Pierwsza linia
Po przeszło dwóch miesiącach krwawych walk na Zaporożu, wojska ukraińskie wchodzą na pierwszą linię głównych rosyjskich umocnień w kierunku miasta Tokmak.
22-08-2023
W chwili gdy piszę te słowa, owiana złą sławą wieś Robotyne przechodzi w ukraińskie ręce. Pokonanie trasy jaka dzieli ją od miasteczka Orichiw, liczącej osiem kilometrów w linii prostej, zajęło Siłom Zbrojnym Ukrainy dziesięć tygodni, w których toczyły się bardzo ciężkie walki. Ukraińskie czołówki z 47 Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej „Magura” dotarły w bezpośrednie sąsiedztwo wsi jeszcze w lipcu, ale pierwszą połowę sierpnia poświęcono na uchwycenie stałego przyczółka oraz obejście zabudowań od wschodu. Kiedy manewr zakończono ostatecznym sukcesem, zajęcie samej miejscowości było już relatywnie proste, potrwało około tygodnia.
Łatwo o bagatelizowanie pozornie niewielkiej odległości”jedynie” 8 km, jednakże w rzeczywistości mowa o terenie objętym prostokątem o bokach minimum 8×11 km, czyli powierzchni liczącej mniej więcej 90 km2, bo tyle w tym rejonie wyzwoliły siły ukraińskie. Było to przygotowywane przeszło pół roku przedpole głównych rosyjskich fortyfikacji na kierunku miast Tokmak i Melitopol, gęsto nasycone pułapkami ogniowymi i liczącymi nawet 5 km długości polami minowymi. Jego zdobycie, a następnie oczyszczenie okazało się trudne i kosztowne, szczególnie że Rosjanie przyjęli taktykę uporczywych kontrataków po utraceniu każdej z pozycji. Działania te skutecznie spowolniły ukraińskie natarcie, ale nie mogły go całkowicie powstrzymać. Do tego celu stworzono główną linię umocnień, położoną mniej więcej w okolicach Robotyne, oraz w bardziej zwartej formie ok. 5 km dalej na południe (rejon Sołodkiej Balki).
W tej chwili siły ukraińskie wbiły się w główne umocnienia pierwszej z czterech linii obronnych. To oznacza, że położone na flankach włamania, wysunięte rosyjskie placówki będą musiały odskoczyć na południe, a to umożliwi poszerzenie ukraińskiej kontroli w osi wschód-zachód. Jeśli bowiem rosyjscy żołnierze nie rozpoczną odwrotu, grozić im będzie odcięcie od własnych tyłów, a cały plan obronny zasadza się właśnie na miarowym cofaniu na kolejne punkty oporu.
Niewiadomym pozostaje stopień wyniszczenia rosyjskiego zgrupowania. Jeśli jest wysoki, istnieje szansa na wbicie się sił ukraińskich w kolejne, słabo obsadzone przez obrońców pozycje. Na nic bowiem nawet najlepiej rozbudowane fortyfikacje, jeśli nie są nasycone wojskiem. Na tym właśnie zasadza się przyjęta przez Kijów taktyka „wojny materiałowej”, polegającej na tropieniu i eliminowaniu kolejnych elementów rosyjskiego potencjału. Dlatego analizy ignorujące ten aspekt działań, powtarzające uproszczoną wizję zamkniętą w stwierdzeniu „walenia głową w mur”, uważam za mało wartościowe.
Drugą linię w rejonie Sołodkiej Balki od ostatniej między Tokmakiem a Oczeretuwate dzieli ok. 10 km. Dopiero wyjście z tej przestrzeni uznałbym za ich „przerwanie”. To najtrudniejszy (najmocniej ufortyfikowany) teren na całym froncie, ale jednocześnie odległości pomiędzy istotnymi dla całej operacji lokalizacjami (jak centra transportowe) są tam najmniejsze, co premiuje mające większy zasięg zachodnie systemy artyleryjskie. Stąd poszerzenie wyłomu wokół Robotyne pozwoli sięgać artylerii lufowej na rosyjskie tyły. AHS Krab z amunicją M549 ostrzeliwać może odległy o ok. 25 km Tokmak, a systemy rażenia o dalszym zasięgu jak Himars, dosięgną Melitopol oraz drogę łączącą to miasto z Berdiańskiem. Całkowicie się w tym względzie zgadzam z Markiem Kozubelem.
Ponieważ Ukraińcom brakuje przewagi w powietrzu, jedynym efektywnym sposobem niszczenia większych zgrupowań i umocnień przeciwnika jest ostrzał artyleryjski. Stąd, już samo wbicie się w rosyjskie linie, jeśli tylko pozwoli na stworzenie wystarczająco szerokiej strefy buforowej zapewniającej choćby podstawową ochronę przeciwlotniczą, daje SZU zupełnie nowe możliwości.
W tym samym czasie trwało natarcie na kierunku Staromłyniwki. Po wyzwoleniu Staromajorskie, naturalnym celem stała się położona po drugiej stronie rzeki Mokri Jali wieś Urożajne. Odbito ją relatywnie szybko choć Rosjanie opóźniali odwrót jak długo się dało. Z doniesień wynika, że siły ukraińskie przeszły następnie do wyrównywania linii i likwidacji wybrzuszenia obok Pryjutne, oraz próby oskrzydlenia od wschodu rosyjskich pozycji w Zawitne Bażannia. Rejon ten jest słabiej ufortyfikowany, a Rosjanie opierają swoje punkty oporu o blisko położone wsie. Główna linia obronna, pojedyncza, znajduje się kilka kilometrów za Staromłyniwką.
Z działaniami w rejonie Wełykiej Nowosiłki wiązałem początkowo spore nadzieje, jednakże jak dotąd ukraińskie dowództwo nadaje mu drugorzędne znaczenie. Powodowane jest to prawdopodobnie gorszą infrastrukturą drogową oraz szerokością przedpola (pasa przesłaniania) w granicach 20 km, przy jednoczesnym sporym oddaleniu (40 km) od jedynego istotnego celu w tej okolicy, to jest linii wzgórz między Komysz-Zorią, a Roziwką, dających wgląd na cały tzw. „korytarz lądowy” od Berdiańska po Mariupol.
Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że większość uwagi Kijowa kierowana jest na Zaporoże. Pod koniec lipca do walki weszły pierwsze jednostki 10 korpusu, a w sierpniu dołączyły następne, trzymane dotąd w rezerwie. Prezydent Wołodymyr Zełenski osobiście odwiedził ten odcinek frontu spotykając się z żołnierzami (15.08), a kolejnego dnia opublikowano zdjęcia przedstawiające spotkanie w ukraińskim sztabie, gdzie gen. Załużny w towarzystwie m.in. szefa EUCOM gen. Cavoli oraz brytyjskiego szefa sztabu adm. Radikina omawiał aktualny stan kontrofensywy oraz plany na najbliższą przyszłość. Obraz ten uzupełniły kolejne ciekawe informacje i zdjęcia potwierdzające pojawienie się w pobliżu frontu czołgów Challenger 2, bwp Marder czy znanych nam dobrze transporterów Rosomak.
Krytyka sposobu prowadzenia ofensywy przez Kijów, jaka w ostatnich tygodniach pojawiała się w zachodnich mediach, a z którą po części się zgadzam (pisałem o tym w poprzednim artykule – „Bitwy Zaporoża”) skupiała się m.in. na fakcie rozproszenia potencjału na kilku odcinkach frontu, zamiast skomasowania go w przełamującym uderzeniu w wybranym punkcie. Według artykułu z The New York Times, Cavoli i Radikin mieli namówić Zalużnego do skupienia ich na jednym kierunku jeszcze w pierwszej połowie sierpnia. Widać jednak, że zwlekanie z wprowadzeniem kolejnego rzutu miało swoje uzasadnienie, co zresztą wielu podejrzewało.
Nastąpiło ono dopiero po pełnym zaangażowaniu rosyjskich odwodów pod postacią 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej na kierunku kupiańskim. Wbrew całkowicie fałszywej narracji rosyjskiej infosfery (jak np. o rzekomym zdobyciu Synkiwki, do którego dotąd nie doszło), nie było żadnego przełamania ukraińskich linii. Sytuacja nadal jest pod kontrolą, choć do jej ustabilizowania oddelegowano część rezerw. Warto wspomnieć, że na froncie w rejonie Kreminnej miała pojawić się odtworzona po upadku Mariupola Brygada Szturmowa „Azow”. W dodatku, pod dowództwem uwolnionego z internowania (a wcześniej rosyjskiej niewoli) Denisa Prokopenki.
Uważam za potwierdzoną tezę mówiącą, że próba przejęcia inicjatywy przez Rosjan na odcinku Kupiańsk-Kreminna podyktowana była trudną sytuacją w rejonie Bachmutu oraz chęcią zmuszenia ukraińskiego dowództwa do przemieszczenia rezerw jak najdalej na północ. Od początku byłem sceptyczny wobec szans powodzenia tego planu, ale jego wdrożenie dało zielone światło do użycia drugiego rzutu na Zaporożu i ulżenia jednostkom, które prowadziły ofensywę od ponad dwóch miesięcy. Mając pewność, że obrona wytrzyma na północy, a jednocześnie Rosjanie nie posiadają już wolnych odwodów mogących zaskoczyć ukraińskie dowództwo, wprowadzono świeże jednostki, których celem jest rozwinięcie natarcia.
Spójrzmy na sytuację pod Bachmutem. Po sukcesach w rejonie położonej na południe od miasta Kliszczijiwki i oparciu się Rosjan o obronę na nasypie kolejowym, tempo ukraińskich ataków wyraźnie zmalało. Zbiegło się to z wejściem do akcji 1 GAP, ale także osiągnięciem przez siły ukraińskie korzystnych pozycji taktycznych. Rosjanie uparcie kontratakują z linii nasypu na południe od miasta, w tym na wspomnianą Kliszczijiwkę, ale próby te są skazane na niepowodzenie. Ukraińskie pozycje korzystają z przewagi wysokości i dobrego rozpoznania, a artyleria dosłownie rozstrzeliwuje każdą ze zbliżających się zmechanizowanych kolumn.
Podobnie kończą się rosyjskie kontrnatarcia na północ od miasta, np. w rejonie miejscowości Spirne. Jednocześnie, siły ukraińskie nie były w stanie posuwać się naprzód w kierunku na Berchiwkę i Jahidne, z czym wiązano nadzieje na dwustronne oskrzydlenie Bachmutu. Nadal lepsze efekty dają działania na południu. Tą chwiejną równowagę uważam za krótkotrwałą. Prędzej czy później bardziej intensywne walki o Bachmut zostaną przez Ukraińców wznowione, ale prawdopodobnie dopiero po złamaniu rosyjskiego kontrnatarcia pod Kupiańskiem. Na razie Bachmut wiąże zasoby Rosjan, przy czym trwa polepszanie pozycji, wypychanie ich poza nasyp w rejonie Andrijiwki i Kurdiumiwki. Takie wyrównanie linii wytworzy korzystne pozycje wyjściowe do ewentualnej kontynuacji natarcia w kierunku np. Popasnej.
Podobnie odczytuję działania na Dnieprze, gdzie coraz śmielej poczynają sobie ukraińskie oddziały specjalne oraz lekka piechota. Uwagę komentatorów skradło efektowne lądowanie w rejonie wsi Kozaczi Łaheri na pólnocny-wschód od Mostu Antonowskiego, wokół którego jeszcze w czerwcu siły ukraińskie utworzyły stały przyczółek. Na początku sierpnia oddziałom pod dowództwem GUR, udało się nie tylko wylądować dużą grupą (wg ros. źródeł do 150 osób) na lewym brzegu Dniepru, ale też rozbić rosyjską jednostkę rozpoznawczą i wziąć do niewoli kilkunastu żołnierzy wraz z ich dowódcą, niejakim majorem Jurijem Tomowem z 247 pułku SZFR. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia także u ujścia Dniepru w okolicach miasta Hoła Prystań, w którym siły okupacyjne postawione zostały w stan podwyższonej gotowości. Tymczasem teren dawnego Zalewu Kachowskiego porósł już gęstą trawą, a ziemia jest twarda i sucha, prawdopodobnie zdatna do poruszania się ciężkich pojazdów. Desant większych oddziałów wydaje się kolejną możliwą do realizacji ewentualnością.
Generał Załużny ma więc wiele opcji na stole, z których może w odpowiedniej chwili skorzystać. Czy tak się stanie, nie wiadomo. Zakładam, że do rozwinięcia operacji na nowych kierunkach potrzebne są wyraźne sygnały o zapaści rosyjskiej armii. Mimo jej znacznego osłabienia, nie możemy jeszcze mówić o jej załamaniu, chociaż absolutnie nie można wykluczyć, że do niego dojdzie w niedalekiej przyszłości.
Reasumując, zaangażowanie rezerw, wbicie się w pierwszą linię, oraz szereg działań towarzyszących głównej operacji, jak akcje specjalsów, czy nieustanne nękanie Krymu i Floty Czarnomorskiej (udany atak na okręt „Olenegorskij Gorniak” i tankowiec „Sig”) oraz terenu Federacji Rosyjskiej przekonują mnie, że z jednej strony weszliśmy właśnie w decydującą fazę ofensywy, a z drugiej, że czeka nas jeszcze kilka niespodzianek. Nieustannie odrzucam stwierdzenia o „końcu ofensywy”, które są moim zdaniem oderwane od rzeczywistości.
Mimo wszelkich przeciwności oraz uporczywej rosyjskiej obrony, siły ukraińskie prą dalej naprzód utrzymując dodatni stosunek strat (ponoszą ich mniej niż zadają – pisałem o tym w „Bitwy Zaporoża”), co w tak trudnej operacji ofensywnej prowadzonej bez przewagi w powietrzu wydaje mi się wręcz niespotykane. Co ważne, Kijów nadal posiada rezerwy.
Chciałbym podkreślić, że obserwowane tempo jest wynikiem nie tylko twardej obrony, ale także przyjętej taktyki i na tym etapie nie świadczy o porażce działań, mimo ewidentnych problemów i popełnianych błędów. Takiej oceny nie można postawić, zanim nie rozegra się ostatni etap prowadzonej operacji. Gdyby taktyka „wyniszczania” potencjału okazała się tak skuteczna, jak to zakłada ukraiński sztab, jej efekty zaskoczą sceptyków. Podobnie nie można mówić o sukcesie. Presja czasu jest nieubłagana, a jesień coraz bliżej a bez osiągnięcia wymiernych efektów Kijów czekają poważne kłopoty wizerunkowe i niezadowolenie wewnętrzne.
Historia wojskowości uczy, że powodzenie osiągnięte na początku bitwy, nie gwarantuje jej korzystnego rozstrzygnięcia i odwrotnie, początkowe niepowodzenia nie przekreślają perspektywy wygranej.
Wykorzystane w artykule mapy OSINT prowadzą następujące osoby: Andrew Perpetua, DefMon3 oraz ludzie z DeepState.UA – warto ich śledzić!
Niniejsza strona jest wspierana przez Patronów.
Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ
Możesz też postawić mi kawę: buycoffee.to/
0 komentarzy