Atak na Izrael
Najczarniejszy dzień w najnowszej historii Izraela nadszedł niespodziewanie 7 października 2023 roku, gdy nad ranem rozpoczął się zmasowany atak terrorystycznej organizacji Hamas.
12-10-2023
Palestyńskie bojówki pokonały otaczającą Strefę Gazy barierę, a następnie wdarły się na teren południa kraju, całkowicie zaskakując izraelską armię i służby. W tym samym czasie saturacyjny ostrzał rakietowy przeciążył system obrony powietrznej „Żelazna Kopuła”. Tylko pierwszego dnia wystrzelonych miało zostać ponad 2000 pocisków rakietowych, z których kilka spadło na izraelskie miasta powodując zniszczenia. Wydarzenia te powodują poważne konsekwencje nie tylko dla samego Izraela, ale także całego regionu.
Zarys sytuacji
Bojownicy Hamasu wykorzystali podziemne podkopy, desantowali się z powietrza na moto-paralotniach, oraz z morza na szybkich łodziach motorowych. Siły Obronne Izraela (IDF) nie zdążyły zareagować. Przygraniczne bazy zostały otoczone, a żołnierze zaskoczeni we własnych łóżkach. Po opanowaniu granicy i wykonaniu kilkudziesięciu wyłomów w ogrodzeniu, kolejne oddziały terrorystów rozpoczęły rajdy półciężarówkami i motorami wgłąb izraelskiego interioru. Każdy z nich liczył najczęściej od kilku do kilkunastu uzbrojonych ludzi, czasem więcej. Niektóre dotarły aż do Aszdod na północy, oraz w okolice Beer Szewy na wschód od Gazy. Oba miasta dzieli od Gazy ok. 40 km.
Napastnicy bardzo szybko przejęli kontrolę nad kilkudziesięcioma nadgranicznymi miejscowościami, w tym miastami Sederot (Sderot) oraz Aszkelon. Był wczesny sobotni ranek, trwał ostatni dzień Sukot, kolejnego w cyklu świąt noworocznych rozpoczętych od przypadającego w tym roku pod koniec września, najważniejszego dla judaizmu – Jom Kipur. Zanim zorientowano się w sytuacji, ustalono że nie chodzi tylko o atak na granicę oraz ostrzał rakietowy, minęło wiele godzin. Ludność cywilna nie została w porę uprzedzona o trwającej de facto inwazji, a jej skali nie dało się porównać z niczym podobnym od półwiecza. Służby oraz armia popadły w całkowity chaos, poszczególne oddziały miały trudności w utrzymaniu komunikacji (mówiło się o zakłóceniach). Oblężony był nawet sztab dywizji „Gaza”, odpowiedzialnej za bezpieczeństwo na południu kraju.
Nigdy dotąd nie obserwowano też takiego okrucieństwa wobec cywili. Terroryści nie mieli bowiem litości w wielu przypadkach zabijając wszystkich na swojej drodze. Mieszkańcy nadgranicznych kibuców byli mordowani całymi rodzinami, nie wyłączając starców, kobiet i dzieci. Według doniesień świadków, oraz raportów służb, które dodatkowo potwierdzane są przez pokaźną ilość nagrań (uwaga! drastyczne materiały 1, 2, 3, 4) niektórym ofiarom obcinano głowy, inne spalono, a najczęściej wrzucano granaty do pomieszczeń i rozstrzeliwano. Są także doniesienia o gwałtach, rabowaniu ciał i plądrowaniu opuszczonych domostw przez sympatyzujących z Hamasem szabrowników przybyłych w ślad za grupami terrorystów.
Uwagę mediów przykuł zwłaszcza los festiwalu muzycznego Supernova, odbywającego się w okolicy kibucu Re’im, zaledwie kilka kilometrów od granicy Gazy. Oddział kilkudziesięciu terrorystów otoczył teren imprezy, a następnie otworzył ogień do zgromadzonych. Próbujący uciekać samochodami ginęli za kierownicą. Nieliczna i lekko uzbrojona ochrona oraz patrol miejscowej policji nie były w stanie stawić skutecznego oporu. Jak dotąd potwierdzono śmierć 260 uczestników (w tym obcokrajowców), a kilkudziesięciu zostało uprowadzonych do Gazy w roli zakładników (wątek dokumentujący przebieg wydarzeń można znaleźć TUTAJ).
Operację o nazwie „Powódź w Al-Aksa”, w której brał udział nie tylko Hamas ale i inne, pomniejsze organizacje terrorystyczne (np. Palestyński Islamski Dżihad) rozpoczęto w rocznicę wybuchu wojny Jom Kipur (06.10.1973), która zaczęła się od podobnie zaskakującego ataku Syrii i Egiptu. Znajduję w tych wydarzeniach wiele analogii. Faktem jest, że akcja została znakomicie zaplanowana, a wywiad izraelski poniósł całkowitą porażkę nie dostrzegając toczonych miesiącami przygotowań. Bojownicy zajęli kilka przygranicznych baz i posterunków IDF, wybijając obrońców. Zdobyli lub zniszczyli co najmniej kilka czołgów Merkawa, oraz kilkanaście wozów opancerzonych. Nagrania przedstawiają zabitych izraelskich żołnierzy noszących poza hełmami i bronią strzelecką jedynie bieliznę, lub lekkie cywilne ciuchy. To oznacza, że atak zaskoczył ich podczas snu lub poza służbą.
Premier Benjamin Netanjahu ogłosił stan wojny, zarządzono mobilizację rezerwistów, w zaledwie trzy doby skutecznie powołując ponad 300 tys. ludzi. Mieszkańców przygranicznych miejscowości w pasie szerokości kilkunastu kilometrów, wezwano do natychmiastowej ewakuacji, wprowadzając na tej przestrzeni zamkniętą strefę wojskową. Izraelskie lotnictwo przystąpiło do zmasowanego ataku na Gazę używając do tego celu blisko setki samolotów, a IDF do odzyskania kontroli nad sytuacją. Jednakże dopiero w trzeciej dobie od rozpoczęcia ataku udało się wyzwolić większość terenu, ujawniając przy tym skalę popełnionych zbrodni.
W momencie pisania tych słów (szósta doba), trwają jeszcze walki z niewielkimi oddziałami terrorystów przy północnych granicach Strefy. Potwierdzono też śmierć ponad 1300 cywilów, oraz ok 3300 rannych. Jest to bilans, który z pewnością znacznie urośnie, ale już w tej chwili przekracza liczbę żydowskich ofiar trwającej blisko pięć lat (2000-2005) tzw. Drugiej Intifady. Trwa ostrzał rakietowy izraelskich miast, m.in. Aszkelonu, Aszdod i Tel Awiwiu. Liczba ofiar zaczęła rosnąć także po stronie palestyńskiej, w tym zwłaszcza wśród cywilów, bombardowanych niejako przy okazji niszczenia placówek Hamasu. Palestyńskie władze donoszą o ok. 1200 zabitych i ponad 5700 rannych. Samych bojowników Hamasu, zarówno w Gazie jak i na terenie Izraela zginąć miało nie mniej niż 2000.
Równolegle, ograniczone w skali walki trwają na granicy z Libanem i Syrią, gdzie kontrolę sprawuje Hezbollah. W użyciu jest artyleria i śmigłowce bojowe. IDF skierował na ten odcinek znaczne siły obawiając się kolejnego ataku. Brutalne zamieszki wybuchły w Jerozolimie oraz na Zachodnim Brzegu, rządzonym przez partię Fatah. Na jego terytorium odnotowano kilka starć z niewielkimi uzbrojonymi grupami, ale ich działanie utrudniają gęsto rozmieszczone izraelskie posterunki. Zarówno Hezbollah jak i Fatah nie są organizacjami bliskimi Hamasowi, ani nawet nie brały czynnego udziału w wydarzeniach 7 października, jednak ich postawa może ulec zmianie zależnie od rozwoju wydarzeń.
Cios zadany Izraelowi jest bardzo poważny, a to budzi emocje w arabskiej ulicy. Stanowi duży kapitał polityczny, na którym można budować wpływy, pozyskiwać sponsorów i finansowanie. Jednocześnie brutalność Hamasu, dokonującego zbrodni na kobietach i dzieciach czego, dodajmy, nie robiło nawet Państwo Islamskie z uwagi na jawną sprzeczność z Koranem, nakazuje kierownictwu wspomnianych grup terrorystycznych zachowanie dużej ostrożności. Planowane rozpoczęcie pacyfikacji Gazy przez IDF na pewno podniesie stawkę, oraz może zachęcić wahających się by dołączyli do konfliktu.
Ewentualna słabość Izraela mogłaby zostać wykorzystana nie tylko przez terrorystów, ale też przez arcywroga jakim jest Iran. Teheran jest zaś głównym sponsorem Hezbollahu. Jeśli więc wśród ajatollahów zapadnie decyzja o dalszej eskalacji, odbędzie się to właśnie za pośrednictwem tej i innych podobnych jej organizacji. Wrzenie w bliskowschodnim tyglu jest na rękę także Rosji i Turcji, które niezwłocznie zaczęły wykorzystywać wydarzenia do swoich własnych celów.
Kreml oskarżył Ukrainę o defraudację zachodniej pomocy wojskowej, której część miała rzekomo zostać sprzedana terrorystom, a Kijów nie pozostając dłużnym, oskarżył Rosję o sprzedaż zdobytej na Ukrainie broni palestyńskim bojówkom, oraz przygotowanie Hamasu do przeprowadzenia ataku. Z kolei Ankara rozpoczęła operację wojskową przeciwko kurdyjskiej PKK, w północnym Iraku. Na poziomie retorycznym, prezydent Recep Erdoğan głośno sprzeciwia się bombardowaniu Gazy. Wtóruje mu, co ciekawe, przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow, oferując wysłanie swoich oddziałów w roli sił rozjemczych.
Konsekwencje dla Izraela
Opisywany dramat wydarzył się w samym środku głębokiego kryzysu politycznego jaki od wielu miesięcy pochłania Izrael. Premier Benjamin Netanjahu robi wszystko aby pozostać u władzy, jednocześnie unikając więzienia za malwersacje finansowe sprzed lat. W tym celu próbuje przeprowadzić reformę sądownictwa, która m.in. ogranicza kompetencje Sądu Najwyższego, a to wywołuje sprzeciw znacznej części społeczeństwa.
Podczas gdy protesty przelewały się ulicami Tel Awiwu, a strajki paraliżowały gospodarkę, Netanjahu musiał starać się zaspokajać żądania syjonistycznych radykałów, z którymi w grudniu 2022 roku zawiązał koalicję. Jednym z najważniejszych było zalegalizowanie i wznowienie prowadzenia żydowskiego osadnictwa na terytorium Zachodniego Brzegu. Kontrowersyjnej i bezprawnej także w świetle prawa międzynarodowego, polityki ekspansji terytorialnej odbywającej się kosztem mieszkających tam Palestyńczyków. Co zrozumiałe, decyzja ta szybko doprowadziła do palestyńskich buntów, które dodatkowo były podgrzewane przez prowokacje syjonistycznego ministra bezpieczeństwa wewnętrznego Itamara Ben-Gewira. W rezultacie, w lipcu 2023 roku IDF dokonało pacyfikacji obozu w Dżenin, a dodatkowe siły przesunięte zostały z pogranicza Gazy do pilnowania porządku na Zachodnim Brzegu.
Głęboki konflikt wewnętrzny, brak profesjonalizmu i przekładanie personalnych korzyści ponad bezpieczeństwo państwa przez najważniejszych przedstawicieli administracji, oraz używanie armii do realizacji celów polityki wyborczej doprowadziły do obniżenia gotowości bojowej IDF oraz czujności służb, a w rezultacie do tragedii, która wstrząsnęła Izraelem.
Według Associated Press, rząd był ostrzegany o podejrzanej aktywności Hamasu przez Egipt na tydzień przed fatalnymi wydarzeniami. Informacje zostały podobno zbagatelizowane, ponieważ Hamas do tej pory nie był uznawany za szczególnie groźną organizację, a obawiano się przede wszystkim tego, co dzieje się nad brzegiem Jordanu.
Wbrew pojawiającym się głosom, Benjamin Netanjahu co prawda próbuje wykorzystać sytuację na własną korzyść, ale jest mało prawdopodobne by wcześniej dokonał celowego zaniechania, umożliwiając przeprowadzenie masakry. Trzeba pamiętać, że to człowiek, którego cała kariera opierała się na wykreowanym z pomocą mediów wizerunku „Mr. Security”, osoby dbającej o bezpieczeństwo obywateli. Fakt, że po takiej kompromitacji nadal zachował głowę zawdzięcza jedynie chwilowemu zjednoczeniu, w którym naród konsoliduje się by odeprzeć zagrożenie. Na rozliczenia z pewnością przyjdzie czas, tak jak nie ominęły one premier Goldy Meir, niezatapialnej aż do wojny Jom Kipur.
Według ostatnich badań, aż 94% społeczeństwa obwinia aktualny rząd za zaistniałą sytuację.
Na razie powołano „gabinet wojenny”, w którego skład wejdą były minister obrony i rotacyjny premier Benny Gantz, premier Benjamin Netanjahu oraz aktualny ministrem obrony Joaw Gallant. Dodatkowo w roli doradców obsadzono ministra spraw zagranicznych Rona Dermera, oraz byłego szefa sztabu IDF gen. Gadiego Eisenkota. Planowane jest też utworzenie rządu kryzysowego przy szerszym udziale opozycji. Izrael szykuje się na długą wojnę.
Obywatele wezwani zostali do przygotowania zapasów koniecznych do przetrwania trzech dni w schronie. Szpitale w trybie błyskawicznym przygotowują się do przyjęcia większej liczby rannych, a kolejni rezerwiści zgłaszają się do służby wojskowej. IDF przygotowuje operację lądową w Strefie Gazy, której celem ma być całkowite wyeliminowanie Hamasu. To oznacza trudne walki miejskie, które przyniosą ofiary wśród ludności cywilnej oraz będą kosztowne dla samej armii. W tym czasie gospodarka kraju nie będzie w stanie normalnie funkcjonować, ruch turystyczny ustanie, nastąpi odpływ pracowników, powtarzać się będą przerwy powodowane działaniami wojennymi, a część kraju pozostanie wyłączona z obiegu gospodarczego. Przy wzroście gospodarczym oscylującym w okolicach 1% rocznie, oznaczać to musi recesję.
Równolegle zamrożeniu ulega proces normalizacji stosunków między Izraelem a państwami arabskimi, którego ukoronowaniem miało być podpisanie porozumienia z Królestwem Arabii Saudyjskiej. Ważnym nie tylko politycznie ale i gospodarczo, ponieważ wymiana handlowa z bogatymi państwami Zatoki Perskiej jest dla Izraela wysoce dochodowa. Jej poziom wzrósł zwłaszcza w kontaktach ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Krwawa pacyfikacja Gazy na pewno nie pomoże relacjom.
Konsekwencje dla regionu
Otwartym pozostaje pytanie o rozlanie się konfliktu w regionie. Na razie główne walki toczą się na terytorium Izraela i Gazy, a pomniejsze także na Zachodnim Brzegu, w Libanie i Syrii. Mimo wezwań Hamasu do włączenia się w konflikt, reakcja pozostałych organizacji terrorystycznych pozostaje stonowana i wyczekująca. Wygląda na to, że działają regionalne zawory bezpieczeństwa, wzajemnie szachując poszczególnych graczy przed nadmierną eskalacją.
Zdecydowana postawa Stanów Zjednoczonych wpływa tonująco na wszystkich zainteresowanych. Do wschodniej części Morza Śródziemnego skierowano grupę uderzeniową lotniskowca USS „Gerald R. Ford”, przy okazji podnosząc gotowość w amerykańskich bazach lotniczych w regionie. Działania ma wspomóc grupa lotniskowca USS „Dwight D. Eisenhower”, oddelegowanego jako dodatkowe zabezpieczenie. Waszyngton natychmiast zgodził się też na dostawę dodatkowego uzbrojenia, głównie przeciwrakiet dla „Żelaznej Kopuły” oraz broni precyzyjnej. Prezydent Joe Biden w oświadczeniu ostrzegł wszystkich aktorów zewnętrznych przed wykorzystaniem sytuacji, zapewniając że USA gotowe są włączyć się w obronę Izraela jeśli zajdzie taka potrzeba. Jednocześnie pouczył premiera Netanjahu by izraelska armia działała według prawa wojennego.
Z kolei Hezbollah zagroził interwencją jedynie w razie przeprowadzenia inwazji na Gazę. W pogotowiu jest też stacjonujący w Syrii Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) oraz różnorakie kontrolowane przez Teheran bojówki, m.in. irackie milicje szyickie oraz jemeńscy Huti. Wszystkie one ostrzegają Amerykanów przed bezpośrednim zaangażowaniem po stronie Izraela. Jednak Iran odżegnuje się od jakiegokolwiek udziału w ataku Hamasu, co jest postawą dość ostrożną jak na okoliczności. Szczególnie, że od lat wspierał Palestyńczyków z Gazy przekazując im uzbrojenie. Najwyraźniej nadmierna eskalacja nie jest Teheranowi na rękę. Izrael ostrzegł, że w odpowiedzi na ewentualne zaangażowanie IRGC zaatakuje Damaszek, choć trzeba przytomnie zauważyć, że izraelskie naloty na różnorakie irańskie placówki w Syrii nie są niczym niezwykłym. Zdarzają się dość regularnie. Nie ulega też wątpliwości, że siły IDF zgromadzone na północy będą gotowe do kontrataku zarówno na terytorium Libanu jak i Syrii.
Paradoksalnie, to właśnie postawa Izraela może doprowadzić do rozlania się konfliktu na cały region. Minister obrony narodowej Gallant, nazwał Hamas „zwierzętami w ludzkiej skórze” i zarządził całkowitą blokadę Gazy, w tym odcięcie prądu, dostaw paliwa, żywności i wody. Przy czym Egipt otrzymał ostrzeżenie, by nie próbował zaopatrywać Palestyńczyków na własną rękę, choć już w pierwszych godzinach zamknięto jedyne przejście graniczne w Rafah, zbombardowane później przez izraelskie lotnictwo.
Naloty są zresztą wyjątkowo intensywne. Odbywają się polowania na co ważniejsze figury w Hamasie, oraz infrastrukturę wykorzystywaną przez organizację: magazyny, centra dowodzenia, podziemne bunkry, stanowiska artyleryjskie, fabryki broni itp. A ponieważ większość z nich znajduje się w budynkach mieszkalnych (taktyka „żywych tarcz”), przy okazji niszczone są całe kwartały miejskie, co powoduje ofiary wśród ludności cywilnej, kobiet i dzieci. Hamas zapowiedział (w transmisji Al Jazeera), że w odpowiedzi na kontynuowanie bombardowania obiektów cywilnych w Gazie, organizacja zacznie prowadzić nadawane na żywo egzekucje zakładników. Mimo to, Izrael dał jasno do zrozumienia, że nie zamierza negocjować.
IDF co prawda wzywał mieszkańców Gazy by ewakuowali się do jej południowej części, oraz stosuje taktykę „pukania w dach” (niewielkie uderzenie mające dać znać mieszkańcom budynku, że za chwile zostanie zburzony), ale odnosi ona ograniczony skutek. Strefa Gazy to niewielkie terytorium zamieszkane przez ok. 2 mln ludzi. Przy gęstości zaludnienia 6 000 osób / km2 i zamkniętych granicach, zwyczajnie nie ma gdzie uciekać. Zresztą Hamas cynicznie namawia mieszkańców do pozostania na miejscu. Złożona z nich ofiara wzmocni jej agendę polityczną. Jednak zarówno blokada jak i równanie z ziemią zabudowań mogą stać się przedmiotem postępowania przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym, pod którego jurysdykcję podlega Gaza. Trzeba też zakładać, że liczba ofiar wzrośnie razem z rozpoczęciem planowanej operacji lądowej.
Tak krwawy odwet, stosujący odpowiedzialność zbiorową, podobnie jak i zbrodnie Hamasu, musi budzić w cywilizowanym człowieku oburzenie i sprzeciw, jednakże z punktu widzenia polityczno-socjologicznego znajduje swoje logiczne uzasadnienie. Pomijając już długą historię walk izraelsko-palestyńskich i wzajemnych niegodziwości, warto podkreślić, że obecnie rządząca w Jerozolimie koalicja złożona jest z partii ekstremistycznych i żąda krwi, bezpardonowej zemsty IDF na Palestyńczykach. O ile w tradycyjnych ramach konfliktu, na tego typu politykę nie byłoby przyzwolenia społecznego, o tyle trauma spowodowana masakrą dać może zielone światło dla stosowania rozwiązań ostatecznych, łącznie z wyniszczeniem Strefy Gazy.
Co ważniejsze, obrazy ofiar cywilnych wśród Palestyńczyków oraz burzenia Gazy, także w długotrwałych walkach miejskich, podgrzeją emocje na całym Bliskim Wschodzie, doprowadzając do wybuchów niezadowolenia, gwałtownych protestów, a także indywidualnych aktów terroru. W konsekwencji, fala ta sprowokować może do rozszerzenia konfliktu poprzez zaangażowanie kolejnych grup terrorystycznych, co z kolei skłoni do interwencji Stany Zjednoczone, a to pobudzi do działania Iran. Te same mechanizmy, które dzisiaj chronią przed dalszą eskalacją, stworzą spiralę zależności, która wciągnie wszystkie strony w krwawą wojnę. A ta mocno utrudni eksport surowców do Europy, oraz odciągnie uwagę od wydarzeń na Ukrainie.
Co dalej?
Większość ekspertów jest zdania, że Hamas popełnił strategiczny błąd dopuszczając się pogromu na cywilach. Sam fakt zaskoczenia IDF, zdobycia przygranicznych baz i pojmania żołnierzy byłby potraktowany jako spektakularne zwycięstwo. Tymczasem nie obserwowane nigdy wcześniej bestialstwo wobec ludności cywilnej było krokiem za daleko. Przekreśliło jakiekolwiek szanse na prowadzenie negocjacji i kompromis, zamroziło dotacje płynące z państw Europy, a także wstrzymało większe zaangażowanie innych organizacji terrorystycznych. Czy taki był plan kierownictwa? Jeśli tak, powinno nim być świadome doprowadzenie do zagłady Strefy Gazy.
Wydaje się, że operacja lądowa jest nieuchronna. Walki w terenie miejskim nie należą do łatwych dla atakujących, ale w tym przypadku będą szczególnie trudne i czasochłonne. Bez wątpienia Hamas jest przygotowany na taką ewentualność, wiadomo bowiem, że stworzył setki kilometrów podziemnych tuneli i umocnień, ma też odpowiednie zapasy i uzbrojenie. Samo zburzenie miast na niewiele się zda, a nawet ułatwi obronę choć oczywiście nikt nie zakłada, że może się ona zakończyć sukcesem.
Szeregi bojowników zrzeszone w zbrojnej części organizacji, tj. Brygadach Al-Kassam, liczą według różnych szacunków między 30 a 50 tys. ludzi. Wątpliwe jednak, aby tyle przebywało na terytorium Gazy. Prawdopodobnie liczba kilkunastu tysięcy będzie bliższa prawdzie, z czego przynajmniej 1.500 zginęło w ataku na Izrael. Przeciw sobie mieć będą kilkusettysięczne siły IDF. Jedyną nadzieją dla nich jest więc zadanie jak największych strat, oraz przedłużanie konfliktu o całe miesiące, eksponowanie ofiar cywilnych i podburzanie arabskiej opinii publicznej, która zmusi do zaangażowania kolejne organizacje terrorystyczne. Rozlanie się konfliktu w efekcie mogłoby doprowadzić do wymuszonego przez społeczność międzynarodową zawieszenia broni, a później negocjacji.
Tylko czy Jerozolima będzie nim zainteresowana? Sądząc po zapowiedziach płynących tak od wojskowych jak i polityków, IDF ma za zadanie całkowicie wyeliminować Hamas. To w moim odczuciu oznacza zajęcie i przynajmniej krótkotrwałą okupację całego, lub znacznej części terytorium Strefy. Jeśli w trakcie tych działań dojdzie do zniszczenia zabudowy to tym lepiej, oczywiście z punktu widzenia obecnie rządzących. Dłuższa okupacja byłaby trudna i kosztowna, a tak może nie być konieczna, ponieważ ludność zostanie zmuszona do emigracji. W tak zero-jedynkowej polityce bezpieczeństwa, poradzenie sobie z kryzysem humanitarnym jest wyzwaniem preferowanym, wobec fizycznego zagrożenia dla istnienia państwa. Wpisuje się też w politykę mesjanistycznego syjonizmu.
Jednakże w obydwu tych scenariuszach Izrael z ofiary zamieni się w kata, a sprawa ustanowienia niepodległej Palestyny, dzisiaj marginalizowana, powróci w polityce międzynarodowej państw regionu. Izrael musi więc bardzo uważać, aby swoimi działaniami nie doprowadzić do ogromnego konfliktu na wszystkich frontach, zaprzepaszczając postępy osiągnięte w normalizacji stosunków, w ciągu kilku ostatnich lat.
Bliski Wschód stanął dziś na skraju przepaści i nie da się z całą pewnością przewidzieć czy wykona krok naprzód, czy też w tył. Pozostaje nam obserwować rozwój wypadków.
Niniejsza strona jest wspierana przez Patronów.
Wsparcie łączy się z szeregiem przywilejów (zależnych od wysokości wpłaty), m.in. wieczystym dostępem do zamkniętej grupy dyskusyjnej, wglądem do sekcji premium i upominkami. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź TUTAJ
Możesz też postawić mi kawę: buycoffee.to/
0 komentarzy