Kurs kolizyjny

Gdy Joe Biden ogłaszał powołanie nowego paktu obronnego pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Australią, poruszenie zapanowało w niejednej stolicy. Co ciekawe, włosy rwano nie w Pekinie, w który umowa ta jest wymierzona, ale w sojuszniczym Paryżu.


21-09-2021



Konferencja, na której przedstawiono nowe porozumienie pomiędzy trzema anglosaskimi stolicami odbyła się 15 września w Waszyngtonie, z wirtualnym udziałem premierów Australii – Scotta Morrisona oraz Wielkiej Brytanii – Borisa Johnsona. Umowa pod nazwą „AUKUS Pact” (skrót to pierwsze litery państw) ustala ramy ścisłej współpracy wojskowej między sygnatariuszami oraz, co bardzo ważne, zasady wymiany technologii w dziedzinie: cybernetyki, sztucznej inteligencji, komputerów kwantowych, pocisków rakietowych oraz programów dotyczących okrętów podwodnych. Na jej mocy Australia stanie się użytkownikiem okrętów klasy SSN o napędzie atomowym, które wyprodukowane zostaną w australijskich stoczniach w oparciu o brytyjsko-amerykańskie rozwiązania i ze wsparciem amerykańskiego przemysłu (w tym dostarczeniem wzbogaconego uranu do reaktorów).

W ten sposób Biały Dom wysyła w kierunku Pacyfiku bardzo ważny sygnał.

Po pierwsze, przecina wszelkie spekulacje na temat tego czy Amerykanie zaangażują się w pomoc Australii w jej ewentualnej konfrontacji z Chinami. USA przebazują na ten kontynent dodatkowe siły powietrzne oraz żołnierzy, utworzą magazyny (APS), centra logistyczne i koszary. Wybudują infrastrukturę do obsługi okrętów. Będą ćwiczyć interoperacyjność, a Australia stanie się samowystarczalną fortecą na południowym Pacyfiku i bazą wypadową do interwencji w regionie, służącą także zabezpieczeniu łańcuchów dostaw.

Po drugie, wreszcie zamiast pustych deklaracji pokazuje konkrety. Amerykanie dołożą wszelkich starań by Canberra wykształciła samodzielne zdolności technologiczno-wojskowe. Na tym właśnie polega podzielenie się wspomnianą wyżej wiedzą specjalistyczną, rzecz niemalże bezprecedensowa. Do podobnej wymiany doszło tylko raz po drugiej wojnie światowej (w 1958 roku), gdy Waszyngton udostępnił Brytyjczykom know-how budowy atomowych okrętów podwodnych. Tym razem nie chodzi tylko o nie, ale też o całą infrastrukturę produkcyjną i serwisową dla marynarki wojennej oraz pociski hipersoniczne, sztuczną inteligencję i technologię kwantową, które zdecydują o szybkości reakcji systemów na polu walki.

Po trzecie, Joe Biden w sposób jednoznaczny i bezpardonowy zakomunikował sojusznikom to samo, co mówił już Donald Trump. Macie zdecydować czy będziecie z nami przeciwko Chinom. Jeśli tak, pomożemy. Jeśli nie, nie mamy o czym rozmawiać i przestańcie nam przeszkadzać. Nie ma siedzenia okrakiem na płocie. To właśnie tak bardzo oburzyło Francuzów. Trzeba bowiem nadmienić, że Paryż został powiadomiony o umowie ledwie chwilę wcześniej, a fakt podpisania kontraktu na budowę okrętów SSN oznaczał zerwanie dotychczasowej lukratywnej umowy na ich produkcję z firmami francuskimi. Francja została brutalnie odsunięta na boczny tor.

Tymczasem Australia stała przed poważnym strategicznym dylematem. Czy poddać się chińskiej presji i tak jak w ubiegłych latach współpracować z Pekinem gospodarczo i naukowo, czy też zdecydowanie zerwać z tym uzależnieniem stawiając na nieco zaśniedziały, ale w kontekście historycznym sprawdzony sojusz ze Stanami Zjednoczonymi? A może postawić na samodzielność, popartą opracowaniem własnej broni nuklearnej? W toczonej już od kilku lat debacie (u nas znanej bliżej dzięki publikacjom prof. Hugh White’a) przeważał pogląd, że jeśli USA nie są w stanie istotnie wzmocnić australijskiego potencjału, sojusz z nimi przeciw Chinom nie będzie w interesie kraju.

Wydaje się, że echa tych dyskusji dotarły do Waszyngtonu. W rezultacie, Canberze obiecano militarno-technologiczne wzmocnienie, w zamian za co musiała zaakceptować swoją starą-nową rolę komplementarnego sojusznika amerykańskiego seniora. To jasne opowiedzenie się po jednej ze stron jest drogą bez powrotu, jednakże w ocenie australijskich decydentów, najlepszą z możliwych w dobie wielkiej rywalizacji na Indo-Pacyfiku.

O co tyle hałasu?

Podobnej decyzji nie chciała jak dotąd podjąć Francja. Co prawda, jej okręty brały udział w operacjach demonstrujących wolność przepływów na Morzu Południowochińskim i organizowanych tam manewrach, ale już postawa wobec współpracy gospodarczej z Chinami dawała zupełnie inny komunikat. Tym bardziej, że kooperacja ta była wzmacniana kształtowaną przez Paryż i Berlin polityką „geopolitycznej autonomiczności” Unii Europejskiej. Jej wynikiem było m.in. parafowanie umowy handlowej CAI w grudniu 2020 r. Najlepszym dowodem na istnienie takiej zależności są słowa przewodniczącej Ursuli von der Leyen, która poparła Francję ws. AUKUS. Właśnie dlatego Anglosasi uznali politykę Paryża za nie do zaakceptowania na dłuższą metę. Negocjacje paktu odbywały się w wielkim sekrecie, a rząd australijski niemalże do samego dnia konferencji kontynuował konsultacje w ramach zawartej w 2016 r. umowy z francuską Naval Group na budowę okrętów podwodnych z napędem elektryczno-dieslowskim. Francja poczuła się więc zdradzona na kilku płaszczyznach; politycznej, ekonomicznej i dyplomatycznej, dlatego zareagowała wręcz histerycznie. Wezwała na konsultacje swoich ambasadorów z Waszyngtonu i Canberry, odwołała zaplanowane na kolejne dni obchody 240-lecia przyjaźni francusko-amerykańskiej, oraz przełożyła spotkanie ministra obrony z jego brytyjskim kolegą. Na nic zdały się zapewnienia prezydenta Joe Bidena, że francuscy sojusznicy są ważnym partnerem na Indo-Pacyfiku oraz rozsądne tłumaczenia premiera Morrisona, że rozumie gniew w Pałacu Elizejskim, musi jednak kierować się przede wszystkim dobrem własnego kraju.

Komentator w Le Figaro, Renaud Girard, powiedział że „Francja zupełnie nie spodziewała się tego ciosu”, dodając „włożyliśmy tak wiele wysiłku w pomoc Anglosasom, nie tylko Bidenowi ale i Trumpowi! I po co? Żadnej wdzięczności, potraktowano nas jak psy!”. Francuski dyrektor Atlantic Council, Benjamin Haddad użył nawet określenia „wbito nam nóż w plecy”, a wpływowy, były dyplomata Gérard Araud mówił o „spoliczkowaniu” i wzywał by Francja wróciła do polityki gen. de Gaulle’a, czyli zachowania dużej, graniczącej z izolacjonizmem niezależności wobec sojuszu transatlantyckiego. Niewiele lepiej zareagowali urzędnicy. Minister spraw zagranicznych Francji Jean-Yves Le Drian, zazwyczaj spokojny i stonowany, w publicznym wystąpieniu telewizyjnym nazwał postępowanie Australii i Stanów Zjednoczonych „zdradą”. Czy takie reakcje były uzasadnione?

Tak jak pisałem na początku, wszystko wskazuje na to, że sygnatariusze celowo ukrywali fakt toczących się negocjacji przed francuskimi sojusznikami. Jeszcze 30 sierpnia rząd w Canberze miał potwierdzać, że kontrakt na francuskie okręty będzie realizowany. Chodziło o – bagatela – 60 mld dolarów. Wszelkie francuskie zapytania na temat ewentualnych wątpliwości miały być zbywane. Podobne milczenie zachowywano w Waszyngtonie. Wedle różnych wersji, informację o zerwaniu kontraktu przekazano na kilkanaście lub kilka godzin przed konferencją i trudno uciec od wrażenia, że było to celowe upokorzenie Paryża przez Amerykanów. Premier Morrison tłumaczył, że wyzwania przed jakimi stoi Australia zmusiły go do zmiany planów i zakupu sprzętu, który odpowiadałby potrzebom obronnym kraju. Nie jest też żadną tajemnicą, że w negocjacjach natrafiono na wiele przeszkód, a oferowana przez Naval Group cena była nie do zaakceptowania. Okręty atomowe są znacznie szybsze od konwencjonalnych, ciszej pracują, mają większy zasięg i mogą znacznie dłużej pozostawać w rejonie działań. Stanowią nie tylko narzędzie kontrolne, ale też środek wywiadowczy i śmiertelne zagrożenie dla floty przeciwnika. Przenoszone nimi rakiety Tomahawk, mogą z kolei precyzyjnie razić instalacje lądowe. Tłumaczenie to wydaje się logiczne, natomiast krytycy, których nie brakuje także w Australii zwracają uwagę, że francuskie okręty mogły mieć podobny napęd i możliwości, a to właśnie Canberra chciała je przerobić na wersję z dieslem, co spowodowało opóźnienie programu i wzrost jego ceny. Ponad to, podany oficjalnie harmonogram zakłada, że nowy typ okrętów opracowany zostanie koncepcyjnie w przeciągu następnych 18 miesięcy co z kolei oznacza, że w najbardziej optymistycznym scenariuszu będą mogły wejść do służby najwcześniej za dekadę. Później niż zamówione okręty francuskie.

Francuska obecność wojskowa na Pacyfiku.

Jednakże poza nadszarpnięciem zaufania między sojusznikami oraz wymiarem gospodarczym sprawy, chodzi o coś więcej. Francja jest krajem pacyficznym i posiada w regionie swoje określone interesy. Tak bezpardonowe pokazanie jej miejsca w szeregu przez Amerykanów przekłada się na postrzeganie jej pozycji przez innych graczy w regionie. Stąd tak nerwowa reakcja.

Geopolityka Pacyfiku

Wybór podjęty przez australijski rząd nie ogranicza się jedynie do kwestii okrętów podwodnych. To strategiczna decyzja, która określi politykę bezpieczeństwa państwa na kolejne dekady. Związanie się Australii ze Stanami Zjednoczonymi następuje w skutek agresywnej presji jaką w ostatnim czasie wywierały na ten kraj Chiny. Znakomitym przykładem jak jest ona silna stanowi fakt, że od kilku miesięcy Pekin nakłada cła na australijskie towary eksportowe, rudy żelaza, wino, wołowinę, a w przypadku węgla mowa nawet o nieoficjalnym całkowitym zakazie importu. Jednocześnie, w ostatnich kilku tygodniach ogranicza eksport chińskiej stali, na której opiera się australijski rynek budowlany. Jeśli dołożymy do tego penetrację i „podkupywanie” australijskich uniwersytetów, szpiegostwo i próby medialnego zastraszania, zrozumiałe jest dlaczego Scott Morrison zdecydował się postawić na USA, jeszcze zanim chińskie wpływy ugruntują się w bezpośrednim sąsiedztwie jego kontynentu. Australię czekać teraz będzie okres przejściowych trudności ekonomicznych, nim gospodarcza zależność od Chin przekierowana zostanie na współpracę z innymi państwami, ale w dalszej przyszłości ma szansę stać się samowystarczalnym graczem w regionie, zdolnym przeciwstawić się chińskiej ekspansji, z bezpiecznym łańcuchem dostaw i siecią regionalnych sojuszników wspieranych przez zdeterminowane Stany Zjednoczone.

Dlatego właśnie nie mogła w tej mierze polegać na buńczucznych zapewnieniach Francji. Paryż, mimo relatywnie rozległych interesów i dysponowania okrętami o napędzie atomowym, nie jest zdolny do przeciwstawienia się Chinom. Nie ma żadnych możliwości udzielenia wystarczającego wsparcia wojskowego lub gospodarczego w przypadku gdyby Australia go potrzebowała. Mówiąc brutalnie, gdyby miało dojść do ostrej konfrontacji, nie liczyłaby się w regionie. Tym bardziej, że Francuzi całkiem oficjalnie odżegnują się od potencjalnego udziału w konflikcie z Chinami. I to jest właśnie największy problem. Emmanuel Macron bardzo chętnie demonstracyjnie angażuje się w różne amerykańskie inicjatywy, ale robi to głównie na pokaz, jednocześnie nieustannie podtrzymując współpracę z Chinami i Rosją. Wchodzi w zbyt duże buty jak na skalę geopolitycznych wyzwań. Mało tego, sam przecież wielokrotnie mówił o „śmierci mózgowej” NATO oraz potrzebie strategicznej autonomiczności Unii Europejskiej rozumianej jako niezależność od polityki Stanów Zjednoczonych. Waszyngton pokazał, że nie zamierza tego dłużej tolerować. Podczas gdy porozumienie z Berlinem udało się osiągnąć w drodze negocjacji i amerykańskich ustępstw w Europie Środkowej, o tyle na dumnych Francuzów wymyślono inny sposób. Taktyka ta może okazać się zbyt ostra, ponieważ antyamerykańskie resentymenty są we francuskiej elicie politycznej bardzo silne i mogą rzeczywiście skłonić kraj do popadnięcia w izolacjonizm. Pytanie, czy Francja faktycznie angażuje uwagę i środki tam gdzie powinna? O ile sporo sił wkłada w prowadzoną w Sahelu operację wojskową, o tyle trudno uznać jej politykę wobec Europy Wschodniej za satysfakcjonującą. Siły jakie rozlokowuje w państwach bałtyckich są wręcz symboliczne, a jej uparta współpraca z Moskwą stale podkopuje zaufanie wśród regionalnych sojuszników. Niemniej, tak jawne zignorowanie francuskich interesów musi szokować. Wygląda więc na to, że pośrednim skutkiem powstania AUKUS będzie rewizja francuskiej polityki zagranicznej w tym zaangażowania w strukturach NATO, co ma być podnoszone na przyszłorocznym szczycie sojuszu w Hiszpanii.

Podsumowanie

AUKUS stanowi kolejny poziom w nawiązywaniu antychińskich sojuszy w rejonie Pacyfiku, zaraz obok QUAD, Sojuszu Pięciorga Oczu i innych podobnych, np. z Japonią. Jego powstanie spotkało się z przychylną reakcją w Tokio, Tajpej i Manili, ale już z obawą w Malezji, Indonezji i Singapurze. Sygnatariusze zapewniali, że chodzi o stabilność na Indo-Pacyfiku, jednak pomniejsze państwa obawiają się raczej nieuchronnie zbliżającej się konfrontacji amerykańsko-chińskiej. Oczywiście oburzony był Pekin choć innego zachowania nie można było oczekiwać.

Z chińskiego punktu widzenia, problemem nie jest sam fakt zacieśnienia współpracy wojskowej, tylko ustanowienie precedensu w dzieleniu się technologią. Gdyby takie jej udostępnienie miało być powielone w kontaktach z innymi sojusznikami w regionie, jak choćby Japonią, strategiczne położenie Pekinu uległoby gwałtownemu pogorszeniu. Jest to moim zdaniem uzasadniona obawa. Na razie, chińska ekspansja odbywa się w sposób niemalże niezakłócony, a potencjał militarny – w tym morski – stale rośnie. W dłuższej perspektywie (10-20 lat) opisywane porozumienie stanie się punktem wyjścia, do rozbudowy i wzmocnienia regionalnej sieci powiązań antychińskiego sojuszu, który może przeważyć szalę z powrotem na korzyść Waszyngtonu. To kolejny argument, który może przekonać Pekin do zajęcia się sprawą Tajwanu już w najbliższej przyszłości, póki jeszcze posiada relatywną przewagę.

Pytanie kto zaufa Amerykanom? Podczas gdy USA coraz bardziej angażują się na Pacyfiku, w Europie mamy o czym myśleć. Po fiasku w Afganistanie, Waszyngton po raz kolejny doprowadza do tarć z sojusznikami w NATO całkowicie ignorując ich potrzeby. Podobnie było zresztą w przypadku NordStream2. W przyszłym roku Francję czekają wybory prezydenckie i trudno oczekiwać by do tego czasu postawa tamtejszych polityków uległa zmianie. Za chwilę odbędą się też wybory parlamentarne w Niemczech. W takich okolicznościach raczej nie dojdzie do rewizji konceptu „geopolitycznej autonomiczności” w Brukseli. Przeciwnie, wydaje się, że dążenie do przeciwstawienia się polityce Waszyngtonu ulegnie wzmocnieniu. Wygląda więc na to, że w najbliższym czasie USA będą na kursie kolizyjnym nie tylko z Chinami ale także z Europą.


Niniejsza strona jest utrzymywana z wpłat darczyńców i dzięki wsparciu Patronów.

PayPal

PayPal



Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ.

https://patronite.pl/globalnagra


Materiały:

Opinie:
https://www.aspistrategist.org.au/australias-nuclear-submarine-deal-negotiated-in-great-secrecy/
https://www.nytimes.com/2021/09/16/us/politics/france-us-biden-australia-submarine.html
https://www.portalmorski.pl/prawo-polityka/49329-premier-australii-mielismy-powazne-zastrzezenia-do-francuskich-okretow
https://www.politico.com/news/2021/09/17/france-ambassadors-us-australia-recall-512609
https://www.lepoint.fr/monde/gerard-araud-l-amerique-nous-a-laches-revenons-aux-sources-du-gaullisme-18-09-2021-2443673_24.php
https://unherd.com/2021/09/whats-behind-macrons-fury/
https://www.lowyinstitute.org/the-interpreter/when-you-re-hole-stop-digging-australia-and-nuke-sub-deal
https://www.ft.com/content/55b0f7ab-658d-4ec8-aa09-c0c6e43aed5c
https://www.businessinsider.com/france-cancels-celebration-of-ties-with-us-over-submarine-deal-2021-9
https://theconversation.com/the-aukus-pact-born-in-secrecy-will-have-huge-implications-for-australia-and-the-region-168065
https://www.bbc.com/news/world-europe-58614229

Wystąpienie – transkrypcja:
https://www.whitehouse.gov/briefing-room/speeches-remarks/2021/09/15/remarks-by-president-biden-prime-minister-morrison-of-australia-and-prime-minister-johnson-of-the-united-kingdom-announcing-the-creation-of-aukus/

Analiza OSW:
https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2021-09-20/aukus-nowy-format-bezpieczenstwa-na-pacyfiku-wymierzony-w-chiny

2 komentarze

JSC · 2021-09-30 o 14:23

(…)To właśnie tak bardzo oburzyło Francuzów. Trzeba bowiem nadmienić, że Paryż został powiadomiony o umowie ledwie chwilę wcześniej, a fakt podpisania kontraktu na budowę okrętów SSN oznaczał zerwanie dotychczasowej lukratywnej umowy na ich produkcję z firmami francuskimi. Francja została brutalnie odsunięta na boczny tor.(…)
A i tak to było w lepszym w stylu co zaserwował nasz rząd przy sprawie Adelajd… co stawia temat (…)AUKUS, a sprawa polska(…) w dość ciekawym w świetle:
– mamy zatargi zarówno Canberrą jak i Paryżem za aferę z Caracalem… której swąd ciągnie się do dzisiaj zwłaszcza, że Leonardo oferuje kontrakt na warunkach iście neokolonialnych… https://www.konflikty.pl/technika-wojskowa/w-powietrzu/leonardo-aw139w-polski-smiglowiec-wielozadaniowy/

A z drugiej strony jak Niemcy i Francja postanowią, że nie trzymają z Ameryką to Flanka Wschodnia, w tym terytorium Polski, NATO stanie się dla Amerykanów kotłem… a nadomiar złego to jeszcze Erdogan robi w nim sporo zamieszania.

Zatem istnieje bardzo wysokie prawpodobieństwo, że dla Polski najlepszym wyjściem będzie pivot na Chiny, ale niestety obecna władza kompletnie pozbawiła się pola manewru… a ostatnia konferencja Kamińskiego wskazuje na to, że ci ludzie są gotowi na wszystko, aby utrzymać władze.

    Filip Dąb-Mirowski · 2021-10-04 o 09:30

    Nie ma żadnej możliwości polskiego pivotu na Chiny w obecnym czasie, najlepsze co możemy robić to utrzymywać w miarę poprawne, ale niezbyt bliskie, relacje. Handel, tranzyt itd. ale nic ponad to. Amerykanie jeszcze z Europy nie wyszli, nie wiemy jak ostatecznie zakończą się perturbacje polityczne w Niemczech i Francji. Wszystko jeszcze przed nami, tym bardziej że zamówiliśmy górę amerykańskiego sprzętu wojskowego, którego nie dostaniemy jeśli będziemy wchodzić w romans z Pekinem.

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *