy w fazę endemiczną, w coś rzeczywiście podobnego do grypy (umiarkowanie groźnego) a nawet jej całkowitego zaniku. Wariant omikron skutecznie wypiera deltę stając się dominującym. Zanim to jednak nastąpi, należy zauważyć że masowość zarażeń przy jednoczesnym utrzymującym się na różnych poziomach ruchu antyszczepionkowym gwarantuje nam kolejną falę hospitalizacji i zgonów aż do wiosny, w szczególności osób niezaszczepionych z grup ryzyka. A na przełomie roku sytuację komplikuje jeszcze nakładanie się obydwu fal – delty i omikrona. Stanie się tak dlatego, że pomimo łagodniejszego przebiegu, efekt ten jest niwelowany przez znacznie większą liczbę osób jednocześnie zainfekowanych. Dokładnie tak wygląda na koniec grudnia sytuacja we Francji, Wielkiej Brytanii czy USA. Cały czas zachodzi wyraźna korelacja między liczbą hospitalizacji, a poziomem zaszczepienia. Koniec końców, głównym problemem pozostanie jak zawsze niewydolna służba zdrowia. Kraje korzystające ze szczepionek, które w niewielkim tylko stopniu chronić będą przed nowym wariantem lub z niskim odsetkiem odporności społecznej na pewno zniosą ten okres gorzej od pozostałych. Niemniej, także u nich gwałtowne przetoczenie się nowej fali powinno przynieść osłabienie epidemii (brak możliwości dalszego infekowania gdy wszyscy zachorują), choć wyższym kosztem ludzkim.
Jeśli tendencja łagodnienia patogenu się utrzyma (nie pojawi się nowy, groźny wariant lub nie wystąpią niespodzianki), to od połowy roku pandemia powinna powoli odchodzić w przeszłość. Sprzyjać temu będzie dopuszczenie do użycia kolejnych leków i poprawienie działania szczepionek. A wszystkie powyżej wymienione czynniki przełożą się też na odejście od polityki lockdownów. Wtedy pozostanie nam tylko poradzić sobie ze wszystkimi następstwami kilkuletniego rozchwiania gospodarki, w tym zwłaszcza z wysoką inflacją i rynkowymi niedoborami wszelkiego typu produktów.
Prognoza:
– Stopniowe zanikanie pandemii po zimowej fali, ze wskazaniem na drugą połowę roku.
– Nowe leki, nowe terapie, aktualizacja szczepionek.
– Trudne następstwa rozchwiania gospodarczego: inflacja i niedobory produktów.
Stany Zjednoczone Ameryki
Polityka zagraniczna Waszyngtonu pozostaje relatywnie słaba i chaotyczna, co ośmiela konkurentów do działania i stawiania daleko idących żądań. Tak reagowały Chiny, Rosja czy nawet Iran. A to z kolei powoduje duże wątpliwości wśród sojuszników, żeby wymienić chociaż Polskę, państwa bałtyckie, Izrael czy Francję. Kontynuowanie tego trendu doprowadzi do powstania regionalnych koalicji, mających wspomóc zagrożone państwa w razie niewypełnienia amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa. Sugestią w tym kierunku było np. podpisanie przez Francję i Grecję paktu obronnego, albo reakcje międzynarodowe po wydarzeniach w Afganistanie.
Czy tak będzie dalej, a proces erozji wiary w siły Waszyngtonu będzie postępował? Amerykanie na razie nie byli skłonni do daleko idących ustępstw wobec przeciwników, mając świadomość, że każdy taki ruch może zniweczyć mozolnie budowany system sojuszy już nie tylko w Europie czy na Bliskim Wschodzie, ale nawet na Indo-Pacyfiku, a na to nie mogą sobie pozwolić. W Polsce jednak pamiętany jest owiany złą sławą reset w relacjach z Rosją ogłoszony w 2009 roku przez ówczesnego prezydenta Baracka Obamę. Podobne postępowanie dzisiaj (np. poprzez pozbawienie budowanej bazy w Redzikowie rakiet Aegis Ashore) miałoby katastrofalne skutki, dlatego wydaje mi się mało prawdopodobne. Co jednak nie oznacza, że z podobną powagą Waszyngton podejdzie do państw ewidentnie tkwiących w szarej strefie między granicami wpływów. Dla przykładu, o ile Ukraina otrzymała jakąś formę wsparcia to może zostać jej pozbawiona, a porzucenie Białorusi (w rozumieniu wsparcia opozycji) wydaje mi się bardzo prawdopodobne, podobnie ustępstwa co do podziału wpływów na Bliskim Wschodzie, traktatu INF itp. formatów.
Póki co, spójność Zachodu jest utrzymywana, co uwidacznia się w twardej postawie prezentowanej przez NATO, szczególnie w osobie Jensa Stoltenberga. Począwszy od 2014 r. sojusznicy poczynili szereg kroków mających wzmocnić efekt odstraszania skierowany wobec Rosji oraz podnieść ogólne zdolności wojskowe członków paktu. Administracja Bidena tych założeń nie zmieniła. Pod koniec czerwca przekonamy się na ile sprawnie Sojusz odpowie na aktualne wyzwania międzynarodowe. To wtedy odbędzie się szczyt w Hiszpanii, gdzie przyjęta ma zostać nowa koncepcja strategiczna, która ostatecznie zastąpi poprzednią, jeszcze z 2010 r. Nie jest więc tak, że Zachód, mimo słabości USA jest zupełnie bezbronny i nieprzygotowany. Owszem, pełnowymiarowa wojna z Federacją Rosyjską byłaby ogromnym wyzwaniem (zwłaszcza w pierwszym okresie), ale o niej w tym kontekście nie można jeszcze mówić. Taka perspektywa stałaby się realna dopiero w chwili skutecznego rozbicia jedności Zachodu i osłabienia pozycji USA w Europie. Wiele zależeć będzie od postawy Francji, która od 1 stycznia przejmuje dowództwo nad siłami bardzo szybkiego reagowania NATO (VJTF), będąc jednocześnie skrępowaną perspektywą kwietniowych wyborów prezydenckich.
W moim odczuciu dużą winę za nieskuteczność amerykańskiej polityki zagranicznej ponosi osobiście prezydent Joe Biden. Jego buńczuczne deklaracje wypowiedziane wśród dziennikarzy nie idą w parze z czynami. Spotkania z innymi politykami sprowadzają się zazwyczaj do uśmiechów i poklepywania po plecach, podczas gdy całą „czarną robotę” odwala za głowę państwa administracja, a szczególnie sekretarz stanu Anthony Blinken. To także on prezentuje twardsze stanowisko USA cytując przy tym rzekome wypowiedzi usłyszane od prezydenta. A ten zdecydowanie bardziej aktywny jest na forum krajowym, gdzie walczy z republikańską opozycją poświęcając sprawom międzynarodowym absolutne minimum uwagi.
Jak duży to problem najlepiej obrazuje sytuacja z powoływaniem nowych ambasadorów. Do końca listopada 2021 roku zaledwie 16% prezydenckich nominatów objęło placówki. Najpierw za opóźnienie w przedstawieniu kandydatur odpowiadał sam prezydent, a gdy już je przesłał, blokadę w Kongresie wprowadziła opozycja (a dokładnie senator Ted Cruz w związku ze wstrzymaniem sankcji na rurociąg NS2 przez Biały Dom). W efekcie, blisko setka dyplomatów zaakceptowana została przez Senat dopiero pod koniec roku.
Jak na razie Joe Biden rzadko podróżuje i nieczęsto spotyka się ze światowymi przywódcami. W pierwszym roku kadencji odbył dwie podróże – obie do Europy. Zorganizowano je tak, by w krótkim czasie spotkał się z możliwie dużą grupą polityków. Uważam, że to tylko po części wina pandemii i związanych z tym utrudnień. Głównej przyczyny tej wstrzemięźliwości upatruję raczej w zaawansowanym wieku prezydenta i pogarszającej się sprawność psychofizycznej. Nie piszę tego, ponieważ uważam, że osiemdziesięciolatkowe (tyle lat prezydent skończy w listopadzie 2022 r.) nie nadają się do rządzenia. Znam takich, którzy zachowują wspaniałą sprawność dobiegając nawet do 90tki. Mówimy jednak o kluczowym dla globalnego ładu urzędzie, w państwie o ustroju prezydenckim, będącym jednocześnie niedawnym światowym hegemonem, a obecnie przechodzącym głęboki kryzys wewnętrzny. Pełnienie tej funkcji łączy się z ogromnym stresem. Joe Biden wyraźnie nie daje sobie rady z mnożącymi się wszędzie problemami. Jest za mało obecny w światowej polityce, nie podtrzymuje relacji sojuszniczych i nie sprawia wrażenia człowieka gotowego na wielkie wyzwania przed jakimi stoi świat. Przeciwnie, jak pokazał przykład Afganistanu (chaotyczna rejterada) i Niemiec (scedowanie odpowiedzialności za EŚW), próbuje chodzić na skróty pozostając przy tym upartym, a zdanie zmienia dopiero pod wpływem powszechnej krytyki. Tymczasem utrzymanie globalnej pozycji USA wymaga od niego dużej odporności psychofizycznej, dynamiki działań, a także przebiegłości dyplomatycznej, do czego nieodzowne będą liczne podróże. A tego organizm prezydenta może zwyczajnie nie wytrzymać.
Jego swoboda decyzyjna krępowana jest dodatkowo przez politykę wewnętrzną, próbę postawienia na nogi gospodarki podczas trwającej przebudowy ładu społecznego (na wielu płaszczyznach). Trudno spodziewać się poprawy skoro w nadchodzącym roku, z uwagi na wybory parlamentarne tzw. midterm elections (listopad), Amerykanie nadal pozostaną mocno zaangażowani sami sobą. Ważyć się będzie kontrola nad Kongresem, a Republikanie mają realną szansę na odbicie obydwu izb. To ogromne zagrożenie dla wyraźnie progresywnych Demokratów. Ich dążenia zostałyby zablokowane, a razem z nimi realizacja prezydenckich planów odbudowy/przebudowy kraju. Pamiętajmy też, że społeczeństwo jest nadal mocno spolaryzowane kwestiami związanymi z procesem wyborczym, co zwiastuje możliwość wystąpienia kolejnej fali niepokojów wzniecanych przez którąkolwiek z przegranych stron.
To szczególnie niebezpieczne, ponieważ w minionych miesiącach mieliśmy okazję obserwować okrzepnięcie i formalne potwierdzenie sojuszu chińsko-rosyjskiego. A to oznacza, że Waszyngton zostanie zmuszony do dzielenia swojej uwagi na przynajmniej dwa różne teatry działań. Do niedawna uważałem, że to Rosja czeka na turbulencje w innym rejonie świata, by w miarę bezkarnie poszerzyć swoje wpływy w Europie. Tymczasem końcówka 2021 r. przekonała mnie, że może być odwrotnie. To Kreml pierwszy postanowił przetestować amerykańską strefę wpływów, co zmusi Waszyngton do ostrzejszej reakcji i fizycznego zaangażowania (dopomoże temu presja Republikanów). A takie zaabsorbowanie amerykańskiej uwagi w Europie Środkowo-Wschodniej może być wykorzystane przez Pekin na Pacyfiku, co przy ewidentnej słabości wewnętrznej USA wydaje się całkowicie logiczne. Jeśli pretendenci chcą strącić hegemona z tronu rozbijając globalny ład, to kiedy jeśli nie teraz?
Prognoza:
– USA pozostaną reaktywne w stosunku do przeciwników, a przez to pozbawione inicjatywy i spóźnione wobec zdarzeń.
– Nie chcą angażować się w Europie, dlatego wydają się gotowe na niewielkie ustępstwa wobec Rosji w „szarej strefie”, co jednakże doprowadzić może do jeszcze większej agresji z jej strony.
– A to z kolei zmusi Waszyngton do pokazu siły i wzmocnienia swojej obecności, choćby i czasowej, co może być natychmiast wykorzystane przez Chiny do budowy napięcia na Pacyfiku i testowania amerykańskich gwarancji.
– Amerykańska słabość prowokuje sojuszników do brania spraw we własne ręce, stąd spodziewane są napięcia w relacjach z nimi (np. Izraelem, Francją, Polską).
– Związana z tym nerwowość i duże zaangażowanie uwagi, może być ponad siły prezydenta Bidena. Im więcej zdrowia sytuacja ta będzie go kosztować, tym większa szansa na przedwczesne zakończenie kadencji.
Chińska Republika Ludowa
Xi Jinping wprowadza w państwie coraz większy totalitaryzm, przywodzący na myśl czasy „rewolucji kulturalnej” Mao Zedonga. Nowe systemy inwigilacji i kontroli społecznej, wzmożona propaganda, publiczne piętnowanie i dyscyplinowanie niepokornych (czasem zabójstwa), sztuczna inteligencja wpięta w system karny, rosnąca skala szowinizmu wobec innych nacji, wszystkie te działania budzą coraz większy niepokój. Ta zerojedynkowość prowadzonej polityki skutkowała m.in. nałożeniem pierwszych międzynarodowych sankcji za zbrodnie w Sinciangu oraz całkowitym odwróceniem się Litwy, która zamiast Pekinu wybrała relacje z Tajwanem. W nadchodzącym roku oczekuję nasilenia tych tendencji, co może iść w parze z problemami wewnętrznymi (gospodarka, pandemia) oraz agresywną, dalszą militaryzacją rejonu Indo-Pacyfiku. Chińscy politycy bardzo źle znoszą jakąkolwiek krytykę, są na tym punkcie przewrażliwieni. Prawdopodobnie nie pozwolą sobie na agresywność przed planowaną na luty zimową olimpiadą w Pekinie, ale po jej zakończeniu – eskalacja jest raczej pewna.
Widzę jednakże jeden element, który mógłby zdestabilizować kraj w okresie zimowo-wiosennym, jest nim nowy wariant koronawirusa. Okazuje się, że chińskie szczepionki są wobec niego całkowicie nieskuteczne, a jeśli do tego faktu dodamy domniemaną minimalną, naturalnie nabytą odporność społeczną (z uwagi na drakońskie metody ograniczania ognisk epidemicznych), to Pekin może znaleźć się w poważnych tarapatach. Przy tak wysokiej zaraźliwości omikron rozniesienie się w chińskim społeczeństwie niczym ogień w buszu. Szczególnie, że świetnym rozsadnikiem może być organizowana olimpiada oraz chiński nowy rok. Władze wydają się bardzo poważnie traktować to zagrożenie, stąd jeszcze w grudniu mnożyły się masowe lockdowny.
Pod koniec roku Pekin dokonał kolejnego interwencyjnego skupu towarów ze światowych rynków powodując gwałtowny wzrost cen i przejściowe deficyty. Dotyczył on nie tylko surowców, m.in.: ropy, gazu i węgla, ale też – co szczególnie ciekawe – żywności. Jeśli o nią chodzi, takie akcje przeprowadzano kilkukrotnie w związku z ryzykiem długotrwałych lockdownów i kwarantanny. Niemniej, mam wrażenie że zapasy te byłyby cenne nie tylko w tym przypadku nieopanowanej pandemii. Władze mogą odczuwać pokusę by po raz kolejny wykorzystać budowany od lat nacjonalizm do konsolidacji społeczeństwa, co pomoże przekierować niezadowolenie na zewnątrz. Szczególnie, że w odpowiedzi na chińską presję Amerykanie zacieśniają relacje z Tajwanem. Pod koniec 2021 r. pojawiły się doniesienia, że tajwańska marynarka zostanie zaproszona do ogromnych, cyklicznych manewrów morskich RIMPAC (czerwiec-lipiec), to byłoby wyraźne przekroczenie kolejnej chińskiej czerwonej linii i spotkałoby się z proporcjonalną odpowiedzią. A takich przekroczeń dopuszczalnych granic na pewno będzie dużo więcej.
Warto przy tej okazji zauważyć, że USA z dużą determinacją konsolidują sojusze na Pacyfiku, co przekłada się na otwarcie komunikowaną i coraz szerzej akceptowaną potrzebę utrzymania niezależności Formozy. Wygląda na to, że „manewr Litwy” podnoszącej rangę relacji z Tajpej zostanie powtórzony przez pozostałe państwa bałtyckie oraz m.in. Czechy. Swoje poparcie dla niezależności Tajwanu wyraża też Japonia. Ta tendencja komplikuje chińskie plany, coraz bardziej odsuwając wizję polityczno-gospodarczej izolacji wyspy, a przez to przekreślając scenariusz przymuszenia jej mieszkańców do „pokojowego” zjednoczenia z kontynentalnymi Chinami. Co prawda Pekin stara się pozostawać w bliskiej relacji z regionalnymi formatami polityczno-gospodarczymi, takimi jak np. CPTPP czy ASEAN, ale na wielu płaszczyznach pozostaje blokowany przez amerykańskich sojuszników. Dlatego wydaje mi się, że konfrontacja o strefy wpływów na Pacyfiku może zacząć przypominać w tym roku to, co Rosja robi w Europie.
Kontrola eksportu towarów i komponentów mogłaby stać się bronią w chińskich rękach, szczególnie, że popyt znacznie przewyższa podaż. Do tej pory, Pekin robił odwrotnie, np. karał Australię zakazem eksportu węgla czy wina. W grudniu podobnie postąpił z Litwą. Jednakże sytuacja na świecie: trudności logistyczne, wzrost kosztów frachtu, lawinowy wzrost zapotrzebowania, przerwy powodowane pandemią itp., doprowadziły do permanentnych rynkowych niedoborów. Pekin jest więc w stanie decydować, który z odbiorców otrzyma zamówiony towar jako pierwszy i czy w ogóle. Tempo w jakim trwa obecna przebudowa łańcuchów dostaw (np. przeniesienia fabryk półprzewodników do Europy lub USA) pozwala sądzić, że większej niezależności od chińskich producentów, świat może oczekiwać dopiero w terminie 2-3 lat.
Taki szantaż towarowy na pewno szedłby w parze z wojskowym. W 2021 r. Pekin wzmocnił swoją obecność w Himalajach na granicy z Indiami, a z pomocą Rosji, z którą zacieśnił sojusz, utrzymuje napięcie m.in. wokół Wysp Kurylskich. Jeśli do tego zestawu doliczymy zawsze dyspozycyjną Koreę Północną, łatwo dostrzeżemy, że Pekin zostawia sobie przestrzeń do ewentualnych prowokacji wobec potencjalnych przeciwników, będących jednocześnie najważniejszymi amerykańskimi sojusznikami w regionie. Jest to sposób by zmusić New Delhi, Tokio i Seul do jak najmniejszego zaangażowania w przypadku rozpoczęcia nowego kryzysu tajwańskiego. A Moskwa, Phenian i Islamabad chętnie w tych machinacjach pomogą. Takie zawirowania, nawet bez przejścia do ostrej fazy konfliktu między którąkolwiek ze stron, doprowadziłyby do pogłębienia deficytów rynkowych, o których wspomniałem wcześniej. Ergo, podniosłyby cenę produkowanych w Chinach towarów i dobrze współgrały z taktyką „dziel i rządź”, nagradzania przyjaciół i karania wrogów.
O ile ostatnio słyszymy nieco mniej o inicjatywie Jednego Pasa i Szlaku w Europie, o tyle trzeba wspomnieć, że jest on intensywnie rozbudowywany w Azji. Coraz solidniej wygląda pakistański projekt CPEC, który razem z portem w Gwadarze pozwala omijać cieśninę Malakka. Pekin stara się także o rozpoczęcie podobnej inwestycji w nieodległym perskim Czabaharze. Z kolei w Laosie ukończono linię szybkiej kolei, która poza skomunikowaniem tego kraju łączy Państwo Środka z Tajlandią. Z nową siłą wzmożono prace nad inwestycjami w Mjanmie (głównie port w Kyaukphyu), gdzie Pekin wykorzystuje izolację rządzącej junty, osamotnionej po dokonanym niedawno zamachu stanu. Można więc powiedzieć, że Chiny zdecydowanie umocniły swoją obecność na Oceanie Indyjskim, co będzie widocznie w razie większych zawirowań na Bliskim Wschodzie. Każdy z budowanych przez nie portów, posiada lub będzie posiadał instalacje wojskowe zdolne do obsługi okrętów marynarki wojennej. A obecność ta staje się wyraźna także w Afryce, w której Chińczycy od lat prowadzą liczne inwestycje. Obserwacja tego procesu pozwala stwierdzić, że za ekspansją ekonomiczną zawsze idzie obecność wojskowa. Mówi się o planach budowy chińskich baz w Angoli, Gwinei Równikowej, Kenii i Tanzanii.
Dlatego jeśli dojdzie do eskalacji napięcia wokół Tajwanu, Chiny będą reagować kompleksowo, od Morza Wschodniochińskiego, przez Południowochińskie, Ocean Indyjski, Bliski Wschód aż po wybrzeża Afryki. Jednocześnie ryzyko otwartego konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi uważam nadal za umiarkowane. Pekin za wszelką cenę będzie chciał uniknąć pełnowymiarowego starcia z Amerykanami odwołując się raczej do taktyki pozostawania poniżej progu wojny. Sygnałem świadczącym o zmianie tego nastawienia będzie ewentualne zajęcie którejś z tajwańskich wysepek.
Prognoza:
– Dalsza eskalacja napięć z państwami bałtyckimi.
– Kolejny etap duszenia Tajwanu (po olimpiadzie).
– Dalsza ekspansja wojskowo/gospodarcza Bliski Wschód i Afryka.
– Możliwa gwałtowna epidemia w związku z nieskutecznością chińskich szczepionek.
– Konsolidacja sojuszu z Rosją i ściślejsze współdziałanie na arenie międzynarodowej.
– Wykorzystanie nowej formy szantażu towarowego.
Federacja Rosyjska
Przez cały ubiegły rok Kreml pozostawał w gotowości do konfrontacji, w międzyczasie przypieczętowując przejęcie kontroli nad Białorusią. Na wiosnę wykonał połączone z presją dyplomatyczną ćwiczenia wojskowe wokół Ukrainy. W lecie celowo opróżnił europejskie magazyny gazu przygotowując grunt pod kryzys energetyczny. W międzyczasie zacieśniał relacje z Chinami, Iranem i Izraelem, a gdy był już całkowicie przygotowany, przeszedł do konfrontacji z Zachodem, wykładając karty na stół. Jasnym jest, że czas oczekiwania skończył się i przeszliśmy do bardzo poważnej rozgrywki geopolitycznej. Komentatorzy często zastanawiali się nad prawdziwymi intencjami rosyjskich włodarzy, a tymczasem zostały one zupełnie otwarcie zakomunikowane. Federacja Rosyjska oczekuje realnego poszerzenia wpływów i utworzenia strefy buforowej wokół swoich granic. Żądanie to dotyczy nie tylko byłych republik sowieckich, ale także państw EŚW przyjętych do NATO po 1997 roku. Nie ma powodu by w te deklaracje nie wierzyć.
Na półkę odkładam wszelkie opinie mówiące, że taki ruch wykluczyłby Rosjan z europejskich salonów. Po pierwsze, zbyt wielu zachodnioeuropejskich polityków tkwi w kieszeni Putina (ostatni przykład, były francuski premier F. Fillon). Po drugie, Kreml nie chce mieć nic wspólnego z europejskim konstruktem cywilizacyjnym czemu od lat daje wyraz. Jasne, domaga się współdecydowania o układzie sił, ale cywilizacyjnie postawił na Azję. Jest ona zresztą bliższa rosyjskiej mentalności. Wystarczy by podzielona Europa pozostała rynkiem zbytu dla surowców i niczym więcej. Stąd poważnie traktuję rosyjskie deklaracje i uważam, że przełożą się one na jeszcze większą presję obliczoną na osiągnięcie zakładanych celów, łącznie z potencjałem na otwarty konflikt zbrojny z wybranymi państwami będącymi poza strukturami sojuszniczymi (o czym za chwilę).
Szantaż surowcowy trwać będzie póki rurociąg Nordstream 2 nie zostanie certyfikowany, a europejscy odbiorcy nie zgodzą się na długoletnie kontrakty. Stopień nacisku będzie zróżnicowany w zależności od konkretnych państw, ale będzie to presja ustawiczna. Oczekuję, że potrwa do połowy roku, choć możliwe, że w razie braku osiągnięcia oczekiwanych rezultatów także dłużej, do jesieni lub przełomu lat 2022/2023. Jest ku temu kilka powodów: toczący się proces legalizacyjny NS2 w Niemczech (opór w koalicji rządowej), wyłączenie niemieckich reaktorów jądrowych (zwiększenie zależności od węgla i gazu), kończona budowa Baltic Pipe (planowana na październik 2022), zakończenie długoletniego kontraktu na dostawy z Polską i brak nowego, francuskie wybory prezydenckie i wiązane z nimi nadzieje (kandydaci prorosyjscy) itd. Pod koniec roku EŚW powinna posiadać już realne zdolności do większej dywersyfikacji dostaw gazu (głównie za pośrednictwem Polski), wobec czego będzie mniej podatna na tego typu presję.
Innym, widocznym już teraz środkiem nacisku jest kolejny etap działań zmierzających do zmiany układu sił w pograniczu, tym razem już z użyciem narzędzi kinetycznych, tj. rzeczywistej konfrontacji wojskowej w regionie. Szczególnie, że nową kartą w talii stała się Białoruś, która stanowi znakomite narzędzie (pośrednika) w prowadzeniu rosyjskiej polityki, w tym osobiście Aliksander Łukaszenka. Podtrzymuję tezę, że może on zostać usunięty z urzędu przez Rosjan, w chwili gdy wypełni do końca swoją rolę. Głównym celem Putina pozostaje Ukraina, która znajdzie się w stanie realnego zagrożenia nowym etapem wojny już od pierwszego tygodnia stycznia. Pamiętać należy, że ewentualny atak musi rozpocząć się w oparciu o „prowokację”. Jakikolwiek podano by powód, jestem pewien, że propaganda przedstawi go jako agresję Zachodu, a za interwencją będzie przemawiać konieczność obrony obywateli rosyjskich znajdujących się poza granicami kraju. Takie zobowiązanie umieszczono już jakiś czas temu w rosyjskiej polityce bezpieczeństwa. Równolegle, intensyfikacji ulegną działania hybrydowe wobec Polski i państw bałtyckich. Szczególnie nasz kraj pozostaje kluczowym dla równowagi regionu. Spodziewam się stałej dyslokacji na terytorium Białorusi większych niż dotychczas rosyjskich sił wojskowych. Tym bardziej, że już zapowiadane są kolejne wspólne manewry (luty-marzec). Polityką paszportyzacji mogą zostać objęci rosyjskojęzyczni bezpaństwowcy także na Łotwie i Litwie. Ochrona ich statusu stałaby się osią ataku hybrydowego wzmacnianego przez kolejny kryzys graniczny kreowany poprzez użycie migrantów. Jednakże, taktyka ta może być stosowana także w innych częściach postsowieckiego świata (Kaukazie, Azji Środkowej).
Szczególną uwagę zwróciłbym na wszelkiego rodzaju prowokacje w otoczce kampanii dezinformacyjnych. Po działaniach rosyjsko-białoruskich służb można wnioskować, że eksploatowana będzie narracja o rzekomych „zbrodniach”, o których w tamtejszych mediach opowiada polski dezerter Emil Cz. Wpisuje się ona we wcześniejsze zarzuty o strzelanie do migrantów, które kierowane były wobec Ukrainy. Sam Sergiej Szojgu oskarżał w grudniu „amerykańskich najemników” o przygotowywanie ataku z użyciem broni chemicznej na mieszkańców Donbasu. Nie chodzi tutaj tylko o postawienie naszych państw w złym świetle i obrzydzenie ich rosyjskojęzycznym odbiorcom, ale także – być może – sprowokowanie lub zorganizowanie inspirowanej przez Kreml zemsty. W kontekście migrantów, prowadzonej przez islamskich terrorystów (z Syrii? Czeczenii?). To ważne, ponieważ na obecnym etapie Federacja Rosyjska nie jest gotowa (ani chętna) do bezpośredniej konfrontacji z NATO w granicach sojuszu. Zanim to nastąpi, konieczne byłoby całkowite wyłączenie z gry Ukrainy. Stąd wszelkie wrogie, agresywne działania pozostawać będą poniżej art. 5 paktu. Postawienie oficjalnych zarzutów ludobójstwa, stanowiłoby podkładkę pod np. uprowadzenie rzekomo zabłąkanych po drugiej stronie granicy żołnierzy/pograniczników, którzy następnie byliby sądzeni przez białoruskie sądy.
Wielu komentatorów uważa, że Rosji nie stać na poniesienie gospodarczych kosztów jakiejkolwiek agresji w Europie. Uważam, że nic bardziej mylnego. W chwili pisania tych słów, Federacja posiada ponad 620 mld USD rezerwy w walutach i złocie oraz 191 mld USD zgromadzonych w tzw. Funduszu Dobrobytu Narodowego. Z takimi środkami, opornie nakładane i ograniczone w skali sankcje gospodarcze mogą być dla kraju nieprzyjemne ale na pewno nie zabójcze. Stąd tak wyraźna wewnętrzna konsolidacja i przygotowania do całkowitego odcięcia od Zachodu. Likwidacja niezależnych organizacji pozarządowych, biurokratyczne ograniczenia dla obcokrajowców chcących przybyć do kraju, czy wreszcie cenzurowanie mediów społecznościowych (także zachodnich). Mam taką hipotezę, że jeśli środki z FDN nie zostały dotąd uruchomione to właśnie dlatego, że ich wpompowanie w gospodarkę i budowę dobrobytu obywateli nastąpi po możliwej agresji i po nałożeniu kolejnych zachodnich sankcji. W ten sposób ich efekt zostanie w odbiorze społecznym znacznie zniwelowany. Możliwe, że jakość życia przeciętnych Rosjan ulegnie nawet krótkotrwałej poprawie. Wyższe emerytury i świadczenia socjalne, inwestycje w infrastrukturę publiczną, poprawę opieki zdrowotnej itp.
Reasumując, Kreml pójdzie w tym roku na zwarcie z Zachodem. Będzie chciał doprowadzić do jego rozbicia i wewnętrznego skłócenia. Żeby zwiększyć swoje przewagi rozciągnie działania destabilizacyjne nie tylko na wschodnią flankę NATO, ale także na Bałkany, Bliski Wschód, Azję Środkową i Indo-Pacyfik, gdzie ściśle współdziałać będzie z Chinami. Sygnały co do takiego kierunku odbieraliśmy przez większość minionego roku. Waży się los Bośni i Hercegowiny, Mołdawii, Armenii, Turcji, Iranu, Iraku i Tajwanu. Te wszystkie potencjalne punkty zapalne są Moskwie bardzo na rękę. Wszędzie zaznaczy swoją (istniejącą już) obecność co umożliwi jej rozgrywanie globalnej strefy wpływów poprzez manipulowanie regionalnym układem sił. Głównym punktem działań, pozostanie Europa, a obiektem nowego bezpośredniego, nawet kinetycznego ataku – Ukraina. Nie wierzę bowiem w osiągnięcie trwałego porozumienia pomiędzy USA a Rosją, a tylko ono mogłoby ten scenariusz ostatecznie przekreślić. Ważne więc na ile i czy w ogóle Waszyngton będzie w stanie ustąpić.
Prognoza:
– Umocnienie sojuszu z Chinami.
– Prawdopodobna nowa agresja wobec Ukrainy jeśli nie dojdzie do porozumienia z USA.
– Działania hybrydowe wobec Polski i państw bałtyckich.
– Stałe dyslokowanie większej ilości wojsk na Białorusi.
– Możliwe usunięcie Aliksandra Łukaszenki z urzędu.
– Szantaż surowcowy do ~jesieni 2022 roku.
– Zaangażowanie w punktach zapalnych lub wykreowanie takowych (Europa, BW, Pacyfik).
Polska
Wyjątkowo napiszę kilka słów o naszym kraju, który znalazł się w punkcie krytycznym dla jego dalszej przyszłości. Z wyzwaniami nowego roku będziemy musieli się zmierzyć w stanie wewnętrznego rozchwiania i nie do końca przygotowani. Zaniedbania ostatniej dekady rozciągające się na wszystkie struktury państwa mszcząc się z bezlitosną siłą. Obserwujemy jak ogromnej presji poddana jest niewydolna służba zdrowia, jak sypie się przeciążony system energetyczny, jak wiele jeszcze brakuje naszej armii. Jesteśmy skłóceni i spolaryzowani, z rozregulowanym wymiarem sprawiedliwości i upolitycznioną administracją, tak urzędniczą jak i samorządową. Winą za ten stan rzeczy obarczam całą klasę polityczną i wszystkie rządy z tego okresu. Jednocześnie nie sięgnęliśmy jeszcze dna. Posiadamy kilka atutów i zdolność ich wykorzystania. Aby wyjść cało z opresji musimy za wszelką cenę przezwyciężyć wewnętrzne różnice i skupić się na przemyślanej i pragmatycznej polityce stabilizującej nasze położenie.
Zacznę od atutów. Od stycznia Polska przejmuje przewodnictwo w OBWE, co da nam większy wpływ na europejską politykę międzynarodową. W drugiej połowie roku, jeśli wszystko dobrze pójdzie, nie tylko ukończymy rurociąg Baltic Pipe, ale też zwiększymy możliwości terminala LNG w Świnoujściu oraz otworzymy interkonektory łączące naszą sieć z Litwą i Słowacją. Wreszcie osiągniemy niezależność surowcową, która pozwoli nam regularnie eksportować gaz do państw regionu, a to uczyni z Polski centrum regionalnej dywersyfikacji. Zwiększy też jej znaczenie na arenie międzynarodowej. Projekty takie jak ukończony przekop Mierzei Wiślanej czy tunel w Świnoujściu mogą dodać dodatkowego splendoru, ale ich istnienie jeszcze nie przyniesie istotnych owoców w nadchodzącym roku.
Także w tym okresie powinniśmy ujrzeć dostawę dwóch kompletnych baterii „Wisła”, czyli wyrzutni rakiet Patriot, pierwszych 28 czołgów Abrams, zintegrowanych z wyrzutniami Spike wieży ZSSW-30 na Rosomakach, kolejnych zmodernizowanych Leopardów 2PL, nowych rakiet Piorun oraz dużej ilości amunicji i rakiet do armatohaubic Krab, moździerzy Rak, wyrzutni Langusta itd. Nasz potencjał wojskowy wzrośnie, ale relatywnie nieznacznie (proporcjonalnie do liczby egzemplarzy), ponieważ większość nowego sprzętu pełną operacyjność osiągnie dopiero w kolejnym roku. Natomiast sam fakt jego pozyskania, w połączeniu z uruchomieniem amerykańskiej bazy Aegis Ashore w Redzikowie będzie silnym sygnałem geopolitycznym mającym swoją wartość dyplomatyczną.
Zwłaszcza, że Polska jest wyraźnym środkiem ciężkości i osią bezpieczeństwa dla państw bałtyckich i Ukrainy. Z tego powodu musi pozostać aktywna w kreowaniu regionalnej polityki bezpieczeństwa i stale upewniać się, że państwa o których mowa, otrzymają możliwie najszersze wsparcie międzynarodowe mogące pomóc im przeciwstawić się rosyjskiej presji. A gdyby doszło do otwartego konfliktu zbrojnego na Ukrainie, będziemy pierwszym krajem, do którego skieruje się fala uchodźców, których będziemy musieli w przemyślany sposób przyjąć.
Jednocześnie jednak taka rola naszego kraju uczyni z niego cel ataku. Pora wymienić zagrożenia. Przekonany jestem co do dalszego trwania kryzysu granicznego w połączeniu z nowymi elementami, np. utrudniania tranzytu. Myślę także, że zagrożona sabotażem będzie nasza infrastruktura energetyczna (nie tylko elektrownie ale też rurociągi). Z uwagi na niestabilną scenę polityczną i dużą polaryzację, spodziewam się takiego rozbicia wewnętrznego, które wyłączy ze sprawnego funkcjonowania ośrodki decyzyjne (np. upadek rządu). Tego typu próby były w minionym roku dokonywane za pośrednictwem ataków hakerskich i upublicznienia pozyskanych w ten sposób e-maili. Być może temat nie został jeszcze wyczerpany, na co wskazuje np. afera z systemem Pegasus. Może to być szczególnie łatwe z uwagi na wyraźną słabość koalicji rządowej i narastające w niej podziały. Co ważne, liczba wrogów jakich narobiła sobie ZP zwiększa prawdopodobieństwo, że nawet zachodni sojusznicy będą chcieli podstawić jej nogę. Ogólnie rzecz biorąc, wielu aktorom może zależeć by nasza sprawność pozostawała na niskim poziomie, a plany nie doszły do realizacji. Dlatego pisałem o potrzebie wewnętrznej konsolidacji i współpracy ponad podziałami.
W tym kontekście należy też rozpatrywać spór prawny toczony z Unią Europejską. Sam nie jestem zwolennikiem federalizacji Europy ani kierunku w jakim podąża rozszerzona interpretacja traktatów, ale czas i styl w jakim polskie władze postanowiły zadać cios w eurofederalizm są dla nas szalenie niebezpieczne. Po pierwsze skutkują wstrzymaniem transferu funduszy co będzie miało przełożenie na gospodarkę, po drugie europejscy sojusznicy rządu jeszcze nie mają władzy (np. Le Pen, Salvini) albo mogą ją za chwilę stracić (Orban – wybory na Węgrzech). Po trzecie zaś, idąc do boju w ważnych sprawach zostawiamy za plecami chaos spowodowany przez kompletnie nieudaną reformę wymiaru sprawiedliwości. To jak zaczynać bieg mając sprawną tylko jedną nogę. A bieg będzie długi, bo nie wygląda na to aby Unia Europejska skłonna była do ustępstw. Poza tym otwarcie tej puszki pandory (traktatów) powoduje, że spory na ten temat zyskają nową dynamikę. Europa będzie musiała tę kwestię ostatecznie rozstrzygnąć, a to wcale nie będzie proste ani szybkie.
Znajdujemy się w pozycji, w której zaatakowani zostaniemy z dwóch stron naraz. Od zachodu ciężkie działa wytoczyła Bruksela w czym wspierać ją będzie Berlin, a ze wschodu wielowymiarową presję połączoną z oczerniającą nasz kraj kampanią dezinformacyjną prowadzić będzie Moskwa. A wszystko to podczas kryzysu na granicy i wojny zaraz obok, niedoborów energetycznych i towarowych, wysokiej inflacji, niewydolnej służby zdrowia i wewnętrznej niestabilności politycznej. Z uwagi na powyższe uważam, że pierwsza połowa roku będzie dla naszego kraju wyjątkowo ciężka. Być może trochę lepiej zacznie się dziać na jesieni, ale pod warunkiem, że uda nam się wspólnymi siłami wyjść z matni w jakiej z wielu różnych przyczyn się znaleźliśmy. To będzie gra o zachowanie podmiotowości państwa polskiego, która przeciągnie się także poza 2022 r. Jeśli sobie nie poradzimy, skończymy na stole jako danie mocarstw.
Prognoza:
– Wielowymiarowy kryzys wewnętrzny w Polsce (gospodarka, zdrowie, energetyka, społeczeństwo).
– Kontynuacja sporu z Brukselą (wstrzymanie funduszy).
– Presja ze strony Rosji: sabotaż, dezinformacja, kryzys graniczny, cyberataki, wstrzymanie tranzytu.
– Możliwy rozpad koalicji rządowej.
– Spodziewana delikatna poprawa w drugiej połowie roku (wzmocnienie pozycji międzynarodowej, energetyki, wojska), ale trudna sytuacja utrzyma się do 2023 r.
Bliski Wschód
Absolutnym regionalnym numerem jeden pozostaje jak zawsze konflikt między Iranem a Izraelem. Oba państw wielokrotnie straszyły się bezpośrednim atakiem rakietowo-lotniczym. Przez cały rok dochodziło do różnorakich akcji sabotażu, bombardowania instalacji wojskowych (głównie w Syrii), napadów na statki handlowe, zabójstw agentów itp. Osią sporu pozostaje program nuklearny Iranu, tj. miarowe wzbogacanie izotopu uranu (U-235), wykorzystywane przez Teheran do polepszania swojej pozycji negocjacyjnej podczas rozmów toczonych w Wiedniu, na temat przywrócenia umowy denuklearyzacyjnej (JCPOA). A ponieważ nadal nic z nich nie wynika, cierpliwość Tel Awiwu jest na wyczerpaniu. Co prawda władzę z rąk Benjamina Netanjahu przejął jego niedawny koalicjant Naftali Bennett, ale jego poglądy na kwestię Iranu są nawet bardziej radykalne niż poprzednika.
Status quo regionu jest zaś takie, że z końcem grudnia zakończyła się aktywna obecność wojsk amerykańskich w Iraku, który szuka stabilizacji po ostatnich wyborach parlamentarnych. US Army co prawda pozostanie w kraju, ale z żołnierzami w roli instruktorów, ewentualnie niewielkich sił do walki z ciągle działającymi resztkami ISIS. Amerykańska obecność w regionie została zredukowana także w Królestwie Arabii Saudyjskiej, Jordanii i Kuwejcie. Tymczasem Rijad nadal nękany jest przez jemeńskich Huti, a siły Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej coraz śmielej postępują w Zatoce Perskiej, co widać było po uprowadzeniu koreańskiego tankowca wprost spod nosa US Navy. Dlatego z wymiernym skutkiem kontynuowana jest normalizacja między Izraelem, a państwami sunnickimi rozpoczęta jeszcze za prezydentury Donalda Trumpa. To wygaszanie frontów stanowi sygnał regionalnej konsolidacji pośrednio wymierzonej w Iran. Nim jednak Tel Awiw zdecyduje się na atak na perskie instalacje nuklearne, musi ustabilizować swoje własne podwórko. Za jego północną granicą Liban stał się państwem kompletnie upadłym bez żadnej nadziei na poprawę, za to ze swobodnie działającym Hezbollahem. A wpływy organizacji rozciągają się też na Syrię, w której mocną obecność nadal utrzymuje Iran (stąd grudniowy izraelski nalot na port w Latakii). Z kolei bitwa rakietowa ze Strefą Gazy pokazała, jak niebezpieczne może być pozostawienie rozognionej Palestyny w momencie ewentualnego konfliktu z Iranem. Dlatego vice premier Benny Gantz spotkał się w grudniu z prezydentem Abbasem. Oczekuję, że kolejne rozmowy odbędą się już w formacie Abbas-Bennett. To pierwszy krok ku nowemu porozumieniu z Autonomią Palestyńską. Mam jednak całkowitą pewność, że niezależnie od tego procesu, w razie niepowodzenia toczonych w Wiedniu rozmów i dalszych postępów ze wzbogaceniem uranu, Izrael będzie gotowy do ataku na irańskie instalacje, a Iran może z pełną mocą odpowiedzieć. Z użyciem sił rakietowych oraz poprzez regionalnych sojuszników (Hamas, Hezbollah, Huti). Byłaby to silna, choć pewnie krótkotrwała wymiana ciosów. Takiej percepcji sprzyja bliższa kooperacja Teheranu z Pekinem i Moskwą, które dają reżimowi ajatollahów większą swobodę działania pomimo amerykańskich sankcji.
Pewną niewiadomą stanowi dla mnie dalsze postępowanie Turcji. W minionym roku przeżywała duże problemy gospodarcze (fatalny kurs liry), które najwyraźniej całkowicie pochłonęły uwagę prezydenta Erdogana. Tymczasem sytuacja na styku Turcja-Iran-Azerbejdżan pozostała ciekawa. Powtarzają się krótkotrwałe starcia między Armenią i Azerbejdżanem, a Iran coraz mocniej wspiera Erewań. Zapowiadane jest otwarcie perskiego konsulatu w mieście Kapan, pomiędzy korytarzem laczyńskim (do Stepanakertu) oraz Zangezur – łączącym Nachiczewan z Azerbejdżanem. To wyraźny sygnał, że Teheran zamierza wstawić but w drzwi prowadzące do złączenia „jednego narodu w dwóch krajach” (Turcji i Azerbejdżanu). Dalsza perska ingerencja rodzić może napięcia także po irańskiej stronie granicy, gdzie większość mieszkańców to etniczni Azerowie. Turcji może zależeć na rozpaleniu tam antyperskiego powstania, po to by dać sobie argument do interwencji na Kaukazie i wyrzucenia zeń Iranu, a w następstwie utrzymać izolację Armenii. Przy okazji odwróci to uwagę tureckiego społeczeństwa od problemów wewnętrznych. O takim scenariuszu pisałem jeszcze w poprzednim roku i nadal go podtrzymuję. Byłoby to korzystne dla Izraela, a z drugiej strony komplikowało sytuację Moskwie, potrzebującej sił Południowego Okręgu Wojskowego w rejonie Ukrainy, a nie dyslokowanych na Kaukazie.
Prognoza:
– Wiele zależy od wyniku rozmów w Wiedniu.
– Możliwy bezpośredni atak izraelski na irańskie instalacje nuklearne.
– Możliwa irańska odpowiedź bezpośrednio na terytorium Izraela.
– Dalsze wrzenie na styku Turcji-Iranu-Azerbejdżanu z potencjałem na lokalny konflikt.
Epilog
Na zakończenie powyższych przewidywań chciałbym dodać jedno pozytywne przemyślenie. Wydaje mi się, że rok 2022 zostanie zdominowany przez nowe osiągnięcia w zakresie technologii kosmicznych. Nie chodzi tylko o dokonania Elona Muska i Space X, loty komercyjne firm Virgin i Blue Origin, ale ogólny powrót ludzkości do kosmosu i to z dużą dynamiką. Uruchomiony powinien zostać nowy kosmiczny teleskop Webba. Kolejne dwa moduły otrzyma chińska stacja Tiangong. Loty w kosmos zawsze były technologicznym kołem zamachowym nauki. Tak będzie i tym razem. To zdecydowanie dobra wiadomość.
I tym optymistycznym akcentem zakończę, życząc Wam wszelkiej pomyślności w niekoniecznie sympatycznym roku 2022.
Źródło grafik: Wikipedia.org (licencja otwarta Creative Commons)
Niniejsza strona jest utrzymywana z wpłat darczyńców i dzięki wsparciu Patronów.
Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ.
3 komentarze
JSC · 2022-01-02 o 02:09
Część moich przewidywań dałem w komentarzu do Podsdumowania 2021 zatem dam tu tylko komentarze do przewidywań autora:
(…)kończona budowa Baltic Pipe (planowana na październik 2022)(…)
To że planujemy wtedy skończyć to nie znaczy, że dowieziemy… trzeba w końcu pamiętać o zamieszaniu w Danii.
(…)Polityką paszportyzacji mogą zostać objęci rosyjskojęzyczni bezpaństwowcy także na Łotwie i Litwie.(…)
Te kraje akurat na to ciężko zapracowały sobie na V kolumnę. Pozbawienie obywatelstwa mogłoby do zaakceptowania jedynie w okresie przejściowym do moment utworzenia systemu zwalczania wrogich elementów, po którym Państwa te powinna przyznać status obywatela wszystkim bez wyjątku… bo od pozbawiania praw publicznych wrogim elementom jest prawo karne.
(…)Uważam, że nic bardziej mylnego. W chwili pisania tych słów, Federacja posiada ponad 620 mld USD rezerwy w walutach i złocie oraz 191 mld USD zgromadzonych w tzw. Funduszu Dobrobytu Narodowego.(…)
Warto wspomnieć o tym, że Rosja coraz bardziej uniezależnia się od systemów obrotu pieniężnego zależnego od USA. Powiedziałbym, że grunt pod nogami pali się raczej Stanom. W zeszłym roku można zaobserwować możliwy początek trendu na kryptowaluty w regionie latynoskim. A do tego niechcący wepchnęli w ręce Rosjan całe góry afgańskiej heroiny, którą Taliban, które Taliba musiał sprzedać bez targowania się… co Rosjanie, którzy muszą robić jakąś kontrakcję dla ekspansji e-CNY powinni wymusić warunkiem zgodnie, z którego jakieś 10-15 % wartości zapłaty będzie dokonywana w BTC.
(…)Być może temat nie został jeszcze wyczerpany, na co wskazuje np. afera z systemem Pegasus.(…)
Rząd sam podłożył sobie tą świnię, bo wykorzystywał go w sposób nielegalny… Gdyby było inaczej to podstawy prawne już dawno leżałyby na stole. Przy sprawie Emila Cz. w pół dnia potrafili dotrzeć do mandatu za wykroczenie drogowe do jakiego miał się dopuścić w okolicach Olsztyna. Chyba się zgodzimy, że takowy dokument jest o wiele trudniej znaleźć niż dokument z doniesieniem do prokuratury.
(…)Z uwagi na niestabilną scenę polityczną i dużą polaryzację, spodziewam się takiego rozbicia wewnętrznego, które wyłączy ze sprawnego funkcjonowania ośrodki decyzyjne (np. upadek rządu). (…)
Upadku rządu bym się nie spodziewał… W przypadku przegranie wyborów nie skończy się tylko na konsekwencjach politycznych, ale i karnych, a nawet z czymś a’la Norymberga.
(…)Projekty takie jak ukończony przekop Mierzei Wiślanej czy tunel w Świnoujściu mogą dodać dodatkowego splendoru, ale ich istnienie jeszcze nie przyniesie istotnych owoców w nadchodzącym roku.(…)
Obawiam się, że nie zaimponujemy tunelem w mieście, które nie ma nawet 50 tys. mieszkańców, krajom, które swoich stolicach mają rozbudowane sieci Metra oraz kolei podmiejskiej. Kraj, który ma ambicje bycia liderem Międzymorza musi mieć po prostu większe osiągnięcia.
A jeśli chodzi o Przekop Mierzei to stoję na stanowisku, że jest bez sensu… Bez inwestycji w porcie, których już dawno wiadomo, że nie będzie … https://innpoland.pl/154537,elblag-nie-dostanie-rzadowych-pieniedzy-na-poglebienie-portu , nie ma co nawet sobie wyobrażać, aby wykorzystać potencjał Przekopu. A po za tym nazywanie inwestycji, która nie pociągnie za sobą uruchomienie szeroko zakrojonej żeglugi śródlądowej na Mazurach, strategiczną jest groteskowe.
A jeśli chodzi zaś o turystykę to większy splendor przyniesie nam uporządkowanie kwestii linii energetycznych tak, aby nie dochodziło do takich sytuacji jak w Piszu… https://radioolsztyn.pl/zaglowka-zahaczyla-o-linie-energetyczna-zginal-14-latek-probujacy-ratowac-zaloge-lodzi/01586421
To jest jeden z nielicznych przypadków, które zostały nagłośnione, ale jak się poszuka na forach wędkarskich to z miejsca znajdzie się masę innych.
Filip Dąb-Mirowski · 2022-01-03 o 22:21
BP – W Danii nic takiego się nie dzieje na razie. Dokończą na czas ten kawałek na lądzie, a jak nie to mogą puścić istniejącymi liniami.
USD – do upadku tej waluty jeszcze daleko, jak się zacznie kocanka na świecie to kapitał nie ucieknie w krypto tylko dolara właśnie. Krypto nie ma moim zdaniem szans na stanie się powszechnym środkiem płatniczym i miejscem dla kapitału innego niż spekulacyjny. Nie w tej formie, nie dzisiaj.
Emil Cz. – nie wiem o co chodzi z tym porównaniem? Faceta zatrzymała policja, przyjechała ŻW. Patrol napisał raport i wysłał do komendanta w Elblągu, ten powinien natychmiast przekazać do jednostki. Nie zrobił tego. Jednostka wysłała go na granicę bo nie było komu robić, a ten od razu uciekł. Zrobiła się afera, komendant przesłał raport. Ot i cała tajemnica, pisano o tym.
Mierzeja – strategiczny projekt o wielkim potencjale. Musi za nim iść pogłębienie toru wodnego i rewitalizacja portu (drugi etap realizowany jest od kwietnia 2021). MW może wyrwać cały region z marazmu. A co do tego ma linia nad szlakiem turystycznym i żeglarze, którzy nie zastosowali się do przepisów narażając życie i zdrowie swoje i innych? Chyba tylko tyle, że po zakończeniu pierwszego etapu to faktycznie będzie głównie ruch mniejszych jednostek a nie towarowy 😉
Upadek rządu – nie będzie teraz żadnych wyborów, tylko albo rząd mniejszościowy albo fachowców na przeczekanie. Terminy nie pozwalają, a później już się nie będzie opłacać. Norymberga? Wyroki? Nie ma takiej możliwości. W Polsce od afery alkoholowej nie skazano żadnej „szajki” politycznej, a nawet w ewidentnych przypadkach rozchodziło się po kościach. W 3RP politycy są, co do zasady, bezkarni. Jeszcze trzeba by się zastanowić pod jakimi niby zarzutami? To są mrzonki, nawet przy całkowitej wygranej opozycji.
JSC · 2022-01-04 o 01:05
(…)USD – do upadku tej waluty jeszcze daleko, jak się zacznie kocanka na świecie to kapitał nie ucieknie w krypto tylko dolara właśnie(…)
Jak się zacznie owa kocanka to USA zaczną wyrzucać nieprzyjazne kraje ze SWIFT’a, wtedy dla mieszkańców tych krajów dolary staną się trudnoużywalne, a to mocno uderza w wartość waluty na danym terenie.
(…)Patrol napisał raport i wysłał do komendanta w Elblągu, ten powinien natychmiast przekazać do jednostki.(…)
A z tego co słyszałem to ta informacja nie dotarła do wojskowych, zatem była dostępna. A w porównaniu chodzi, że mandat drogówki funkcjonuje na dużo niższych szczeblach niż powiedzmy notatki służbowe o podjęciu kroków prokuratorskich i/lub procesowych… w przypadku dezertera będzie to fakt rychłego (biorąc pod uwagę moment wybuchu afery) uprawomocnieniu się wyroku w sprawie znęcania się nad matką, co de facto powinno wyklucza go z działań, które przewidują możliwość wystapienia sytuacji wymagającej użycie środków przymusu bezpośredniego czy w przypadku Pegasusa wnioski do sądu o pozwolenie na ingwiwilacje podejrzanego.
(…)Mierzeja – strategiczny projekt o wielkim potencjale. Musi za nim iść pogłębienie toru wodnego i rewitalizacja portu (drugi etap realizowany jest od kwietnia 2021). MW może wyrwać cały region z marazmu.(…)
Jeśli w porcie są jakieś prace to chętnie o nich się dowiem, bo tak się składa, że trafiam głównie na informacje, o zapytaniach poselskich do Ministra Gróbarczyka dofinansowania dla niezbędnych prac.
A jeśli chodzi o wyrwanie całego regionu z marazmu to dedykowane Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej powinno przygotować szczegółową strategię jak te użeglugowienie widzi. I niestety o ile jakieś dokumenty na temat rozwoju portów morskich się znalazło to jeśli chodzi użeglugowienie nawet to sztandarowe, czyli Wisły to cały research idzie w prasówkę.
(…)A co do tego ma linia nad szlakiem turystycznym i żeglarze, którzy nie zastosowali się do przepisów narażając życie i zdrowie swoje i innych? Chyba tylko tyle, że po zakończeniu pierwszego etapu to faktycznie będzie głównie ruch mniejszych jednostek a nie towarowy 😉(…)
Sporo o turystyce w kontekście Przekopu jednak się mówi. A jak idziemy od strony prestiżu to z tego co słyszałem to tamtejsze drogl żeglarskie są tak usiane, że wysokie jednostki muszą co chwila składać maszt. I tak się składa, że jeśi chcemy ściągać turystykę, za którą idą duże pieniądze, warto słuszne oburzenie na głupotę sprawców wypadków uzupełnić o refleksję nad tym, aby niebezpiecznych miejsc było jak najmniej.
(…)Nie ma takiej możliwości.(…)
Dotychczasowa praktyka rzeczywiście na to wskazuje, ale zwracam uwagę, na to poczynania na niwie praworządności spowodowały niebywałe wk##w. A zarzuty? Już za końcówkę 2015 Duda podpadł pod art. 231 KK, a tzw. sędziowe-dublerzy pod art. 227 KK.