Plan zwycięstwa

Splot czynników wewnętrznych i zewnętrznych sprawił, że Ukraina znajduje się obecnie w najtrudniejszej sytuacji od początku wojny. Remedium na ten stan rzeczy ma być tzw. „plan zwycięstwa”.


16-10-2024


Po trudnym początku roku powodowanym wstrzymaniem amerykańskiej pomocy wojskowej, względnej stabilizacji w cieplejszych miesiącach i chwilowym przejęciu inicjatywy w sierpniu (operacja kurska), Kijów wyraźnie traci kontrolę nad sytuacją, a wewnętrzna walka polityczna fatalnie wpływa na zdolność ukraińskiej armii do skutecznej obrony, co z kolei wyraźnie pogarsza morale całego społeczeństwa.

Prezydent Wołodymyr Zełenski źródeł obecnych kłopotów upatruje jednak nie wewnątrz kraju, a tym bardziej własnego gabinetu (o czym na końcu tekstu), ale na zewnątrz, czyli w podejściu Zachodu do wojny na Ukrainie. Dlatego od kilku tygodni podróżuje po świecie odbywając intensywne spotkania, w czasie których przekonuje partnerów do swojej wizji zakończenia wojny.

Wizyta w USA

W pierwszą podróż udał się do Stanów Zjednoczonych Ameryki (22 do 27 września), dla której pretekstem było Zgromadzenie Ogólne ONZ. Kijów postanowił wykorzystać okazję do przeprowadzenia szeroko zakrojonej kampanii informacyjnej, mającej przekonać opinię międzynarodową (ze szczególnym uwzględnieniem Amerykanów) do dalszej, wzmożonej pomocy Ukrainie. Prezydent Zełenski wystąpił przed Zgromadzeniem Ogólnym, spotykał się z poszczególnymi przywódcami, udzielał wywiadów i m.in. odwiedził fabrykę amunicji w Scranton (Pensylwania), której produkcja zasila ukraińską armię (w tej chwili wytwarza 100 tys. pocisków miesięcznie).

Zełenski przekonywał, że gdyby udało się przyjąć odpowiednią strategię działania, wojna mogłaby się zakończyć już w przyszłym roku i to „sprawiedliwym pokojem”. Strategię tę nazwał „planem zwycięstwa”, który zaprezentowany został przedstawicielom poszczególnych państw, w tym prezydentowi Joemu Bidenowi, kandydatom Kamali Harris i Donaldowi Trumpowi. W tym ostatnim przypadku stał przed nie lada wyzwaniem. Zarówno Trump jak i jego potencjalny wiceprezydent J.D. Vance, wykorzystywali temat Ukrainy w kampanii wyborczej, po to by uderzać w Demokratów. Podważali sens udzielania pomocy finansowej, oskarżali Bidena o nieumiejętną politykę zagraniczną, a sam Trump wielokrotnie powtarzał, że jest w stanie zakończyć wojnę na Ukrainie jednym telefonem po wygraniu wyborów.

Prezydent Zełenski z wizytą w fabryce amunicji. Scranton, Pensylwania. 23.09.2024. Źródło. President.gov.ua

W odpowiedzi, Zełenski udzielił wywiadu gazecie „The New Yorker”, w którym powiedział m.in., że według niego Trump „nie ma tak naprawdę pojęcia jak zakończyć tę wojnę, chociaż wydaje mu się, że wie”. Chwilę później, wściekły Trump skrytykował ukraińskiego polityka podczas wiecu w Karolinie Północnej, zapowiadając całkowite wycofanie się USA z „tej wojny” i określając Zełenskiego mianem „świetnego biznesmana, który podczas każdej wizyty wyciąga od Amerykanów po kilka miliardów”. Nie chodziło zresztą o sam wywiad, ale także o wizytę Zełenskiego w Scranton, w której towarzyszyli mu politycy Demokratów, co przez Republikanów zostało odczytane jako angażowanie się Ukraińców w amerykański proces wyborczy. Pensylwania należy do tzw. „swing states” (stanów wahających się), które zazwyczaj decydują o tym, kto wygra prezydenturę. Jednak już kilka dni później, obaj politycy spotkali się w Trump Tower, gdzie rozmawiali na temat Ukrainy i amerykańskiego zaangażowania. Podczas konferencji, Donald Trump zdobył się nawet na kilka komplementów wobec Zełenskiego, dziękując mu za to, że nie przyłożył ręki do procesu impeachmentu w 2019 roku. Obiecał także uzyskanie rozwiązania, które będzie satysfakcjonujące dla obydwu stron konfliktu.

Amerykańska pomoc wojskowa

W ostatnim dniu wizyty, prezydent Biden ogłosił notyfikację o uruchomieniu rekordowego pakietu pomocowego dla Ukrainy, w wysokości 7.9 mld USD (komunikat – White House).

Większość, bo aż 5.55 mld USD stanowi pomoc z tzw. PDA (Presidential Drawndown Authority), prerogatywy na podstawie której prezydent USA może przekazać zasoby wojskowe będące w dyspozycji amerykańskiej armii. Pozostałe 2.4 mld USD wydatkowane zostanie w ramach USAI (Ukraine Security Assistance Initiative), czyli programu zakupowego na potrzeby ukraińskiej armii, realizowanego w amerykańskich zakładach zbrojeniowych.

Skąd aż tak duża, jednorazowa kwota pomocy? Koniecznych jest kilka słów wyjaśnienia. W ostatnich miesiącach Waszyngton przekazywał pakiety o wartości od 125 mln USD, do 375 mld USD, dlatego pojawienie się w przestrzeni medialnej kwoty kilku miliardów dolarów mogło dziwić. Niestety, nie chodziło o radykalną zmianę amerykańskiej strategii „kontrolowanej eskalacji” wobec wojny na Ukrainie, a jej następstwa. Otóż, finansowanie z PDA przepadłoby, gdyby nie zostało zadekretowane do końca września, kiedy to kończy się amerykański rok fiskalny w budżecie federalnym. Biały Dom próbował przekonać Kongres do przesunięcia terminu dla wydatków z PDA, ale bez powodzenia. Musiał więc działać w pośpiechu, przyparty do muru, co jest o tyle trudne do zrozumienia, że sytuacja ta była całkowicie do przewidzenia.

Natomiast samo powiadomienie Kongresu o zamiarze wykorzystania całego, pozostałego limitu PDA dla roku fiskalnego 2024 nie oznacza automatycznie, że taki pakiet trafi już „jutro” na Ukrainę. Przeciwnie, notyfikacja to swoiste zakontraktowanie wydatków, bez ich faktycznej realizacji. Oznacza to, że Biały Dom ma teraz pełną swobodę czasową kiedy przekaże pomoc. Jak mówił republikański senator Roger Wicker, na dobrą sprawę proces ten może trwać nawet do końca 2025 roku, jeśli pakiety zachowają dotychczasową wielkość i tempo. Naturalnie, dla równowagi warto dodać, że pomoc może być też przekazana w zaledwie dwóch – trzech transzach, jeśli zajdzie taka konieczność.

Pamiętać należy, że od dłuższego czasu kwestie budżetowe pozostają jedną z głównych osi sporu politycznego pomiędzy Demokratami a Republikanami. W efekcie, wielomiesięczne awantury paraliżują politykę finansową państwa doprowadzając do okresowego wstrzymania wszelkich wydatków, dopóki nie zostanie osiągnięty kompromis. Do podobnej sytuacji doszło zresztą w zeszłym roku, a w rezultacie kolejne pakiety wsparcia dla Ukrainy udało się przegłosować dopiero w kwietniu 2024 roku. Ponieważ zbliżamy się do finału kampanii wyborczej, spór polityczny ulega ponownemu zaostrzeniu, a jednym z jego objawów jest granie pomocą dla Ukrainy. Dalszy rozwój wypadków zależeć będzie od rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich.

Słabość USA

Powyższy opis dowodzi jednego. Administracja Joego Bidena od początku pełnowymiarowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę nie była w stanie przedstawić spójnej strategii zakończenia konfliktu i dlatego zbiera za to cięgi.

Uparte „ograniczanie eskalacji” było jedynie nieudolną próbą ograniczania strat i na żadnym etapie nie prowadziło do rozwiązania problemu, a wręcz przeciwnie, poważnie je utrudniło. Co prawda, burząca porządek międzynarodowy agresja Federacji Rosyjskiej spotkała się z karą w postaci sankcji, izolacji oraz wsparciem Ukrainy, ale nigdy na poważnie nie podjęto działań zmierzających do całkowitego złamania rosyjskiej armii na froncie, mimo że było ku temu wiele okazji. Tymczasem to właśnie ten parametr jest jedynym gwarantem zakończenia wojny na warunkach korzystnych dla Ukrainy i Zachodu. Najważniejsze nie jest odzyskanie zajętego terenu, ale uniemożliwienie przeciwnikowi kontynuowania wojny.

Prezydenci Wołodymyr Zełenski i Joe Biden w Białym Domu. Źródło: President.gov.ua

Nie da się ukryć, że amerykańskie wybory prezydenckie definiują politykę zagraniczną wielu państw, tak sojuszniczych jak i wrogich. Nie tylko Ukraina pozostaje na łasce amerykańskiej pomocy, ale także Rosja stawia wszystko na jedną kartę, zakładając zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach i wstrzymanie amerykańskiego wsparcia, co musiałoby doprowadzić do załamania ukraińskich możliwości. Nawet jeśli pomoc nie zostałaby odcięta z dnia na dzień, w najgorszym dla Kremla razie, Trump mógłby doprowadzić do zamrożenia konfliktu na obecnych liniach, co i tak byłoby dla Putina korzystne, bo pozwalałoby wznowić agresję już po odbudowaniu potencjału, jeśli Ukraina nie dysponowałaby zachodnimi gwarancjami bezpieczeństwa.

Wszystkie działania Kijowa z ostatnich kilku miesięcy skupiają się właśnie na tym, aby uniknąć takiego scenariusza, od operacji kurskiej, przez domaganie się swobody w użyciu pocisków dalekiego zasięgu, po omawiane przedstawienie „planu zwycięstwa”, którego jednym z elementów jest też perspektywa dołączenia do Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Efekty tej polityki są mieszane, w dużej mierze z powodu słabości Waszyngtonu; jego błędnej strategii i sytuacji wewnętrznej w USA. Choć wsparcie wojskowe dla Ukrainy zostało na ten rok zapewnione, a Biały Dom porzucił slogan pomagania „tak długo jak to konieczne”, na rzecz ostrzejszego określenia „aż do zwycięstwa”, to Joe Biden pozostaje pośrednio związany kampanią wyborczą. Jak ognia unika decyzji, które mogłyby destabilizująco wpłynąć na gospodarkę albo nastroje społeczne. Poza tym, wkroczył w okres tzw. „lame duck” (kulawej kaczki), w której jako kończący kadencję i pozbawiony szans na reelekcję prezydent, jest zbyt słaby politycznie aby podejmować nowe działania o potencjalnie długofalowych skutkach, lub radykalnie zmieniać swoją wcześniejszą politykę.

Z powyższych powodów wizyta Zełenskiego miała małe szanse na doprowadzenie do przełomu, dlatego skupiono się raczej na retoryce. Korzystnym ustawieniu narracji pod nowe rozdanie polityczne. Główny jej sens to przekonanie opinii publicznej, że wojna na Ukrainie nie jest przegraną sprawą, a doprowadzenie do zwycięstwa jest możliwe. W dodatku bez konieczności odzyskania całości terytorium za pomocą działań wojskowych. Kijów przekonuje, że chodzi o ustawienie Ukrainy w mocnej pozycji do podjęcia negocjacji, czyli zadania Rosji takich strat, aby kontynuowanie wojny było dla niej nieopłacalne lub niemożliwe.

Konkretna strategia, wymaga jednak konkretnych narzędzi, a podjęcie tych kroków, odpowiedzi na pytanie, co postanowi Zachód?

Podróż po Europie

W szukaniu jej pomóc miało spotkanie w niemieckim Ramstein w dniu 12 października, po raz pierwszy na szczeblu głów państw. Niestety, plany te pokrzyżowała pogoda. Huragan Milton, nawiedzający Florydę zaledwie dwa tygodnie po katastrofie spowodowanej przez huragan Helena, zmusił prezydenta Joego Bidena do pozostania w kraju, mimo że jego podróż do Europy trwać miała aż cztery dni.

Termin planowano przesunąć, ale ostatecznie, wobec napiętego kalendarza wyborczego i ledwie trzech miesięcy kadencji, amerykański prezydent zdecydował się na krótszą podróż do Niemiec i spotkanie w mniejszym gronie. Rozmowy z kanclerzem Olafem Scholzem, prezydentem Emmanuelem Macronem i premierem Keirem Starmerem. Kolejne spotkanie w Ramstein ma się zaś odbyć zgodnie z tradycyjnym harmonogramem, dopiero w listopadzie, już po wyborach.

W związku ze zmianą planów, zaraz po szczycie Ukraina – Europa Południowo-Wschodnia (9 października), prezydent Zełenski wybrał się w podróż po Europie, odwiedzając Wielką Brytanię, Francję,Włochy i Niemcy. Wszystko po to, by skonsolidować poparcie wśród największych państw Zachodu i wpłynąć na poluźnienie polityki USA. Państwa te łączą też dziedziny, na których bardzo zależy Ukraińcom. Po pierwsze, są dysponentami pocisków o dalekim zasięgu (StormShadow, Scalp-EG, Taurus), a po drugie, są jednymi z najważniejszych partnerów w międzynarodowej inicjatywie, której celem jest wzmocnienie ukraińskiego przemysłu obronnego na tyle, aby produkowałby potrzebne uzbrojenie na miejscu.

W Londynie, w spotkaniu Zełenskiego i premiera Keira Starmera udział wziął także nowy szef NATO Mark Rutte. Ze skąpych informacji przekazanych mediom wiadomo, że panowie rozmawiali o implementacji założeń ostatniego natowskiego szczytu, m.in. wzmocnieniu obrony przeciwlotniczej oraz produkcji sprzętu i amunicji na terytorium Ukrainy. Po raz kolejny poruszono kwestię użycia pocisków StormShadow na terytorium rosyjskim. W trakcie wizyty, The Times opublikował też artykuł, w którym brytyjska generalicja rozważa propozycję wysłania szkoleniowców na zachodnią Ukrainę, po to by na tamtejszych poligonach trenowali poborowych.

Żołnierze 155 brygady SZU szkoleni we Francji. Źródło: MON Republiki Francuskiej

W Paryżu, padła obietnica dostarczenia Ukrainie samolotów Mirage 5000-5F w pierwszym kwartale 2025 roku (mowa o 12-20 egzemplarzach). Francja wkrótce zakończy szkolenie 2300 żołnierzy 155 brygady SZU im. Anny Kijowskiej, którą w całości wyposaża, a która trafi do ojczyzny jeszcze w grudniu. Z kolei Włochy mają stać się gospodarzem konferencji w sprawie odbudowy Ukrainy w lipcu przyszłego roku. Premier Georgia Meloni wyraziła pełne poparcie dla Ukrainy, nazywając sugestie o potrzebie ukraińskiej kapitulacji „haniebnymi” i obiecała dalsze wsparcie wojskowe, choć nie podała żadnych konkretów. Włosi od dłuższego czasu zachowują pełną dyskrecję, nie informując o tym co i kiedy przekazują.

W drodze do Berlina (11 października) ukraiński prezydent odwiedził jeszcze Watykan, po to żeby

przekonać papieża Franciszka do aktywnego włączenia się w pomoc humanitarną, a także proces uwolnienia ukraińskich jeńców. Z kolei kanclerz Scholz ujawnił, że we wrześniu Niemcy dostarczyły Ukrainie pakiet wojskowy o wartości 600 mln euro (w tym systemy przeciwlotnicze i czołgi Leopard1A5), a do końca roku wraz z Belgią, Danią i Norwegią przekaże kolejne uzbrojenie o wartości 1.4 mld euro.

Na tym podróż po Europie prezydenta Zełenskiego została zakończona (patrz: podsumowanie w oświadczeniu prezydenta – president.gov.ua). Żadne z odwiedzonych państw oficjalnie nie zajęło stanowiska wobec ukraińskiego planu. Jego założenia mieliśmy poznać dopiero kilka dni później.

Plan zwycięstwa

W dniu 16 października prezydent Wołodymr Zełenski przedstawił Werchownej Radzie tzw. „plan zwycięstwa” mający umożliwić Ukrainie zakończenie wojny już w 2025 roku, oraz doprowadzenie do uzyskania gwarancji bezpieczeństwa, dzięki czemu nie dojdzie do jej wznowienia.

Plan składa się z pięciu punktów:

  1. Natychmiastowego zaproszenia Ukrainy do NATO.
  2. Wzmocnienia ukraińskich możliwości wojskowych i przemysłu obronnego, zwiększenia zachodnich dostaw i przeniesienia wojny na terytorium Federacji Rosyjskiej.
  3. Dyslokacji na terenie kraju „kompleksowego, niejądrowego, strategicznego pakietu odstraszania”.
  4. Wzmocnienia ukraińskiej gospodarki, a także utrzymania presji ekonomicznej na Rosję: limitowania cen ropy i ograniczania eksportu.
  5. Po zakończeniu wojny, uczynienia z ukraińskich sił zbrojnych czynnika stabilizującego Europę, nawet w zastępstwie kontyngentu amerykańskiego.

Pierwszy punkt ma charakter sygnalizacji strategicznej i polega na szybkim, formalnym zaproszeniu Ukrainy do NATO, po to by udowodnić „determinację” Zachodu oraz przekreślić „geopolityczne kalkulacje Putina”. Jednym z podstawowych celów Kremla było przecież powstrzymanie Ukrainy od dołączenia do Zachodu.

Drugi skupia się na aspekcie wojskowym. Chodzi w nim o to, by przenieść wojnę na terytorium Rosji i uniemożliwić jej stworzenie stref buforowych w granicach Ukrainy. Za przykład takiego działania podano operację kurską. Elementem tej strategii jest też zniesienie ograniczeń w stosowaniu broni dalekiego zasięgu, oraz pomoc Zachodu w strącaniu rosyjskich pocisków i dronów nad ukraińskim terytorium.

Według Zełenskiego, wzmocnienie ukraińskich sił zbrojnych, obrony przeciwlotniczej, przemysłu obronnego oraz wywiadu, da Ukrainie „mięśnie” konieczne do zniechęcenia Rosjan do dalszego brnięcia w „ideologię wojny”.

Trzeci punkt pozostaje tajny i odnosi się do odstraszania. Szczegóły miały zostać przekazane partnerom podczas wspomnianych w artykule podróży do USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Niemiec. Prezydent zdradził jedynie, że chodzi o zdolności, które mają zapobiec nowej rosyjskiej agresji w przyszłości.

Czwarty element planu dotyka aspektu gospodarczego, ma formę zachęty polegającej na współpracy z zachodnimi koncernami przy wydobywaniu wartych biliony dolarów ukraińskich surowców naturalnych (uranu, tytanu, grafitu i litu), co miałoby pozytywne przełożenie na wzrost gospodarczy Ukrainy i Unii Europejskiej. Z drugiej strony, podkreślana jest konieczność utrzymania i zacieśniania sankcji, ograniczeń dla cen ropy i rosyjskiego eksportu, po to by pozbawić Rosję źródeł finansowania wojny. Szczegółowe zapisy utajniono.

Ostatni, piąty punkt jest dość interesujący, próbuje bowiem zaproponować konstruktywny wkład w nowy ład bezpieczeństwa w Europie, jaki nastąpi po wojnie. Prezydent Zełenski zwraca uwagę na fakt, że Ukraina dysponować będzie dużą liczbą doświadczonych w boju żołnierzy, którzy w przyszłości mogą zastąpić niektóre jednostki amerykańskie stacjonujące w Europie. Jednym słowem, sugeruje tym samym niejako „reinwestowanie” zachodnich środków włożonych w rozwój ukraińskiej armii, poprzez wykorzystanie jej do strzeżenia pokoju w Europie w sposób podobny do tego, w jakim funkcjonują amerykańskie jednostki dyslokowane np. na wschodniej flance NATO.

Nierealistyczne oczekiwania

Szczegóły planu będą w najbliższym czasie szeroko dyskutowane na odbywającym się w dnia 17-18 października szczycie Unii Europejskiej. Z przecieków prasowych wiadomo jednak, jakie jest nastawienie w niektórych zachodnich stolicach, co do najbardziej kontrowersyjnych, dwóch pierwszych punktów.

Anonimowi przedstawiciele amerykańskiej administracji w wypowiedzi dla The Wall Street Journal jeszcze we wrześniu tonowali nastroje względem ukraińskiego planu. Według nich, przedstawione założenia nie różniły się znacząco od tego, co Kijów prezentował i czego domagał się w minionych miesiącach, czyli zwiększenia dostaw i zniesienia restrykcji w stosowaniu broni dalekiego zasięgu na terytorium Federacji Rosyjskiej. Brak w nich konkretów, spójnej strategii dalszych działań zmierzających do zakończenia wojny na warunkach korzystnych dla Ukrainy.

Anonimowe komentarze opublikował też niemiecki tabloid BILD, według którego kanclerz Scholz nie zgodził się ani na zaproszenie Ukrainy do NATO, ani na dostarczenie pocisków Taurus. Nie jest też żadną tajemnicą, że podobne opinie panują wśród co najmniej kilku członków Sojuszu Północnoatlantyckiego. Przedstawiciela USA przy NATO Julianne Smith wprost powiedziała, że zaproszenie dla Ukrainy „nie znajduje się obecnie na agendzie”. Największą przeszkodą jest fakt toczącej się nadal wojny, ale nie pomaga prorosyjska postawa niektórych polityków, jak choćby Wiktora Orbana, którego Węgry blokują wszelkie inicjatywy na rzecz Ukrainy na forach międzynarodowych, wliczając w to NATO i UE.

Celowo zacząłem ten artykuł od zdania relacji z ostatnich podróży zagranicznych prezydenta Zełenskiego, ponieważ doskonale oddają one panujące wśród decydentów nastroje. Sam Olaf Scholz starał się w ostatnim czasie doprowadzić do rozmowy z Władimirem Putinem, w której można by podjąć temat zawieszenia działań. Kreml jednak odmówił.

Status quo jest więc taki, że czujący swoją siłę Rosjanie zamierzają rozmawiać dopiero z Trumpem, a tymczasem będą dalej napierać na wszystkich frontach. Tymczasem Zachód utrzymuje pewien poziom wsparcia, jednakże nie ma pola manewru do wprowadzenia radykalnych posunięć, przynajmniej dopóki nie wyjaśni się sytuacja z amerykańską prezydenturą.

Sam plan może też rozczarowywać, ponieważ składa się z elementów, które pojawiały się w przestrzeni publicznej jeszcze w ubiegłym roku. W jego jawnej części brak nowości. Zresztą, pewne poruszane w wystąpieniu Zełenskiego działania są już podejmowane. Przede wszystkim to właśnie rozbudowa ukraińskiej bazy przemysłowej i liczne kontrakty są sferą wzmożonej współpracy sojuszniczej. Inicjatywa ta została przyjęta i rozbudowana na tegorocznym szczycie NATO. Podobno Ukraina produkuje już blisko połowę zużywanej przez siebie amunicji.

Na tej podstawie można założyć, że czasem dojdzie od rozbudowania ukraińskich zdolności do rażenia rosyjskiego terytorium. Nie tylko poprzez zezwolenie na użycie zachodnich pocisków dalekiego zasięgu, do czego gotowe są Francja i Wielka Brytania, ale właśnie wytworzenia kompetencji przez ukraiński przemysł obronny, także w oparciu o zachodnią technologię.

Nie da się także pominąć faktu, że zachodnie dostawy są nadal realizowane, a podjęto zobowiązania na kolejny rok. Mimo to, ich skokowe zwiększenie możliwe byłoby jedynie dzięki zaangażowaniu USA, co w obecnej chwili wydaje się nierealne nie tylko ze względu na politykę wewnętrzną, ale także rozpalający się konflikt na Bliskim Wschodzie oraz pierwsze niepokojące sygnały płynące z Azji, czyli kolejne próby morskiej blokady Tajwanu oraz agresywną postawę Korei Północnej.

Wydaje się, że Rosja, Chiny, Iran i Korea Północna ściśle współpracują koordynując działania zmierzające do rozbicia w pył obecnego ładu międzynarodowego, kumulując starania właśnie w czasie amerykańskich wyborów.

W tym kontekście zachęcanie zachodnich partnerów perspektywą wydobycia ukraińskich zasobów surowcowych niewiele zmieni. Co prawda, część złóż znajduje się na terytoriach będących pod rosyjską okupacją, ale np. największe zasoby potrzebnego do produkcji baterii litu, położone są w centralnej części kraju (obwód kirowogradzki). To sprytne zagranie, mające pokazać, że Ukrainę opłaca się wspierać.

Z powyższych powodów przyjęcie wszystkich ukraińskich propozycji wydaje się w tym momencie niemożliwe, a więc plan jest nierealistyczny, mimo że jego wprowadzenie faktycznie mogłoby w relatywnie krótkim czasie doprowadzić do wygrania przez Ukrainę wojny i przywrócenia pokoju w Europie.

Przede wszystkim, nie trafia we właściwy czas, a ponadto jest w dużej mierze jednostronny, niepoparty konkretnymi propozycjami działania ze strony Ukrainy. Nie obiecuje obniżenia wieku ukraińskich poborowych (czego oczekuje Zachód), nie zapowiada np. przyspieszenia reform wewnętrznych czy usprawnienia systemu dowodzenia.

A to właśnie chaos wewnętrzny jest obecnie największym problemem Zełenskiego, a nie postawa Zachodu.

Ukraińskie problemy

Powiedzmy to otwarcie, zarówno w ukraińskiej polityce jak i dowództwie panuje bałagan.

Najwięcej krytyki zbierają działania szefa Biura Prezydenta – Andrija Jermaka, którego władza uległa w trakcie wojny znacznemu poszerzeniu. Obwiniany o ustawiczne mieszanie się w sprawy wojskowe, wymuszanie na dowódcach niezgodnych ze sztuką działań, a gdy protestują, ich dymisjonowanie lub celowe kompromitowanie. Tak było z generałem Walerym Załużnym, a wkrótce jego los mogą podzielić zarówno aktualny głównodowodzący gen. Ołeksandr Syrski, jak i np. szef wywiadu wojskowego gen. Kyryło Budanow.

Obaj mają jednak bardzo mocną pozycję wśród swoich podwładnych, czego niestety nie mogą powiedzieć dowódcy poszczególnych brygad. Na ich miejsce przychodzą zaś ludzie niekompetentni, których jedyną cechą jest wierność Jermakowi. Niestabilność dowództwa fatalnie wpływa na koordynację, a dezorganizacja powoduje, że Rosjanie są w stanie włamywać się w ukraińskie linie, mimo punktowego zaangażowania relatywnie niedużych sił. Także wśród zachodnich partnerów Jermak uznawany jest za osobę o zbyt dużych wpływach, mieszającą się w politykę zagraniczną państwa i czasem wręcz marginalizującą samego prezydenta, co utrudnia osiągnięcie porozumienia w kluczowych kwestiach.

Andrij Jermak (po prawej) podczas prezydenckiej wizyty we Francji. 11.10.2024. Źródło: President.gov.ua

W obecnej chwili to właśnie nieracjonalne roszady personalne i wymuszanie decyzji politycznych wbrew logice wojskowej są głównymi przyczynami porażek ukraińskiej armii na froncie, a nie dostępność uzbrojenia czy zbyt późno zarządzona mobilizacja. Nie chcę jednak rozpisywać się o historii przejęcia władzy przez „Bankową” (ulica przy której znajduje się siedziba prezydenta), a jedynie wskazać na źródło problemu. Głodnych wiedzy na temat ukraińskiego systemu władzy zapraszam do lektury opracowania Marcina Jędrysiaka z OSW.

Efekt tych działań jest taki, że kierowani na front poborowi są często bardzo słabo wyszkoleni, mają słabe morale i nie stanowią dla jednostek frontowych żadnej wartości. Przy pierwszej okazji wielu z nich albo ucieka, albo zwyczajnie odnosi obrażenia lub ginie. Z kolei doświadczone jednostki przebywają na froncie niemalże bez ustanku, co doprowadza do znacznego obniżenia ich potencjału. Mimo nauki wyniesionej w ubiegłorocznej kontrofensywy, nie zbudowano systemu współdziałania dla związków bojowych większych niż brygada.

Problemem nadal są rotacje, czyli zastępowanie jednej jednostki przez drugą na linii frontu oraz współdziałanie na styku odpowiedzialności dwóch różnych oddziałów. Brak koordynacji nierzadko prowadzi do utraty pozycji i to przy udziale relatywnie słabych sił przeciwnika. Jednocześnie prezydent Zełenski zdecydował o powstaniu kilkunastu nowych brygad, do których oddelegowano tak poborowych jak i doświadczonych dowódców, mimo że brak dla nich sprzętu i mogą co najwyżej pełnić funkcję lekkiej piechoty.

Podsumowanie

Przedstawiony przez Zełenskiego „plan zwycięstwa” może stanowić drogowskaz, w którym kierunku powinien iść Zachód. Taka jego funkcja byłaby pomocna w opracowywaniu strategii działania w następnych miesiącach, w tym zmuszenia Rosji do zawarcia pokoju. Na gruncie czysto teoretycznych rozważań, nie sposób odmówić mu słuszności.

Wątpliwe jednak by udało się go przyjąć, tak jak chce tego Zełenski, już za chwilę, w przeciągu najbliższych trzech miesięcy i to w niezmienionej formie. Będzie to bowiem bardzo trudny czas nie tylko dla samej Ukrainy, ale także reszty świata, co Rosja będzie starała się z całą mocą wykorzystać. Nie ona jedna. Zwróćmy uwagę na to, jak blisko zaczęły ze sobą współpracować Rosja, Chiny, Iran i Korea Północna. Dotyczy to zwłaszcza współpracy militarnej.

Dopiero gdy Kreml wraz ze swoimi sojusznikami, po raz kolejny wykona szereg agresywnych ruchów bijących bezpośrednio w państwa Zachodu, stanowiących element prowadzonej przeciwko nim wojny hybrydowej, nastroje w zachodnich stolicach dojrzeć mogą do radykalnych posunięć i pojawi się szansa dla Kijowa na ukierunkowanie tej zmiany.

Na razie jednak, prezydent Zełenski powinien stanąć na głowie aby uporządkować sprawy na własnym podwórku, bowiem nie tylko ma ku temu wszelkie kompetencje, ale też musi jak najszybciej doprowadzić do uzdrowienia sytuacji. W przeciwnym razie doprowadzi do porażki w wojnie, o którą będzie mógł winić nie kolektywny Zachód, a samego siebie.


Strona Globalna Gra jest wspierana przez Patronów.

Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ

Możesz też postawić mi kawę:

buycoffe.to/globalnagra 

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *