Odwet Putina – zmiana rosyjskiej doktryny atomowej
Pierwsze pociski ATACMS uderzyły w skład amunicji w obwodzie briańskim, a na Morzu Bałtyckim tajemniczy sprawcy przecięli dwa kable telekomunikacyjne. Do tego Władimir Putin podpisał nowelizacje doktryny użycia broni jądrowej. Co łączy te wszystkie zdarzenia?
19-11-2024
Dzisiejszej nocy, z 18 na 19 listopada, zaatakowany został rosyjski skład amunicji w Karaczewie, w obwodzie briańskim. Placówka stała się celem uderzenia ukraińskich dronów jeszcze w październiku, jednak tym razem użyto pocisków ATACMS. Taką informację podała najpierw agencja Bloomberg, a następnie kilka godzin później potwierdziło ją rosyjskie ministerstwo obrony twierdząc, że zestrzelono pięć pocisków, a szósty – uszkodzony – spadł na zabudowania powodując pożar.
Tym samym wyjaśniają nam się dwie sprawy. Po pierwsze, nieprawdą jest, że decyzja prezydenta Bidena ograniczała użycie pocisków ATACMS jedynie do obwodu kurskiego. Po drugie, nieprawdą jest, że uderzenia mogą być wykonywane jedynie w bezpośredniej bliskości granicy, do 80 km wgłąb Rosji. Karaczew leży bowiem ok. 115 km od niej. Pytany o sprawę prezydent Zełenski odpowiedział jedynie, że pociski ATACMS są jednym z trzech środków do prowadzenia ataków na cele w głębi rosyjskiego terytorium, obok dronów i pocisków manewrujących Neptun. Kropkę nad „i” postawił zaś asystent sekretarza stanu USA Brian A. Nichols, udzielając wywiadu brazylijskiemu portalowi Oglobo, w którym potwierdził wydanie zgody na użycie ATACMS.
Nie ma żadnych wątpliwości, że rosyjskie ostrzeżenia zostały zignorowane, pytanie więc jak odpowie Rosja? Według niektórych komentatorów, pierwszą reakcją było przecięcie podmorskich kabli na Morzu Bałtyckim.
Jeszcze wczoraj (poniedziałek – 18.11.2024), fiński operator telekomunikacyjny Cinia poinformował o przecięciu podmorskiego kabla łączącego Finlandię z Niemcami. Równolegle okazało się jednak, że jeszcze w niedzielę rano podobne uszkodzenie spotkało takie samo łącze biegnące ze Szwecji (Gotlandii) na Litwę, o czym wiemy od innego operatora – telekomu Telia. Oba kable krzyżują się mniej więcej w miejscu uszkodzenia.
Do podobnego uszkodzenia podmorskich kabli i gazociągu, doszło w Zatoce Fińskiej w ubiegłym roku, gdy kotwica chińskiego statku „trałowała” po morskim dnie. O zagrożeniu w postaci przerywania połączeń podmorskich kabli pisałem w prognozie na 2024 rok (w grudniu 2023). To element wojny hybrydowej, który stale nad nami wisi. Permanentne zagrożenie związane z samoograniczaniem się Zachodu przed kontratakiem hybrydowym.
Także tym razem podejrzany jest chiński statek, choć nie tylko. Obserwacja systemu AIS wskazuje na dziwne zachowanie masowca Yi Peng 3, którego śladem podążała duńska fregata HDMS Hvidbjoernen (podobno dokonała inspekcji). W chwili publikacji artykułu statek zatrzymał się w Cieśninie Kattegat, w towarzystwie duńskiego patrolowca. Analitycy przyglądali się także trasie tankowca Magic Lady (flaga Barbados) płynącego z Sankt Petersburga, oraz zwracali uwagę na wcześniejszy kurs rosyjskiego okrętu szpiegowskiego Jantar.
Ten sam okręt właśnie został wyproszony przez irlandzki patrolowiec LÉ James Joyce z rejonu zbiegu podmorskich połączeń atlantyckich niedaleko Irlandii. Aktywność rosyjskiej jednostki jest obserwowana przez floty: norweską, amerykańską, francuską i brytyjską. Niemiecki minister obrony Boris Pistorius stwierdził, że choć na razie nie udało się potwierdzić sprawcy, to można założyć, że kable uszkodzono w wyniku działań hybrydowych, a mówiąc inaczej – sabotażu. Tak jednoznaczne stwierdzenie oznacza moim zdaniem, że Zachód będzie chciał odpowiedzieć.
Pozostawanie biernym w wojnie hybrydowej byłoby dużym błędem. Reakcja powinna być zarówno bezpośrednia, prewencyjna (zatrzymywanie statków) i proaktywna (podejmowanie działań odwetowych – np. w domenie cybernetycznej), jak i pośrednia, np. zwiększająca zakres wsparcia dla Ukrainy. Modyfikacja doktryny obronnej NATO uznaje działania hybrydowe za formę agresji, dlatego Sojusz na pewno zareaguje w zakresie nie wymagającym decyzji politycznych, np.: prewencji i obrony. Innego typu działania, wymagałyby jednak powołania się przez pokrzywdzone państwa na art. 4 lub 5 Paktu.
Czy jednak kolejny akt sabotażu czy dywersji związany jest ze zniesieniem obostrzeń w użyciu pocisków ATACMS? Obydwa opisane powyżej uszkodzenia wydają się poprzedzać przynajmniej o kilka-kilkanaście godzin niedzielną publikację artykułu NYT, w której nieoficjalnie poinformowano o zezwoleniu Ukrainie na stosowanie pocisków do ataków na terytorium Federacji Rosyjskiej oraz moment ich faktycznego użycia do ataku. Dlatego traktowałbym te incydenty jako element trwającej wojny hybrydowej, bez większego związku z aktualną dynamiką konfliktu na Ukrainie. Prawdziwa odpowiedź Rosji na użycie pocisków ATACMS tkwi gdzie indziej.
Prezydent Władimir Putin podpisał dzisiaj nowelizację rosyjskiej doktryny obronnej, w której otwartym tekstem dopuszczono zastosowanie broni jądrowej wobec państw nienuklearnych, w razie ich konwencjonalnego ataku na terytorium Federacji Rosyjskiej lub ich sojuszników, w tym przede wszystkim Białorusi.
Tak jak poprzednio, warunkiem uprawniającym do takiego działania ma być zagrożenie dla suwerenności lub integralności terytorialnej. To co ulega zmianie, to poszerzony katalog sytuacji i zachowań, które Rosja uznaje za uprawniające do zastosowania odstraszania nuklearnego.
Wśród nich dostrzeżemy wyraźnie nawiązania zarówno do postępowania państw Zachodu jak i Ukrainy. Różnorakie ostrzeżenia i zakazy padające w ostatnich latach z ust Władimira Putina lub innych członków establishmentu politycznego, przeniesione zostały do dokumentu rządowego. Zapowiedzi takiej zmiany padały już kilka miesięcy temu.
Wśród nich znajdziemy zapis stanowiący, że jeśli atakujące państwo jest wspieranie przez mocarstwo atomowe, takie działanie będzie traktowane jako ich wspólny atak na Federację Rosyjską. Podobnie, atak jednego państwa należącego do danego sojuszu uznawany będzie za atak całego sojuszu.
Co więcej, Kreml zastrzega sobie prawo do stosowania podobnego odstraszania nuklearnego wobec państw graniczących z Rosją, które będą „planować i prowadzić zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia wojskowe”, oraz tych które dołączą do NATO mimo graniczenia z rosyjskim terytorium. A także takich, które mają „broń masowego zniszczenia” lub „znaczące siły konwencjonalne” albo udostępniają swoje terytorium do przygotowywania i przeprowadzania agresji przeciw Rosji, jak i rozmieszczają na nim systemy przeciwrakietowe, przeciwbalistyczne, precyzyjne środki rażenia i pociski hipersoniczne.
Wpisane obostrzenia sięgają dalej, starając się opisywać konkretne sytuacje. Dla przykładu, Rosja zastrzega prawo do użycia broni jądrowej w przypadku uzyskania wiarygodnej informacji o starcie wielu dronów i przekroczeniu przez nie granicy Rosji, co stanowi bezpośrednie nawiązanie do trwającej od półtora roku ukraińskiej kampanii lotniczej.
Jeśli zinterpretujemy wszystkie zapisy putinowskiej nowelizacji całkowicie wprost, Rosja uznaje za agresorów całą wschodnią flankę NATO, Stany Zjednoczone oraz samą Ukrainę i jest gotowa w każdej chwili odpowiedzieć uderzeniem atomowym. Mówiąc inaczej, Kreml chce aby wszelkie prowadzone wobec niego działania zostały wstrzymane a całe pogranicze z Federacją Rosyjską rozbrojone. Jeśli dostrzegają Państwo sprzeczność logiczną w tym rozumowaniu, uznania za agresorów państwa w rzeczywistości biorące udział w obronie, nic dziwnego. Argumentacja ta jest oparta wyłącznie na próbie wywołania strachu.
Sama tylko Polska wyczerpuje wszystkie wymienione powyżej przesłanki kraju nienuklearnego o znacznym potencjale wojskowym, środkach precyzyjnego rażenia, na którego terytorium odbywają się duże ćwiczenia, rozmieszczana jest obrona przeciwrakietowa, a w dodatku pośredniczy w dostarczaniu wsparcia Ukrainie, oferując jej także zaplecze szkoleniowe i serwisowe. Mimo, że Warszawa działa jedynie w celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa nie wchodząc w bezpośrednią konfrontacją z przeciwnikiem, który regularnie grozi jej zniszczeniem i tak znajduje się na kremlowskim celowniku.
Wszystko co opisuje Putin w nowelizacji, to tak naprawdę nic nowego. Tego typu żądania wystosowane zostały na ręce USA i Sojuszu Północnoatlantyckiego w grudniu 2021 roku, po czym w styczniu 2022 roku kategorycznie je odrzucono. O kolejnych czerwonych liniach, których przekroczenie miało gwarantować rosyjski odwet atomowy słyszeliśmy w przeciągu ostatnich trzech lat kilkunastokrotnie. Najpierw jakiekolwiek wsparcie dla Kijowa, później czołgi, samoloty czy pociski dalekiego zasięgu, pokonanie rosyjskiej armii na Ukrainie czy wkroczenie sił ukraińskich do obwodu kurskiego. Przedstawiciele Kremla wielokrotnie twierdzili, że tak naprawdę nie toczą wojny z Ukrainą tylko całym NATO.
Odpowiedź zawsze była taka sama. Sojusz Północnoatlantycki dysponuje symetrycznymi zdolnościami wobec czego gwarantuje odwet nuklearny w przypadku ataku na własne terytorium. Państwa wschodniej flanki objęte są parasolem atomowym. Uderzenie atomowe na Ukrainę, skończy się konwencjonalnym, odwetowym uderzeniem Zachodu np. na rosyjską flotę, lub sama Ukraina dokona ataku na rosyjskie elektrownie atomowe.
Pierwszy efektem użycia przez Rosję broni jądrowej wobec Ukrainy, byłoby natychmiastowe rozpoczęcie prac nad jej pozyskaniem przez kilka, lub nawet kilkanaście państw, które posiadają odpowiednie technologie. Fakt, że kiedyś zgodziły się odstąpić od pozyskania takiego środka bojowego jest bezpośrednio związany z limitowaniem liczby użytkowników oraz zagwarantowaniem, że użycie broni jądrowej ograniczy się jedynie do odpowiedzi na podobny atak.
Prowadzenie symetrycznych działań zbrojnych przez zaatakowaną Ukrainę na terytorium Federacji Rosyjskiej nie jest agresją, a dopuszczalną formą obrony potwierdzoną przez prawo międzynarodowe, wszystkich sygnatariuszy Karty Narodów Zjednoczonych, w tym samą Rosję. Próba reinterpretacji tego prawa nie ma więc żadnych podstaw ani mocy prawnej, jest jedynie formą zastraszenia i tak ją należy interpretować.
Złamanie atomowego tabu musiałoby spotkać się z natychmiastową sankcją ze strony całego świata. To działania niemalże gwarantowane, które muszą być zastosowane po to, by nie dopuścić do proliferacji broni jądrowej. Dlatego izolacji w jakiej znalazłaby się Rosja łamiąca tabu atomowe nie dałoby się porównać z obecnymi sankcjami. Ostrzeżenia w tej sprawie wystosowywane były kilkukrotnie przez same Chiny, których wsparcie pozwala Putinowi na kontynuowanie wojny.
Trudno też wyobrazić sobie, by państwa takie jak Indie, korzystające na odsprzedaży rosyjskiej ropy, miały ochotę na kontynuację tej współpracy. Z dnia na dzień rosyjska gospodarka zostałaby zaduszona, kraj wyizolowany politycznie. Zajęte zostałyby wszystkie środki bankowe, aktywa i pasywa, a tzw. „flota cieni” zakończyła by swoje wojaże.
Użycie broni jądrowej przez Rosję oznaczałoby dla niej wyrok śmierci.
Czy więc kolejna porcja straszenia okaże się tym razem skuteczna? Wątpliwe. Stanowić będzie jednak argument przetargowy w rozmowach z nową administracją i prawdopodobnie taki jest jej główny cel. To przygotowanie pod nowe rozdanie geopolityczne.
Układ, który Putin chce zawrzeć z Donaldem Trumpem dotyczyć będzie zaakceptowania przez niego nowego ładu bezpieczeństwa w Europie, według ram, które określone zostały w omawianej doktrynie.
Materiały:
Dekret Prezydenta Federacji Rosyjskiej z dnia 19 listopada 2024 r. nr 991
„W sprawie zatwierdzenia Podstaw polityki państwa Federacji Rosyjskiej w dziedzinie odstraszania nuklearnego”
http://publication.pravo.gov.ru/document/0001202411190001?index=1
Globalna Gra jest wspierana przez Patronów.
Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ
Możesz też postawić mi kawę:
0 komentarzy