Kalifat Sahelu
Podczas gdy pozbawiony Kalifatu salaficki dżihad, schodzi do podziemia w Syrii i Iraku, islamistyczne grupy terrorystyczne mają się znakomicie w afrykańskim Sahelu. Skąd bierze się ich siła i żywotność i jakie perspektywy rysuje destabilizacja tego regionu? Zapraszam do lektury.
Podsumowanie treści:
- ruchy dżihadystyczne w Afryce zyskują na sile
- głównie organizacje to JNIM, ISWAP, Boko Haram i Al-Shabaab
- kraje objęte konfliktem: Mali, Burkina Faso, Niger, Nigeria, Czad, Somalia
- duży potencjał eskalacyjny, w tym Afrykańskiej Wiosny Ludów
- lokalne armie i rządy są zbyt słabe by poradzić sobie z zagrożeniem
**Zapomniana Afryka**
Nie da się ukryć, że to Bliski Wschód angażował niemal całą uwagę mediów w ostatnich latach. Najpierw tzw. Arabska Wiosna Ludów, następnie spektakularny wzrost Kalifatu i długie lata wojny w Libii, Syrii i Iraku, a w końcu przeniesienie budzących grozę zamachów terrorystycznych do Europy. Destabilizacja objęła niemal cały Maghreb, Półwysep Arabski i Lewant. Tymczasem mniej więcej w tym samym czasie, islamski salafizm znalazł swoich wyznawców także po drugiej stronie pustyni, w subsaharyjskiej Afryce. Tym bardziej, że była ona i tak w stanie silnego rozchwiania lokalnymi konfliktami (m.in. wojną domową w Sudanie, następnie w Sudanie Południowym, przewrotami wojskowymi w Mali i Burkina Faso itp.). Inaczej jednak niż w świecie arabskim, afrykański dżihad często opierał się o wcześniej istniejące ruchy separatystyczne, albo różnorakie organizacje klanowe/plemienne (ludy Fulani, Kanuri, berberyjscy Tuaregowie) będące w opozycji do obowiązującego porządku państwowego. Ludność regionu jest bowiem bardzo zróżnicowana pod względem etnicznym i kulturalnym, a w dodatku z uwagi na trwający już trzy dekady wyż demograficzny, bardzo liczna. Granice państw, jak to w świecie postkolonialnym bywa, nijak mają się do tego jak chcieliby je widzieć mieszkańcy danego terytorium. A afrykańską specyfiką jest dominacja i uprzywilejowanie klanów establishmentu, wobec wszelkich pozostałych grup.
W ten sposób, islamski dżihad znalazł bardzo podatny grunt do wzrostu (co zresztą ma też swoje źródła historyczne, to nie był pierwszy raz). W Mali doszło do powstania suwerennego Azawadu (Tuaregowie) następnie przejętego przez islamistów. Z kolei w Republice Środkowej Afryki próbowano tworzyć Islamską Republikę Logone w ramach toczonej już wojny domowej. Podobna irredenta nastąpiła w nigeryjskim Borno, a wpływy islamistyczne sięgnęły nawet po położoną nad Zatoką Adeńską upadłą Somalię. Prócz kilku głównych organizacji, powstało też całe spektrum mniejszych grup. Wszystkie one były mocno zwalczane przez siły rządowe, tak lokalnie jak i w formie szerszej międzynarodowej koalicji państw afrykańskich i m.in. Francji, USA oraz Wielkiej Brytanii. Dla przykładu Amerykanie od 2013 roku prowadzą działania w ramach AFRICOM polegające na szkoleniach lokalnych armii oraz misjach uderzeniowych oddziałów specjalnych (w samym Sahelu było ich już kilkadziesiąt). Z kolei wojska francuskie biorą udział w regularnych walkach od 2013 roku (od 2014 roku w ramach operacji „Barkhane”), nierzadko jako główna siła oporu (zatrzymały pochód na stolicę Mali – Bamako w ramach operacji „Serwal”).
Ze względu na specyfikę regionu, ogromne przestrzenie, małą sprawność aparatu państwowego i armii, marną infrastrukturę drogową, czy wreszcie postępujące przeludnienie i rosnące wciąż obszary biedy, muzułmańska rewolta choć wydawała się do niedawna zduszona, nadal się tli. A w ciągu zaledwie kilku miesięcy 2019 roku wydaje się rozpalać ze zdwojoną siłą. Stało się tak, ponieważ doszło do połączenia wielu, pomniejszych grup w cztery, duże organizacje często o zbieżnych celach i podejmujących między sobą aktywną współpracę. Część przysięgła wierność Al-Ka’idzie, część Państwu Islamskiemu. Mogą one liczyć na finansowanie zagraniczne oraz wsparcie lokalnej muzułmańskiej ludności, bo też cały pas Sahelu jest linią styku między wyznawcami Allaha a chrześcijanami (patrz mapa). Zwłaszcza, że granica podziału przebiega często przez środek państw.
**Abecadło afrykańskiego dżihadu**
Głównym terenem działania islamistów są w tej chwili: Mali, Burkina Faso, Nigeria, Niger, Czad, Kamerun i Republika Środkowej Afryki. Niejako w ramach szeroko pojętego manewru w znaczeniu wojskowym, zaplecza logistycznego: obozów szkoleniowych i działalności przemytniczej – także saharyjskie obszary Mauretanii, Algierii i Libii. Na zachodzie tego obszaru działa Państwo Islamskie Wielkiej Sahary (ISGS – od 400 do 1000 ludzi, przywódca dawny powstaniec z Frontu POLISARIO – Adnan Abu Walid al-Sahrawi) oraz koalicyjna Grupa Wsparcia Islamistów i Muzułmanów (JNIM – ok. 2000 ludzi, przywódca tuareski weteran emir Ag Ghali), której część składową stanowi m.in. Al-Ka’ida Islamskiego Maghrebu (AQIM – działająca pod własnym szyldem także w Libii). Z kolei na wschodzie w rejonie jeziora Czad, dominują Boko Haram (1000-2000 ludzi, przywódca to bezwzględny Abubakar Shekau) oraz Państwo Islamskie Prowincja Zachodniej Afryki (ISWAP – ok. 18000 ludzi, przywódcą jest syn nieżyjącego już założyciela Boko Haram, a brat poprzedniego lidera – Abu Abdullah Idris ibn Umar al-Barnawi). Podobnie jak to było w Lewancie, tu także wyraźny jest podział między IS a Al-Ka’idą. Niemniej grupy te są raczej neutralne wobec siebie, a czasem poszczególne organizacje zmieniają strony lub przywódców (vide właśnie ISWAP i Boko Haram). Zupełnie na geograficznym uboczu, można też wymienić Al-Shabaab (7000-9000 ludzi, emir Ahmad Umar), islamistów kontrolujących południową część upadłej Somalii. Im jednak topograficznie (a nie politycznie, bo to nacjonaliści, chociaż teoretycznie bliscy Al-Ka`idzie) bliżej jest do działającego w tym rejonie Państwa Islamskiego Somalii oraz Państwa Islamskiego Wschodniej Afryki (Tanzanii, Mozambiku etc.). Możliwe jednak, że w przyszłości dojdzie do takiej czy innej formy połączenia dżihadu Sahelu z Somalią i Afryką Wschodnią, bowiem w tej chwili dzielone są przez coś na kształt nowożytnego „jądra ciemności” wojen domowych w Republice Środkowej Afryki, Sudanie Południowym i oczywiście nigdy nie odkładające broni, centrum Wielkiej Wojny Afrykańskiej (1998-2002) – Demokratyczną Republikę Konga. Wszystkie te wojny polegają na konfliktach religijno-kulturowych, a zatem stanowią dobrą bazę do rozwoju wojującego salafizmu.
Istnieje realne niebezpieczeństwo, że w imię wspólnego celu, wszystkie te grupy doraźnie zjednoczą się pod jednym sztandarem (patrz Witold Repetowicz w artykule „Nowy kalifat powstanie w Sahelu? Ryzyko nowej fali migracji” na Defence24) co doprowadzi do fatalnej w skutkach dekompozycji całego regionu. Ich skoordynowane działania na trudnym pograniczu wielu państw, mogłyby doprowadzić często słabe lokalne rządy do upadku, a kraje do permanentnego podziału zakończonego trwałym rozpadem. Jednym z efektów ubocznych, może być wyzwolenie nowej, znacznie silniejszej od tej z lat 2014-2016, fali migracyjnej w kierunku Europy.
W jaki sposób będący do niedawna w głębokiej defensywie islamiści, zdołali odbudować swoją siłę? Niech za przykład posłuży działanie organizacji Państwa Islamskiego Prowincji Zachodnia Afryka. Według ostatnich szacunków („SURVIVAL AND EXPANSION: The Islamic State’s West African Province”. GICS kwiecień 2019 – link) ISWAP ma już niemal 20 000 bojowników w swoich szeregach. To zbyt wiele dla najbardziej zainteresowanej zwalczeniem tej organizacji armii nigeryjskiej (30.000 ludzi w regionie jeziora Czad). Tak jak wspomniano, chodzi przecież o ogromną powierzchnię, często pokrytą gęstymi lasami tropikalnymi albo mokradłami co wymaga kilkukrotnie większych sił niż są aktualnie w dyspozycji wojska. W tak niestabilnym regionie, armia nie może po prostu oddelegować wszystkich sił w jedno miejsce. Szczególnie, że taktyka działania Państwa Islamskiego uległa zasadniczej zmianie odkąd upadł Kalifat w Syrii i Iraku. Teraz, islamiści trzymają się słabo zaludnionej prowincji, nie zajmując na dłuższy czas żadnego z większych miast i nie doprowadzając do walnych bitew. Doskonale wiedzą, że spektakularne inwazje budzą duże zainteresowanie międzynarodowej opinii publicznej. W efekcie, po kilku miesiącach następuje skoordynowana odpowiedź zbrojna regionalnych sił z wojskowym wsparciem wysokorozwiniętych państw. A takiej walki nie są w stanie wygrać (w naturalny sposób słabsza technologia i zasoby). Jedyną szansą na sukces było więc powolne budowanie wpływów poprzez gromadzenie kapitału i uzbrojenia. To stało się możliwe, gdy IS zaczęło ewakuować zasoby i ludzi ze słabnącej Syrii oraz Iraku. Kolejnym krokiem stało się zdobywanie poparcia społecznego oraz osłabianie przeciwnika w zasadzkach, czyli taktyka „hit&run”. A ta powoduje w ostatnich tygodniach duże straty wśród lokalnych sił zbrojnych nie mogących sobie poradzić z utrzymaniem kontrolowanego przez siebie terenu. Do tego dochodzi uderzanie zamachami w źródła finansowania administracji centralnej oraz w obecność ludzi „Zachodu” (turystyka, hotele, organizacje międzynarodowe, w tym dobroczynne). W ten sposób odcina się ludność od alternatywnej narracji (propagandowej) i buduje legendę walcząc z potomkami kolonistów i podległymi im rządami, np.: w imię historycznego imperium Kanem-Bornu. W efekcie, pieczołowicie przygotowywana rewolta może objąć ogromne terytorium i liczną populację. Narodowowyzwoleńcza irredenta wpięta zostanie w emancypację religijną (w wielu miejscach i tak obowiązuje szariat) i krwawą pomstę na ciemiężycielach (skorumpowanych władzach, zachodnich koncernach). Położy kres rozbójniczej eksploatacji przebogatych złóż surowców naturalnych (np.: Francja kontroluje kopalnię uranu w Nigrze) – przynajmniej według islamskiego planu i nomenklatury. Nie bez znaczenia był także fakt, że gro wysiłków koalicji antyterrorystycznej (tzw. G5 Sahel) poszło na zwalczenie Boko Haram i ich szalonego przywódcy Abubakara Shekau. Przywódca ten, przeciwnie do taktyki ISWAP, postawił na spektakularne działania (to on porwał uczennice w Chibok w 2014 roku) i wielkie okrucieństwo, co prędko skupiło na nim uwagę opinii publicznej, a razem z nią także polityków.
Tymczasem, pozostający w cieniu ISWAP wydostał się z poważnych tarapatów lat 2015-2016 i bardzo wzmocnił swoją pozycję w kolejnym okresie lat 2017-2018. A z początkiem roku 2019 był gotowy do dalszej ekspansji, co obecnie obserwujemy. Chętnych rekrutów ma być więcej, niż kadra jest w stanie przeszkolić i uzbroić. Na kontrolowanych terenach działa konspiracyjna administracja, ściągająca podatki od mieszkańców przy czym często w zamian za ochronę przed rabującą/prześladującą ich armią rządową. Kontakty handlowe między terenami rządowymi, a tymi pod władzą ISWAP są utrudniane, zwiększając zależność lokalnej populacji od islamistów. Schemat dobrze znany z Syrii i Iraku. Nigeryjska armia odniosła serię bolesnych porażek, gdy nieoczekiwanie utraciła kilkanaście wysuniętych w stronę jeziora placówek wojskowych. Mimo kolejnych operacji antyterrorystycznych, nie jest w stanie doprowadzić do eksterminacji rozproszonej na dużym terenie organizacji. Tereny północnego Borno są zbyt niedostępne, nawet jeśli wojsko nigeryjskie otrzymuje wsparcie kolegów z Nigru i Czadu.
**Afrykańska Wiosna Ludów**
O ile w rejonie jeziora Czad, bazą ludnościową dla dżihadu jest lud Kanuri a na styku Mauretanii, Malii, Algierii i Libii koczowniczy Tuaregowie, o tyle w pozostałym Sahelu najliczniejsze są ludy Fulbe (nazywane też Fulani lub Fula). Liczące łącznie ponad 40 mln ludzi i w ponad 90% muzułmańskie, utworzyły w XIX wieku liczne dżihadystyczne państwa, w tym potężny Kalifat Sokoto, który przetrwał sto lat aż do brytyjskiej kolonizacji w 1904 roku. To z tej grupy wywodzą się np.: prezydenci Nigerii (Buhari), Senegalu (Sall) czy Gambii (Barrow) i to pozyskanie jej sympatii, stanowić będzie o sukcesie lub porażce kalifatu w Sahelu.
Dopiero na drugim miejscu są pomniejsze ruchy narodowowyzwoleńcze, jak choćby wspomnieni Tuaregowie i ich ciągle powtarzane powstania narodowe. W tej chwili nadal trwa konflikt w północnym Mali dotyczący Republiki Azawadu i kto wie, czy gdyby nie wdrukowany w kulturę berberyjską rasizm wobec czarnych sąsiadów, stolica kraju Bamako nie byłaby już pod kontrolą Al-Ka`idy i ich sojuszników? Być może jednak ostatecznym spoiwem sojuszu ludów muzułmańskich Afryki będzie nie wspólne dążenie do emancypacji religijnej i suwerenności narodowej (ludowej?), sprzeciw wobec biedy i wyzysku, ale dostęp do surowców. Nie tylko tych rzadkich i cenionych w krajach rozwiniętych jak uran, mangan, złoto czy diamenty ale tych u nas zupełnie pospolitych, jak zdatna do picia woda, czy drewno. O dostęp do nich subsaharyjskie ludy koczownicze walczą już od kilkunastu lat, odkąd zmiany klimatyczne i wyż demograficzny uczyniły życie na pustyni niemożliwym. A nic nie zapowiada by ich trudna sytuacja miała się w tym względzie zmienić, jeśli sami o zmianę tego stanu rzeczy nie zawalczą.
Na razie jednak, mimo regularnych działań wojennych, ani Państwo Islamskie ani Al-Ka’ida nie są na tyle silne by powtórzyć triumfalny pochód znany z Lewantu. Działają też zresztą w innych warunkach niż dotychczas, dopiero odbudowując się po porażkach jakich doznali w latach 2015-2016, tropieni przez amerykańskie i francuskie oddziały specjalne. Przed nimi jeszcze daleka droga by zaskarbić sobie szerokie poparcie społeczne. Są przesłanki, a sytuacja będzie w wymiarze społecznym dojrzewać do rewolty, w miarę stale rosnącej populacji. Dopóki więc nie dadzą się ostatecznie pokonać (a na to się również nie zapowiada, wobec słabości państw afrykańskich), czas grać będzie na ich korzyść. Wagę i potencjał regionu dostrzegają nawet arabscy przywódcy Al-Ka’idy i Państwa Islamskiego. Już od początku 2018 roku, znaczną pomocą są przybywający do Afryki weterani wojen w Syrii i Iraku. A razem z nimi broń i pieniądze.
Sam Abu Bakr al-Bagdadi, nieuchwytny przywódca IS odniósł się do działań zarówno ISGS jaki ISWAP w swoim pierwszym od lat nagraniu video. Przyjął też ich baja (przysięgę wierności).
Warto więc interesować się tym co dzieje się w subsaharyjskiej Afryce. Jeśli świat arabskiego Maghrebu próbował ułożyć się na nowo, to tym bardziej nadal nie mogąca otrząsnąć się z kolonializmu Afryka zasługuje na swoją wiosnę. I czy to nam się podoba czy nie, wygląda na to, że nie wybuchnie ona z tęsknoty za demokracją liberalną, tylko przeciwnie, za twardym porządkiem pod czarnymi sztandarami Proroka.
Materiały referencyjne:
https://ctc.usma.edu/islamic-state-africa-estimating-fighter-numbers-cells-across-continent/
https://www.eip.org/sites/default/files/Report_IS%20in%20East%20Africa_October%202018.pdf
——————————————————————————————————–
Jeśli powyższy artykuł ci się podobał, proszę rozważ czy nie warto mnie wesprzeć.
Zostając Patronem dostajesz zaproszenie na zamkniętą grupę FB, na bieżąco rozmawiamy o wydarzeniach. Masz okazję wpływać na temat jakim się zajmę w następnej kolejności, a wybrane artykuły czytasz przed wszystkimi innymi. Otrzymujesz też dostęp do mojej „roboczej tabelki” przedstawiającej chronologię czekających nas wydarzeń – a dzieje się teraz bardzo dużo! Co jeszcze? To zależy od spełnienia celów! Sprawdź:
https://patronite.pl/globalnagra
Możesz też skorzystać z możliwości przekazania jednorazowej darowizny za pośrednictwem systemu PayPal.
Data: 30-04-2019
0 komentarzy