Dajr az Zaur. Wyścig mocarstw.

Po ponad trzech latach syryjska armia rządowa w końcu przerwała oblężenie Dajr az Zaur. A nie był to łatwy czas bo położone we wschodniej Syrii historyczne miasto (oddalone o blisko 500km od Damaszku), było trochę jak skała w oblewającym ją morzu Kalifatu. Od maja 2015 roku pozostawało całkowicie odcięte od świata, zaopatrywane jedynie drogą powietrzną. IS wielokrotnie podejmowało próby zdobycia miasta i kilka razy byli tego bardzo bliscy. Na początku 2017 roku w wyniku ofensywy udało im się rozdzielić kontrolowane przez SAA dzielnice na dwie części. Sytuacja wydawała się beznadziejna, niemniej obrońcy wytrwali aż do wyzwolenia. Dlaczego? Główne siły garnizonu stanowiła elitarna Gwardia Republikańska, jej 104 brygada powietrzno-desantowa wspierana przez rosyjskie lotnictwo i marynarkę (rakiety Kalibr). Ważniejsze jednak jest, że żołnierze bronili tysięcy szyickich cywilów, w tym swoich rodzin. Daesh ścinał jeńców w zajętych dzielnicach, cywilów porywał lub mordował, tym samym dostarczając motywacji dla zdawałoby się pozbawionych szans obrońców.

Sytuacja ta musi budzić skojarzenia z głośnym medialnie oblężeniem miasta Kobanî, kiedy to okrucieństwo IS tylko wzmogło determinację obrońców. Niestety Dajr az Zaur nie budzi aż takiego zainteresowania w prasie czy telewizji mimo, że jest niemal pięciokrotnie większe i dużo dłużej tkwiło w matni. Po części dlatego, że brak tam zachodnich dziennikarzy (sporo za to rosyjskich, razem z rosyjskimi żołnierzami). Głównie jednak z powodu konsekwentnego przedstawienia Baszszara al-Asada w roli szwarccharakteru i logicznego następstwa takiej polityki informacyjnej. Ani on, ani jego poplecznicy nie zasługują na sympatię zachodnich odbiorców toteż obszerne reportaże „z tej strony barykady” nie są pożądane.

Dlatego informacje o tym wydarzeniu najczęściej nie znalazły się na czołówkach portali lub programów informacyjnych. Trochę szkoda, bo przez to łatwo można przegapić jak ważne propagandowo jest to zwycięstwo. Dla Assada i Rosji to wielki sukces, który jeszcze długo będzie celebrowany. Żeby to właściwie zobrazować wyobraźcie sobie, że to tak jakby siły ukraińskie wyzwoliły lotnisko w Doniecku, a chwilę później całe miasto.

A jak do tego doszło? Staraniami zachodniej koalicji, w tym głównie Amerykanów, doprowadzono do długiej kampanii (start w początkach 2016 roku) zmierzającej do zajęcia Rakki (stolicy Kalifatu) oraz odbicia Mosulu. W tym samym czasie wsparta przez siły rosyjskie SAA dokonywała znacznych przełomów w północnej, zachodniej i południowej części kraju. Po odbiciu Aleppo, zajęto także Palmyrę, a następnie śmiałym rajdem odcięto sponsorowane przez Amerykanów siły rebelianckie na południu kraju. W lipcu oraz sierpniu 2017 roku połączone działania armii syryjskiej, libańskiej oraz Hezbollahu doprowadziły do wyparcia IS z libańsko-syryjskiego pogranicza (w tym chrześcijańskiego Ras Baalbek). Dalej na wschód, SAA udało się podejść do Rakki od strony południowej Eufratu, a następnie zamknąć IS w dwóch kotłach w środkowej części kraju (Homs i Hama). Do Dajr az Zaur armii zostało ledwie kilkadziesiąt kilometrów. Po podciągnięciu linii zaopatrzenia i oczyszczeniu terenów zamkniętych w okrążeniu, niezwłocznie ruszyła ona dalej na wschód.

Zajęci kryzysem nuklearnym z Koreą Północną oraz huraganami na Karaibach Amerykanie, dali się nieco zaskoczyć. Gdy stało się jasne, że kolejny błyskawiczny rajd doszedł na przedmieścia Dajr, z północy ruszyły utrzymywane wcześniej w miejscu siły SDF. Oddalone o ledwie kilkadziesiąt kilometrów ani myślały przyjść z pomocą oblężonej twierdzy póki nie otrzymały wyraźnego polecenia z dowództwa koalicji. Wiadomo bowiem, że SAA będzie chciało przekroczyć Eufrat i dotrzeć do granicy z północnym Irakiem, a to znacznie ograniczy Amerykanom możliwość manewru i przybliży perspektywę uzyskania przez Iran korytarza do Morza Śródziemnego. W tajnych rokowaniach amerykańsko-rosyjsko-jordańskich podjęto też decyzję o niemal całkowitym przekazaniu siłom rządowym granicy syryjsko-jordańskiej. Wyjątek stanowi amerykańska baza w mieście Al Tanf ale i ona w końcu przejdzie we władanie Assada. Sponsorowani do niedawna przez USA rebelianci FSA dostali 48 godzin na wycofanie się, wobec czego porzucili pozycje przechodząc do Jordanii. Najwyraźniej Stany Zjednoczone zaakceptowały swoją porażkę na południowej flance i postawiły wszystko na jedną kartę – czyli kampanię na północy. Jeśli rękami SDF uda się odciąć Assada od szyickich milicji Hashdu, które do spółki z iracką armią właśnie zajęły Tal Afar otwierając trasę Syria-Mosul, Iran pozostanie bez połączenia. Trwa wyścig kto pierwszy dotrze do Al Majabin i Abu Kamal. Rosja czy USA? Trasa z Iranu wiedzie bowiem z podbagdadzkiej Bakuby, do Mosulu, Tal Afar i dalej do syryjskich Al Majabin i Dajr az Zaur, ale mogłaby być znacznie krótsza w przyszłości jeśli SAA pochwyci graniczne Abu Kamal.

Widać więc wyraźnie, że im bliżej końca Daesh tym sytuacja wśród dotychczasowych sojuszników się komplikuje. Izrael, zaniepokojony rosnącymi wpływami Hezbollahu i Iranu rozpoczął naloty lotnicze na wybrane syryjskie cele (Masyaf w Hamie). Armia ćwiczy walkę z Hezbollahem w największych od 20 lat manewrach. Na razie symulowane są walki w Libanie, gdzie partia ta zdobyła niemal całkowitą kontrolę nad krajem, ale prawdziwym celem jest Syria. Chodzi oczywiście o obecność w niej sił irańskich i fakt, że będą one mogły swobodnie podejść pod samą granicę z Izraelem (a także podciągnąć swoje rakiety) jeśli amerykański plan przecięcia połączenia nie wypali. Tel Awiw jest zdeterminowany by do tego nie dopuścić dlatego nie zawaha się przed inwazją na Syrię.

Tymczasem odłożone na czas walki z Kalifatem referendum ws. niepodległości irackiego Kurdystanu wreszcie dojdzie do skutku (25 września 2017). Budzi ono ogromne zaniepokojenie w Bagdadzie, kierowanym obecnie przez premiera al Abadiego. Ten grozi surowymi konsekwencjami. Trzeba jednak jasno zaznaczyć, że Autonomia Kurdyjska (KRG) pozostaje całkowicie niezależna od reszty kraju już od końca 1991 roku. Irak jest zaś państwem trawionym przez sekciarskie walki pomiędzy sunnitami i szyitami. Sam Abadi jest co prawda silnie proirański i prorosyjski, ale funkcję prezydenta kraju pełni Kurd – Fuad Massum. Ogłoszenie niepodległości przez iracki Kurdystan jest więc niemal zupełnie pewne. Zwłaszcza, że można spodziewać się implozji reszty Iraku, zaraz po tym jak zwalczone zostaną ostatnie enklawy IS.

Jak na wyobraźnię Kurdów z Syrii, Turcji i Iranu zadziała to nowe państwo? Trudno powiedzieć. W tej chwili różnice polityczne między PKK/PJAK, YPG/PYD oraz PUK/KDP są zbyt duże by działały one wspólnie ale czasy się zmieniają a koniec końców, łączy ich narodowość. Dlatego Turcja i Iran nie mogą pozostać bierne. Co ciekawe, Erdogan zdaje się widzieć większe zagrożenie w istnieniu zdominowanej przez Kurdów Rożawy, która wcale nie ma zamiaru ogłaszać niepodległości. To z tego powodu siły z Afrin zamierzają odstąpić Rosjanom nieco terytorium w pobliżu Al Bab by odgrodzić się od szykującej się do ofensywy na Idlib armii tureckiej. A co zrobi Assad? Co zrobi Rosja? Na te i inne pytania odpowiedzi poznamy wkrótce.

Pokonanie Kalifatu nie będzie końcem tej wojny, a jedynie rozpoczęciem jej nowego, nieznanego etapu.