Komentarz: Polska polityka wobec Białorusi
Kryzys białoruski stał się powodem do kolejnej krytyki polskiej polityki zagranicznej przez niektórych z naszych publicystów i analityków. Jakby na potwierdzenie tych zarzutów, minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz złożył swoją dymisję. Na ile są one uprawnione?
Krytyka, a rzeczywistość
W gruncie rzeczy, jest to dyskusja toczona już od dłuższego czasu. Sam odnosiłem się do niej w lutym 2019 roku w tekście „Sztorm dyplomatyczny”. Skupiona jest głównie na sygnalizowaniu potrzeby przywrócenia realizmu i pragmatyzmu, jako podstawowych parametrów prowadzenia polskiej polityki zagranicznej. Większość świadomych sytuacji geopolitycznej dyskutantów zgadza się co do potrzeby odejścia od dominującej po 2004 roku (data przystąpienia Polski do wspólnoty) nieefektywnej tendencji kreowania polityki poprzez całkowite oparcie się na sile Zachodu (tak UE jak i NATO), na rzecz indywidualnie prowadzonych działań w formule bilateralnej, albo regionalnych grup interesu. Zwolennicy tego podejścia argumentują, że w trudnych czasach jakie obecnie nastały, postępującej policentryzacji świata i rywalizacji między mocarstwami, jedyną ścieżką pozwalającą na zabezpieczenie ogólnie pojętego interesu narodowego, jest budowa własnego potencjału i ścisłe współdziałanie w mniejszych grupach złączonych wspólną percepcją i dążeniami.
W tym to gronie, pojawiają się spory co do konkretnego kształtu naszej polityki i charakteru działań jakie powinniśmy podejmować (lub nie). Taka właśnie niemalże „awantura” wybuchła w sprawie postępowania polskich władz wobec antyreżimowych protestów na Białorusi (więcej o tle tych wydarzeń w „Bitwa o Białoruś”). Toczyła się w prasie, na YouTubie, Twitterze, a także przeróżnych forach tematycznych. Głos w dyskusji zabrali m.in.:
Marek Menkiszak (link)
Jacek Bartosiak i Bartłomiej Radziejewski
Marek Budzisz (link)
Tomasz Włostowski
Krzysztof Wojczal (link)
Witold Jurasz i Jerzy Marek Nowakowski (link)
Podstawowe argumenty krytyków sprowadzają się do kilku, wzajemnie wynikających z siebie kwestii:
- Jednostronnym zaangażowaniu rządu po stronie opozycji przy jednoczesnym odrzuceniu kontaktów z Aleksandrem Łukaszenką.
- Aleksander Łukaszenka ma być zaś gwarantem relatywnej niezależności Białorusi od Rosji, a także stabilności kraju. Jego następcy mogą być gorsi.
- Wobec powyższego destabilizacja Białorusi jest stanem gorszym, od tego wcześniejszego i zawsze oznaczać będzie pogorszenie warunków bytowych społeczeństwa, a także środowiska bezpieczeństwa w Europie.
- Podkopując pozycję Łukaszenki przyczyniamy się do wkroczenia na jego prośbę wojsk rosyjskich na Białoruś, które zapewne zaprowadzą porządek, a jednocześnie rozlokują się w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, co odbędzie się kosztem krwi samych Białorusinów. W najlepszym razie, kraj popadnie w tę zależność także bez użycia siły.
Nad tymi zasadniczymi kwestiami, unosi się także dominujący od lat zarzut dotyczący stylu i formy działań naszych władz, w tym argumenty mówiące, że to Litwa, a nie Polska tak naprawdę kieruje narracją ws. Białorusi oraz, że premier Morawiecki niesłusznie domagał się zwołania szczytu Rady Europejskiej. Wreszcie, potępiono przyjmowanie małżeństwa Cepkało (Walerego i Weroniki) jako działanie lekkomyślne, ponieważ ludzie ci mają być jeśli nie faktyczną agenturą, to przynajmniej finansowo i osobowo związani z rosyjskimi mocodawcami. Padały też stwierdzenia, że mimo oczywistej sprzeczności z wymogiem chwili, nasza polityka pozostaje związana z tym co „moralne”, a nie z tym co pragmatyczne.
Spośród różnych rekomendacji alternatywnego postępowania można wyróżnić zwłaszcza pośrednie wsparcie Łukaszenki, wstrzemięźliwe odnoszenie się do opozycji oraz zachowanie bierności i czekanie na rozwój wydarzeń.
Ze wszystkimi powyższymi (a także całą gamą innych) argumentami możecie Państwo zapoznać się w podanych tekstach i rozmowach (do czego zachęcam), do których odnośniki znajdziecie na dole strony. Sam nie chciałbym powtarzać tutaj tej dyskusji. Zamiast tego, proponuję podsumowanie dotychczasowych działań Rzeczypospolitej Polskiej ws. Białorusi.
1. Już w pierwszych godzinach po wyborach (09.08.2020) stanowisko w sprawie białoruskich protestów zajęli wspólnie prezydenci Andrzej Duda i Gintanas Nauseda.
2. Następnego dnia dołączyły głosy premiera Mateusza Morawieckiego i szefa MSZ Jacka Czaputowicza. Przesłany został list do szefa rady Charlesa Michela i szefowej Komisji Urszuli von der Leyen. Proponowano mediacje i organizację okrągłego stołu pomiędzy władzami a opozycją.
3. Tego dnia rozbudowano też odpowiedź międzynarodową. Oświadczenie w sprawie wydał Trójkąt Lubelski (Polska-Litwa-Ukraina), a litewski szef MSZ Linas Linkevicius rozmawiał telefonicznie z szefem dyplomacji UE Josepem Borelem. Następnego dnia (11.08) stanowisko to poparte zostało na forum Nordycko-Bałtyckim (Islandia, Dania, Norwegia, Szwecja, Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa), a podczas łotewskiego spotkania dyplomacji Finlandii, Litwy, Łotwy i Polski jeszcze raz poparto wniosek o zwołanie szczytu rady. Wsparcie działań swoich rządów wyrażały też parlamenty poszczególnych państw.
4. Mimo początkowego oporu, oświadczenia w linii z polsko-litewską inicjatywą (popartą wkrótce przez grupę V4) wydali przedstawiciele UE oraz USA (sekretarz stanu Mike Pompeo, który akurat przybył z regionalną wizytą), a specjalny szczyt Rady Europejskiej odbył się w formie telekonferencji w dniu 19 sierpnia. Co jak na struktury unijne w okresie wakacyjnym było tempem iście ekspresowym, zwłaszcza że poprzedziły go konsultacje ministrów spraw zagranicznych w formacie Rady Unii Europejskiej (14.08). Ostatecznie reakcja UE ukształtowana została zgodnie z polsko-litewskimi oczekiwaniami. Chodziło o to by z jednej strony wysłać jasny komunikat potępiający brutalność władz i sam fakt fałszowania wyborów (nie uznano ich wyników), z drugiej by sankcje były jedynie osobowe, tak by pozostawić otwartą ofertę współpracy gospodarczej. Na każdym kroku podkreślano też prawo narodu białoruskiego do samostanowienia, co miało być wsparciem dążeń prowolnościowych, ale też wysłać sygnał do Moskwy, że wolą wszystkich zainteresowanych jest powstrzymanie się od bezpośredniej ingerencji w sprawy wewnętrzne Białorusi.
5. Dobre kontakty Wilna z Berlinem, wsparcie inicjatywy dyplomatycznej przez państwa wschodu i północy Europy, miały ograniczone przełożenie na podjęcie zdecydowanych działań przez poszczególnych członków tzw. starej Europy. Nie było to wielkim zaskoczeniem, ponieważ w tym samym czasie toczyły się rozmowy z Chinami, dochodziło też do napięć z Turcją na wschodnim Morzu Śródziemnym. Wreszcie, zarówno Francja jak i Niemcy traktują Białoruś jak rosyjską strefę wpływów, a same relacje z Kremlem jako istotne geopolitycznie i gospodarczo. Reakcje obu pozostawały więc ostrożne. Z uwagi na powyższe okoliczności Komisja choć stanowcza werbalnie i politycznie, w warstwie materialnej wsparła represjonowanych jedynie w wysokości 2 mln euro, a organizacje obywatelskie w wysokości 1 mln euro. Za to aż 50 mln euro przeznaczono na pomoc w walce z koronawirusem, choć środki te zapewne nie trafią bezpośrednio do opozycji tylko państwowej służby zdrowia i nijak nie przyczynią się do wspomożenia białoruskich wystąpień. Przygotowana na taki obrót spraw Warszawa (19.08) ogłosiła własny kompleksowy program pomocowy dla represjonowanych Białorusinów („Solidarność z Białorusią”), przeznaczając na ten cel 50 mln złotych (tylko w tym roku). W tym samym czasie telefoniczną rozmowę z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem odbył prezydent Andrzej Duda, chodziło o monitorowanie sytuacji wojskowej na zachodniej Białorusi (wcześniej apelował do ONZ, co wyartykułowane zostało na forum Rady Bezpieczeństwa przez obecną w niej Estonię).
6. Warto zauważyć, że w międzyczasie azyl polityczny na Litwie znalazła Swietłana Cichanouska, główna kandydatka opozycji w wyborach prezydenckich, dołączając do swoich dzieci (wywiezionych tam wcześniej z obawy o ich bezpieczeństwo), a małżeństwo Cepkało (były kandydat, oraz jego żona wspierająca Cichanouską) przyjechało spotkać się z szefem polskiego MSZ. Walery wcześniej odwiedził m.in. Kijów, gdzie rozmawiał z tamtejszymi politykami. Przy czym polska i litewska dyplomacja nieco inaczej prezentowały te fakty medialnie. Warszawa nie wysłała antagonizujących sygnałów skupiając się na komunikatach o prowadzeniu rozmów i wspieraniu dążeń do samostanowienia narodu białoruskiego, natomiast w Wilnie padały dużo ostrzejsze słowa, kwestionujące pozycję Łukaszenki, czy też określające Cichanouską mianem „przywódczyni narodu”.
Polska i Litwa
Nie ulega wątpliwości, że w powyżej wymienionych działaniach to Litwa pozostaję bardziej aktywna medialnie i bardziej stanowcza retorycznie. Jako pierwszy kraj wprowadziła też własne sankcje wobec Białorusi (18.08). Stało się tak przynajmniej z trzech powodów. Pierwszym jest jej położenie geopolityczne, które karze upatrywać fizycznych gwarancji bezpieczeństwa głównie w Polsce i USA, a jedynego wroga w Federacji Rosyjskiej. Jednocześnie zerowa wręcz głębokość strategiczna nie pozwala na jakiekolwiek ustępstwa i krok wstecz. Dlatego Wilno jest bardzo aktywne, blisko współdziała z Warszawą, dołącza do każdej inicjatywy, a dodatkowo w czasie zajmowania wspólnego stanowiska w danej sprawie pełni rolę „złego policjanta”. Jako mały kraj może wywierać swój wpływ głównie w warstwie polityczno-medialnej. Pamięta przy tym by postępować w pełnej zgodzie z oczekiwaniami Amerykanów (np. w sprawie Huawei i kontaktów z Chinami, desygnowania Hezbollahu organizacją terrorystyczna itd.) oraz Polski (od dawna otwarcie nie występuje przeciw Warszawie, stara się wspierać każdy jej ruch).
Drugi powód jest bardziej przyziemny. Litewski minister Linkas Linkevicius jest osobą dość ekstrawertyczną, lubiącą występować na forum publicznym i udzielać wywiadów w mediach zagranicznych. W zestawieniu ze spokojnym i wyważonym ministrem Jackiem Czaputowiczem, ku (domniemanej) pełnej aprobacie obu panów, brał na siebie znaczną część pracy medialnej związanej z polityką informacyjną wobec Białorusi. Jego aktywna postawa zmuszała też do retorycznego wyścigu prezydenta Nausedę i premiera Skvernelisa.
Ostatni powód ma charakter kulturowo-historyczny. Dzisiejsi Litwini są blisko mentalnie związani z Białorusinami jako, że razem dzielili doświadczenia bycia sowieckimi republikami (a wcześniej tworzyli Wielkie Księstwo Litewskie). Według dostępnych danych na Litwie przebywa podobna co w Polsce liczba Białorusinów zarejestrowanych na pobyt stały i to mimo znaczących różnic w potencjałach obydwu państw. Świetnym przykładem tej społecznej bliskości było uformowanie 23 sierpnia (rocznica „Szlaku Bałtyckiego”) „łańcucha solidarności”, czyli długiego na 32 km szeregu złożonego z pięćdziesięciu tysięcy ludzi trzymających się za ręce, który ciągnął się od centrum Wilna aż po białoruską granicę.
Tymczasem Warszawa pozostaje wyważona i mniej emocjonalna w swojej retoryce i to mimo dużej presji wywieranej tak od wewnątrz jak i z zewnątrz. Tak się bowiem nieszczęśliwie złożyło, że kryzys białoruski zbiegł się w czasie z zawirowaniami politycznymi w Polsce. Echem podejścia rządu polskiego do środowisk LGBTQ+ było m.in. to, że niektórzy politycy unijni zarzucali Polsce hipokryzję w działaniach na rzecz Białorusi. Mimo absurdalności takiego porównania, zrównywano zatrzymania kilku polskich lewicowych aktywistów z losem tysięcy katowanych Białorusinów, w czym wtórowała także część polskiej sceny politycznej i medialnej przeciwnej rządowi. Naturalnie, taka retoryka była częścią walki między liberałami a konserwatystami, ale poza tym cyniczną grą obliczoną na osłabienie pozycji międzynarodowej Polski i jej stanowiska. Nasz kraj jest wyraźnym środkiem ciężkości regionu i to w dużej mierze od postawy władz w Warszawie zależy układ sił w Europe Wschodniej. Presja ta nie przyniosła oczekiwanych rezultatów nie tylko dzięki wsparciu Litwy, ale też wszystkich pozostałych państw regionu, które wyraźnie przełożyły realność zagrożenia konfliktem zbrojnym ponad spory polityczne. Na tak powstałym dysonansie medialnym zyskało jednak Wilno, choć to Warszawa złożyła w tamtej chwili bardziej konkretną ofertę pomocy i współpracy. Oddzielmy więc realną politykę od działań medialnych. Na których powinno nam bardziej zależeć?
Ale nie w autoreklamie leży główny, fundamentalny zarzut, który powinien być według mnie stawiany w pierwszej kolejności. Słabością naszej polityki zagranicznej zawsze było jej podporządkowanie sprawom krajowym tak przez rząd jak i opozycję oraz brak spójnej koncepcji kontynuowanej przez kolejne ekipy sprawujące władzę.
Białoruski stan faktyczny
Ten partykularyzm politykierstwa, zawsze prowadził nas na manowce. Tym bardziej trzeba docenić, że w ciągu ostatnich kilku lat nasi politycy potrafili czasem wznieść się ponad doraźne zyski polityczne rysowane słupkami sondaży i stanąć na wysokości zadania. To jeszcze nie jest ten poziom sprawności, którego można by oczekiwać od państwa o takim potencjale jak Polska, ale przynajmniej idziemy w tym kierunku. Dlatego nie dajmy sobie wmówić, że postęp ten nie następuje a polityka prowadzona przez Rzeczpospolitą Polską jest nijaka i do niczego nie prowadzi.
Zauważyć należy, że tylko w kierunku samej Białorusi wykonano możliwie dużo gestów, złożono sporo ofert mających polepszyć nasze relacje i pomóc naszemu sąsiadowi w osiągnięciu względnej niezależności od Rosji. Od 2016 roku jeszcze za ministra Witolda Waszczykowskiego rozpoczęto reset w relacjach z Mińskiem. Oferowano złożenie w ofierze finansowaną przez Polskę, a kierującą przekaz do Białorusinów telewizję Biełsat, w zamian za normalizację i przywrócenie statusu mniejszości polskiej. To się nie udało. Od pewnego czasu w kontaktach z Mińskiem wsparły nas też USA, które zaproponowały Łukaszence dywersyfikację dostaw surowców. Ta faktycznie ruszyła i miała perspektywy na zwiększenie skali, m.in. poprzez rewers na rurociągu „Przyjaźń”. Mińsk wykonywał też ostrożne gesty wysyłając m.in. w połowie 2019 roku szefa prezydenckiej rady bezpieczeństwa do Warszawy. Wszystko to skończyło się jednak razem z krwawą pacyfikacją protestów po wyborach prezydenckich 9 sierpnia.
Decyzję o zakończeniu status quo podjęło samo społeczeństwo białoruskie, które po raz pierwszy w swojej historii tak licznie wyszło na ulice. Wyrażony w ten sposób protest i brutalna reakcja resortów siłowych działających na rozkaz Łukaszenki zawęziły nam pole manewru.
Stało się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, z polskiego punktu widzenia najważniejsze jest stworzenie i utrzymanie możliwie bliskiej i przyjaznej relacji z białoruskim społeczeństwem. To kontakty międzyludzkie budują relacje handlowe, naukowe i biznesowe, to na nich opiera się dobra koegzystencja narodów. Dla nas liczy się teraz tylko „mental” – serca i umysły ludzi, a nie taki czy inny polityk. Mamy ku temu wszelkie narzędzia i nieustannie wywieramy miękkie oddziaływanie konkurując z tzw. ruskim światem. W takiej sytuacji w żadnym razie nie wolno nam było poprzeć Aleksandra Łukaszenki, ani okazać wahania w prezentowanym stanowisku. Jasnym stało się, że tak fundamentalne przeobrażenie białoruskich przekonań prędzej czy później doprowadzi do pozbawienia władzy urzędującego od 26 lat prezydenta, a Białorusini sami zadecydują o formie tych zmian. Źródła ich frustracji są bowiem nie tylko polityczne, ale przede wszystkim ekonomiczne, można powiedzieć bytowe (od pensji i rozwoju po życie i zdrowie). Trwanie obecnej władzy będzie stale dolewać oliwy do ognia, co zresztą obserwujemy, a czego wierchuszka wydaje się nie rozumieć.
Po drugie, mimo wydarzeń z początku protestów, Polska nadal prezentowała możliwość pokojowego porozumienia. Łukaszenka mógł ją z powodzeniem wykorzystać do stworzenia pozornej normalizacji, udzielenia drobnych koncesji zupełnie nieskonsolidowanej opozycji i przeprowadzenia reform gospodarczych dzięki czemu Białoruś zyskałaby nie tylko alternatywę w relacjach z Rosją ale też nowe źródła dochodu. Dyktator był jednak tak zaskoczony niespodziewanym buntem, że zbyt emocjonalnie podszedł do całej sprawy. Jego pozornie prozachodnie gesty związane m.in. z aresztowaniem „wagnerowców” okazały się jedynie teatrem. Najemnicy zostali po cichu odesłani do Rosji i historia zakończyła się tak jak zawsze. Skala wystąpień społecznych kontynuowanych mimo krwawych represji, skłoniła go do pełnego podporządkowania Moskwie i odrzucenia oferty zachodnich sąsiadów. Schemat ten powtarzany był przez ostatnie dwie dekady. Zwrot ku Zachodowi następował wyłącznie w celu wytargowania lepszych warunków w negocjacjach z moskiewską centralą. Nie kto inny bowiem jak sam „baćka” odpowiada za stałe pogłębianie relacji między oboma państwami, w tym utworzenie państwa związkowego. Jednakże tym razem Łukaszenka posunął się zbyt daleko, pieczętując swój los. Jego upadek nastąpi niezależnie od tego czy doprowadzą do tego protesty, zmęczony nimi białoruski establishment, czy dominująca Moskwa, której skompromitowany satrapa zwyczajnie nie będzie już potrzebny. Proces ten dopiero się zaczął i może potrwać jeszcze dłuższy czas, ale z całą pewnością jest nieodwracalny.
Z powyższych powodów, każdy inny przywódca czy siła polityczna rządząca Białorusią jest dla nas opcją korzystniejszą, dającą szansę na nowe rozdanie. Nie można też przemilczeć faktu, że protesty nie mają charakteru antyrosyjskiego i żaden poważny polityk białoruski nie wypowie się otwarcie przeciw Rosji. Skala powiązania obu państw jest na tyle duża, że odkręcenie całego procesu zajmie długie lata. Jego przyspieszenie nie znalazłoby akceptacji ani ze strony części społeczeństwa, ani tym bardziej włodarzy Kremla, stanowiłoby realne niebezpieczeństwo dla kraju. Dlatego polski MSZ postąpił moim zdaniem rozsądnie przyjmując państwo Cepkało, a premier Morawiecki słusznie wykonał telefon do pani Cichanouskiej. Powinniśmy rozmawiać ze wszystkimi zainteresowanymi ponieważ tylko tak możemy nawiązać relacje, składać oferty i współpracować. Obrażanie się na czyjeś prorosyjskie sympatie lub powiązania (faktyczne lub pozorowane) byłoby dziecinadą. Prozachodnia opozycja realnie nie istnieje, będzie dopiero budowana jeśli uda się doprowadzić do nowych wyborów parlamentarnych. Podobnie nie ma kim zastąpić ludzi administracji państwowej. Stąd myśląc o transformacji Białorusi, patrzmy na nią bardziej w polskich kategoriach, gdzie komunistyczna nomenklatura pozostawała w strukturach władzy jeszcze przez długie lata po roku 1989.
Tymczasem poza rosyjską propagandą, głównym źródłem wiedzy Białorusinów o świecie pozostają media i blogerzy, których siedziby znajdują się na terenie Polski, w tym telewizja Biełsat czy kanały Nexta. Swoją drogą to ciekawe, bo jeszcze nie tak dawno słychać było głosy, że prowadzona przez redaktor Agnieszkę Romaszewską-Guzy telewizja niepotrzebnie angażuje środki publiczne i w dodatku czyni wielkie szkody w relacjach z Białorusią. Tymczasem w chwili obecnego kryzysu jej dziennikarze stanowili niekiedy jedyne źródło informacji Białorusinów nt. wyborów (zagranicznym reporterom odmawiano akredytacji już na miesiąc wcześniej), a popularność gwałtownie wzrosła. Koniec końców stała się bezcennym narzędziem komunikacji z białoruskim społeczeństwem, którego żadne inne państwo europejskie nie posiada. W sierpniu program białoruski uruchomiło też Polskie Radio. Z drugiej strony, zbiegły kilka lat temu do Polski bloger Stepan „Nexta” Putilo (były komentator Biełsatu), okazał się głównym organizatorem i pomysłodawcą białoruskich protestów, po tym jak służby rozbiły sztaby wyborcze i aresztowały działaczy. To on dał impuls i nadał charakter ruchowi protestu, bardzo komplikując życie służbom. Nie musiał daleko szukać, gotowe instrukcje nowoczesnego oporu można znaleźć w Internecie, przygotowali je przeszło rok temu protestujący w Hongkongu (patrz „Niebezpieczny stan” i seria wywiadów pt. „Raport z Hongkongu”). Jego kanał w aplikacji Telegram (@nexta_live) ma przeszło 2.1 mln subskrybentów. O znaczeniu Nexty niech świadczy wywiad, jakiego udzielił mu premier Mateusz Morawiecki, oraz entuzjastyczne reakcje Białorusinów.
Polski „softpower” – mit czy fakt?
Jaki jest bilans naszej polityki wschodniej ostatnich kilku lat? Konsolidacja Grupy Wyszehradzkiej, stworzenie i animowanie inicjatywy Trójmorza, Trójkąta Lubelskiego, normalizacja i zacieśnienie współpracy z Litwą, ożywienie relacji z pozostałymi państwami bałtyckimi. Budowa alternatywy surowcowej – poprzez Baltic Pipe (czynny udział państw skandynawskich i bałtyckich), interkonektory (także z Ukrainą) oraz dostawy morskie. Wzmacnianie bezpieczeństwa regionu za pośrednictwem projekcji siły USA (nie tylko wojskowej ale też np. pomocy w blokowaniu Nordstream2), ożywienie współpracy wojskowej z Litwą, Ukrainą ale też Łotwą czy Szwecją.
To prawda, że w realizacji tych dążeń Rzeczpospolita natrafiała na wiele przeszkód, a nie wszystkie działania osiągały zamierzony efekt. Jako przykład można podać choćby relacje z Ukrainą, które uległy ociepleniu dopiero po zmianie na fotelu prezydenta. Ale przecież podobnie było z Litwą, którą do zbliżenia z Polską pchnął kryzys krymski, ale dopiero po zmianie władz (rządu i prezydenta) kontakty nabrały rumieńców. Wniosek jest więc taki, że tylko sumienna praca nad relacjami jest gwarantem sukcesu. Czasami trzeba też cierpliwie poczekać na efekty, na zmianę okoliczności.
Kryzys białoruski znakomicie unaocznił na ile działania dyplomacji ostatnich lat były skuteczne. W chwili próby otrzymaliśmy wsparcie od wszystkich wcześniej wymienionych państw, razem koordynowaliśmy politykę regionalną i realnie wpłynęliśmy na sytuację. Doszło do konsolidacji formatów współpracy i utrwalenia wspólnoty interesów. Polska stała się faktycznym punktem ciężkości i ośrodkiem oddziałującym na bezpieczeństwo regionu. Dokonaliśmy tego mimo oporu starej Europy i tradycyjnych zarzutów Rosji o próbę odbudowy imperium. Na ten moment Rzeczpospolita poradziła sobie lepiej niż podczas ukraińskiego Majdanu w 2014 roku, choć piłka nadal jest w grze. Polityka władz jest dużo lepiej wyważona i kompleksowa, widać że lekcja została odrobiona. Mamy lepszą pozycję, ponieważ dbaliśmy o dywersyfikację surowcową i budowę własnego potencjału. Dbamy o komunikację kierowaną bezpośrednio do społeczeństwa a nie tylko polityków. Pojawia się też promyk nadziei, że w tak ważnych sprawach partia rządząca i opozycja będzie w stanie ściśle współdziałać mimo różnic politycznych i bieżących sporów. To bardzo ważne, bo proces wzrostu Europy Środkowo-Wschodniej wymaga wielu lat wytężonej pracy.
Czasami inicjatywy wydające się być bez większego znaczenia okazują się ważnym krokiem na drodze do osiągnięcia sukcesu. Przywołam tutaj przykład warszawskiej konferencji bliskowschodniej z lutego 2019 roku. Spotkała się ona z ogromną krytyką publicystów i ekspertów, broniąc jej wtedy byłem w zdecydowanej mniejszości (patrz „Przyjaciele przyjaciół”). Tymczasem nawiązane na niej relacje między Izraelem a państwami sunnickimi (pierwsze spotkanie dyplomatów od 1991 roku) zaowocowały porozumieniem pokojowym między nimi, którego pierwsze elementy weszły w życie już półtora roku później.
Polski softpower nie jest więc mitem tylko faktem. Nawet mimo takiej czy innej zmiany na stanowisku szefa MSZ lub całego rządu. Naszym obowiązkiem jest go nie zepsuć krótkowzroczną polityką krajową i różnorakimi przepychankami między nieodpowiedzialnymi politykierami, a wręcz wzmocnić budową twardego potencjału – armii i przemysłu. Ale to już temat na zupełnie inny artykuł.
Data: 25-08-2020
Dyskusja dotycząca polityki wschodniej i Białorusi:
https://klubjagiellonski.pl/2020/08/11/stawianie-na-lukaszenke-to-przejaw-braku-realizmu-politycznego/
https://youtu.be/GeWLs20YaD8
https://wpolityce.pl/polityka/514158-polityka-zagraniczna-to-cos-wiecej-niz-wspolne-zdjecia
https://wpolityce.pl/swiat/514035-skonczmy-z-ta-dziecinada?fbclid=IwAR1f7W962YhH75e_cESA2pFBJNMlUEPtRRdNxWML922sGUZQpM1KIhWLsWE
https://nowakonfederacja.pl/karenin-dyplomacji/?fbclid=IwAR2WXjkW9ZvVP1CSDJKzTVJ217pXJTdjDkRxjy1sSp39zBvjZs85gbW0wAI
https://nowakonfederacja.pl/ryzykowny-idealizm-w-kwestii-bialorusi/?fbclid=IwAR2aKjSBM4FZYeQZ-SU7iZXTLtcDaxnOLW-wT_Swwev0gT-cLtfhBDp4PEA
https://twitter.com/TomWlost/status/1297284152157515776
https://www.krzysztofwojczal.pl/geopolityka/polska-wepchnie-lukaszenke-w-objecia-putina/
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/bialorus-wybory-prezydenckie-dwie-szkoly-myslenia-o-bialorusi-w-polsce/69lndp3,79cfc278?fbclid=IwAR1oveU_GXJHkmjMeMQTch4sIOOp3d9RotpBQaaxc_Y_ADVl4OvAmiqyi70
https://youtu.be/e-9Z9dwjQCY
http://wiez.com.pl/2020/08/10/polska-nie-moze-udzielic-bialorusi-konkretnego-wsparcia-z-wlasnej-woli/
Komentarze zagranicznych korespondentów
Startribune
https://www.startribune.com/tiny-lithuania-has-outsized-role-as-eu-faces-belarus-crisis/572108262/
Balkan Insight
https://balkaninsight.com/2020/08/18/central-europe-adopts-united-stance-against-belarus-ahead-of-eu-meet/
Euroobserver
https://euobserver.com/foreign/149166
TheMoscowTimes
https://www.themoscowtimes.com/2020/08/14/eu-approves-belarus-sanctions-a71157
Andrew Korybko
http://oneworld.press/?module=articles&action=view&id=1642
Pozostałe odnośniki:
https://www.state.gov/supporting-the-aspirations-of-the-belarusian-people/
Jeśli powyższy artykuł ci się podobał, proszę rozważ czy nie warto mnie wesprzeć.
Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ.
4 komentarze
JSC · 2020-08-26 o 02:21
(…)Jako przykład można podać choćby relacje z Ukrainą, które uległy ociepleniu dopiero po zmianie na fotelu prezydenta.(…)
Tu bym wtrącił małe ale… po Majdanie zaczął być mocno grzany temat banderyzmu do tego stopnia, że pojawiały się absurdalne zarzuty takie jak Wołyń 2.0.
Jednostkową, ale głośną sprawą była afera z występem Jamali na Eurowizji… kiedy to cała Europa, i nie tylko, miała okazję widzieć na własne jak się skręca wyniki głosowania.
A co naszej sytuacji dyplomatycznej to oprócz zadymy z LGBT trzeba dodać jeszcze kilka czynników osłabiających:
– łuski od polskiej amunicji znalezione przez Sierakowskiego
– własna gra Ziobry… https://oko.press/ziobro-dyplomata-poucza-morawieckiego-w-sprawie-bialorusi/
– kampania prasowa Najwyższego Czasu podważająca integralność terytorialną Białorusi… czego najlepszym przykładem są kawałki Cejrowskiego o ofercie dla Cichanouskiej… https://m.telewizjarepublika.pl/cejrowski-o-bialorusi-chcecie-pomocy-oddajcie-co-sie-nalezy-polsce,100398.html
(…)– Idziemy do osłabionej Cichanouskiej i mówimy, że może cię polski rząd poprzeć, ale dziękuję to jest za mało. Dobry czas jest teraz, aby się dogadać co będzie dalej – tłumaczył Cejrowski, jak wyobraża sobie tę sytuację.
– Zwrot ziem rdzennie polskich, polskich zabytków, majątków, budynków, dzieł sztuki i kościołów. Chcecie być państwem demokratycznym, to proszę oddać co się należy Polsce – wskazał.(…)
JSC · 2020-08-26 o 03:07
Do Najwyższego Czasu teraz dołączył Nasz Dziennik… https://wp.naszdziennik.pl/2020-08-26/343559,bialorus-bez-polakow.html
Biorąc pod uwagę siłę imperium medialnego Rydzyka można oczekiwać, że fala ruszy na całego.
Filip Dąb-Mirowski · 2020-08-26 o 08:48
Dzięki za te linki. To jest niestety problem, który w moim pojęciu wpada pod „politykierstwo”. Sam nie chciałem linkować do wypowiedzi np. pana Sommera, chociaż i w tych przytoczonych w tekście materiałach mam wiele zastrzeżeń do wypowiedzi p. Radziejewskiego czy panów Jurasza i Nowakowskiego w tekście dla Onet`u. W obu przypadkach stawiane są pytania, które kwestionują uznanie polityczne udzielane opozycji ale robią w to taki sposób, że moim zdaniem sugerują pośrednie wsparcie Łukaszenki. I to mimo, że autorzy odcinają się od tej sugestii, to jednak z kontekstu wynika co innego. Rozumiem, że chcą zwrócić uwagę na potrzebę realizmu, ale są to sformułowania wyjątkowo nieszczęśliwe.
JSC · 2020-09-05 o 19:15
A teraz temat Białorusi ustąpił akcji (…)Cała Polska tapla się w Czajce(…)… http://www.ruchtrzaskowskiego.pl/
Takie o to mamy elity polityczne.