Prawo silniejszego

Podsumowanie treści:

  • USA wzmaga regionalne konflikty (Bliski Wschód, Pakistan-Indie, chiński Sinciang).
  • Europa chce współpracować z Chinami, ale różni się w taktyce negocjacyjnej co te wykorzystują cynicznie grając na zachodnich sentymentach.
  • Donald Trump wygrywa bitwę z demokratami, jego pozycja ulega wzmocnieniu, możliwa reelekcja i zaostrzenie prowadzonej polityki międzynarodowej wobec UE, Chin, Rosji, Iranu, Korei Płn. i Wenezueli.

Wstęp.

Jest coś niesamowitego w tym, jak w dzisiejszym świecie postrzeganie tego kto jest „dobry” a kto „zły” potrafi się zmienić w mgnieniu oka. W czasach Zimnej Wojny, doskonale wiedzieliśmy, że to Amerykanie są tymi dobrymi chłopakami, a ZSRR stanowi imperium zła. Czy dzisiaj moglibyśmy powiedzieć to samo? Połowa Niemców uważa, że to USA stanowią największe zagrożenie dla bezpieczeństwa w Europie, przeciwnego zdania jest ledwie 47%*. Mówi to wiele o stanie relacji euroatlantyckich oraz zmusza do głębszego zastanowienia nad równowagą sił w kontekście wzmożonych działań Chińskiej Republiki Ludowej w drodze do trwałego osadzenia inicjatywy Pasa i Drogi w Europie w początkach 2019 roku.


Czy takie spojrzenie Niemców na działania Waszyngtonu powinno nas zaskakiwać? W zasadzie nie. Podobnie uważają też Francuzi (chociaż w nieco mniejszym stopniu – 44% widzi zagrożenie w USA wobec 48% przeciwnego zdania), a oba kraje są obecnie pod amerykańskim pręgierzem. Wystarczy posłuchać aroganckich wystąpień ambasadora USA w Niemczech – Richarda Grenella, by z większą dozą sympatii potraktować delikatne działania ambasador Georgette Mosbacher w Warszawie. To co szokuje w Europie, to w ujęciu globalnym – nihil novi. O rozkładzie dotychczasowego porządku światowego wiadomo już przecież od kilku lat. Na rosnące wpływy Chin reagowała jeszcze pierwsza administracja Barracka Obamy, ustami sekretarz Clinton ogłaszającej tzw. zwrot na Pacyfik pod koniec 2011 roku. Sześć lat później Amerykanie już wiedzieli, że nie są w stanie ani kontrolować, ani powstrzymać chińskiej ekspansji metodami pokojowymi. W międzyczasie silnie zredukowali swoją obecność w Europie i na Bliskim Wschodzie co pośrednio (jako jeden z powodów), szybko doprowadziło do wybuchu wojen o wpływy i zdestabilizowało sytuację. Jasnym stało się także, że gra w Azji nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Wszelkie inicjatywy handlowe posłużyły ostatecznie dalszemu osłabieniu USA i umocnieniu jej konkurentów. Jeszcze przez cały 2017 rok, administracja świeżo wybranego prezydenta Donalda Trumpa próbowała przywrócić USA dawną pozycję na drodze negocjacji handlowych i politycznych wzmocnionych jedynie sugestią groźby. Poniosła jednakże porażkę, dlatego już od początku następnego roku, USA przestały grać elegancko. Nie miały zresztą ani pieniędzy by kupować sobie przyjaciół (czyt. inwestować), ani czasu potrzebnego na powolne szukanie konsensusu między sojusznikami (czyt. negocjować) – odwrotnie niż Chiny. W dodatku, krępowane były własnoręcznie narzuconymi zasadami światowego porządku, których poszanowania nie mogli już wymusić wobec łamiących je państw. Ani wobec Rosji szalejącej w Europie Wschodniej i na Kaukazie, ani wobec Chin w Azji, ani – co gorsza – wobec Iranu czy Korei Północnej. A skoro tak, zasady te odrzucili w całości. Odtąd już ostatecznie zakończył się czas multilateralizmu, zastąpiony przez „prawo silniejszego”. Wojna celna, nie tylko z Chinami ale też Europą. Naginanie do woli hegemona szantażem, wpływami i wtrącaniem się w wewnętrzną politykę sojuszników. Wzmacnianie inicjatyw choćby w teorii zmierzających do regionalnych podziałów (np.: Trójmorze), a osłabianie tych polegających na globalnej współpracy (TTIP, TPP). Cedowanie projekcji siły na lokalnych sojuszników (np.: Izrael, Polskę), wszystko wg zasady „dziel i rządź”. A taka gra, nie mogła się podobać opinii publicznej na Zachodzie, przyzwyczajonej do braterskiej miłości i samostanowienia. Wiadomo, krzywda czy niesprawiedliwość boli podwójnie gdy czyni nam ją dotychczasowy „dobry chłopak” a nie drań, który robi dokładnie to czego się po nim spodziewamy.

**Chińsko-amerykańskie zapasy**

Wszystko po to, by powstrzymywać Chiny. Mimo wojny celnej i rodzących się problemów gospodarczych (spadek wzrostu gospodarczego do poziomu z czasów światowego kryzysu 2008/2009) Pekin z każdym dniem jest coraz bliższy realizacji swojej flagowej inicjatywy Belt and Road (Pasa i Szlaku). Inwestuje ogromne pieniądze w Azji i Afryce, krok po kroku przybliżając infrastrukturę komunikacyjną, transportową i wojskową do Bliskiego Wschodu, a po nim do docelowej Europy. Dlatego USA, zgodnie z oczekiwaniami analityków, zaczynają grać coraz ostrzej. Oficjalnie, wstrzymawszy kolejną falę taryf celnych, nadal kontynuują rozmowy na temat porozumienia handlowego. Te niby mają „iść dobrze”, a Chińczycy ponoć nie szczędzą Trumpowi obietnic finansowych ale jakoś nadal nie widać finału negocjacji. W ich cieniu, obie strony ścierają się kreując regionalne przewagi lub wykorzystując słabości przeciwnika. Czasem bardzo brutalnie.

W lutym 2019 roku byliśmy bardzo blisko od wybuchu pełnoskalowej wojny między Indiami a Pakistanem o Kaszmir, która na razie tli się pod postacią konfliktu granicznego (jednakże o intensywności i skali nieobserwowanej od lat, z potencjałem gwałtownej eskalacji). Taka ewentualność to ogromny problem dla Pekinu, który musiałby interweniować zbrojnie. Nic dziwnego, Pakistan od dłuższego czasu flirtował z Chinami, co ostatecznie doprowadziło do poprowadzenia jednej z odnóg Nowego Jedwabnego Szlaku przez chiński Kaszgar, a dalej pakistański odcinek doliny Kaszmiru (Gilgit-Baltistan) wprost do kontrolowanego przez Chińczyków portu w Gwadarze. Trasa (tzw. CPEC) osiągnęła wstępną operacyjność jeszcze pod koniec 2016 roku i dzisiaj stanowi bardzo ważny szlak lądowy omijający kontrolowaną przez Amerykanów cieśninę Malakka (przejście z Morza Południowochińskiego na Ocean Indyjski). Nieprzypadkowo, w tym samym czasie USA zaczęło głośno podnosić sprawę prześladowania chińskiej mniejszości muzułmańskiej. Tak się składa, że zamieszkuje ona w regionie Sinciang, którego miastem powiatowym jest właśnie Kaszgar. Jest to region różniący się kulturowo i etnicznie (ludy tureckie) od Chin właściwych. Miejscowe grupy separatystyczne (czasem dżihadystyczne jak Islamski Ruch Zachodniego Turkiestanu) bardzo chętnie przyjmują hojne datki od wspierających ich walkę anonimowych darczyńców. Mają zresztą bardzo bogatą tradycję powstań narodowych oraz żywe doświadczenie ostatnich trzydziestu lat mniej lub bardziej wzmożonej konspiracji. Oczywiście konflikt w Sinciangu nie jest sztucznie wykreowanym problemem. Chińskie władze faktycznie umieszczają Ujgurów w wielkich obozach reedukacyjnych, gdzie po wieloletniej indoktrynacji i braku kontaktu z rodziną, pozbawiani są swojej kultury i języka. W ten sposób władze radzą sobie z liczącymi sobie wiele lat tendencjami separatystycznymi. Podobnie jak konflikt o Kaszmir, który trwa między Indiami a Pakistanem od kilku dekad. Tym chętniej jednak wszelkie inicjatywy mogące zdestabilizować regiony, przez które przechodzi Nowy Jedwabny Szlak, są USA na rękę.

Źródło: AFP

Z tego samego powodu USA stale dolewają oliwy do ognia na Bliskim Wschodzie. Najpierw uznaniem Jerozolimy za stolicę Izraela, a ostatnio poprzez formalne uznanie okupowanych od końca lat 60’tych XX wieku syryjskich Wzgórz Golan za część państwa żydowskiego. To powoduje wrzenie świata arabskiego i dalej antagonizuje poszczególne grupy interesu. Jest w tym też trochę politycznej pragmatyki. Waszyngtonowi zależy bowiem na wygranej partii Likud Benjamina Netanjahu, obecnego premiera, który jest zwolennikiem prewencyjnej wojny z Palestyńczykami i Iranem. A wybory parlamentarne są tuż tuż, więc Amerykanie nie szczędzą mu ciepłych słów i gestów. Zwłaszcza, że nic ich nie kosztują, mając charakter stricte symboliczny. Jedynie w dalszej przyszłości mogą stanowić pewien precedens (choć przecież nie pierwszy, vide Kosowo, Krym). Społeczność międzynarodowa na razie nie uznaje amerykańskich deklaracji za wiążące, a wręcz się im sprzeciwia (podobnie jak to było z „rosyjską” Abchazją, Osetią, Naddniestrzem, Ługańskiem itp.) co tym bardziej czyni takie gesty pustymi.

Tymczasem rozzuchwalone jankeską „miłością” władze w Tel Awiwie popadają w coraz większą megalomanię i nacjonalistyczną paranoję. Krwawo tłumiły palestyńskie protesty na granicy Strefy Gazy (2018 rok, podejrzenie o zbrodnie wojenne), stale wykonują bombardowania irańskich baz w Syrii, czy też grożą Teheranowi użyciem broni jądrowej. W warstwie słownej, o wątpliwej jakości uprawianej przez Netanjahu retoryki mogliśmy przekonać się kilkukrotnie sami, choćby ostatnio z okazji warszawskiej konferencji bliskowschodniej (luty 2019). Ponowna wygrana Likudu będzie gwarancją wojny w regionie, docelowo – wygranej przez sojuszników USA. Antycypując taką, dalszą destabilizację Bliskiego Wschodu, Chińczycy podjęli swoją własną grę. Gotowi byli nawet wysłać siły pokojowe do Syrii i aktywnie wzmacniają swoje kontakty w regionie. W tym z Izraelem, który co prawda na razie działa po myśli USA, ale stara się też zachować pewien pragmatyzm. Wszelkie tego typu zbliżenia między sojusznikami Waszyngtonu a Pekinem, powodują u amerykańskich decydentów białą gorączkę i serię impulsywnych działań zmierzających do przerwania niemile widzianych relacji. A to nie zawsze wychodzi.

Głównie dlatego, że świat Zachodu nadal sentymentalnie wierzy w miękki liberalizm i konsensus, mimo że jedynym realnym gwarantem takiej polityki były właśnie Stany Zjednoczone. A te postanowiły zmienić swoje podejście co niezmiernie wszystkich dziwi (vide różnice w postrzeganiu Iranu, Chin, Rosji). Wykorzystaniu właśnie tego sentymentu służyła dyplomatyczna ofensywa Xi Jinpinga w Europie w marcu 2019 roku.

**Chińskie obietnice**

O ironio! Chińczycy są od ludzi Zachodu tak różni kulturowo, że ich sposób życia i tok rozumowania co i rusz budzą nasz sprzeciw. Azjatyckie deprecjonowanie jednostki i przekładanie nad nią dobro ogółu, kontra europejskie wynoszenie indywidualności na piedestał. Liberalna demokracja, wobec reglamentowanej wolności w cieniu konfucjańskiego autorytaryzmu. Wieloletnia polityka depopulacyjna, wobec naszych starań o repopulację. Niecierpliwość konsumpcjonizmu wobec spokojnego patrzenia w dal. Różnimy się we wszystkim, a mimo to Xi Jinping przyjeżdża do Europy mówiąc o multilateralizmie, poszanowaniu zasad prawa międzynarodowego, partnerskich relacjach i odrzuceniu sumy zerowej w stosunkach bilateralnych i wielu mu wierzy, lub przynajmniej udaje. Jedni chcą chińskich pieniędzy, inni dostępu do rynku. Pekin chce zbytu dla swoich towarów, ale jest też w stanie przyjąć dobra produkowane w Unii, zwłaszcza że pojawiła się paląca konieczność zastąpienia dostaw z USA.

Chińską delegację witano w Rzymie (21.03.2019) z wielką pompą licząc na niebotyczne profity. Mimo ogromnej presji sojuszników i wewnętrznych konfliktów, Włochy podpisały akces do inicjatywy Pasa i Drogi (w tym banku AIIB oraz programu Made in China 2025) jako pierwsze państwo grupy G7. Przeciwne temu były zarówno USA (z wiadomych powodów), Unia Europejska (ponieważ chce negocjować z Chinami jako całość, nie dopuszczając do skonfliktowania wewnętrznego) jak i część włoskiego rządu (Liga Północna była generalnie przeciw, Ruch 5 Gwiazd mocno za). Choć przed spotkaniem mówiono nawet o 7 mld euro inwestycji, ostatecznie skończyło się na 2.5 mld. Włochy zostały zmuszone do wycofania się ze współpracy w zakresie telekomunikacji, lotnictwa i przemysłu stoczniowego przez Amerykanów. Z kolei ekipa Xi Jinpinga doskonale wiedziała jak rozegrać tę partię. Co prawda, podsekretarz w ministerstwie gospodarki Włoch – Michelle Geraci, będący głównym negocjatorem porozumienia (zna język), bronił się w jednym z wywiadów, obiecując wzrost tej kwoty nawet do 20 mld euro w ciągu kilku lat współpracy ale nie da się uciec od wrażenia, że nadzieje były dużo większe. Chińczycy umocnią swój włoski przyczółek, rozbudują infrastrukturę portów w Trieście i Genui ale wątpliwe by Włochy zyskały na zwiększonym eksporcie produktów do Kraju Środka. Jednym słowem, balansowanie między interesami Unii Europejskiej i jej pogróżkami dotyczącymi włoskiego budżetu, USA których istotne bazy znajdują się w słonecznej Italii oraz własnymi potrzebami, nie zakończyło się dla Rzymu najlepiej. Eksperci zwracają uwagę, że takie „tanie sprzedanie skóry” może się skończyć podobnie, jak w przypadku krajów Afryki i Azji, gdzie chińskie inwestycje szybko przełożyły się na przejęcie całych hubów transportowych i działów gospodarki.

Źródło: The Australian

Jak wiele prawdy jest w takim stwierdzeniu pokazała kolejna wizyta Xi Jinpinga, tym razem we Francji (26.03.2019). Prezydent Emmanuel Macron przyjął go z szacunkiem, ale też rezerwą. Francuzi nie pozwolili rozgrywać się wbrew UE, demonstracyjnie zapraszając na spotkanie także kanclerz Angelę Merkel i szefa komisji UE Jean Claude Junckera. W takim składzie, Macron i Merkel bez ogródek wypomnieli Chinom prześladowanie mniejszości muzułmańskiej, łamanie praw człowieka i praktyki monopolistyczne. Rozumiejąc też, że spotkanie w formacie CHRL-UE ma się dopiero odbyć (Bruksela, 9 kwietnia 2019), bardzo jasno postawili sprawę współpracy w ramach inicjatywy Belt and Road:

Najpierw otwórzcie swój rynek dla naszych towarów, a później pogadamy o tym jak będziemy współpracować na Nowym Jedwabnym Szlaku.

Bo też Europa chce przystąpić do tego projektu, ale na czytelnych zasadach. Bardzo uważa też, by nie wpaść w pułapkę chińskich obietnic. Najpierw wyrównanie bilansu handlowego, ustanowienie precyzyjnych reguł, a dopiero później współpraca i to w ramach całego bloku państw. Ale nie chodzi tylko o przeciwdziałanie nadmiernej chińskiej ekspansji, której wymiar przestał się podobać w europejskich stolicach. Tandem Niemiec i Francji ustawia się na korzystnych pozycjach, tak by odpowiednio skanalizować szlaki komunikacyjne NJS. A tych jest przecież kilka: ze wschodu (Rosji), południowego-wschodu (Ukrainy i Rumunii) i południa (Grecji, Włoch). To zneutralizuje formaty takie jak 16+1, za pośrednictwem których Europa Środkowo-Wschodnia chciała pozyskać chińskie inwestycje. Swoją drogą, szesnastka, mimo wielu starań, nie uzyskała spodziewanych korzyści i wiele mówi to o polityce Pekinu.

Tymczasem mimo braku podpisania akcesu do B&R oraz presji USA, Paryż zyskał bardzo wiele. Wartość zawartych kontraktów sięgnęła 40 mld euro, z czego 30 mld euro Chiny wydadzą na zakup 300 samolotów Airbus. Pozostałe sektory gospodarki, objęte porozumieniem dotyczyły tzw. zielonej energii, przemysłu stoczniowego i systemu bankowego. Nawet bez wliczania umowy na zakup samolotów, Francja zyskała czterokrotnie więcej pozostając asertywną na chińskie awanse, niż bijące im pokłony Włochy. To ważna lekcja techniki negocjacyjnej, która sprawdziła się również w Polsce. Przypomnieć należy jak po aferze szpiegowskiej Huawei (styczeń 2019), Chiny mocno protestowały. Tymczasem zaraz po opadnięciu emocji, firma zadeklarowała chęć otworzenia centrum bezpieczeństwa, dodatkowego centrum badawczo-rozwojowego w Warszawie oraz centrum technicznego w Katowicach (łącznie mające kosztować 2 mld złotych). Chinom bardzo zależy na dostępie do rynków Europy, dlatego próbują wchodzić do niej na wiele sposobów, poprzez indywidualne ustalenia z każdym z państw. Nie zamierzają się przy tym jakoś specjalnie obrażać. Doznawszy porażki, spróbują innej taktyki.

To dlatego przewodniczący Xi Jinping odmienia multilateralizm przez wszystkie przypadki. Mało które państwo jest na tyle bogate i silne politycznie, by oprzeć się pokusie oraz polityce chińskiej ekspansji. Pekin daje pieniądze na inwestycje, których w krajach Azji i Afryki zwyczajnie nie ma. Jest ich też coraz mniej w Europie. Dlatego krok po kroku, świat nieuchronnie zmierza w kierunku chińskiej dominacji. Czemu z rosnącą obawą przyglądają się Stany Zjednoczone. Zwłaszcza, że w ostatnim czasie zaliczyły serię dyplomatycznych porażek.

**Wielki kij wujka Trumpa**

Jedną z przyczyn słabości amerykańskiej polityki zagranicznej jest konflikt wewnętrzny. Wojna totalna pomiędzy republikanami a demokratami już dawno przybrała niespotykane rozmiary i osłabiała pozycję USA na arenie międzynarodowej. Najlepiej było to widać podczas negocjacji Trump – Kim w Hanoi (27-28.02.2019, Wietnam), które zakończyły się niczym. W tym samym czasie, gdy amerykańska delegacja szukała możliwości denuklearyzacji Korei, były prezydencki prawnik Michael Cohen zeznawał przed Kongresem nazywając swojego ex-pryncypała „oszustem, rasistą i kanciarzem”. Z mieczem Damoklesa impeachmentu wiszącym nad głową Trumpa, Kim zażądał pełnego zniesienia sankcji już na samym początku całego procesu. Liczył na to, że desperacko łaknący sukcesu politycznego Amerykanin, zgodzi się na takie ustępstwa. Ale przeliczył się. Amerykanie zerwali szczyt, ponieważ skala jednostronnych ustępstw i tak była już zbyt duża, podczas gdy północnokoreański reżim nie wykonał żadnych realnych ruchów zmierzających do zamknięcia programu nuklearnego (wbrew deklaracjom). To zresztą tradycyjna taktyka reżimu, od eskalacji do deeskalacji i z powrotem (więcej o tym w artykule z kwietnia 2018 – „Taniec w maskach”).

Podobnie osłabione były wcześniejsze wystąpienia amerykańskie na tzw. konferencji bliskowschodniej w Warszawie i Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (połowa lutego 2019). Czy jeszcze wcześniej gdy chcieli odciąć Iran sankcjami, a krnąbrne Francja, Niemcy i Wielka Brytania stworzyły mechanizm płatniczy mający omijać blokadę. Amerykanom jest wyraźnie trudniej zjednywać sobie sojuszników. Spotykają się z oporem gdziekolwiek się nie obrócą, mimo że jeszcze dekadę temu na komendę „skacz!”, wielu pytało „jak wysoko?” .

Jednakże pod koniec marca 2019 roku zakończyło się dochodzenie komisji federalnej Roberta Muellera, badającej czy ekipa Donalda Trumpa jako kandydata prezydenckiego spiskowała z Rosjanami przeciwko jego kontrkandydatce z partii demokratycznej – Hillary Clinton. Chociaż w śledztwie oskarżono kilkadziesiąt osób, a badano nie tylko zarzut współpracy z Rosjanami ale też tzw. obstrukcję prawną, dowodów na winę (lub niewinność) Donalda Trumpa nie znaleziono. Z tego powodu Prokurator Generalny William Barr, odstąpił od złożenia formalnego aktu oskarżenia wobec prezydenta. A to oznacza, że demokraci ponieśli porażkę, a pozycja lokatora Białego Domu gwałtownie wzrosła. Zwłaszcza w oczach opinii publicznej. To jeszcze nie koniec całej epopei, bo raport ma charakter tajny i nie został (póki co) opublikowany, a toczące się śledztwa „odpryskowe” mogą przynieść jeszcze jakieś nowe rewelacje ale medialne oddziaływanie tych zmagań będzie już dużo słabsze. Co więcej, można śmiało założyć, że Trump dotrwa do końca tej kadencji i ma poważne szanse na reelekcję.

Źródło: AP PHOTO/Gerald Herbert

Gdzie dochodzimy do ważnej kwestii. Artykuł zacząłem od stwierdzenia, jak to Amerykanie przestali grać elegancko zamieniając konsensus na prawo silniejszego. Otóż wzmocnienie amerykańskiej administracji prezydenckiej w wymiarze wewnętrznym, będzie miało swoje konkretne przełożenie na działania na arenie międzynarodowej. W pierwszej kolejności spodziewam się dalszego, ostentacyjnego wzmacniania sojuszników, najpierw Izraela a później np.: Polski lub Rumunii (vide wzmocnienie obecności wojskowej). Z jednej strony chodzić będzie o pokazanie profitów (marchewki), a z drugiej o demonstrację siły (kija). Spodziewam się twardego łamania oporu państw Zachodu i wejścia w ostrzejszy spór z Chinami, Koreą, Iranem, Rosją i Wenezuelą. Ta ostatnia powinna zresztą upaść pierwsza (do czerwca? lipca?), ponieważ stanowi palący problem na amerykańskim zapleczu (w strefie wpływów). Co gorsza, w całą sytuację mieszają się Rosjanie co strasznie denerwuje Amerykanów (tak Kreml odpłaca USA za Ukrainę). Na drugim miejscu znajdzie się flirtująca z Chinami Europa, której nie da się już powstrzymać przed przystąpieniem do B&R, chociaż niewątpliwie dużo zmienią wiosenne wybory do europarlamentu. A to oznacza, że Waszyngton będzie musiał uniemożliwić lub opóźnić dokończenie Nowego Jedwabnego Szlaku. W tym celu chyba jednak doprowadzi do nowych konfliktów zastępczych w Azji i na Bliskim Wschodzie. Jednocześnie, powróci kwestia bilansu handlowego (np: z Niemcami). Na trzecim, niemniej ważny, pozostanie spór z drugorzędną Rosją oraz pierwszoplanową CHRL. W tym przypadku wiele zależy od wyniku wyborów na Ukrainie oraz rosyjskiego wpływu na Białoruś, co mogłoby diametralnie zmienić układ sił w regionie. Bardzo ciekaw jestem też wyniku negocjacji z Chinami. Podejrzewam jakąś formę porozumienia, które jednak nie będzie miało trwałego charakteru, zwłaszcza że punktów spornych w relacjach sino-amerykańskich jest coraz więcej.

Czy można więc jasno określić, kto z uczestników globalnej gry jest dobry, a kto zły? Czy takie kategorie w ogóle przystają do rzeczywistości? Każdy ma swoje cele, które realizuje posługując się w gruncie rzeczy zbliżonymi metodami: przekupstwem, szantażem, manipulacjami czy przemocą. To brutalny świat, niezależnie od tego jak bardzo chcemy zaklinać rzeczywistość by widzieć go przez pryzmat wartości bliskich sercu Europejczyka: miłości, otwartości, demokracji i praworządności. O prawdziwości tych słów przekonamy się jeszcze wielokrotnie w ciągu następnych kilku miesięcy.

Źródła:

* Badanie przeprowadzone przez fundację FES ROCPE – związaną z SPD zaprezentowane podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w lutym 2019. https://www.fes-vienna.org/security-radar/

*Omijanie sankcji na Iran https://www.bbc.com/news/business-47072020

*Inwestycje Huawei w Polsce https://www.portalwarszawski.com.pl/2019/03/03/huawei-chce-zbudowac-nad-wisla-centrum-bezpieczenstwa/

*Chronologia wojny handlowej USA-Chiny https://www.china-briefing.com/news/the-us-china-trade-war-a-timeline/

*Pakistański odcinek B&R https://multimedia.scmp.com/news/china/article/One-Belt-One-Road/pakistan.html

*Chińskie działania w Europie https://bruegel.org/2019/03/takeaways-from-xi-jinpings-visit-to-france-and-italy-and-ideas-for-the-eu-china-summit/


——————————————————————————————————–

Jeśli powyższy artykuł ci się podobał, proszę rozważ czy nie warto mnie wesprzeć.

Zostając Patronem dostajesz zaproszenie na zamkniętą grupę FB, na bieżąco rozmawiamy o wydarzeniach. Masz okazję wpływać na temat jakim się zajmę w następnej kolejności, a wybrane artykuły czytasz przed wszystkimi innymi. Otrzymujesz też dostęp do mojej „roboczej tabelki” przedstawiającej chronologię czekających nas wydarzeń – a dzieje się teraz bardzo dużo! Co jeszcze? To zależy od spełnienia celów! Sprawdź:

https://patronite.pl/globalnagra

Możesz też skorzystać z możliwości przekazania jednorazowej darowizny za pośrednictwem systemu PayPal.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie paypal-784404_640-e1551689206666.png



Data: 29-03-2019

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *