Soczi 22-10-2019, szczyt Putin-Erdogan (komentarz)
Po kilku godzinach rozmów osiągnięto porozumienie, które de facto kończy operację „Źródło Pokoju” prowadzoną przez turecką armię w północnej Syrii.
Oto co postanowiono:
1. Turcja zatrzyma teren pomiędzy zdobytymi arabskimi miastami Tal Abjad i Ras al-Ajn, które opuszczone zostało przez oblężone jednostki YPG podczas poprzedzającego szczyt 5-dniowego zawieszenia broni).
2. Na pozostałych 150 km długości granicy (prawdopodobnie od Ras al-Ajn po Al-Malikijah) ustanowiona zostanie 10 km strefa buforowa którą patrolować będą wspólnie siły tureckie, rosyjskie i syryjskie.
3. YPG wycofa się na odległość 30 km (mniej więcej tak jak prowadzi autostrada M4), z wyjątkiem Qamishli. Opuści też Manbidż i Tal Rifat w Afrinie. W jej miejsce wejdą jednostki SAA (armii rządowej) i Rosjanie.
4. Do Syrii mają być odsyłani uchodźcy wojenni, na zasadach dobrowolności i w porozumieniu między Moskwą a Ankarą.
5. Obie strony zrobiły też szereg bliżej nieokreślonych i pustych deklaracji na temat walki z terroryzmem, utrzymania integralności terytorialnej Syrii oraz bezpieczeństwa granic Turcji. Obiecały też współdziałać na rzecz pokoju i porozumienia. Na szczegóły będziemy musieli poczekać.
Generalnie rzecz biorąc uznać można, że choć Turcja będzie okupować (przypuszczam, że trwale) teren o powierzchni ok. 3500 km2 (~110×32 km) to wszystkie strony poza jedną mogą być z tego układu zadowolone.
Na razie.
Po pierwsze, zajęte miasta Tal Abjad i Ras al-Ajn są w 90% arabskie, tak jak sucha prowincja pomiędzy nimi, wobec czego jest to strata stosunkowo najmniej dotkliwa dla Kurdów. Po drugie, strefa buforowa będzie jedynie dwa razy szersza (10 zamiast 5 km) niż ta amerykańska i niewiele dłuższa. Siły SDF i tak wycofały się znad granicy przed inwazją, jeszcze na prośbę Amerykanów. Po czwarte, przywrócono układ z Adany z 1998 roku, na mocy którego Syria miała ograniczać działania PKK na swoim terytorium.
I teraz bilans:
Turcja – zdobywa kolejny przyczółek, choć niewielki i mało zasobny to wystarczający żeby „w domu” nie było wstydu. Jednocześnie zbliża się z Rosją, unika rachitycznych sankcji USA i prawdopodobnie uniknie jakiejkolwiek kary za zbrodnie wojenne i łamanie prawa międzynarodowego. Jest też w dobrej pozycji taktycznej na przyszłość – może wyprowadzić uderzenie na Hasakę albo Rakkę, kontroluje też (prawodpodobnie) kawałek autostrafy M4 – b. ważnej dla lokalnej komunikacji. Kolejny element, który kiedyś będzie przemdiotem handlu. Piłka dalej w grze.
Syria – odzyskuje kontrolę nad prawie całą Rożawą (z wyjątkiem zajętych przez Amerykanów pól naftowych we wschodnim Dajr az Zaur), całym Manbidż oraz kawałkiem Afrinu (Tal Rifat). Dzięki beznadziejnemu położeniu SDF, otrzymuje warunki o jakich nie mogła śnić. SAA nie była w stanie całkowicie pokonać armii tureckiej, ale dzielnie się spisała i może ponownie się skupić na Idlib. Układ z Adany jest tak naprawdę naturalną dźwignią do szantażu Turcji – tak było w przeszłości. Damaszek może zawsze przymknąć oko na kurdyjską działalność. Na razie tyle wystarczy. W przyszłości Assad na pewno nie zaakceptuje tureckiej obecności w graniach Syrii.
Rosja – to, że Putin wygrał Syrię było wiadomo od dawna. Teraz definitywnie pieczętuje swój sojusz z Turcją, której pomaga wyjść z niezręcznej sytuacji międzynarodowej. W tym osobiście Erdoganowi. To bez znaczenia, czy za parę lat drogi Turcji i Rosji znowu się rozejdą, na razie to Rosjanie a nie Amerykanie owiani zostają nimbem sprawiedliwych protektorów. Do Waszyngtonu zaś na lata przylgnie miano „zdrajców”, a w najlepszym razie „niepewnych sojuszników”. Będzie to miało dojmujące znaczenie dla regionu, zwłaszcza że Moskwa wiele robi na rzecz rozbudowania wpływów. Ofensywa dyplomatyczna idzie w kierunku Arabii Saudyjskiej i Iranu. Jeśli tak dalej pójdzie Moskwa w końcu doczeka się połączenia z oceanem.
Kurdowie – póki co uniknęli czystki etnicznej i kolejnej krwawej wojny. Utracą większość ze swojej autonomii ale pewnie nie całą, nie domy i kulturę. Mają szansę przetrwać i nauczyć się na popełnionych błędach. Muszą wspierać Damaszek, z którym złączyli los. Zyskali nieco czasu, a to więcej niż mieli kilka dni temu.
USA – największy i jedyny przegrany całej awantury. Wszystko do czego doprowadziły rozmowy w Soczi mogło być osiągnięte przez USA gdyby postąpiły z rozwagą, siłą i determinacją. Efekt byłby dokładnie taki sam – Amerykanie wyszliby z Syrii, a Kurdowie musieliby dogadać się z Assadem. Tymczasem poza ogromnymi stratami wizerunkowymi, chaotyczne amerykańskie ruchy doprowadziły do dalszej alienacji Turcji, a jestem przekonany że bardzo szybko doprowadzą też do rozluźnienia stosunków z Irakiem i Arabią Saudyjską.
Podsumowując, wygląda na to, że przynajmniej na jakiś czas sytuacja w regionie się uspokoi. Zobaczymy co będzie dalej. Wyraźnie widać jednak, jak silni dzielą się strefami wpływów ponad głowami słabszych. A przecież nadal istnieją organizacje międzynarodowe, które miały strzec prawa.
0 komentarzy