Obywatel Nawalny
Alieksiej Nawalny został skazany przez moskiewski sąd na pobyt w kolonii karnej. Z tego powodu na ulice rosyjskich miast ponownie wyszły tysiące ludzi, a interwencja prowadzona przez służby porządkowe przybierała nierzadko brutalny charakter. Czy naprawdę chodzi tylko o uwięzienie Nawalnego i niepohamowaną pazerność Władimira Putina?
04-02-2021
Bezpośrednimi przyczynami, które sprowokowały najnowszą serię wystąpień ulicznych, stały się dwa zdarzenia.
Po pierwsze, władze aresztowały Alieksieja Nawalnego w chwilę po tym jak powrócił do kraju z długiej rekonwalescencji w Niemczech (17 stycznia), na którą został w półprzytomnym stanie przewieziony jeszcze w sierpniu 2020 roku. Dla przypomnienia, było to konieczne po tym jak otruto go bojowym środkiem chemicznym typu nowiczok.
Drugą przyczyną stała się publikacja demaskatorskiego filmu „Pałac Putina: historia największej z łapówek” (19 stycznia), w którym Nawalny przedstawił dowody na systemową korupcję stworzoną przez prezydenta Władimira Putina. Był to kolejny cios zadany przez Fundację Antykorupcyjną Nawalnego (Фонд борьбы с коррупцией). W poprzednim filmie w spektakularny sposób zdemaskowano sprawców otrucia, którymi okazali się agenci FSB (dawne KGB).
Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że spodziewający się zemsty ze strony aparatu państwowego bloger, skoordynował publikację filmu z własnym aresztowaniem, a następnie wezwał do protestów ulicznych. To żaden zarzut, a jedynie dowód determinacji. Nawalny mógł zostać na emigracji jak wielu mu podobnych dysydentów, postanowił jednak zawalczyć o wszystko niczym wytrwały polityk. W sposób zupełnie dosłowny po raz kolejny postawił na szali własne życie, co zaskarbiło mu szacunek nawet poza gronem zwolenników.
Pierwsze manifestacje odbyły się w sobotę 23 stycznia 2021 roku. Ogarnęły blisko 200 miejscowości, wliczając w to największe ośrodki miejskie. Wzięło w nich udział od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy ludzi, co zważywszy na okoliczności: pandemię, sprzeciw władz, represje, prewencyjne aresztowania oraz mroźną, zimową aurę było wynikiem zaskakująco wysokim. Hasłami protestu były m.in. „Putin to złodziej” oraz „Uwolnić Nawalnego”. W wielu miejscach doszło do zamieszek, których służby porządkowe nie były w stanie opanować. Protesty powtórzono w kolejny weekend, 31 stycznia i tym razem resort siłowy przystąpił do ostrej pacyfikacji. Łącznie aresztowano blisko 10.000 osób (po 23.01 – 4000 osób, po 31.01 – ponad 5600 osób).
W dniu 2 lutego 2021 roku moskiewski sąd skazał Nawalnego za naruszenie zasad warunkowego zawieszenia wyroku jaki ten otrzymał w jednym z poprzednich procesów politycznych (formalnie korupcyjnym). Naruszenie miało polegać na nie stawieniu się na wezwanie władz, wysłane listownie na rosyjski adres domowy, podczas gdy zainteresowany pozostawał pod opieką niemieckich medyków w Berlinie. Na poczet 3.5-letniego wyroku zaliczono skazanemu już odbytą karę rocznego odosobnienia.
Otrucie Nawalnego, a następnie ukaranie go za to, że z uwagi na zdrowie nie mógł stawić się na celowo błędnie przesłane wezwanie służby więziennej, odebrano jako jawną niesprawiedliwość. Pismo nie zostało mu doręczone, ponieważ przebywał za granicą. Przy czym zignorowano fakt, iż odpowiednio wcześniej przekazano prokuraturze właściwy adres w Niemczech. Cała sprawa była przez kilka tygodni nieustannie komentowana przez wszystkie media świata, w tym rosyjskie i trudno komukolwiek uwierzyć, że śledczy nie mieli świadomości, iż Nawalny nie przebywa na terenie Federacji Rosyjskiej. Takie potraktowanie działacza nawet jak na standardy fasadowego, rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości stanowiło skrajne nadużycie. Chwilę po ogłoszeniu wyroku na ulice Moskwy i Petersburga wyszło więc kilka tysięcy osób, a władze po raz kolejny przystąpiły do pałowania i aresztowań.
Ale czy w tym wszystkim chodzi tylko o jednego człowieka, albo bizantyjski pałac Putina nad Morzem Czarnym?
**
Garść faktów. W trudnym dla świata 2020 r. Federacja Rosyjska zanotowała ujemny wzrost gospodarczy na poziomie -3.1% (źródło: Rosstat), dodatkowo populacja skurczyła się o 500 tys. obywateli. Wzrosła liczba bezrobotnych (do 6.4%) oraz osób żyjących w skrajnej biedzie (II kw 2020- 19.9%). Podskoczyła inflacja (do 5%) przy jednoczesnym zamrożeniu pensji, co z kolei przełożyło się na wzrost zadłużenia gospodarstw domowych. Pandemia stała się czynnikiem obnażającym niewydolność administracji federalnej w okręgach innych niż moskiewski czy leningradzki, w tym w zakresie opieki medycznej, która bardzo szybko uległa długotrwałemu przeciążeniu. W dodatku perspektywy gospodarcze pogarszają spadające ceny surowców, szczególnie ropy i gazu (znaczny spadek wartości eksportu), od których w dużej mierze zależy dalszy rozwój kraju. Kolejnym zmartwieniem administracji są stale utrzymywane sankcje międzynarodowe oraz zmiany klimatyczne, w tym topnienie wiecznej zmarzliny na północy powodujące zniszczenia w infrastrukturze.
Jednocześnie budżet państwa pozostaje na razie stabilny dzięki zgromadzonym rezerwom w specjalnym funduszu (Narodowy Fundusz Dobrobytu – wart ok. 173 mld USD w III kw. 2020), utworzonym jeszcze po klęsce poprzedniego kryzysu lat 2008-2009. Deficyt budżetowy jest relatywnie niewielki (choć rośnie – 19% PKB pod koniec 2020 r.), a rezerwy walutowe duże (600 mld USD). Problem w tym, że Kreml zawsze dbał głównie o wierchuszkę, o całą narosłą wokół siebie państwową biurokrację, służby, wojskowych i oligarchów, a nie o przeciętnych obywateli, którzy w np. II kw 2020 roku zarabiali średnio 430 USD (w Polsce minimalna pensja po opodatkowaniu wynosi 504 USD). Przy czym 20% Rosjan zarabia mniej, bo ok. 170 USD miesięcznie żyjąc poniżej granicy ubóstwa, a 20% więcej niż wynosi średnia. Mediana zawyżana jest przez niebotyczne dochody oligarchów, a to oznacza, że między 70 a 80% obywateli żyje w warunkach dalekich od oczekiwanych z trudem wiążąc koniec z końcem, w dodatku bez perspektywy na realną poprawę. Władze podjęły pewne działania naprawcze, w tym uruchomiły mające łagodzić skutki pandemii programy antykryzysowe ale są one niewystarczające w stosunku do skali potrzeb. Od wielu lat mówi się o reformie rosyjskiej gospodarki mającej w końcu odejść od polegania na eksporcie węglowodorów na rzecz budowy potencjału technologicznego ale jak na razie bez realnych efektów.
Pod koniec 2020 roku przyjęto budżet stabilizacyjny na lata 2021-2023, w którym założono znaczne nakłady inwestycyjne na naukę, służbę zdrowia i infrastrukturę (10% PKB) oraz utrzymano priorytet w finansowaniu polityki społecznej (26% PKB). Jednocześnie jednak stale rosną wydatki na obronność i bezpieczeństwo narodowe (26% PKB), przy czym pandemia pokrzyżowała plany redukcji sfery wydatkowej. Wszelkie projekty rozwojowe są też sabotowane przez specyfikę krajowego systemu prawno-politycznego: korupcję, niską efektywność pracy, brak zaufania społecznego do instytucji państwa itp.
Dotychczas niewydolność wewnętrzną Kreml kompensował neoimperialną polityką zagraniczną. Z jednej strony dodającą splendoru i podtrzymującą mit wielkiej, niepokonanej Rosji, a z drugiej mobilizującą słabo zorientowane w sprawach międzynarodowych społeczeństwo rosyjskie do dalszych poświęceń. Winą nieszczęścia obywateli był zawsze świat zewnętrzny, najlepiej Zachód. Ale narracja ta ulega powolnemu wyczerpaniu razem z nadejściem nowego, cyfrowego pokolenia młodych Rosjan, którzy jeśli tylko chcą potrafią sięgnąć dalej, poza państwową propagandę. Podróżują i wyciągają wnioski. A ich przemyślenia są mało korzystne dla starzejącej się administracji.
Działania takie jak zmiana konstytucji po to by zagwarantować Władimirowi Putinowi kolejną dekadę rządów budzą złość i frustrację, wzmagają oczekiwanie zmiany. Choć cały ten proces jest na razie w powijakach, nieustannie aktywizuje kolejnych Rosjan i można oczekiwać, że tendencja wzrostowa poziomu niezadowolenia społecznego będzie się utrzymywać w kolejnych latach.
Poprzednie tak duże protesty odbywały się w latach 2011-2013, jednakże obejmowały swoim zasięgiem jedynie największe miasta – Moskwę i Petersburg. Od tamtej pory życie przeciętnego obywatela Federacji Rosyjskiej stało się trudniejsze, a gdy zestawi on swoją codzienność z rosnącą korupcją i podszytym butą przepychem administracji, łatwo można zrozumieć dlaczego mimo relatywnie ograniczonej popularności Nawalnego, rodzący się obecnie bunt ma potencjał aktywizowania szerokich mas społecznych.
**
Kreml wyraźnie antycypował taki rozwój wypadków. Niesprzyjające okoliczności (sankcje, spadek cen surowców, pandemia) utrudniają tonowanie nastrojów transferami socjalnymi. Na potrzeby medialne, oskarżenia o podburzanie do protestów kierowane są pod adresem zachodnich służby specjalnych. Faktycznie jednak władza ma pełną świadomość, że zagrożenie – jak często w rosyjskiej historii – przychodzi od środka. Od dawna tłumi wewnętrzną opozycję, ale też coraz bardziej nerwowo reaguje na wydarzenia w swoim otoczeniu. O ile ukraiński Majdan stał się znakomitą okazją do zmiany geopolitycznego układu sił i przejęcia kontroli nad krymskim półwyspem, o tyle białoruskie protesty, choć przemożnie pokojowe, okazały się dla Moskwy groźniejsze niż ukraińska wojna. Mają one bowiem podobne źródła do rosyjskich. Pauperyzacja społeczna, stagnacja gospodarcza, brak perspektyw i starzenie się wierchuszki prowadzą do przesilenia podbudowanego nadchodzącą zmianą pokoleniową. Co swoją drogą zakrawa na ironię, ponieważ to Kreml od lat dążył do większej integracji z Białorusią, a tymczasem bliskie związki społeczeństwa białoruskiego z rosyjskim stały się iskrą rozpalającą rosyjski bunt. W tym kontekście na niewiele zdają się prowadzone od lat przygotowania do zerwania z Zachodem. Federacja Rosyjska stworzyła już mechanizmy niezależne od systemu transakcji międzybankowych SWIFT, ma swoje satelity geolokacyjne (GLONASS) i gotowa jest w każdej chwili do odcięcia rosyjskojęzycznego Internetu (RUNET) od reszty świata. Cóż z tego skoro tumult stopniowo przelewa się z „bratniej” Białorusi? Nawet więcej – samoczynnie tli się na Dalekim Wschodzie, choćby w nieustannie protestującym Chabarowsku.
Lato 2020 – poparcie Białorusinów dla protestujących w Chabarowsku i vice versa. Źródło: Radio Wolna Europa.
O co więc chodzi z tym obywatelem Nawalnym? Jednym z ulubionych przykładów przywoływanych przez jego krytyków jest badanie Centrum Lewada z sierpnia 2020 roku, w którym popiera go jedynie 20% Rosjan. Krytyka ta pomija fakt, że w maju było to jedynie 6 %. Podobnie, w początkach 2012 roku 93% Rosjan w ogóle nie kojarzyło jego nazwiska, a w rok później (po wyborach na mera Moskwy) był rozpoznawalny dla ok. 50% współobywateli. To zrozumiałe biorąc pod uwagę jak ściśle rugowany jest z przestrzeni publicznej. Stąd jego sierpniowe otrucie zapewniło mu pierwsze od lat tak szerokie publicity. W listopadzie 2020 roku kojarzyło go już 80% Rosjan. Wzrost ten jest więc znaczący i to mimo nieustannej, ostrej propagandy serwowanej przez państwową telewizję, która jednoznacznie kreuje go na agenta Zachodu i szkodnika. Co więcej, jego ewentualna eliminacja (czego przecież próbowano) nie musi mieć na tym etapie przełożenia na osłabnięcie protestów. Przeciwnie, jako męczennik podtrzyma trwanie sprzeciwu jeszcze przez długie lata. Alieksiej Nawalny jest takim samym symbolem jak Sarhiej Cichanouski. Obaj swoją popularność zbudowali w Internecie poprzez działania antykorupcyjne (antysystemowe). Obaj zostali aresztowani przez władze. Być może tak jak Swietłana Cichanouska stała się osobą jednoczącą opozycję i społeczeństwo w sprzeciwie wobec Aliksandra Łukaszenki, tak podobną rolę przyjmie żona Nawalnego – Julia.
To zresztą dobre porównanie jeszcze z jednego powodu. Głównym zarzutem wobec aktualnej białoruskiej opozycji było to, że jak ognia unikała ona antyrosyjskich wypowiedzi. Tymczasem w lokalnej specyfice zrozumiałe jest, że jakikolwiek polityk marzący o przejęciu władzy nie może być jawnie antyrosyjski. Podobnie jest w Rosji. Każdy pretendent chcący wysadzić Putina z siodła musi prezentować jakąś formę wielkoruskiego patriotyzmu (nacjonalizmu). Rosjanie nie są w stanie oderwać się od swojego imperialnego dziedzictwa i w gruncie rzeczy nie ma powodów by ich do tego zmuszać, powodując kolejną traumę (po tej z lat 90`tych XX wieku). Ważne jest co innego, na co Nawalny zwraca szczególną uwagę – zaadresowanie problemów wewnętrznych. To wyzwanie na pokolenia, ponieważ kraj we wszystkich swoich aspektach poza wojskowym jest strukturalnie niewydolny i bez radykalnych zmian tendencja ta ulegnie pogłębieniu aż po jego rozpad. Swoją drogą, prowadzone reformy mogą skończyć się tym samym. Tak było w 1991 roku, tak może być i teraz.
**
Wewnętrzny tumult w Federacji Rosyjskiej jest na rękę całej reszcie świata. Zajęcie się polityką krajową przez Kreml pozwoliłoby odetchnąć państwom z rosyjskiego pogranicza. Rozumując logicznie można powiedzieć, że to właśnie skupienie się na budowie fundamentów prawno-społeczno-gospodarczych dałoby Rosji siłę potrzebną do poradzenia sobie z wyzwaniami kilku następnych dekad (np. słabnącego światowego zapotrzebowania na surowce, fatalnej demografii, zmianom klimatycznym). Niestety, arogancja wierchuszki prawdopodobnie w tym przeszkodzi. Rosja jest osłabiona, ale nie na tyle by nie móc kąsać. Jej siła militarna stanowi niezawodne narzędzie polityki międzynarodowej, które nieustannie służy jej realizacji. Co gorsza, Kreml jest technicznie gotowy do kolejnej konfrontacji militarnej (posiada ku temu środki, organizację i przygotowanie) jeśli tylko posłuży ona umocnieniu pozycji i otrzymaniu określonych koncesji. Efektem ubocznym takich działań była przeważnie konsolidacja wewnętrzna, która i tym razem pomogłaby przetrwać najtrudniejsze lata pocovidowego kryzysu.
W tym kontekście można powiedzieć, że trwa wyścig o to czy stara gwardia zdąży rozpętać wojnę, która usprawiedliwi wszelkie popełnione na obywatelach bezeceństwa byleby tylko przyniosła chwałę macierzy, czy też zostanie zmieciona z tronu przez wiatr historii niosący pokoleniowe zmiany, których Nawalny stał się symbolem? Gdyby rosyjski budżet nie posiadał rezerw, konfrontacja byłaby niemożliwa. Tymczasem taka poduszka finansowa istnieje, a środki w niej zgromadzone są ostrożnie wydatkowane. Sytuacja pozostaje więc niebezpieczna tak długo jak kraj trwa w zawieszeniu, a dopiero zaostrzenie kryzysu wewnętrznego uniemożliwi Putinowi prowadzenie agresywnej polityki zagranicznej.
Już tylko z tego powodu, powinniśmy życzyć Nawalnemu rychłego zwycięstwa, a Rosjanom wytrwałości w walce o normalne, godne życie.
Niniejsza strona jest utrzymywana z wpłat darczyńców i dzięki wsparciu Patronów.
Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ.
https://patronite.pl/globalnagra
Materiały:
https://rosstat.gov.ru/
https://www.aljazeera.com/news/2021/1/29/russia-population-shrinks-for-first-time-in-15-years
https://www.statista.com/statistics/1033016/russia-number-of-people-under-poverty/
https://tradingeconomics.com/russia/wage-growth
https://obserwatorgospodarczy.pl/gospodarka/21-europa/1416-rosjanie-notuja-najwyzszy-w-historii-spadek-dochodow
https://www.statista.com/statistics/1023237/russia-monthly-minimum-wage/
https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/komentarze-osw/2020-03-13/wieczny-putin-i-reforma-rosyjskiej-konstytucji
https://www.levada.ru/en/2020/11/02/alexey-navalny/
5 komentarzy
NorbertC · 2021-02-05 o 16:17
Wrzutka przedstawiająca nieco odmienne podejście do tematu: https://www.youtube.com/watch?v=iqFkp__sQz8
Filip Dąb-Mirowski · 2021-02-05 o 18:24
Wolałbym konkretniej 😉 Ale może odpowiem tak -> to nie prawda, że z Putinem nikt nie chce rozmawiać. Przykład dzisiejszej (5 lutego 2021) wizyty Borrella w Moskwie pokazuje, że UE nie tylko rozmawia ale też uszy po sobie kładzie w sprawach ważnych, tak jak z Chinami i Ujgurami. Nasza sytuacja, jak i całego pogranicza, jest nieciekawa a mieszanie Nawalnego może ją jedynie polepszyć.
NorbertC · 2021-02-06 o 15:38
Cześć Filip i dzięki za odpowiedź. Zwróć proszę uwagę na to, że wszelkie rozmowy z Putinem odbywają się w ostatnich latach w określonej konwencji, odbiegającej od stosunków partnerskich nacechowanych entuzjazmem. Jestem przekonany, że rozmowy Zachodu z prezydentem Nawalnym toczyłyby się w zupełnie innym od obecnego tonie. Dlatego przekonuje mnie sposób myślenia doktora Bartosiaka, oparty na chłodnej kalkulacji interesu Polski.
Przepraszam za brak konkretów. Zrzucam to na karb swojej ograniczonej wiedzy, a co za tym idzie – zdolności do toczenia pełnoskalowych dyskusji na tematy okołogeopolityczne. 🙂 Stąd między innymi posiłkowanie się internetami, w tym regularna lektura Twoich analiz.
Dzięki za wykonywaną pracę. Peace!
Filip Dąb-Mirowski · 2021-02-06 o 19:33
Chodziło mi o konkretny fragment tej rozmowy z Bartosiakiem, bo panowie tam dużo mówią i ciężko się do wszystkiego tutaj odnieść 😉 także spokojnie, it’s cool !
Jeśli chodzi o prezydenta Nawalnego, to jeszcze długa i daleka do tego droga. A nawet gdyby się nim stał, to Rosja wyglądałaby jak obecnie Ukraina, z koteriami rozrywającymi ją od wewnątrz, reformami idącymi jak po grudzie itd. Cofnijmy się myślami do Jelcyna, kiedy Rosja współdziałała z Zachodem. Jak nam wtedy było? Ja rozumiem to niebezpieczeństwo porozumienia ponad Polską, silnych Niemiec i silnej Rosji, ale w to nie wierzę. Nie przez brak woli obydwu stron, ale przez brak takowej rzeczywistej możliwości w sensownej perspektywie czasowej. Wreszcie, nawet jeśli odrzucimy ten ogrom paraliżującej pracy czekający Rosję, to weźmy pod uwagę, że „zdrowa” Rosja weźmie się nie za karmiącą ją Europę a za ichni Daleki Wschód i może Chiny? To będzie wielkie wyzwanie za dekadę. Natomiast jeśli Putin utrzyma się na niezachwianej pozycji, a sprawy nadal podążać będą w wiadomym kierunku, wtedy uważam że powinniśmy się martwić o nasze bezpieczeństwo.
NorbertC · 2021-02-14 o 21:20
Hej Filip, sorki za przerwę w nadawaniu – dopadło mnie życie. 😉 Miałem za to kilka dni na głębsze przemyślenie tematu. Oto, co mi wyszło z tych moich rozważań:
Pojawiają się głosy, że figura pokroju Nawalnego może być wysunięta w celu wprzęgnięcia Rosji „po lifcie” do zachodniego systemu łańcuchów dostaw. Coś może być na rzeczy, bo pozwoliłby to Kremlowi na wyjście z ekonomicznej zależności od Chin. Dodatkowo wzmocniłoby to Rosję wewnętrznie i w przyszłości mogłoby wyposażyć w środki do ponownej realizacji polityki imperialnej. Nie jest to nieprawdopodobny scenariusz, biorąc pod uwagę coraz częściej sygnalizowany powrót do idei koncertu mocarstw.
Zresztą nawet jedynie gospodarcze zbliżanie się „zdrowej” Rosji do Zachodu miałoby też wymiar geopolityczny. A to siłą rzeczy oznaczałoby stopniową utratę podmiotowości przez państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Jestem niestety w stanie wyobrazić sobie wygaszanie przez Unię kolejnych projektów infrastrukturalnych w regionie. Nasze interesy są po prostu nie do pogodzenia z rosyjskimi w żadnej konfiguracji. To się nie da.
IMHO korzystna dla nas jest postępująca izolacja Kremla oraz narastanie problemów wewnętrznych w Rosji. Uważam, że dopiero w przypadku dekompozycji FR – na wzór rozpadu ZSRR – można by rozważać jakiekolwiek resetowanie stosunków z Zachodem. Na dzisiaj ani Nawalny, ani ktokolwiek inny nie ma raczej papierów na bycie „nowym Jelcynem”.
Pozdro!