Jutro pójdziemy do kina
Gdy pandemia COVID-19 zatacza coraz szersze kręgi, a w Polsce objęci kwarantanną czekamy na szczyt zachorowań, warto zacząć zastanawiać się co dalej? Obraz jaki zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 maluje na świecie nie napawa optymizmem, a nieznana przyszłość budzi lęk i niepewność. Na ile są to uzasadnione obawy i czy faktycznie apokalipsa jest nieunikniona? Zapraszam do lektury.
27-03-2020
Podsumowanie treści:
- Zachowajmy trzeźwość oceny, nie zabójczość koronawirusa (najgroźniejszy jest dla określonych grup społecznych), a przeciążenie systemu opieki medycznej, które powoduje jest prawdziwym zagrożeniem dla naszego zdrowia.
- Kwarantanna ma ochronić grupy ryzyka, spłaszczyć krzywą zachorowań ale też przygotować nas mentalnie do nowej rzeczywistości i powrotu do pracy.
- Uwaga na toczoną wojnę informacyjną i dezinformację, udział biorą w niej Chiny, Rosja ale też USA. Ofiarą tej kampanii staje się m.in. Polska.
- Panika jest zrozumiała choć nieuzasadniona, czeka nas zmiana światopoglądowa.
- Globalny krach gospodarczy to fakt, ale nie powstał z winy pandemii i nie ustąpi po jej wygaśnięciu.
- Nowa rzeczywistość wymaga zdolności adaptacyjnych. Nie załamujmy rąk, przed nami (Polską) trudne czasy ale też ogromna szansa. Dopiero jej niewykorzystanie byłoby prawdziwą tragedią!
Szanowni Czytelnicy,
zwracam się do Was w ten nietypowy, bezpośredni sposób bo też chciałbym żebyście wzięli sobie to co mam do powiedzenia pod rozwagę. Jeśli czytacie moje artykuły regularnie, to wiecie, że od samego początku rozwój wypadków związanych z pojawieniem się nowego beta koronawirusa w Chinach był całkowicie przewidywalny. Nie jestem ani wróżbitą, ani profesjonalnym analitykiem, ani wirusologiem, ani politykiem, a jednak jeśli wrócicie do tekstów „Wirus strachu”, „Globalne drgawki” i „Notatka na 5 minut przed 12:00” zobaczycie, że tak pandemia jak i jej skala, globalna panika, rwanie łańcuchów dostaw, ogromne problemy gospodarcze i polityczne, wojna informacyjna – to wszystko zostało w nich z wyprzedzeniem opisane, na podstawie informacji OSINT (jawnych i ogólnodostępnych), opinii ekspertów oraz tego co działo się w innych rejonach świata, gdy jeszcze nie patrzyliśmy w tę stronę.
Widzę po mediach i komentarzach na forach, portalach społecznościowych itp., że ogrom informacji, wydarzeń i poczucie zagrożenia tworzy trudny do przetworzenia mętlik, z którego trudno złożyć pełen obraz sytuacji. SPOKOJNIE!
Jeszcze pójdziemy do kina, jeszcze będziemy żyć normalnie, nawet jeśli nieco inaczej.
Spróbuję napisać podsumowanie. Dam Wam krótkie uszeregowanie i opisanie wydarzeń oraz pozbawione strachu spojrzenie w przyszłość.
Wszystkie fakty i mity
1. Zabójczość wirusa
Jednym z częściej pojawiających się w dyskursie publicznym mitów jest rzekoma zabójczość SARS-CoV-2. Z tego co zauważyłem wiele osób nie potrafi pogodzić cech „supergrypy” (uwaga! to nie jest „grypa” tylko coś o wiele gorszego) z tym co obserwują na zdjęciach i filmach z Włoch i Hiszpanii, gdzie tysiące ludzi leżą na szpitalnych korytarzach, a dobowa liczba zgonów idzie co najmniej w setki. Otóż, już od stycznia wiadomo, że dla większości członków danej społeczności choroba COVID-19 nie jest ani zabójcza, ani szczególnie ciężka (w najgorszym przypadku może powodować zapalenie płuc). Jest za to bardzo łatwo przenoszona (kropelkowo), w ponad 50 % przypadków przez długi czas nie daje żadnych objawów (= wysoka zarażalność). Ten fakt z dużą dozą prawdopodobieństwa oznacza, że 60-80% populacji prędzej czy później będzie zainfekowana jeśli patogen powracać będzie sezonowo na przestrzeni np: 2-3 lat. To z kolei prowadzi do stwierdzenia, że w śmiertelnym zagrożeniu są wszyscy cierpiący na choroby przewlekłe, z osłabionym systemem odpornościowym lub różnymi niewydolnościami. Dla nich (choć pewien procent ludzi zdrowych/młodych przechodzi ją podobnie i także jest zagrożony) choroba będzie miała bardzo ciężki przebieg. Podobnym (choć obiektywnie mniejszym) zagrożeniem są dla tych szczególnie podatnych osób także inne choroby, w tym popularna grypa typu H1N1. Tyle, że wszystkie nauczyliśmy się w mniejszym lub większym stopniu kontrolować, także poprzez wysoki stopień wyszczepialności (szczepionki = odporność społeczna chroniąca słabszych). Patogen SARS-CoV-2 do nich nie należy, jego oddziaływanie jest więc bardzo duże. Siłą rzeczy prócz zdarzających się chorób przewlekłych lub genetycznej podatności w młodszej części społeczeństwa, zagrożenie przebiegiem COVID-19 dotyczy seniorów.
W istocie, ok. 88% zmarłych we Włoszech to osoby w wieku powyżej 70 lat, a w Hiszpanii ponad 85%. W Chinach ofiary w wieku ponad 70 lat to 51%, natomiast licząc razem z przedziałem wiekowym 60-69 lat będzie to 81% wszystkich zgonów. Przy czym warto zauważyć, że zarówno we Włoszech jak i Hiszpanii lekarze zaczynają wybierać kogo mogą uratować , zazwyczaj pada na młodszych jako rokujących większe nadzieje na wyzdrowienie. Stąd ich jeszcze wyższa przeżywalność w stosunku do skazanych na sedację i opiaty seniorów.
Dlatego w senioralnej grupie wiekowej nie ma żartów, znane są przypadki z Włoch, Hiszpanii czy USA gdy w domach starców umierała większość lub wszyscy pensjonariusze. Ogólnie wysoka liczba ofiar następuje w sytuacji gdy opieka medyczna staje się niewydolna. O co nie jest trudno gdy naraz do szpitali wędruje kilka tysięcy osób wymagających intensywnej opieki medycznej. Na taką liczbę pacjentów zwyczajnie nie ma miejsca, a dodatkowo wypchnięci z „obsługi” (wskutek braku dostępnych lekarzy) zostają chorzy czekający na operacje, a czasami nawet np.: nagłe przypadki (zapalenie wyrostka, kamica żółciowa, zawał serca itd.). To tzw. ofiary kolateralne, poniesione w wyniku zapaści służby zdrowia. Tutaj tkwi clou problemu, stąd potrzeba izolacji by wyhamować ten proces i przetworzyć go w częściach.
Wiecie jak można zjeść słonia? Po kawałeczku.
2. Skala pandemii
Trudność w ocenie skali pandemii polega także na danych. Ogólnie rzecz biorąc, do czasu zakończenia całej tej historii wszelkie dostępne statystyki mogą być mylące, łącznie ze śmiertelnością i liczbą zakażonych. Patrząc na nie trzeba pamiętać, że jeśli odnoszą się do przyszłości to mają charakter czysto szacunkowy i stanowią po prostu punkt zaczepienia w prognozowania aktualnych tendencji. Bardziej miarodajne są te retrospektywne, ale i tu znajdziemy pewne pułapki pojęciowe. Każdy kraj wykonuje inną liczbę testów i inaczej kwalifikuje zgony. Np. liczba śmiertelnych przypadków COVID-19 we Włoszech wynika w pewnym stopniu także z tego, że lekarze dużo częściej wpisują niewydolność oddechową powodowaną zapaleniem płuc COVID jako przyczynę zgonu, podczas gdy w innych krajach źródeł upatruje się w chorobach pierwotnych (np.: niewydolności krążeniowej – źródło). Ponad to, zasadnicze znaczenie ma to czy służba zdrowia w danym kraju czy regionie zachowała zdolność działania. W Hiszpanii czy Włoszech odpowiedź brzmi – nie (tzn. w niektórych regionach jest skrajnie przeciążona, a sami lekarze są zakażani i umierają z przepracowania). W tym kontekście często przywoływane są Chiny jako przykład skuteczności. Musimy jednak pamiętać, że oficjalne chińskie dane to najwyżej 25% prawdziwej skali(!). Wynika to z samych statystyk i wzrostu wykładniczego w okresie listopad 2019 – koniec stycznia 2020 gdy Pekin nie robił absolutnie niczego w sprawie epidemii poza prześladowaniem sygnalistów. Mówił o tym jeszcze w styczniu nieoceniony dr Neil Fergusson z J-IDEA Imperial College of London. Podczas gdy Komunistyczna Partia Chin ukrywała swoje dane celowo, w Europie podaje się pełnię dostępnych informacji. Stąd dysproporcja w statystykach. Warto także pamiętać, że nie jesteśmy w stanie policzyć prawdziwej ilości zakażonych, ponieważ wiele osób nie ma żadnych, znaczących objawów. Czasem brak też testów. Zakładając, że takich chorych jest połowa, każdą oficjalną liczbę zarażonych można mnożyć razy dwa. Faktycznie jednak statystycznie najwyżej 20% osób wymaga hospitalizacji, stąd może istnieć (prawdopodobnie tak jest) spora grupa chorych, która niediagnozowana przechorowuje COVID-19 we własnym domu myśląc, że to przeziębienie lub grypa (stąd konieczna powszechna izolacja na okres 2-3 tygodni, o czym później).
3. Wojna informacyjna
Pandemia wyhamowuje światową gospodarkę, ale przecież nie wstrzymuje rywalizacji między mocarstwami. Trwa wojna informacyjna, a prowadzą ją zarówno Chiny, jak USA i Rosja. Zwróćcie proszę uwagę, jak chińska narracja próbuje kreować władze w Pekinie na zbawców świata. Chińskie testy i materiały ochronne zalewają świat. Niewielki ich procent stanowi darowiznę, reszta to zwykła sprzedaż. Nic dziwnego, Chiny produkują 80% składników leków, dużą część maseczek i odzieży ochronnej, a nawet respiratory. W styczniu-lutym 2020 radykalnie zwiększyły swoje moce produkcyjne w tym względzie i teraz muszą ten towar sprzedać. Pieką więc dwie pieczenie na jednym ogniu – zarabiają i poszerzają wpływy. Odwracają uwagę od swojej ewidentnej winy w wywołaniu pandemii, mszczą się na USA za atak informacyjny z początku epidemii (słynny „chiński wirus” Donalda Trumpa) i jednocześnie próbują rozbudowywać swoją strefę wpływów mówiąc – patrzcie, nie możecie liczyć na nikogo innego poza nami! Dotyczy to szczególnie działań w Europie. W przyszłości, to prawdopodobnie chiński kapitał zacznie wykupywać bankrutujące południowoeuropejskie przedsiębiorstwa.
Z kolei USA swoją wojnę prowadziły od samego początku, wykorzystując okazję do promocji własnej narracji (przekonania sojuszników do „decouplingu”) i zachęcenia amerykańskich firm do wyprowadzenia produkcji z Państwa Środka. Skala epidemii zaskoczyła jednak Waszyngton (a dokładnie samego Donalda Trumpa), stąd na razie Amerykanie więcej uwagi muszą poświęcić sytuacji wewnętrznej i rozkręcającej się zapaści gospodarczej o zatrważających rozmiarach. Nie mam jednak wątpliwości, że ich kontrofensywa informacyjna prędzej czy później nastąpi i będzie miała miejsce nie tylko w Europie ale też Azji. Wreszcie podobnie działa Rosja, która w znany od lat sposób wykorzystuje każdą sytuację do realizacji swoich planów (polecam wideo dr Leszka Sykulskiego na ten temat).
Przykładem wyżej opisanych działań jest np.: wysłanie przez Chiny transportu medycznego do Serbii (serbski prezydent całował chińską flagę na lotnisku w iście wiernopoddańczym geście), albo lekarzy i sprzętu z Rosji do Włoch. W obu przypadkach przesłane „dobra” okazały się w dużej mierze bezużyteczne (nie trzymające się norm jakości testy), ale np.: widok wojskowych ciężarówek z rosyjskimi flagami na autostradzie jednego z ważniejszych państw NATO (czyli Włoch) – bezcenne propagandowo i idealne jako dźwignia służąca zachęceniu Rzymu do poparcia starań zmierzających do zdjęcia z Rosji sankcji gospodarczych (za Krym i Ukrainę).
Zwracam też uwagę na to jak dużej presji dezinformacyjnej poddawana jest w tym kontekście Polska. A to nasze władze miały blokować wysyłkę maseczek chirurgicznych do Włoch, a to płynu dezynfekującego do Norwegii, a to głodziliśmy litewskich kierowców na granicy z Niemcami itp. całkowicie nieprawdziwe informacje zalewały co dzień infosferę. Grano także na polaryzację – Polska za mało testuje, władze zatajają skalę epidemii przed obywatelami, władze planują zamach stanu. Wszystkie te wiadomości są wynikiem operacji dezinformacyjnej prowadzonej przez przeszkolonych w tym celu specjalistów, a wykorzystujących lokalne podziały polityczne, tendencje społeczne i powszechny strach. Celem tych działań jest poluźnienie relacji między sojusznikami i rozbicie unijnej/natowskiej solidarności. Stworzenie chaosu wewnętrznego. Dzieje się tak nie tylko w Polsce ale także innych krajach Zachodu.
4. Panika
Powiedzmy to otwarcie. Społeczeństwo XXI wieku to dzieci długo żyjące pod opiekuńczym kloszem rodziców. Pora dorosnąć. Specjaliści od stosunków międzynarodowych od lat powtarzają, że nie ma „końca historii” Francisa Fukuyamy, a tzw. pauza geopolityczna skończyła się ostatecznie w 2014 roku. Powróciła rywalizacja mocarstw z wszelkimi tego nieprzyjemnymi konsekwencjami.
Podobnie jest z koronawirusem. Zapomnieliśmy już, że kilkadziesiąt lat temu rok do roku 1% ludzkości ginął w różnorakich epidemiach. Większość Polaków nie pamięta np.: o wirusie hongkońskiej grypy z drugiej połowy XX wieku (4 miliony ofiar). Jesteśmy psychicznie i społecznie zupełnie nieprzygotowani do epidemii i to budzi w nas zwierzęcy wręcz strach.
Dlaczego kraje Azji lepiej poradziły sobie z tym wzywaniem? Ponieważ epidemie są tam nadal regularnym zjawiskiem, stąd społeczeństwo obdarzone jest większym spokojem i dyscypliną, lepiej działają instytucje i władze. Są procedury, magazyny materiałowe i przygotowanie mentalne.
Dlaczego kraje takie jak Niemcy, Wielka Brytania i USA wycofały się z pierwotnych planów „przechorowania” epidemii COVID-19? Pomijając opisane wyżej zagrożenie dla systemu zdrowia, taka taktyka była nieakceptowalna społecznie i samobójcza politycznie. Co więcej, w wielu państwach spóźnione reakcje polityków doprowadzą w rezultacie do zmiany partii rządzących, buntów społecznych i wielkich przesileń na szczytach władzy po zakończeniu epidemii. Pamiętajmy, że proliferacja niezadowolenia społecznego i tak była szczególnie silna w ubiegłym roku. W 2020 ulegnie dalszemu wzmocnieniu.
Obecna kwarantanna to nie tylko sposób na spłaszczenie krzywej zachorowań i dostosowanie administracji oraz naszego sposobu życia do nowego wyzwania, ale też czas na mentalną akceptację. Nasze umysły muszą nauczyć się pływać w tej głębokiej wodzie.
I wiecie co? Nauczymy się tego albo utoniemy.
To nie znaczy, że nie będzie ofiar. Nie jest tajemnicą, że na całym świecie na COVID-19 zachorują miliony ludzi, a setki tysięcy (być może więcej, zależnie od skali) umrą. Jeśli przyjmiemy , że zachoruje 100 milionów, zmarłych może być od 1 do 6 mln osób (między 1 a 6% zależnie od specyficznych warunków danego kraju) i choć będzie to wielka ludzka tragedia, świat się nie zawali, a apokalipsa nie nastąpi. Zmieni się za to sposób w jaki patrzymy na rzeczywistość. Tylko od naszej mentalności zależy to jak poradzimy sobie z tym wyzwaniem. Nasza odpowiedzialność i spokój w działaniu ocali życia wielu (bezwględnie #zostańwdomu) ale też te same cechy posłużą adaptacji do nowych warunków w jakich przyjdzie nam żyć. A żyć i pracować musimy wszyscy niezależnie od okoliczności.
Zignorujcie żerujące na sensacji media, nie słuchajcie neurotycznych teorii spiskowych. Chcecie azjatyckiej mądrości?
„Be like water, my friend.”
– mówił Bruce Lee odnosząc się do uprawianej sztuki walki. Miał rację, bądźmy wodą, która dostosowuje formę do naczynia w jakim się znajduje. Adaptujmy się.
5. Krach gospodarczy
Teraz trochę o tym co interesuje nas wszystkich w dłuższym okresie. Co z gospodarką? Jedna sprawa to deglobalizacja światowej produkcji, druga to recesja.
Rwania łańcuchów dostaw, zmiany linii produkcyjnych, przenoszenia produkcji w inne miejsca – czyli wszystko co z angielskiego nazywamy „decouplingiem” nie da się już zatrzymać. Dlaczego?
Nie spowodowała tego pandemia, choć trendy te wzmocniła i przyspieszyła. O odczepianiu powiązań gospodarczych z Chinami mówi się przecież od dłuższego czasu. Proces ten osobiście zainicjował prezydent Donald Trump jeszcze w 2018 roku. Nałożył cła, wprowadził sankcje technologiczne (sprawa Huawei), zachęcał amerykańskie korporacje do powrotu do kraju. Dzisiaj wiele państw dostrzega zasadność tych działań. W czasie pandemii, gdy deficyty w produktach medycznych są sprawą życia i śmierci, brak rodzimych zdolności wytwórczych w obszarach strategicznych jest szczególnie odczuwalny. Ta lekcja zostanie odrobiona przez wszystkich i przełoży się na odejście od centralizacji produkcji, na rzecz budowy kilku alternatywnych łańcuchów dostaw i rozbudowy własnego potencjału (także w rozumieniu wykształcenia się sojuszu państw narodowych albo np.: wewnątrz Unii Europejskiej). W relacji do Chin, rwanie łańcuchów produkcji i dostaw ma jeszcze jeden wymiar. Państwo Środka z końcem marca samo odcięło się od świata z obawy o powrót epidemii, który może nastąpić tak długo jak reszta państw nie zakończy swoich. Pekin ma tutaj oczywiście rację, epidemie zazwyczaj nie kończą się na jednej fali.
W ujęciu długookresowym deglobalizacja produkcji to korzystne rozwiązanie, choć łączyć się będzie z dużymi kosztami w krótkim odcinku czasu. Niemniej, pandemia jest ku temu najlepszą okazją (i tak wszystko stoi). Ogólnie rzecz biorąc proces ten należy uznać za pozytywny, bo prowadzić powinien do zwiększenia narodowego bezpieczeństwa oraz (prawdopodobnie) likwidacji monopolu pracy wytwórczej (a co za tym idzie nierówności płacowych między regionami/kontynentami).
Inną sprawą jest recesja. Przesłanki do jej pojawienia się opisywałem jeszcze w 2018, a ostatnio na koniec 2019 roku („2020: Nowa era”). Nie jest więc tylko tak, że jej wyłączną przyczyną jest pandemia i bezpardonowa kwarantanna poszczególnych państw. Od dłuższego czasu bezpośrednim problemem było ciągłe drukowanie pieniądza, rynek REPO, rosnące zadłużenie społeczeństw. Niestety, działania światowych banków centralnych sprowadzają się w dużej mierze do dalszego luzowania polityki monetarnej, pogłębiają więc problem. W połączeniu z zatrzymaniem gospodarki otrzymujemy naprawdę najczarniejszy z możliwych scenariusz, który wiele państw doprowadzi do bankructwa. Bez wchodzenia w szczegóły należy powiedzieć, że recesja będzie brutalna i gwałtowna. Możliwe, że gospodarki np.: Włoch, Hiszpanii czy Grecji, zostaną wykupione (w rozumieniu przejmowania infrastruktury i przedsiębiorstw) przez obcy kapitał, np.: chiński lub niemiecki. Zresztą antycypujące taką ewentualność rządy coraz częściej mówią o (re)nacjonalizacji przedsiębiorstw po to by je ochronić. Nawet jeśli tak będzie (a stawiam, że tak), wszystkich firm nie da się znacjonalizować.
Ten szok gospodarczy będzie zdecydowanie najpoważniejszym i najbardziej dojmującym skutkiem pandemii. Sytuacja jest na tyle skomplikowana, że nawet nie podejmę się prognozy jak to się skończy. Do tematu będę jeszcze wielokrotnie wracać na wirtualnych łamach Globalnej Gry. Faktem jest, że rozpoczął się proces wykuwania nowego układu sił, w którym państwa narodowe będą miały dużo większe znaczenie niż organizacje międzynarodowe (wobec widocznej nieskuteczności tych formatów w dobie kryzysu). Ich wzajemne powiązania mogą iść zupełnie w poprzek dotychczasowych sojuszy. To niestety niesie ze sobą duże zmiany w geopolitycznym układzie sił, a także bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego takich krajów jak Polska. Jednym słowem, przez pandemię świat przyspieszył w spodziewanym kierunku (policentryzacja) i idzie na pełne zderzenie grup interesów. Jest naprawdę groźnie.
6. The day after (dzień po)
Na koniec chciałbym odnieść się wyłącznie do sytuacji w Polsce. Według doradcy rządu Norberta Maliszewskiego, istnieje szansa, że po świętach wielkanocnych wszyscy wrócimy do pracy. Z zachowaniem „reżimu sanitarnego” itp. Delikatnie o takich planach wspominał też premier Mateusz Morawiecki na konferencjach w sprawie epidemii.
O co chodzi?
Nikt kto zmuszony jest zarabiać na utrzymanie swoje lub rodziny nie ma chyba wątpliwości, że nie da się tak po prostu nie pracować. Na pewno nie przez dłuższy czas. Utrzymywanie stanu zawieszenia gospodarczego doprowadziłoby do hekatomby nieporównywalnie większej niż to co może „zaoferować” epidemia. Ci z nas którzy pamiętają lata 90’te XX wieku i dwucyfrowe bezrobocie na samą myśl o powrocie do tych czasów dostają gęsiej skórki (autor tych słów wkroczył na rynek pracy w 1997 roku). A może być przecież gorzej niż wtedy. Bez wątpienia czeka nas gospodarcze tąpnięcie, jednak jesteśmy jeszcze w stanie trochę uratować sytuację, choć nie będzie łatwo.
W związku z powyższym, przedłużenie i zaostrzenie kwarantanny od 25 marca 2020 roku, ma za zadanie doprowadzić do:
- Maksymalnego spłaszczenia krzywej zachorowań, po to by nie doszło do zapaści służby zdrowia.
- Przetworzenia wykrytych chorych, wyzdrowienia pierwszej fali, która zrobi „miejsce” dla kolejnej (cykl chorobowy to średni 2-3 tygodnie).
- Spowolnienia przyrostu zachorowań i tym samym zwiększenia liczby testów. Doprowadzamy wtedy do „przegonienia” epidemii i kontrolujemy jej rozrost niemal na bieżąco (wzorem koreańskim).
- Przygotowania administracyjnego: materiałowego i infrastrukturalnego szpitali, proceduralnego (ustawy i rozporządzenia), wykonawczego (sposoby postępowania, łańcuchy decyzyjne) oraz mentalnego (tak społecznego jak i urzędniczego).
- Uspokojenia emocji społecznych, wyeliminowania paniki poprzez adaptację – dozowanie informacji ale też budowę akceptacji dla nowych warunków życia.
- Przygotowania planów rozwojowych na kolejne miesiące. Nie chodzi tylko o doraźną „tarczę antykryzysową” ale też szereg skomplikowanych działań gospodarczych, politycznych i dyplomatycznych w skali międzynarodowej.
Po świętach (czy innym, raczej bliskim terminie), jeśli tylko nie dojdzie do zapaści systemu opieki medycznej wzorem Włoch czy Hiszpanii, wrócimy do pracy. W maskach, rękawiczkach, z płynami dezynfekującymi w kieszeniach. Z dozownikami w miejscach pracy, otwieraniem klamek łokciami. Z restauracjami, kinami i autobusami zapełnionymi tylko w połowie, pracą zdalną w szerszym zakresie, ale wrócimy. Prawdopodobnie izolowane pozostaną nadal grupy ryzyka. Nałożone obostrzenia będą ustępować wolno, krok za krokiem. Okresowo mogą powracać jeśli sytuacja na nowo się pogorszy (skok zachorowań).
Zmienimy się. Niektóre nabyte zachowania nie przeminą. Część z nas pozostanie w maskach na dłużej, część przy pierwszym kaszlu od razu weźmie zwolnienie lekarskie. Czas pokaże jak to nas ukształtuje. Jedna rzecz jest pewna, ta epidemia nie będzie ostatnią, dopóki nie wynajdziemy szczepionki.
Stąd, musimy przestawić nasze myślenie na „czas po zarazie”. Uważam, że szybciej niż nam się wydaje będziemy spoglądać na ten zły okres i kręcić w niedowierzaniu głową na to jak reagowaliśmy, nie widząc zagrożeń ale też szans jakie nowa sytuacja stworzyła. Gdy świat się wali można załamywać ręce, ale można też chwytać nadarzającą się okazję.
Z kapitalistycznego punktu widzenia, każdy nowy porządek to okazja do zajęcia lepszego miejsca na rynku. To moment dla ludzi przedsiębiorczych i pracowitych, którzy wykorzystają słabość konkurentów i wyprzedzą ich w wyścigu po klienta. Mam tu na myśli zwłaszcza gospodarkę europejską. Wiele branż produkcyjnych odkryje, że lokowanie fabryk na miejscu jest dużo bardziej korzystne niż poleganie na nieregularnych i niepewnych dostawach z Chin. Polska posiada ogromny potencjał ludzki (dobrze wykształcona kadra) i wszelkie warunki (patrz rating) zapewniające odpowiednie warunki produkcyjne (Przemysł 4.0) i logistyczne (hub transportowy). Co więcej, fakt naszego powiązania gospodarczego z Niemcami po raz kolejny okazuje się pomocny. Setki miliardów euro jakie Berlin zamierza wpompować w niemiecką gospodarkę oznaczają, że pośrednio zasilą one także polskich poddostawców (tak było podczas kryzysu finansowego lat 2007-2009). Możemy być bowiem pewni, że jednym z wielkich wygranych pandemicznego kolapsu będzie Republika Federalna Niemiec, jedno z niewielu państw z gigantycznymi nadwyżkami budżetowymi, które teraz bezkarnie może wpompować w słabnącą gospodarkę.
Nie zrozumcie mnie źle. Polskę czeka wstrząs, najpewniej miliony stracą pracę. Wiele firm zbankrutuje. W krótkim okresie w wielu branżach będzie bardzo ciężko i wiele osób będzie się musiało w trybie pilnym przekwalifikować. Będą też mniej zarabiać. Powróci rynek pracodawcy, gdzie pracownik nie będzie już mógł stawiać żądań. Tak jednak stanie się wszędzie, na każdej szerokości geograficznej. Dlatego za chwilę rozpocznie się wyścig, w którym premiowani będą ci, którzy szybciej wystartują. Nasz kraj wcześniej wprowadził kwarantannę i najpewniej wcześniej z niej wyjdzie, a sama epidemia będzie w mniejszej skali niż w wielu innych krajach Europy (taką przynajmniej można mieć nadzieję). To potencjalnie da nam ogromne możliwości działania i wchodzenia na rynki dotychczas trudno dostępne.
Polski rząd musi zmniejszyć obciążenia dla przedsiębiorców i pomóc im w osiągnięciu pełnego potencjału (zwolnienia podatkowe, uproszczenie biurokracji). Efekt zrywania łańcuchów produkcyjnych zwiększony będzie poprzez izolację i niedostępność Chin (brak alternatywy). Ta z czasem będzie się pogłębiać. Słabość złotówki (możliwa krótkookresowa hiperinflacja) będzie atutem eksporterów.
To ogromna szansa, ale nic ponad to. Od nas samych zależy jak ją wykorzystamy.
Mamy duży rynek krajowy i głodnych konsumentów. W znacznej mierze jesteśmy w stanie się sami ubrać, wyżywić i produkować najpotrzebniejsze rzeczy, to nam posłuży za poduszkę podczas upadku. Trochę mniej zaboli. Dużo gorzej będzie miał się budżet państwa, niż nasz własny ale rząd (ten czy inny) nie może ulegać pokusie szukania dodatkowych funduszy w kieszeniach ludzi przedsiębiorczych. Tutaj niestety konieczne będą gruntowne, naprawdę głębokie reformy, które przez całe lata odkładano (w tym cięcie wielu kosztów). Lepiej i prościej od podatników czegoś nie zabrać, niż zabrać i później dystrybuować w arbitralnie dobranych programach transferów socjalnych.
To, na ile państwo polskie w swoich działaniach okaże się w ostatecznym rozrachunku skuteczne, każdy będzie mógł ocenić samodzielnie. Polecam jednakże dla zachowania równowagi w ocenie, stosowanie elementu porównawczego z innymi krajami będącymi w podobnej sytuacji. Tymczasem na pewno czeka nas mnóstwo pracy i ogólnonarodowego wysiłku ukierunkowanego na kształtowanie szeroko pojętego bezpieczeństwa narodowego. Przywrócenia Obrony Cywilnej, odnowienia bazy materiałowej, wprowadzenia odpowiednich procedur i planów ewentualnościowych, reformy służby zdrowia itp. Sam chcę wierzyć, że tegoroczna epidemia spełni rolę zimnego prysznica i obudzi nas z letargu, przełamując trwający dwie dekady łańcuch zaniedbań.
Jesteśmy w stanie połowicznej niewydolności państwa. Zawsze o tym wiedzieliśmy, jednakże dopiero teraz mogliśmy sami zaobserwować czym taka „kartonowa” i „wiązana sznurkiem” państwowość może się skończyć. Tym razem (prawdopodobnie, jeśli tylko przestrzegać będziemy kwarantanny) udało nam się wielką dyscypliną i typowym dla nas pospolitym ruszeniem uniknąć najgorszego, ale kolejnym razem może już być znacznie gorzej. Bądźmy mądrzy przed szkodą także w sprawie zagrożenia geopolitycznego, przygotowania wojskowego, dyplomatycznego i politycznego. Nie warto odkładać tych spraw na później. Rywalizacja mocarstw przyspiesza, a Polska chcąc czy nie, znajduje się na pierwszej linii frontu.
Tymczasem zachowajmy spokój i przygotujmy się mentalnie do nowej rzeczywistości. Wierzę, że nam się uda. Bądźmy rozważni, a nie histeryczni.
P.S.
Powyższy artykuł ma charakter publicystyczny, a nie ekspercki. Choć posiada wiele odnośników do źródeł, materiałów i pozbawiony jest przekłamań (o ile mi wiadomo), autor zaleca krytyczny stosunek do wszelkiej publicystyki. To opinia i pożywka dla rozważań, a nie prawda objawiona.
Data: 27-03-2020
Materiały:
https://www.worldometers.info/coronavirus/coronavirus-age-sex-demographics/
https://www.thelancet.com/action/showPdf?pii=S1473-3099%2820%2930195-X
https://www.cebm.net/covid-19/global-covid-19-case-fatality-rates/
https://www.vox.com/2020/3/23/21190033/coronavirus-covid-19-deaths-by-age
https://www.epicentro.iss.it/coronavirus/bollettino/Report-COVID-2019_17_marzo-v2.pdf
https://www.nature.com/articles/d41586-020-00154-w
https://www.imperial.ac.uk/mrc-global-infectious-disease-analysis/news–wuhan-coronavirus/
https://ourworldindata.org/coronavirus
Jeśli powyższy artykuł ci się podobał, proszę rozważ czy nie warto mnie wesprzeć.
Zostając moim Patronem dostajesz zaproszenie na zamkniętą grupę FB, na bieżąco rozmawiamy o wydarzeniach. Masz okazję wpływać na temat jakim się zajmę w następnej kolejności i w jakim kierunku rozwija się blog, a wybrane artykuły czytasz przed wszystkimi innymi. Dostajesz też dostęp do treści niepublikowanych poza zamkniętą grupą patronów. Wszystko zależy od progów. Sprawdź:
https://patronite.pl/globalnagra
Możesz też skorzystać z możliwości przekazania jednorazowej darowizny za pośrednictwem systemu PayPal.
albo wpłacić dowolną sumę bezpośrednio na konto podane TUTAJ.
5 komentarzy
Ziutek · 2020-03-28 o 20:21
„…Podobnym (choć obiektywnie mniejszym) zagrożeniem są dla tych szczególnie podatnych osób także inne choroby, w tym popularna grypa typu H1N1. Tyle, że wszystkie nauczyliśmy się w mniejszym lub większym stopniu kontrolować, także poprzez wysoki stopień wyszczepialności (szczepionki = odporność społeczna chroniąca słabszych)…” – pierwsze słyszę. Nigdy się nie szczepiłem na grypę ani większość (jeden wyjątek) z moich licznych znajomych.
JSC · 2020-03-28 o 15:03
(…)Jutro pójdziemy do kina(…)_
W polskich kinach był film o takim tytule… wypowiedź jego była raczej złowieszcza.
Filip Dąb-Mirowski · 2020-03-28 o 15:33
Tak, widziałem go. Był o drugiej wojnie światowej i dojrzewaniu. Pomyślałem o nim nadając ten tytuł i po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że taki słodko-gorzki wydźwięk będzie na miejscu 😉 choć miejmy nadzieję, w sposób dokładnie odwrotny niż w tej fabule..
Gregy · 2020-03-28 o 13:41
Jak zwykly, szary zjadacz chleba powinien przygotować się na nadchodzący kryzys gospodarczy?
Filip Dąb-Mirowski · 2020-03-28 o 15:31
Na przygotowania to był czas w zeszłym roku teraz już ciężko o poważniejsze ruchy, jest już za późno. Można co najwyżej zastosować standardowy zestaw zachowań w czasie kryzysu 1) być elastycznym zawodowo (lepsza gorzej płatna praca a stała -> lepsza prowizyjna niż żadna itd.) 2) ciąć wydatki (dodatkowe telefony, abonamenty, karty), redukować długi i pożyczki póki ma się jakiś grosz w kieszeni (tutaj warto się zastanowić co nam daje ewentualne zawieszenie spłaty?) 3) nie wydawać na rzeczy niepotrzebne, rozważnie kupować 4) nie bać się i adaptować do sytuacji, brać życie jakim jest a nie jakim może być (gorszym lub lepszym). Jestem pewien, że jeśli nie już ta za chwilę będzie mnóstwo tego typu porad w necie. Nie jestem specem od finansów, zapytany odpowiedziałem (co nie musi mieć specjalnej wartości).