Podsumowanie roku 2022

Co to był za rok! Pełen emocji, dramatu, zwrotów akcji, bohaterów i łajdaków. Nic już nie będzie takie samo. Czy te wydarzenia dało się przewidzieć? Porównajmy prognozę z rzeczywistością.
21-12-2022
Rok 2022 stał się tym wszystkim, czego ludzie interesujący się stosunkami międzynarodowymi, geopolityką i wydarzeniami od lat się obawiali. Ostatecznie zakończył czas beztroski, bujających w obłokach pięknoduchów. Czy nazwiemy tę zmianę przebudową ładu światowego i powrotem do koncertu mocarstw, czy cyklicznym przejściem z czasów pokoju do stanu wojny, wszystko jedno. Chodzi o to, że jest to wynik trwającego od kilku lat procesu, który w końcu przyspieszył pchając nas w zupełnie nową rzeczywistość.
O źródła tych wydarzeń pisałem w artykułach „Jutro wojna” i „Niespokojne lata 2020-2021” z lipca 2018 roku. Polecam ich lekturę z dzisiejszej perspektywy.
Nie byłem jedynym dochodzącym do wymienionych w nich wniosków. Dla wielu obserwatorów wydarzeń na świecie ich trajektoria była zupełnie czytelna, o czym zresztą otwarcie mówiło się na łamach fachowej prasy i w publicznych debatach. Za to z odbiorem bywało różnie.
Na ostrzeżenia o zbliżającym się „zderzeniu” wiele osób reagowało pukaniem się w głowę. Inni wzruszali ramionami, a część po prostu miała to w nosie. Rzeczywistość jednak tym różni się od wszelkiej fikcji, że rzadko daje się ignorować. O poranku 24 lutego 2022 roku, po prostu przebiła się do szerokiej świadomości.
Przegląd wydarzeń rozbiję na kilka zagadnień, w zgodzie z tym jak to zrobiłem w ubiegłorocznej prognozie, która okazała się trafna. Możecie ją przeczytać tutaj (artykuł), lub wysłuchać tutaj (podcast).
Na końcu każdego rozdziału umieszczę krótkie odniesienie do prognozy sprzed roku, ale ciekaw jestem też waszego zdania na ten temat! Zaczynamy podsumowanie roku 2022.
Spis treści:
1. Pandemia
2. Stany Zjednoczone Ameryki.
3. Chińska Republika Ludowa.
4. Federacja Rosyjska
5. Polska
6. Bliski Wschód
#1 Pandemia
Na pierwszy ogień w ubiegłorocznym artykule poszła pandemia. Na ten temat nie będę się rozpisywać. Przewidywałem jej łagodnienie w pierwszej połowie roku, a w drugiej stopniowe wygaszanie oraz skupienie się już tylko na bolesnych następstwach, inflacji oraz deficytach rynkowych. Wariant omikron okazał się zbawienną mutacją, której dużo mniejsza zjadliwość w połączeniu z łatwością przenoszenia zrównała męczący nas od trzech lat patogen z grypą.
Pierwsze przesłanki uzasadniające taki wniosek pojawiły się już pod koniec 2021 roku – w tym opracowania naukowe, wstępne doświadczenia zniesienia obostrzeń w USA, Wielkiej Brytanii i Francji, oraz analiza statystyk. Większa część rozwiniętego świata przeszła turbulentną drogę od izolacji, przez szczepienia, po naturalne przechorowanie populacji, wytwarzając tym samym warunki optymalne do opanowania sytuacji.
W nowych okolicznościach, odejście od obostrzeń nie doprowadziło do załamania systemu opieki zdrowotnej, wobec czego zniesienie większości z nich prawdopodobnie miało charakter ostateczny. Tym bardziej, że w odczuciu społecznym, ewentualne ryzyko zachorowania i zgonu stało się dla większości akceptowalne, a aktualizacja preparatów i nowe leki pozwoliła skutecznie ochronić najbardziej narażonych na ciężki przebieg choroby.
Jednak razem z powrotem do względnej normalności, skończyły się czasy „nowego socjalizmu”, wielkich rządowych dotacji podtrzymujących koniunkturę i dobrostan jednostki. Przyszła pora zmierzenia się z następstwami stymulowania konsumpcji. Jednocześnie, rozchwianie gospodarcze nie ustąpiło, w dużej mierze ze względu na wydarzenia w Chinach, które postanowiły kroczyć własną ścieżką (o czym później), co doprowadziło do utrwalenia deficytów w dostępności produktów. Zależnie od miesiąca, brakowało nam m.in. kabli i układów scalonych, ale też np. określonych leków. Trudności produkcyjne, transportowe, a następnie skutki skumulowanych opóźnień spowodowały znane z lat ubiegłych wielomiesięczne przerwy w dostawach, a te dodatkowo napędziły inflację. Niekorzystne tendencje pogłębiły jeszcze skutki wojny na Ukrainie.
Trafność prognozy z 31.12.2021 r. :
Pełna zgodność przewidywań. (link)
#2 Stany Zjednoczone Ameryki
Na początku roku USA stały na rozdrożu. Joe Biden wydawał się fizycznie nieprzygotowany do wyzwań jakie przed nim stały, a polityczny establishment pozostawał chaotyczny, skłócony i rozemocjonowany. Prezydenckie potknięcia i wpadki, wyraźne oznaki zaawansowanego wieku, czyniły go łatwym celem nie tylko ataków wewnętrznej opozycji ale też aktorów zewnętrznych. Priorytetem krajowej polityki Białego Domu było przywracanie „normalności” i łagodzenie bolesnych następstw ciągłego luzowania ilościowego (m.in. drukowania pieniędzy i kupowania za nie akcji i obligacji), które prowadzono w cieniu wyborów do Kongresu, tzw. midterm elections. Tymczasem świat nie stał w miejscu.
W pierwszych dniach stycznia ruszyło największe porozumienie handlowe na świecie – azjatycki RCEP naturalnie bez udziału USA, co odebrane zostało jako strategiczne zwycięstwo Chin, które zwiększyły swoje regionalne wpływy. Pod koniec tego samego miesiąca, po blisko pięciu latach względnego spokoju, Korea Północna zdecydowała się na istotną eskalację wystrzeliwując rakietę balistyczną w kierunku Morza Japońskiego. Testy tego typu trwały przez cały rok, irytując Koreę Południową i Japonię.
Równolegle, na Bliskim Wschodzie obserwować można było wzmożoną aktywność Iranu i wspieranych przezeń grup zbrojnych. Huti zajęli frachtowiec ze sprzętem wojskowym, a następnie zaatakowali dronami i rakietami Zjednoczone Emiraty Arabskie, zmuszając m.in. stacjonujących tam amerykańskich żołnierzy do schronienia się w bunkrach. Podobnych ataków dokonali też na Królestwo Arabii Saudyjskiej, gdzie trafili port lotniczy w Abha. Z kolei w Iraku, proirańskie milicje i politycy wzięli udział w walce o władzę i to bez przebierania w środkach.
Rozmowy na temat przywrócenia tzw. porozumienia nuklearnego (JCPOA) w Wiedniu, były mimo to przez USA kontynuowane. Amerykanie znieśli sankcje zabraniające międzynarodowej współpracy nuklearnej z Teheranem, co miało zbliżyć strony do porozumienia, ale nie przyniosło spodziewanego efektu. Już po ich zniesieniu, w marcu, siły Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej dokonał ataku rakietowego na stolice Kurdystanu – Irbil. Administracja Bidena wyraźnie straciła w oczach bliskowschodnich sojuszników (KSA, Izraela) obawiających się rozbójniczej polityki Iranu. Rozczarowanie to wykorzystali Chińczycy wystosowując kompleksową ofertę współpracy wobec państw Zatoki Perskiej.
Jednakże, największym „bólem głowy” pozostawało dla Amerykanów zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej, majaczące już coraz wyraźniej od listopada 2021 roku. Jednoczesna eskalacji w kilku regionach świata rozproszyła uwagę Waszyngtonu, który zareagował w sposób reaktywny, spóźniony w stosunku do większości wydarzeń, a z ostrożności także zbyt stonowany by móc powstrzymać dalszą eskalację. Amerykanie nie byli pewni, czy nie dojdzie do nałożenia się potężnego kryzysu bezpieczeństwa równolegle na Bliskim Wschodzie, w Europie i Azji, co zmusiłoby ich do podzielenia sił, dlatego bardzo uważali aby nie dać się wciągnąć do jakiegokolwiek konfliktu, zwłaszcza na cudzych warunkach.
Być może dlatego wyjątkowo wcześnie zadeklarowali, że amerykańskie wojsko nie stanie w obronie szantażowanej Ukrainy. Ta deklaracja była moim zdaniem jednym z ostatnich elementów, które utwierdziły przekonanie zarówno Kremla jak i Pekinu, że nastał odpowiedni czas na redefinicję obowiązującego ładu światowego. Po spotkaniu Władimira Putina z Xi Jinpingiem (4 lutego) wydano oświadczenie, w którym ChRL wsparła rewizjonistyczne dążenia Federacji Rosyjskiej.
Pozycja Waszyngtonu wśród zachodnich sojuszników była na tyle słaba po wydarzeniach lat ubiegłych (a szczególnie po fiasku wycofania z Afganistanu), że wielu z nich do końca nie wierzyło w ostrzeżenia o zbliżającej się agresji na Ukrainę. Co prawda, zgodzili się na podjęcie ograniczonych działań prewencyjnych ale jednocześnie, w słabo skrywany sposób bagatelizowali zagrożenie. Widoczne to było w postawie Francji i Niemiec.
Te ostatnie zostały w 2021 roku zaakceptowane przez Bidena w roli dominującej potęgi w Europie Środkowej, nieformalnego strażnika porządku, co miało też swoją cenę w postaci podjęcia rozmów z Rosją i wstępnej zgody na dokończenie rurociągu Nord Stream 2. Jednakże w chwili próby, Paryż i Berlin zawiodły. Mimo osobistych starań Bidena i jego rządu, uparte stanowisko tych dwóch stolic chcących widzieć w Moskwie partnera do rozmów, osłabiło jedność Zachodu. Na tyle, by skłonić Władimira Putina do podjęcia ryzyka gry o całą stawkę – europejski porządek.
Trzeba przyznać, że w pierwszych dniach, a nawet tygodniach po agresji, Zachód działał w dużym zakresie dość automatycznie. Wdrożono przygotowane sankcje i procedury, przemieszczono wojska i pomoc. Ruszyła machina bezpieczeństwa, której celem było monitorowanie sytuacji, wzmocnienie wschodniej flanki oraz wsparcie Ukrainy, czemu towarzyszyło nałożenie presji gospodarczo-politycznej na Federację Rosyjską. Waszyngton miał duże trudności z opanowaniem sytuacji i pogodzeniem sprzecznych interesów swoich sojuszników. Z jednej strony Berlin i Paryż nalegały na wymuszenie rozejmu, z drugiej wschodnia flanka z Polską na czele, domagała się bardziej zdecydowanych działań. Prezydent Joe Biden starając się zadowolić wszystkich, w istocie nie zadowolił nikogo. Jego marcowa wizyta w Warszawie i przemówienie na Zamku Królewskim, była rozczarowująco mało konkretna. Nie spełniła pokładanych nadziei.
Szczęśliwie dla nas, postawa prezydenta Zełenskiego, ukraińskiej armii i społeczeństwa, pozwoliła pchnąć sprawy we właściwym kierunku. Polska, państwa bałtyckie, a wreszcie Czechy, Słowacja, Finlandia oraz Szwecja, przy wsparciu Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych stały się bazą, na której można było budować solidarność Zachodu. Z czasem konsolidacja ta stężała i mimo miejscami znacznych różnic wewnętrznych, była nieustannie podtrzymywana. Okazało się też, że Stany Zjednoczone są jedynym, rzeczywistym gwarantem bezpieczeństwa Europy, która po trwającym lata rozbrojeniu, nie byłaby w stanie sama stawić czoła rosyjskiemu wyzwaniu.
Szok związany z wydarzeniami na froncie, zbrodniami i iście nazistowską narracją Kremla, zamknął drogę do poszukiwania jakiegokolwiek porozumienia kosztem państw tzw. „szarej strefy” i pomógł Waszyngtonowi odzyskać rolę przywódcy Zachodu, a przy tym nieco spacyfikować niepokorne państwa zachodniej Europy. Ruszyła potężna pomoc materiałowa.
Postawa ta skłoniła też Paryż do próby zrównoważenia wpływów amerykańskich, poprzez aktywne włączenie się w nową, dominującą politykę „pomocy aż do skutku” m.in. poprzez dyslokację wojsk w Rumunii i przekazanie istotnego uzbrojenia Ukrainie. Macron nie zrezygnował z marzeń o „strategicznej autonomiczności” ale nie odważył się umniejszać własnej pomocy, tak jak zrobił to, z ogromnym szkodami dla pozycji Niemiec, kanclerz Scholz.
Koniec końców, Amerykanie zmuszeni zostali do dużo większego militarnego zaangażowania na Starym Kontynencie, niż do niedawna chcieli.

Fakt ten został wykorzystany przez Chiny do eskalacji napięcia wokół Tajwanu. Próbnej izolacji, łącznie z wykonaniem strzelania rakietowego ponad wyspą, co miało miejsce po raz pierwszy. Na szczęście dla Waszyngtonu, Pekin zajęty był w tym roku problemami wewnętrznymi, toteż poza demonstracją, zresztą pośrednio wymuszoną wizytą Nancy Pelosi, działania te nie przerodziły się w poważniejszy kryzys. Niemniej Chińczycy rozszerzali strefę wpływów kosztem Amerykanów, a ci nie pozostawali dłużni. Skonsolidowali pacyficzne sojusze (wzmocnili relacje z Koreą Południową, Japonią, Filipinami, Tajwanem, a nawet próbowali zbliżenia wojskowego z Indiami), oraz otworzyli nowy front walki technologicznej wprowadzając zakaz eksportu nowoczesnych układów scalonych oraz maszyn do produkcji półprzewodników na chiński rynek (treść dokumentu Chips And Science Act).
Na jesieni, Amerykanie już wyraźnie odzyskali rezon, toteż strategiczna rywalizacja obydwu mocarstw wyraźnie zaczęła nabierać tempa. W opublikowanej w październiku Strategii Bezpieczeństwa Narodowego Chińska Republika Ludowa określona została mianem strategicznego rywala dążącego do zmiany globalnego porządku w perspektywie długoterminowej, podczas gdy Federacja Rosyjska sprowadzona została do bieżącego (krótkookresowego) problemu, słabnącego państwa-agresora, które poniesie strategiczną porażkę, oraz odpowie za popełnione zbrodnie. Działania Białego Domu były wyraźnie skupione na budowaniu koalicji i przygotowaniu się do odpowiedzi na oba te wyzwania.
Trafność prognozy z 31.12.2021 r.
Wysoka zgodność przewidywań. USA zaczęły słabo, ale z czasem udało im się osiągnąć względną skuteczność w polityce zagranicznej. Wszyscy konkurenci Amerykanów starali się wykorzystać okazję ku własnej korzyści. Mimo tarć z sojusznikami, część z nich znacznie poprawiła relacje z Białym Domem (Korea Południowa, Polska), podczas gdy inne wyraźnie się oddaliły (KSA, Niemcy). Nie sprawdziło się: Joe Biden pozostał jednak w dobrej formie zdrowotnej. (link)
#3 Chińska Republika Ludowa
Pekin zaczął rok spokojnie, skupiając się na wygaszeniu emocji przed organizowaną przezeń zimową olimpiadą. Xi Jinping spotkał się z Władimirem Putinem na chwilę przed jej inauguracją (4 lutego), udzielając jednocześnie swojego wsparcia rosyjskiej polityce zmierzającej do zmiany globalnego porządku i potwierdzając sojusz między oboma państwami. Jak głosi plotka, od swojego rosyjskiego gościa otrzymał zapewnienie, że cokolwiek ten planuje, nastąpi dopiero po zakończeniu imprezy, a ponad to, nie potrwa długo.
Stało się jednak inaczej, co wprawiło Pekin w wyraźną konsternację. Nie trudno bowiem o analogię między Ukrainą a Tajwanem, którego podporządkowanie stanowi część chińskiej doktryny. Stany Zjednoczone i Zachód nie były aż tak słabe i podzielone, jak zakładano. Ta konstatacja zmieniła rachuby w Pekinie, doprowadzając także do przewartościowania relacji z Rosją, która okazała się państwem pod każdym względem słabym, a jej przywództwo niekompetentne.
Z początku, w Pekinie przyjęto pozycję ostrożnego wyczekiwania. Nie chodziło tylko o obserwację wydarzeń wokół Ukrainy. Okazało się, że Chiny były całkowicie nieprzygotowane na nową mutację koronawirusa. Dlatego to rytm kolejnych fal zakażeń regulował dynamikę relacji międzynarodowych, szczególnie że Xi Jinping unikał zagranicznych podróży.
Większość roku upłynęła kierownictwu państwa na kolejnych próbach opanowania sytuacji wewnętrznej przy jednoczesnym dbaniu o podtrzymanie ekspansji w duchu nacjonalizmu. Szczególne wzmożenie na arenie międzynarodowej obserwowaliśmy w miesiącach cieplejszych, gdy sytuacja zdrowotna w kraju pozostawała znośna.
W lecie, Pekin posiadał już w miarę dobre rozeznanie w sytuacji międzynarodowej. Podczas gdy częściowo zależna od Pekinu Korea Północna, po licznych próbach rakietowych, z początkiem września ogłosiła się państwem atomowym, zmieniając przy okazji doktrynę użycia broni jądrowej tak, by umożliwiała prewencyjne uderzenie, chińscy politycy dążyli do wykorzystania nowych okoliczności dla własnych celów.
Oficjalnie, Chiny podtrzymały pozory partnerskiej współpracy z Rosją, zwłaszcza na poziomie retorycznym. Wzięły udział w zaplanowanych ćwiczeniach wojskowych Wostok 2022, oraz skorzystały z rosyjskiej obecności do wzmocnienia patroli na Morzu Japońskim, nadeptując na odcisk Japonii i Korei Południowej. Jednocześnie jednak, bez pardonu wykorzystały jej izolację i nałożone sankcje do zakupu ropy, gazu i węgla w zaniżonej cenie. Do końca lata, chińskie firmy wspomagały rosyjski rynek wydobywczy, reeksportując część surowca za granicę, ale od września zakupy LNG ograniczone zostały jedynie do własnych potrzeb. Pod koniec roku, z obawy przed zachodnimi sankcjami zakazano także eksportu chińskich procesorów Loongson, które miały zastąpić niedostępne rosyjskim klientom procesory Intela i AMD.
Pekin przestał traktować Moskwę jak równorzędnego partnera, a zaczął jak podrzędnego dostawcę surowców oraz pole ekspansji gospodarczej. Zarówno import rosyjskich surowców, jak i eksport chińskich produktów stał się dlań elementem uzyskiwania dalszych koncesji. Chińscy producenci samochodów, telewizorów i smartfonów bardzo szybko wypełnili luki pozostawione na rosyjskim rynku przez zachodnie korporacje. Podobnie chińskie karty kredytowe i systemy płatnicze (przynajmniej przez pewien czas, bo od września zostały ograniczone z uwagi na tzw. sankcje wtórne), a także sam juan, który inaczej niż rubel, jest walutą realnie wymienialną. Pekin przedłożył Moskwie propozycję realizowania płatności surowcowych właśnie w renminbi.
Co więcej, sam Xi Jinping demonstracyjnie wszedł w dotychczasową rosyjską strefę wpływów w Azj Środkowej. Składając pierwszą w 2022 roku zagraniczną wizytę, osobiście zagwarantował wsparcie goszczącego go Kazachstanu przeciwko jakiejkolwiek rewizyjnej polityce sąsiadów. W domyśle chodziło o upomnienie Kremla. Krótko później, na szczycie Szanghajskiej Organizacji Handlu w Samarkandzie porozumiał się w sprawie rozbudowy połączeń kolejowych z Chin do Uzbekistanu i Kirgistanu, wbrew pierwotnym planom rezygnując z jej rosyjskiej odnogi.
Z wyjątkową rezerwą potraktował łaszącego się doń na tym samym szczycie Władimira Putina, co rosyjski przywódca musiał znieść z zaciśniętymi zębami. Bez chińskiej pomocy, rosyjska gospodarka była bez szans. Co więcej, nadal dzielili jeden strategiczny cel zmiany porządku światowego, oraz jednego wroga – USA. Pekin nie chciał w Moskwie partnera, skoro mógł mieć wasala, ale nie zamierzał zrywać współpracy, a jedynie przemodelować ją w sposób dla siebie korzystny.
Dla porównania, podobny polityczno-gospodarczy lewar wykorzystano wobec skonfliktowanej z Chinami Litwy, która obłożona została kolejnymi sankcjami ekonomicznymi, co z kolei doprowadziło do wystąpienia z inicjatywy „17+1” pozostałych dwóch państw bałtyckich. Chińczycy po raz kolejny okazali się szczególnie wrażliwi na poruszanie kwestii Tajwanu. Zareagowali standardowo, próbując zastraszenia. Nie przyniosło ono spodziewanych efektów, wręcz przeciwnie. Sprowokowało Unię Europejską do stanięcia w obronie Litwy.
Podobny efekt wywarła odpowiedź na wizytę Nancy Pelosi na Tajwanie, po której to Pekin urządził pokazowe manewry połączone z symulowaniem blokady wyspy i ostrzałem rakietowym. Agresywna postawa skłoniła władze w Tajpej, ale też Koreę Południową, Japonię i Filipiny do zacieśnienia współpracy wojskowej z USA. Tajwańczycy złożyli u Amerykanów duże zamówienia na nowe uzbrojenie (ponad 1.1 mld USD), Filipińczycy negocjowali otwarcie nowych baz, a japońska marynarka zaczęła patrolować Cieśninę Tajwańską, przy jednoczesnym opracowaniu planów ewakuacji wyspy. Tokio zrobiło też kolejny krok ku odejściu od pacyfizmu, publikując nową strategię bezpieczeństwa, w której wskazano, że konieczne jest posiadanie zdolności do kontrataku na terenie przeciwnika. W tym samym dniu przegłosowano radykalne zwiększenie pięcioletniego budżetu wojskowego (do 315 mld USD).
Kolejny przykład stosowania omawianej presji, nastąpił w relacjach z Republiką Federalną Niemiec. Xi Jinping, mając świadomość trudnego położenia gospodarki niemieckiej, której system energetyczny uległ zawaleniu z uwagi na odcięcie go od tanich, rosyjskich surowców, zmusił kanclerza Olafa Scholza do pewnej uległości. Niemiecka gospodarka jest bowiem nie tylko głęboko uzależniona od eksportu na chiński rynek, ale także od importu produkowanych tam komponentów, a szczególnie wydobywanych metali ziem rzadkich. Surowców koniecznych m.in. w energetyce i elektronice.
By wykorzystać tę ostatnią zależność, Pekin powołał na początku roku konsorcjum kilku, największych chińskich firm wydobywczych – China Rare Earth Group. W ten sposób stworzył podmiot, mogący manipulować rynkiem.
Scholz próbował znaleźć płaszczyznę porozumienia, podróżując do Pekinu wraz z grupą przedstawicieli niemieckich korporacji. Odbył ją na chwilę po XX Zjeździe KPCh (październik), w czasie gdy Chińczycy dążyli do przejęcia kontroli nad terminalem kontenerowym w Hamburgu, oraz producentem procesorów samochodowych Elmos. Amerykanie ostro wzięli się za odcięcie Chin od zdolności pozyskania i wytwarzania nowoczesnych układów scalonych, dlatego pilnie szukano możliwości pozyskania ich z Europy.
Ostatecznie jedną transakcję istotnie ograniczono, a drugą zablokowano, ale nie z uwagi na postawę kanclerza, a raczej jego koalicjantów. Chińskie apetyty na pozyskanie europejskiej infrastruktury krytycznej i technologii pozostały niezaspokojone, chociaż porażkę tę kompensowała ekspansja w innych kierunkach.

Sporym szokiem dla USA i Australii, było zbliżenie między Chińską Republiką Ludową a Wyspami Salomona. Archipelagiem położonym niedaleko północno-wschodnich wybrzeży Australii. W kwietniu, Pekin podpisał z wyspiarzami pakt bezpieczeństwa wchodząc tym samym z przytupem w obszar Oceanii. Kilka tygodni później minister spraw zagranicznych Wang Yi ruszył w podróż do Wysp Salomona, Kiribati, Samoa, Fidżi, Tonga, Vanuatu i Papui-Nowej Gwinei, odbywając jeszcze telekonferencje z przedstawicielami Wysp Cooka, Niue i Mikronezji. Wszystkie te państwa usłyszały ofertę zbiorczego paktu bezpieczeństwa i współpracy gospodarczej.
Amerykanie zareagowali gwałtownie, natychmiast wysyłając do regionu swoich dyplomatów, po czym we wrześniu podpisali deklarację o współpracy pacyficznej ze wspomnianymi wyżej państewkami. Gorzej poszło im na Bliskim Wschodzie, gdzie przewodniczący Xi Jinping spotkał się z władcami Królestwa Arabii Saudyjskiej, oraz przywódcami państw Zatoki Perskiej.
Mohammed bin Salman przyjął Chińczyka iście po królewsku, podczas gdy odwiedzający Rijad w lipcu Joe Biden potraktowany został oschle. Arabia, nie zgodziła się też na zwiększenie produkcji ropy mimo licznych próśb Białego Domu. Przeciwnie, kartel OPEC+ zdecydował o zmniejszeniu podaży. Na tym tle podpisanie między KSA a Chinami umowy o strategicznej współpracy wydawało się równoznaczne z odwróceniem się najważniejszego bliskowschodniego sojusznika Amerykanów ku Azji. Podobnie postąpił Katar, który zawarł z Pekinem długoletnią (na 27 lat) umowę na eksport LNG, co efektywnie zdjęło z rynku przyszłe dostawy gazu, o które starał się poddany presji surowcowej Zachód. Wisienką na torcie, była skierowana do członków Rady Zatoki Perskiej (GCC) oferta przyjmowania zapłaty za dostarczaną do Chin ropę i gaz w juanach, a nie dolarach. Byłby to kolejny krok Chin na drodze do dedolaryzacji światowych przesyłów pieniężnych i wzmocnienia własnej waluty.
Chińska rywalizacja z Amerykanami była w tym roku ostra, ale celowo utrzymywana poniżej poziomu wrzenia.
Nieskuteczność preparatów i brak odporności populacyjnej, przy drakońskich metodach izolacji, które z tak mocno zaraźliwym patogenem nie były sobie w stanie poradzić, doprowadziły do powtarzającego się paraliżu państwa. A ten, do pogłębienia problemów gospodarczych oraz rosnącej frustracji społecznej. W dodatku wszystko to działo się ledwie na chwilę przed XX zjazdem Komunistycznej Partii Chin, który miał przypieczętować rządy Xi Jinpinga na kolejne lata. Wiosną buntował się tylko odcięty od świata Szanghaj. Na jesieni, protesty objęły dziesiątki miast, a wściekli ludzie zaczęli wznosić hasła wzywające Xi Jinpinga do odejścia, a partię komunistyczną do oddania władzy.
Na jego szczęście, październikowy zjazd potwierdził niepodzielne panowanie „cesarza”, więc z początkiem zimy postanowiono o szybkim i ryzykownym zniesieniu obostrzeń. Dlatego w ostatnich dniach grudnia mogliśmy obserwować gwałtowny rozwój epidemii w kraju, trzy lata opóźnienia w stosunku do reszty świata postanowiono nadrobić podczas jednej zimy. Przewodniczący nie musiał się już przejmować rozgrywkami w KPCh, a trzymanie się drakońskich rozwiązań pchało kraj ku gospodarczo-społecznej katastrofie. W tych okolicznościach, ewentualne koszty zdrowotne, nawet jeśli wysokie, wydawały się być dla niego akceptowalne.
To wewnętrzne osłabienie skłoniło Pekin do poszukania względnej normalizacji stosunków z USA pod koniec roku. Powrócono do bezpośrednich rozmów z Amerykanami. Uzgodniono wzajemne wizyty. Chińczycy nie odważyli się też na otwarte udzielenie wsparcia materiałowego Federacji Rosyjskiej. Z drugiej strony, przez większą część roku pozostali aktywni i ekspansywni na innych wymienionych wcześniej polach. Wyraźne spowolnienie impetu chińskich działań, mogliśmy na dobrą sprawę obserwować tylko w Afryce i to dopiero w drugiej połowie roku. W styczniu, minister Wang Yi odbył podróż do Kenii, Erytrei oraz Komorów, ale w kolejnych miesiącach Pekin musiał się zmierzyć z afrykańskim niezadowoleniem. Po pierwsze, w sprawie okrytych złą sławą chińskich kredytów, a po drugie, z zarzutami o nieskuteczność szczepionek, których blisko 200 mln eksportował do państw Afryki. Niemniej, chińska obecność na tym kontynencie pozostaje znacząca.
Trafność prognozy z 31.12.2021 r.
Wysoka zgodność. Trendy rozpoznałem prawidłowo, choć rzeczywistość inaczej rozłożyła akcenty w niektórych prognozach. Nie spodziewałem się, że ofiarą chińskiego szantażu towarowego padnie, poza innymi państwami, Federacja Rosyjska. Ekspansja w Afryce okazała się słabsza, z kolei tak mocne wkroczenie w Oceanii nie było przeze mnie spodziewane. (link)
#4 Federacja Rosyjska
Władimir Putin postanowił uczynić rok 2022 momentem granicznym, w którym z pełną mocą wprowadzi w życie od dawna przygotowywany plan ekspansji w postsowieckiej strefie wpływów.
W tym celu podporządkował Białoruś, której terytorium stało się rosyjskim zapleczem i jednym z punktów wyjścia do ataku na Ukrainę. W międzyczasie zacieśnił współpracę z Chinami. Przygotował armię i rezerwy finansowe przekraczające łącznie kwotę 800 mld USD. Pod koniec 2021 roku wystosował wobec Zachodu (a dokładniej USA) ultimatum, bo tym była przedstawiona w grudniu lista żądań mających ustanowić nowy porządek bezpieczeństwa w Europie.
Kreml starał się nieustannie mataczyć, próbując skłócać sojuszników. Rosyjscy dyplomaci rozmawiali z każdym z osobna. Najpierw z USA, później NATO, na koniec OBWE, a ignorując Unię Europejską. Sam Putin wielokrotnie, bezpośrednio lub telefonicznie rozmawiając z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem okłamał go w sprawie swoich zamiarów.
Podobnie uczynił z kanclerzem Olafem Scholzem, choć ten nadal nosił buty po Angeli Merkel (z którą był w rządzie), przez co podtrzymanie niemieckiego appeasementu nie wymagało szczególnie dużego wysiłku. Wystarczył szantaż surowcowy, czego znamiennym dowodem stało się formalne zamrożenie certyfikacji rurociągu Nordstream 2 dopiero *po* wybuchu wojny i uparte sprzeciwianie się Berlina przekazywaniu pomocy wojskowej dla Kijowa.
Inne państwa, zwyczajnie próbowano zastraszyć, ewentualnie rozgrywać je przeciwko sobie.
W styczniu, w pokazie siły i sprawności, oddziały rosyjskie dokonały interwencji w objętym protestami Kazachstanie. Trwały budzący zaniepokojenie sąsiadów manewry na Białorusi i w separatystycznym Naddniestrzu, a rosyjska flota rozpoczęła ćwiczenia na wszystkich akwenach. Szczególny rozgłos zyskała planowana obecność rosyjskich okrętów u wybrzeży Irlandii, na styku podwodnych kabli telekomunikacyjnych.
Przez cały ten czas największej presji poddawana była Ukraina, mnożyły się ataki cybernetyczne.
Wydawało się, że Rosja jest u szczytu swojej potęgi. Stąd, gdy Zachód odrzucił ultimatum w pisemnym uzasadnieniu, Władimir Putin wydał rozkaz rozpoczęcia pełnowymiarowej inwazji na Ukrainę. Był do niej w pełni gotowy. Zaznaczyć należy, że atak nastąpił pomimo ostrzeżeń USA o „katastrofalnych konsekwencjach” i obnażeniu jego planowanej skali, terminu, czy wymyślonych pretekstów.
Jednakże, ku zaskoczeniu Rosjan, ukraińskie: armia, społeczeństwo i elita polityczna, wykazały się ogromnym hartem ducha, determinacją i kompetencjami, które w pierwszych dobach inwazji całkowicie zniweczyły rosyjski plan szybkiego zajęcia kraju i usunięcia prozachodnich władz w Kijowie. Planowana na maksymalnie dwa tygodnie „specjalna operacja wojskowa”, przerodziła się w krwawą wojnę, której nieprzygotowani do niej Rosjanie nie byli w stanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. A próbowali wszystkich sposobów, nie tylko militarnych. Poza zbrodniami wymierzonymi w ukraińskie społeczeństwo, rabunkiem przemysłu, niszczeniem miast i infrastruktury krytycznej, pojawiały się też groźby użycia broni jądrowej.
Świat szantażowano zaś wybuchem bezpośredniego konfliktu z NATO, uderzeniem w kraje frontowe jak Polskę, prowokowaniem kryzysu migracyjnego (poza Ukrainą, kontynuowano kryzys na granicy z Białorusią i przygotowano kolejny na granicy z Kaliningradem), klęską głodu poprzez blokadę transportu żywności, zapaścią energetyczną poprzez wstrzymanie dostaw surowców, czy sabotowaniem infrastruktury przesyłowej.
Osiągnięte efekty były jednak mizerne, odnosząc najczęściej skutek odwrotny od zamierzonego.
Nastąpiła konsolidacja Zachodu pod przywództwem Stanów Zjednoczonych, z wiodącą rolą natowskich „jastrzębi”, w tym Wielkiej Brytanii i Polski. Chętne do kompromisów i współpracy z Moskwą – Francja i Niemcy, zostały zmarginalizowane. Szwecja i Finlandia porzuciły neutralność, zgłaszając swój akces do NATO, co znacząco wzmocni tzw. wschodnią flankę.
Sam Sojusz sprawnie wdrożył przygotowywane wcześniej procedury i pozostał w nich spójny. Wsparcie kierowane z Polski i przez nią, było tak wielowymiarowe i szerokie, że wydatnie wzmocniło odporność państwa ukraińskiego.
Rosyjski szantaż surowcowo-energetyczny nie odniósł spodziewanego skutku, a agentura okazała się zbyt słaba by zaszkodzić powszechnej sympatii zachodnich społeczeństw wobec oporu Ukraińców.
Mimo początkowych sukcesów, rosyjska armia nie była w stanie utrzymać zdobytych terenów, co przyczyniło się do przynajmniej czterech spektakularnych klęsk frontowych – pod Kijowem, Charkowem, Iziumem oraz Chersoniem, a także kilku propagandowych porażek jak utracenie flagowego okrętu „Moskwa” czy poddanie Wyspy Wężowej. Jednym słowem, nic nie poszło zgodnie z planem.
Niezależnie od tego, co mówiła pudrująca rzeczywistość propaganda, świat bardzo uważnie obserwował rosyjskie niepowodzenia. Erozja wpływów Kremla widoczna była zwłaszcza wśród niedawnych sojuszników.
Największa zmiana nastąpiła w Azji Środkowej, ze strony prezydenta Kazachstanu, Kasyma-Żomarta Tokajewa, który został wsparty przez rosyjską interwencję na początku stycznia. Jak pokazał wrześniowy szczyt Szanghajskiej Organizacji Handlu w Samarkandzie, inni przywódcy regionu byli podobnie oschli wobec Putina, a te ewidentną słabość bezpardonowo wykorzystali Chińczycy… oraz Turcja.
Kolejnym sygnałem była bowiem dalsza ekspansja Azerbejdżanu w Górskim Karabachu, która zmusiła Armenię do całkowitej kapitulacji. Erewań wielokrotnie wzywał OUBZ i Kreml na ratunek, ale na próżno. Dlatego na kolejnym zjeździe organizacji, prezydent Paszynian odmówił podpisania wspólnej deklaracji i zasugerował, że brak działań państw członkowskich w obronie Armenii, czyni jej dalsze trwanie bezcelowym. Rozpad OUBZ i utrata autorytetu przez Rosję na Kaukazie jest sytuacją wymarzoną dla panturkijskich planów Ankary.
Równie interesujące, że ani Białoruś, ani Naddniestrze, nie dały się jak dotąd wciągnąć do bezpośrednich działań zbrojnych na Ukrainie. Owszem, Mińsk udostępnił swoje terytorium, infrastrukturę, dawał zaplecze medyczne i logistyczne, ale mimo powtarzających się pogłosek, nie posłał do boju białoruskich żołnierzy, choć takiego działania oczekiwał Putin. Podobnie, próba destabilizacji sytuacji w Naddniestrzu (w kwietniu), ani nie skłoniła Tyraspolu do ryzykownych działań, ani nie zastraszyła poddanej presji energetycznej Mołdawii.
Co nie znaczy, że polityka Kremla nie była dotkliwa. Za pośrednictwem uzależnionych od siebie polityków, podgrzewał on sytuację w Bośni i Hercegowinie, a także zamieszkanym przez Serbów skrawku Kosowa – Mitrowicy. Straszył też np. Litwę, w związku z rzekomą blokadą Kaliningradu.
Wyjątkowo wierny Rosji pozostali w Europie tylko Wiktor Orban i Aleksander Vučić. Pierwszy wielokrotnie utrudniał osiągnięcie konsensusu w ramach Unii Europejskiej, oraz opóźniał ratyfikację rozszerzenia NATO o Szwecję i Finlandię. Drugi, pozostał więźniem swojej populistyczno-nacjonalistycznej polityki, co uczyniło go marionetką w rękach Putina siejącego zamęt we wspomnianych już Kosowie oraz Bośni-Hercegowinie.
Kreml przecenił swój wpływ na Europę, która w miarę upływu czasu zaczęła sukcesywnie rezygnować z rosyjskich surowców, mimo ponoszenia określonych kosztów gospodarczych i społecznych. Co ważne, stopień uzależnienia rosyjskiej gospodarki od Zachodu okazał się ogromnym problemem dla przemysłu zbrojnego. Doszło do tego, że Rosja musiała zacieśnić współpracę wojskową z Koreą Północną, od której otrzymała m.in. amunicję i mundury, oraz Iranem chcącym dostarczyć drony i rakiety. Na podobne dostawy nie mogła liczyć od Chin, które starały się przestrzegać międzynarodowych sankcji. Zbliżenie między oboma państwami nastąpiło, ale na zasadach dalekich od partnerskich.
Wpływy zachowane przez Rosję na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Ameryce Południowej, nie kompensowały utraty wizerunku wśród państw rozwiniętych (wliczając G20). Podobnie, eksport surowców do Azji, w tym głównie Indii i Chin, nie mógł skompensować faktu radykalnego ograniczenia dostaw na Zachód. Mimo okresowo wyższych cen na rynkach, ostatecznie wartość sprzedawanej do Azji ropy Urals spadła na koniec roku w okolice 50 USD, a rosyjski budżet odnotował deficyt, który trzeba było pokryć z pieniędzy zgromadzonych w Funduszu Narodowym. A był to jedynie początek destrukcyjnego wpływu sankcji międzynarodowych na rosyjską gospodarkę.
Trafność prognozy z 31.12.2021 r.
Bardzo duża zgodność. Nieco inaczej rozłożone akcenty (np. relacje z Chinami). Aliksander Łukaszenka przetrwał kolejny rok, chociaż niewyjaśniona, listopadowa śmierć jego zaufanego ministra Uładzimira Makieja, na pewno wzbudziła w nim niedobre odczucia. Prowokacje na granicy z Polską i państwami bałtyckimi nie poszły dalej, poza realizowany już scenariusz „kryzysu migracyjnego”. (link)
#5 Polska
To był dla nas trudny rok. Polska rozpoczęła go w stanie postpandemicznego rozchwiania, mnożyły się problemy ze służbą zdrowia, narastał kryzys energetyczny, szybowała inflacja, a razem z kolejnym zwyżkami stóp procentowych, pogarszały się nastroje społeczne. Doszedł jeszcze kryzys w koalicji rządowej, a w dodatku okazało się, że nie tylko nie dojdzie do wypłaty środków z KPO, ale pojawiły się sugestie zamrożenia wypłat z funduszu spójności. Równocześnie bardzo mocno odczuliśmy skutki wybuchu nowego etapu wojny na Ukrainie.
A mimo to, daliśmy radę.
Piszę „my”, ponieważ doszło do ogromnej, instynktownej konsolidacji społecznej widocznej szczególnie w sposobie i skali przyjęcia uchodźców ukraińskich w pierwszych tygodniach po wybuchu wojny.
Ta solidarność, mimo pewnego osłabienia wynikającego z naturalnego zmęczenia, została utrzymana przez cały rok, niwelując wpływ rosyjskiej agentury grającej na zniszczenie polsko-ukraińskich relacji. Na podobnie zaskakująco wysokim poziomie zareagowały tzw. czynniki polityczne. Decyzja o przekazaniu wszelkiej możliwej pomocy Ukrainie była jednym z elementów, które zadecydowały o sukcesie obrońców. A działo się to na kilka tygodni przed dostarczeniem większej pomocy wojskowej z państw Zachodu. Mowa szczególnie o ciężkim sprzęcie, amunicji, paliwie i częściach. Fakt utrzymania Ukrainy w boju, automatycznie zapewnił nam własne bezpieczeństwo.
Polska pozostała też bardzo aktywna w polityce zagranicznej, przejmując na siebie rolę regionalnego lidera. Warszawa, przy wsparciu państw wschodniej flanki, realnie decydowała o kształcie polityki unijnej wobec konfliktu, tym bardziej, że narzędziem do tego było przewodnictwo w OBWE. Jednocześnie, nasi politycy umiejętnie lawirowali przez wszystkie mielizny sprzecznych interesów państw Zachodu i konieczności unikania otwartej wojny z Rosją. Tak było np. w przypadku sprawy przekazania samolotów MiG-29, czy eksplozji w Przewodowie.
Ta dojrzałość przekonała Amerykanów do wyrażenia zgody na dostarczenie nam najnowocześniejszej techniki wojskowej. Ważne, że szukając dywersyfikacji dostaw, postanowiliśmy skokowo wzmocnić swój potencjał obronny nie tylko w oparciu o USA, ale i alternatywnego dostawcę jakim stała się Korea Południowa.
Niestety, polityka w wymiarze wewnętrznym pozostawała ułomna, choć pojawiały się pozytywne elementy współpracy ponad partyjnymi podziałami (a to należy docenić). Ostatecznie, w ujęciu krajowym rok kończymy kolejnym kryzysem w obozie władzy i perturbacjami w sprawie KPO.
Trafność prognozy z 31.12.2021 r.
Całkowita zgodność przewidywanych zagrożeń z rzeczywistymi. Rząd nie upadł ale daleki jest od stabilności. Następstwa wojny nie były ujęte w prognozie. Zaskakująca sprawność polityczno-społeczna w obliczu ogromnego zagrożenia. Baza w Redzikowie nie ruszyła (dopiero w 2023), ale potencjał sojuszniczy na naszym terytorium istotnie wzrósł. (link)
#6 Bliski Wschód
O części wydarzeń na Bliskim Wschodzie wspominałem w poprzednich fragmentach tekstu, dlatego w ostatnim punkcie podsumowania odniosę się tylko do wątków, których nie rozwinąłem. W ubiegłorocznej prognozie bardzo krótko pisałem o problemach na linii Izrael-Turcja-Iran-Azerbejdżan argumentując, że wiele zależy od rozstrzygnięcia rozmów w Wiedniu, których tematem jest przywrócenie umowy denuklearyzacyjnej (JCPOA). Mimo pewnych postępów w pierwszej połowie roku, negocjacje utknęły w martwym punkcie.
Jednocześnie, po przeprowadzeniu przedterminowych wyborów, do władzy w Izraelu powrócił Benjamin Netanjahu, a Iran musiał zmierzyć się z powszechnymi protestami społecznymi. Wydarzenia te powstrzymały obie strony przed wzajemną eskalacją, absorbując ich uwagę na sprawach wewnętrznych.
Owszem, izraelskie naloty nadal trafiały w proirańskie cele w Syrii, a proirańskie milicje atakowały cele w rejonie Zatoki Perskiej, ale w relacjach między tymi państwami nie było to nic nowego. Nie doszło do bezpośredniego ataku Izraela obliczonego na zniszczenie irańskiego programu nuklearnego, nie było więc perskiego odwetu.
Trochę inaczej ma się sprawa na styku Turcja-Armenia-Azerbejdżan-Iran, gdzie we wrześniu faktycznie doszło do nowych walk, w wyniku których Armenia postawiona została w sytuacji bez wyjścia. Wojska azerskie zajęły kolejny skrawek jej terytorium.
Rosyjska słabość skłoniła Ankarę i Baku (z pomocą Izraela) do śmielszego spojrzenia na perspektywę uzyskania korytarza lądowego między oboma państwami, czemu Iran wprost się sprzeciwiał. Sytuacja była na tyle poważna, że skłoniła Teheran do przerzucenia dodatkowych oddziałów Strażników Rewolucji Islamskiej na granicę. Ostatecznie podpisano kolejne zawieszenie broni, prawdopodobnie równie krótkotrwałe co poprzednie.
Z tego względu prognoza ulega przedłużeniu na kolejny rok. Wskazane kierunki wydarzeń były prawidłowe, nadal czekamy na ich rozstrzygnięcie.
Słowo końcowe. Mam nadzieję, że powyższy przegląd jest dość pełny i nie pominąłem zbyt wielu wydarzeń. Oczywiście, nie wspomniałem o śmierci królowej Elżbiety II, wybuchu wulkanu Hunga Tonga czy różnych drobniejszych historiach, ale tylko dlatego, że nie miały one wpływu na światowy układ sił.
Jeśli uważacie, że zapomniałem o czymś, czemu należy się wzmianka, dajcie znać w komentarzach 😉
Niniejsza strona jest wspierana przez Patronów.
Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ
Możesz też postawić mi kawę: buycoffee.to/globalnagra
0 komentarzy